Monday, July 27, 2020

II 02 — CHCE WRESZCIE SPOKOJNIE ŻYĆ

        Uchwyciła między palce miękki materiał ciemnej narzutki, przysuwając ją mocniej do siebie. Cichy pomruk niezadowolenia opuścił jej lekko przymknięte usta, gdy do jej zaspanej jeszcze podświadomości, dotarła myśl o nowo rozpoczętym poranku. Spojrzała przelotnie na stojący na szafce nocnej budzik, który wskazywał kilka minut po siódmej rano, z jękiem rozpaczy odwróciła się na drugi bok, gotowa zaznać jeszcze drzemki. Im dłużej leżała w nieco ciepłej pościeli, a król sennych mar, nawet nie myślał zabrać jej do swojej własnej krainy, by choć przez dłuższą chwilę móc pomarzyć o chłodnej bryzie oceanu, skąpanej w blasku złocistej kuli, czuła narastającą w niej irytacje. We wcześniejsze wakacje długie spanie nie sprawiało jej kłopotów, mogła wygrzewać się między poduszkami i kocami, zapominając o znaczeniu budzika czy wczesnego wstawiania. Dzisiejszy ranek był dla niej istną katastrofą, tak bardzo pragnęła odpocząć w spokoju, nie chcąc myśleć o niczym więcej, niż o tym, co przeniesie jej noc w je krainie wiecznych snów. 
        Przymknęła powieki, poirytowana do granic możliwości. Zacisnęła dłonie na pościeli, a pojedyncze słowa niezadowolenia przemknęły przez jej nieco spierzchnięte wargi. Westchnęła głęboko, czując, że na nic nie zdają się jej starania. Była zmuszona zmierzyć się z kolejnym dniem i tym, co podaruje jej los. W pewien sposób czuła ulgę po wczorajszej rozmowie z Chester’m. Chociaż wcześniej miała tę świadomość, że może na niego liczyć, tamte godziny utwierdziły ją w przekonaniu, że to już pora, przekuć swój wieczny strach, zapomnieć o tym paskudnym uczuciu pustki, który tli się w jej piersi, wiedząc, że jest zdolna wyjawić sekrety, z którymi żyła od przeszło czternastu lat, z tajemnicami, które powoli ją przygniatały. Musiała zebrać się na odwagę i mówić z głębi serca, co spodobało jej ostatnią decyzję tak bardzo nierozsądną i dziecinną. Zachowała się jak trzynastoletnia buntowniczka, której jedynym celem była ucieczka z miejsca, w którym nie czuła ani grama poczucia bezpieczeństwa. Czasu jednak już nie cofnie, mogła jedynie naprawić błędy, jakie uczyniła. Odsunęła od siebie puch koca, którym się okryła, przenikliwy wietrzyk, który wpadł przez otwarte okno balkonowe, unosił w powietrzu firankę, która niemal tańczyła z delikatną bryzą oceanu w namiętny tańcu. Odnalazła w rogu łóżka swoją narzutkę, przyłożyła ją do swoich odsłoniętych ramion, rozkoszując się dotykiem ciemnej satyny. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł przez jej ciało, gdy położyła stopy na chłodnym drewnie. Nie przejęła się tym zbytnio. Uwielbiała takie chwile z rana, gdy mogła poczuć chłód po ciepłej nocy. Odkąd zamieszkała w Los Angeles, lubowała się takimi chwilami, gdy pozostawiała otwarte na noc drzwi tarasowe, a delikatny powiew wpadł przez odsłonięte okno. Wiążąc kokardę przy boku, wolnym krokiem zeszła ostrożnie po dębowym stopniu. Nogi same poprowadziły ją na swój własny balkon. Przystanęła przy barierce, opierając się o jej metalową konstrukcję, spoglądając na pięknie kwitnące rośliny w ogrodzie, które pozostały pod opieką ich ogrodniczki, która starała się by alejki czy miejsce do odpoczynku, mogły otulać kolorowe krzewy czy barwne rośliny. Nie można było zarzucić jej braku dłoni do drzewek czy kwiatów. Pamiętała dobrze, jak w przeciągu kilku dni ich mały azyl za domem po huraganie wrócił do swojego dawnego blasku, co nie było wcale łatwym zadaniem. Mogła wtedy bez przeszkód, skrywać się w głębi ogrodu, rozsiadając się na hamaku, czytając kolejną powieść czy nadrabiając odcinki ulubionego serialu. 
        Nie mogła jednak sobie dziś na to pozwolić. Czekał ją dzień spędzony na mieście, by załatwić kilka ważnych spraw, a przede wszystkim musiała ponownie zakupić nowego smathona oraz zdobyć numer telefonu. Nie mogła jednak tym razem popełnić błędu, została zmuszona do zablokowania ciągu cyfr w siedzibie swojego dostawcy. Wciąż wyrzucała sobie, że nie przemyślała tej opcji wcześniej, może tym sposobem, nie była, by zmuszona do ostatniej ucieczki i natrętnych połączeń swojego byłego partnera. 
        Odrzuciła prędko tę myśl, jej wspomnienia ze spotkań z nim nie były wcale łatwe. Nie pragnęła się jeszcze bardziej smucić, rozmyślając jak wiele głupstw, zrobiła pod jego wpływem. Potrzebowała wstrząsu, by zdać sobie sprawę, że kłopot wcale nie leży w niej, lecz tym pełnym fałszywości dwudziestolatku, który pojmuje znacznia partnerstwa jako dominacje nad swoją już byłą dziewczyną. Wyjęła z głębi małej kieszonki czarną spinkę. Wsunęła ją w swoje już lekko pobladłe czerwone włosy, przechodząc przez bróg pokoju. 
        Przystanęła przy ciemnym biurku, chwytając w dłonie swojego tableta. Odblokowała urządzenie, by napotkać kilkanaście nieodczytanych powiadomień z portali społecznościowych, jednak ją ciekawiło zupełnie co innego. Przysunęła nogą swój obrotowy fotel, siadając na jego skraju, chłód ciemnej skóry przyprawił ja dość nieprzyjemne mrowienie. Skupiła uwagę na ekranie, przeszukując aplikacje ustawione na pierwszych stronach. Gdy jej oczom ukazał się to charakterystyczne logo komunikatora internetowego, weszła do środka, przyjmując z zadowoleniem, że przez ten cały czas nie była zalogowana. Wpisała swoje personalia, by wejść do środka, po chwili ukazała się jej ogromna lista znajomych, a cichy dźwięk przychodzących powiadomień, sprawił, że urządzenie wibrowało. W końcu znalazła osobę, z którą chciała się skontaktować, jednak przez jej twarz przebiegło rozczarowanie, gdy dostrzegła, brak aktywnej ikony. W sumie nie sprawiło to na niej wrażenia, jednak miała ciut nadziei, że może zdąży wymienić kilka wiadomości, zanim wyjdzie z domu. Odłożyła zabawkę elektroniczną na blat, nie chcąc przeszkadzać, nie napisała nawet zwykłe przywitania. Po części chciała jeszcze ukrywać fakt, że wróciła do miasta. 
        Zamyślona weszła do garderoby, podchodząc do jednej z szuflad, wyjęła z wnętrza komplet koronkowej bielizny. Skryła ponownie ją w środku ogromnej szafy. Położyła ją na białe krzesełko, stojące obok wejścia, przeglądając wieszaki w odnalezieniu czegoś ciekawego. Krótkie poszukiwania przynosiły efekt, gdy dojrzała na jednej z półek złożone w kostkę białe spodnie, których tak dawno nie miała na sobie. Chwyciła z wieszaka jasną niebieską koszulę, która wydawała się jej najodpowiedniejsza, po czym opuściła zabudowaną szafę, marząc o chłodnym prysznicu. 
        Gdy jej gołe stopy zetknęły się z dywanikiem leżącym obok umywalki, pozostawiła zebrane ze sobą ciuchy na jasnym blacie, chwytając ostrożnie koniec wstążki i ciągnąc ją, sprawiając, że szlafrok opadł u jej boków. Upewniła się, że przekręciła klucz w zamku. Nie chciała podobnej sytuacji, która zdarzyła się wczorajszym wieczorem. Może i to był jej brat, jednak wprawiało ją to wciąż w skrępowanie. Nie lubiła, gdy ktoś jej przeszkadzał podczas kąpieli. Sunęła z ramion swoją koszulę nocną, weszła pod spływający już chłodny strumień wody, gdy wrzuciła ciuchy do kosza na pranie skryte pod jedną z szafek. Czuła jak ciężar ostatniej nocy, spływa wraz z kroplami, które sunął po jej ciele. Pomimo że te godziny spędzone podczas snu, okazały się spokojne, a ją nie nawiedzały kolejne koszmary, miała przeczucie, że to jest jedynie spokój przed burzą. Znała to kłujące ją przeczucie, miewała je często podczas okresu swojego dorastania, gdy nie była świadoma, jak jej ciało reaguje na pewne stresujące sytuacje. Z czasem to zniknęło, gdy pojęła, co się z nią dzieje. Straciła w pewien sposób rodzaj ostrzeżenia przed kolejnymi napadami. Nie miała pojęcia, co się stało teraz, że to odczucie ponownie wróciło. 
        Nie rozmyślała o tym dłużej, gdy spłukała z siebie pianę. Rozsunęła drzwi prysznica, chwytając ręcznik, zawieszony na małym haczyku. Otuliła się jego puchowym materiałem, stając przed ogromnym lustrem, otulony pojedynczymi światełkami. Schyliła się, szukając suszarki do włosów. Gdy nie mogła jej dostrzec, przekonana, że zostawiła ją w sypialni, zobaczyła ją wciśniętą w głębi jednej z półek. Podpięła ją do prądu, przeczesując włosy, by łatwej mogła pozbyć się nadmiaru wody. Nucąc cicho jakąś melodie pod nosem, wysuszyła włosy. Nie trudziła się z jakąś fryzurą, miała nadzieje, że pozbędzie się dziś już tego wyblakłego koloru, który zaczął ją powoli drażnić. Najwyższa pora by powróciła dawna nastolatka. Upięła włosy z niedbałego koka, wypuszczając pojedyncze kosmyki z upięcia. Osuszyła się z nadmiaru wody, po czym odnalazła na dnie jasną bieliznę. 
        Opuściła łazienkę, zapinając ostatni guzik koszuli, przechodziła ostrożnie przez korytarz, by nie zbudzić śpiących domowników. Junka była rozdrażniona, gdy budziło się ją o nieprzyzwoicie wczesnej porze, czego nie mogła powiedzieć o towarzyszce jej brata, co ona wręcz uwielbiała. Czasami specjalnie wchodziła do pokoju swojego pana, by zabrał ją na spacer we wczesnych godzinach porannych. 
        Wchodząc do pokoju, podeszła do komody z lustrem. Musiała w jakiś sposób zakryć cienie pod oczami. Przespała spokojnie całą noc, jednak wciąż jej skóra była przeraźliwie blada, pomimo lekkiej opalenizny, której się nabawiła. Cera wciąż cierpiała przez jej dość radykalny sposób odżywiania lub po prostu jego braku przez ostatnie cztery tygodnie. Nakreśliła ostatnią kreskę, po czym chwyciła z jednej z kasetek zegarek w złotej oprawie. Nie trudziła się nad szukaniem dodatkowej biżuterii, nie chciała się bardziej upiększać. Chwyciła leżącą za jej plecami torebkę, wrzucając do środka podkład oraz ochrony błyszczyk na usta. Mogła na razie zapomnieć o malowaniu ust, dopóki jej wargi nie wrócą do swojego dawnego życia. Rozejrzała się za swoim notesem oraz IPod’m, jednak nigdzie ich nie zobaczyła. Podniosła się, podchodząc do biurka, wysunęła pierwszą szufladę, gdzie zostawiała wszelkie urządzenia elektroniczne czy ładowarki, jednak oprócz czytnika ebooków oraz stosu kabli niczego nie zobaczyła. Wtedy rzuciło się w jej oczy pudełko, gdzie wrzucała czasami rzeczy, nie chcąc ich odkładać na swoje miejsce. Przedarła się przez gąszcz kredek, ołówków czy pojedynczych rzeczy, powtarzając, że musi to posprzątać, odnalazła białą MP3 firmy z nadgryzionym jabłuszkiem oraz swój dość sporej wielkości kalendarz, który skrzętnie prowadziła. Wsunęła je do torby, opuszczając pokój. Zeszła po oświetlonych jasnym słońcem schodach. Trzymając w dłoni swoje szpilki, by nie narobić większego hałasu, podeszła do kuchni. Wytargała z zeszytu porzuconego na barku kartkę, odnajdując w mroku torebki długopis, napisała szybką wiadomość do starszego Benningtona, by się o nią nie martwił, bo wychodzi na miasto. Pozostawiła kartkę z informacjami w widocznym miejscu, nawet nie trudząc się nad zrobieniem sobie śniadania. Chwyciła jedynie bułeczkę francuską. Zamknęła za sobą drzwi, wgryzając się w złocisty rogalik.
        Wchodząc do czarnego kabrioletu, rzuciła na miejsce pasażera, szpilki oraz torebkę zostając w samych trampkach. Nie znosiła prowadzić w wysokich butach, zawsze brała jakieś obuwie na zmianę. Raz o niemal nie wpadła na krawężnik, gdy jechała w jakiś kozakach na dość wysokim słupku. Od tego czasu jest ostrożniejsza. Odnalazła w schowku album muzyczny. Ustawiając początek krążka, zapięła pasy, by po chwili odjechać z mieszkania, nie będąc świadoma, że cichy pisk opon obudził jej brata. 
         Przedzierając się przez kolejne zatłoczone uliczki miasta aniołów, przypominała sobie drogę do najbliższego salonu z telefonami. Pierwszy punkt na jej liście. Zakup nowego smartfona. Podczas swojej wędrówki po stanie, zarobiła nieco pieniędzy, malując autoportrety napotkanych osób, które zaciekawione jej umiejętnościami poprosiły o swój własny obraz. Musiała jakoś przeżyć, a rysowanie wydawało się jej jak najbardziej odpowiednie. Pracowała czasami w weekend w jakieś restauracji, jako kelnerka. Była to praca na dwa czy trzy dni, bez widocznej umowy. Dostawała wtedy nieco więcej wynagrodzenia, niż się spodziewała. Lata spędzone w sierocińcu nauczyły ja zaradności i ten miesiąc nie sprawił jej wielkich kłopotów, jeśli chodzi o sprawy finansowe, była wtedy pewna, że będzie miała przynajmniej co zjeść. Nie była nawet świadoma, kiedy dotarła pod znany jej lokal. Zmieniła szybko obuwie, po czym zamknęła pojazd. Idąc brukowanym chodnikiem, dotarła pod przeszklone drzwi filii. Wchodząc do środka, powitały ją ustawione po bokach gabloty, gdzie wewnątrz nich ustawione były różne modele telefonów. Jednak ona nie rozglądał się za jakimś konkretnym, dobrze wiedziała, czego potrzebuje. Podeszła do siedzącej przy ladzie kobiety, która podniosła wzrok, znad komputera, gdy tylko usłyszała postukiwanie jej szpilek.
        — W czym mogę pomóc — zapytała uprzejmie, odrywając się od swojej pracy, ówcześnie się z nią witając. 
        — Potrzebuje nowego telefonu — wyjaśniła, siadając na wysokim krześle —         Zależy mi również na wprowadzenie blokady dla pewnego numeru telefonu — tłumaczyła a ekspedientka, cierpliwie słuchała — Chciałabym uniknąć sytuacji z odkryciem mojego nowego numeru kontaktowego przez niepożądane osoby.
        Kobieta skinęła jedynie głową, jakby dobrze rozumiała jej problem.
        — Zacznijmy najpierw od wybranego telefonu. Czy ma pani jakiś konkretny model, czy pomóc pani dokonać wyboru?
        Spędziła następne pół godziny, na rozmowie z doradczynią oraz zastrzeżenia swojego nowego ciągu liczb, pragnęła uniknąć sytuacji, w której Clark ponownie zacznie nawiedzać ją swoimi połączeniami z kolejnymi groźbami. Upewniona przez kobietę o skuteczności wprowadzonych zabezpieczeń, opuściła sklep z modelem nowszego telefonu od Apple, który został wprowadzony na rynek zaledwie parę dni temu. Pomimo że dopiero co zaczął się szał na ten model, pomimo swoich obaw, że nie otrzyma poprzedniej wersji IPhone’a, ona wychodziła z jego nowym odpowiednikiem.
        Wsiadła do pojazdu, jednak nie odjechała. Wpięła dwie maleńkie karty do wnętrza urządzenia. Nie martwiła się o utracone zdjęcia czy filmiki, wszystkie zachowywała w specjalnej aplikacji, która była połączona wraz z innymi urządzeniami, gdzie bez obaw trzymała swoje małe pamiątki. Czekała aż telefon się włączy. Gdy zobaczyła nowy ekran z jasnym tłem, nie przyglądała się mu uważnie, czekała cierpliwie aż wszystko się uruchomi. Chwyciła swój notes, gdzie zapisała wszystkie numery swoich znajomych. Wchodząc w kontakty, spisała jedynie jeden numer, który był jej niezmiernie potrzebny. Wystukała szybką wiadomość, nie chcąc się przyglądać nowym nowością wprowadzonym w tym modelu. Nie miała na to czasu ani głowy. Odłożyła smartfona do w gnębienia między skrzynią biegów a deską rozdzielczą. Odpaliła pojazd, wsuwając na nos porzucone w samochodzie okulary przeciwsłoneczne. Nie należy do niej, jednak nie lubiła, gdy słońce świeciło jej bezpośrednio w oczy.
        Parkując pod salonem fryzjerskim, w którym często się umawiała, dobiegł jej nieprzyjemny dźwięk powiadomienia. Musiała jeszcze wszystko poustawiać. Chwyciła telefon, odczytując wiadomość. Zadowoliła ją nieco odpowiedź jej rozmówcy, jednak nie mogła pozbyć się wrażenia, że nie powinna w to dalej brnąć. Musiała jednak powiedzieć stanowcze nie. Chowając telefon do torebki, wyjęła kluczyki ze stacyjki. Zastanawiając się, czy jest coś pilnego do zrobienia, dobiegł ją uruchamiając się dzwonek nad drzwiami, gdy weszła do zadbanego pomieszczenia.
        Delikatny uśmiech zawitał na ustach jednej z młodych fryzjerek, która często zajmowała się jej włosami. Wyszła za kasy, pozostając jedną z wolnych pracownic lokalu. 
        — Witam pani Julio — powitała ją, ściskając jej dłoń — Co tym razem panią sprowadza? — zagadnęła, prowadząc ją na jeden z foteli.
        — Claro tyle razy prosiłam cię, byś mówiła mi po imieniu — powiedziała z westchnieniem, czując ciemny materiał na swoich ramionach.
        — Wciąż mi trudno się przyzwyczaić — odparła spokojnie fryzjerka — Dziś, na co stawiamy?
        — Naturalność.
        Dziewczyna jedynie skinęła głową, jakby dobrze wiedziała, co jej słowa znaczą. Siedziała przez moment pogrążona w ciszy, jednak szybko została wciągnięta do rozmowy, przez stylistkę oraz siedząc obok niej kobietę. Mogła śmiało powiedzieć, że miało jakieś trzydzieści lat, pod płachtą fryzjerską dostrzegła, że ma na sobie letnią sukienkę. A na stopy założyła zwykłe sandałki. Kobieta była naprawdę miła, dopytywała ją, co robi, czym się zajmuje. Mogła powiedzieć, że typowe rozmowy u fryzjera. Nie przeszkadzało jej to, wolała wdać się w nic nieznaczącą pogawędkę z pracownicami lokalów czy klientkami niż myśleć na okrągło nad ostatnimi wydarzeniami. Potrzebowała tego, oderwać myśli od swoich problemów nawet prowadząc zawziętą rozmowę z Clarą na temat ostatnich krzyków mody. W pewien sposób czuła się zrelaksowana.
        — Jak się podoba? — zapytała po prawie godzinie pracy nad jej nową fryzurą.
        Stała przed ogromnym lustrem, przyglądając się sobie nieco uważnie. Zawsze sięgające do jej połowy pleców włosy, zostały nieco przycięte, teraz miały swoje zakończenie za łopatkami. Wróciła do swojego zwykłego koloru, co niezwykle ją zadowoliło, zatęskniła już za naturalnością, pomimo, że lubiła zaszaleć z zmianą odcieniu włosów, nie miała nic do swojej prawdziwej barwy. Skręcone w delikatną falę kosmyki opadały jej na ramie. Musiała przyznać, że w nowej fryzurze wyglądała całkiem dobrze, pomimo że wcześniej odczuwała pewien skurcz, gdy widziała jak zniszczone końcówki, upadając na jasne płytki salonu.
        — Jest idealnie — zachwyciła się — Ile płace?
        Podchodząc do lady, za którą kryła się kasa fiskalna, wyjęła portfel z wnętrza torebki. Zapłaciła należną sumę, odbierając mały zestaw kosmetyków, jak się dowiedziała, lokal obchodził dziś jakąś okrągłe urodziny i dla wszystkich stałych bywalczyń dawał prezent w postaci małej torebki z produktami do pielęgnacji włosów.
        Stanęła z boku brukowanej uliczki, rozglądając się za jakąś restauracją. Była okropnie głodna, potrzebowała również odrobiny napoju kofeinowego. Wtedy rzuciła się w jej oczy skryty za rogiem lokal typu starbucks. Przeszła przez pasy, nawet nie kwapiąc się do zostawiania otrzymanego podarunku w samochodzie.
        Wchodząc do wnętrza baru, jej nozdrza zaatakował zapach kanapek oraz kawy. Stanęła za jakimś starszym mężczyzna w garniturze, którzy niespokojnie przebierał z nogi na nogę, co jakiś czas spoglądając na zegarek założony na przegubie. Był wyraźnie zniecierpliwiony przedłużającym się czasem oczekiwania. Ona jednak stała spokojnie i czekała na swoją kolej. Widziała po chwili jak zrezygnowany biznesmen, opuszcza restauracje, robiąc jej miejsce.
        Opuściła pomieszczenie parę minut temu, trzymając w dłoniach tekturowy pudełko oraz woreczek z bagietką. Przysiadła przy jednym z parasoli, chcąc w spokoju zjeść zamówione śniadanie i tak nie musiała nigdzie jechać, więc wykorzystała, że lokal jest praktycznie pusty, bo ludzie spieszyli się do pracy na późniejszą godzinę. Siedząc w stworzonym ogródku przed budynkiem, wzięła kolejny kęs kanapki, gdzie dominował ser mozzarella, oraz kawałki dojrzałych pomidorów. 
        — Julia?
        Dobiegł ją dość zaskoczony dziewczęcy głos. Spojrzała przez ramię, próbując zrozumieć czy to ją ktoś wołał, czy to tylko iluzja stworzona przez jej umysł. Miała się już ponownie odwrócić, gdy przed tłum ludzi dostrzegła znajome charakterystyczne blond włosy młodzieńca, towarzysząca mu brunetka, rozpromieniła się jeszcze bardziej, gdy przy jednym ze stolików dostrzegła swoją dawno nieobecną znajomą. Marinette przyśpieszyła kroku, ciągnąc za sobą lekko nieobecnego Agreste’a.
        — Julio! Słonko ty moje — dziewczyna o atramentowych włosach podbiegła do niej wyciągając ramiona, by móc ją przytulić — Gdzieś ty była przez ten cały czas — zaczęła pośpiesznie mówić, odsuwając się z ramion przyjaciółki.
        Dopiero wtedy Adrien zrozumiał, z kim rozmawia jego sympatia, objął swoją koleżankę, witając się z nią szczerze. Przyjęli zaproszenie Bennington, dosiadając się do niej. Młoda projektantka zagoniła swojego partnera sercowego po kawę i smaczne śniadanie, po czym zwróciła się do najlepszej znajomej.
        — Wiesz, co ci Selena zrobi, jak dowie się, że wróciłaś. Nigdy jej nie widziałam tak wściekłej, gdy dowiedziała się od twojego brata, że zniknęłaś — mówiła, niczym ją nakręcona.
        — Spodziewam się po niej wszystkiego — upiła kolejny łyk kawy, obserwując jak z restauracji, wychodzi blondyn z dwoma pakunkami oraz kubkami parującej jeszcze kawy w tekturowym pudełeczku.
        Przysiadł na wolnym krześle, podając jedną z kanapek swojej dziewczynie, którą przyjęła z radością w oczach. Chcieli wykorzystać ostanie dwa miesiące, zanim Dupain — Cheng nie przeniesie się miesiąc przed studiami do Mediolanu. Wraz z Adams postanowiły wynająć wspólnie mieszkanie, z drobną pomocą rodziców studentek pierwszego roku projektowania i stylizacji. Nie była świadoma, że związek jednej z jej przyjaciółek przechodzi kryzys. Miała tak wiele nadrobienia a tak mało czasu. Wkrótce ich grupa miała rozjechać się po uniwersytetach w kraju oraz za granicą, zaczynając dorosłe życie, a ona na razie pozostała bez złożonych papierów na uczelnie. Pragnąc ułożyć na nowo swoje życie, wolała przedłużyć swoje wakacje. Miała nadzieje, że na kolejny rok zdecyduje się w końcu złożyć podanie na uczelnie, o której marzyła. Zanim jednak to się stanie, musiała pozbyć się pewnego natręta z jej życia.
        — Gdzie byłaś cały ten czas? — Marinette ponowiła swoje wcześniejsze pytanie, połykając kęs drugiego śniadania.
        — Wróciłam do swojego rodzinnego miasta, potem chodziła po Los Angeles.
        — Mogłaś przynajmniej odebrać telefon — powiedział z pretensją w głosie blondyn, odkładając tekturę na blat stolika.
        — Adrienie, wyrzuciłam komórkę — wyjaśniła krótko.
Widziała jak para wymienia się zaskoczonymi spojrzeniami, wyraźnie im coś tutaj nie grało i ich znajoma mijała się z prawdą. Wiedzieli doskonale, że Julia wiele ukrywa, nigdy raczej nie mówiła zbyt wiele o swoim życiu, jednak jej ostatnie słowa wzbudziły w nich dziwne podejrzenia. Zastanawiali się przez moment nad kontynuowaniem tej rozmowy i domagania się wyjaśnień, jednak uznali, że to nie jest odpowiednie miejsce na dyskusje takie typu. Odpuścili jej jak na razie dalsze przesłuchanie. 
        Spędzenie przed południa wraz z przyjaciółmi było dla niej miłą odskocznią od jej życia, którym była powoli zmęczona. Rozmawiając czy śmiejąc się wraz z Marinette i Adrieniem siedzieli w lodziarni, do której się wybrali, poczuła się jak za czasów, gdy nie była świadoma o obecności Clarka w metropolii, gdy żyła jak normalna licealistka, martwiąc się jedynie tym jakie plotki rozpuści na jej temat jej szkolna rywalka. Było naprawdę miło i przyjemnie, a to się liczyło.
Wjeżdżając nad podjazd pod nowoczesnym apartamentem, uśmiechnęła się ciepło, dostrzegając swojego brata siedzącego na stopniach prowadzących do wnętrza domu, rzucając patyk biegającej po chodniku oraz części ogrodu z przodu wilii Anice. Junka leżała przy nim, wygrzewając się w słońcu, najwyraźniej nie chcąc bawić się w aportowanie. Chwyciła torebkę oraz opakowanie z zakupami, oraz prezentem, który otrzymała, wyszła z pojazdu. Trzymając w ramionach szarą torbę, przeszła obok pojazdu, podchodząc bliżej.
        — Cześć — przywitała się.
        Obserwowała jak, podnosi głowę, błysk radości rozjaśnił się w jego ciemnym spojrzeniu. Przeczuwała jednak, że był zmartwiony, czy ponownie znowu nie zostawi go samego, jednak gdy podjechała pod jedne z dwóch garaży ciemnym mercedesem, sprawiło, że spadł mu z serca ogromny ciężar.
        — Cześć młoda — rzucił ponownie patyk, który służył do zabawy, gdy suczka golden retrivera zaczęła się o to upominać — Gdzie byłaś? — zagadnął, obserwując jak pies, wskakuje między jakieś krzewy.
        — Nie czytałeś wiadomości? — spytała lekko zdumiona, wracając po chwili z mieszkania, gdy odłożyła zakupy na blat kuchenny.
        Przysiadła obok niego, przygarniając do siebie swoją małą przyjaciółkę, która wydawała się tego dnia nieco ospała i nie miała chęci na bieganie za swoją dużą towarzyszką. Rozłożyła się wygodnie na jej udach, przymykając swoje ciemne ślepka. Przeczesała jej jasne umaszczenie, drapiąc ją nieco dłużej za uszkami.
        — Czytałem — odparł spokojnie, spoglądając na nią kątem oka — Spodziewałem się jednak, że będziesz spać do przynajmniej dziesiątej — roześmiali się cicho na jego ostatnie słowa — Wstaje, a ciebie nie ma.
        — Musiałam sobie załatwić nowy telefon — wyjaśniła — Przecież muszę mieć kontakt z innymi — dodała po czym, oparła łokieć na kolanie, słysząc ciche, pochrapywanie maltańczyka, który zapadł w drzemkę na jej udach — Co ja sobie myślałam, wyrzucając tę komórkę do morza. Mogłam od razu zablokować swój numer dla tego palanta, a nie uciekać jak tchórz. Clark to ostatni śmieć, znowu dałam mu się prowadzić jak marionetka — westchnęła ciężko.
        Muzyk poderwał głowę, słysząc imię, które już wcześniej wpadło mu w oczy. Przywiódł do siebie wspomnienia z pewnego wieczoru, gdy rozmawiał z siostrą. Ten dziwny telefon, stres nastolatki czy unikanie przez nią tematu.
        — Powiedz mi tylko jedno, twoje zachowanie przez ostatnie miesiące, to on był tego powodem prawda?
        — Po części tak — mruknęła w odpowiedzi — Brał w tym czynny udział, ale również wróciły do mnie wspomnienia z dawnego życia. Zaczęłam sobie z nimi nie razić i doprowadziłam do takiej sytuacji jak ostatnio — powiedziała ze smutkiem. 
        Wiedziała, że szybko nie zdoła sobie wybaczyć jej ostatniego zachowanie, które było szczytem absurdu. Posunęła się do cholernej ucieczki, znając dobrze chwyty swojego byłego partnera, by sprawić wszystko, by w jakiś sposób doprowadzić ją na skraj załamanie psychicznego. W jakimś stopniu mu się to udało, jednak nie był świadomy tego, że jego była dziewczyna ponownie zderzyła się okropną rzeczywistością, która pozwoliła jej uporać się z jego kłamstwami i swoim trywialnym zachowaniem. Postanowiła, że tym razem ona będzie królową ich gry, a jego zepchnie na przegrane pole.
        — Spoglądałem dzisiaj na konto i nie widziałem, byś coś z niego zabierała — odezwał się piosenkarz, gdy siedzieli w kuchni, przygotowując składniki na domową pizzę.
        Nastolatka, której do tej pory, wyrabiała ciasto. Odwróciła się do niego, a jej dłonie były sklejone składnikami, które łączyła w jednolitą masę. Na jej policzkach, spoczywała odrobina mąki, która niefortunne wysunęła się z jej dłoni. Zanim jednak poleciała na płytki, zdążyła ją złapać, chroniąc podłogę przed zabrudzeniem, czego jednak nie mogła powiedzieć o sobie. Przebrana wcześniej w zwykłą koszulkę i szorty miały na sobie odrobinę białej substancji. Włosy spięła w koka, lecz z upięcia wysunęło się parę kosmyków.
        — Nie używałam wspólnego konta — wyjaśniła, wracając do ugniatania ciasta — Kupiłam go za własne pieniądze.
        — Jak?
        — Pracowałam dorywczo jako malarka i kelnerka. Musiałam jakoś zdobyć kasę na bilet czy jedzenie. Nawet nie wiedziałam, że zostało mi wystarczająco pieniędzy, by kupić nowy telefon.
        Czuła jak pod jej palcami powstaje dość duża kulka z podłożem pod pizze. Podsypała blat mąką, po czym zawinęła w folię oddzieloną część ciasta, pozostawiając wystarczająco położonych składników na dwa kruche placki. Skrywała zawiniątko w jednej z szuflad w zamrażalce.
        — Widzę, że nie mogę zarzucić ci bezradności — odezwał się mężczyzna, doprawiając sos pomidorowy.
        Dziewczyna jedynie skinęła głową, upijając łyk lemoniady, zanim nie wróciła do kształtowania ciasta na pizze.
        — Zdecydowanie przesadziłeś z pikantnością — stwierdziła osiemnastolatka po dziesięciu minutach, gdy układała składniki na surowym cieście.
        — Przecież lubisz jeść na ostro — odezwał się nieco obruszony Chester, spoglądając z ukosa na swoją siostrę.
        — Bo tak jest, ale czyś ty próbował tego sosu.
        Podsunęła mu pod rękę białą miseczkę. Obserwowała go uważnie, jak ujął na łyżeczkę trochę sosu pomidorowego, sprawdzając jego smak. Skrzywił się nieznacznie, gdy poczuła nieprzyjemne pieczenie w gardle. Spojrzał ukradkiem na nastolatkę, podpierając dłonie na biodrach.
        — Rzeczywiście, trochę za pikantny jak dla mnie.
        Nie musiała nawet go poganiać, gdy odłożył miskę z niedobrym sosem na blat i jej drobną pomocą doprawili odpowiednio sos do pizzy. Siedząc w salonie pół godziny później zajadli się wcześniej przygotowanym posiłkiem, a dziewczyna nerwowo spoglądała na zegarek wiszący na ścianie. Czekała ją jeszcze jedno spotkanie, o wiele ważniejsze niż rana rozmowa z dwójką swoich znajomych. 



No comments:

Post a Comment