Monday, July 27, 2020

II 20 — MIESZKANIE WŚRÓD GWIAZD

        Postawiła ostrożnie ciemne pudło na jasnej fakturze szelągu, z uwagą rozglądając się po prawie opustoszałej sypialni w poszukiwaniu dość grubej taśmy budowlanej. Chwyciła ją między palce, chcąc zabezpieczyć ostatnią skryte ze swoimi drobiazgami. Nigdy nie sądziła, że w trakcie tych prawie dwóch lat spędzonych w mieszkaniu brata zbierze się tak wiele jej rzeczy, które będzie zmuszona przenieś. Sądziła, że spędzi nad przeprowadzką znacznie mniej czasu niż wcześniej podejrzewała. Skryte w głębokich szufladach książki czy zeszyty niezbyt rzucały się w oczy i nie uważała, że będzie tego aż tak ogromna ilość, uważała jedynie, że z ubraniami zejdzie jej dłużej jednak się myliła. Westchnęła cicho, przykładając klejąca folię do jednego z boków kartonu.
        Wciąż nie mogła uwierzyć, że poszczęściło się jej aż tak bardzo. Gdy szła na spotkanie z właścicielem apartamentowca gdzie jeszcze niedawno starała się wykupić lokum była pełna obaw że ponownie mężczyzna z przykrością jej oznajmi że ma już potęcjalnego najemcy który skłoni jest zapłacić znacznie większą kwotę niż była zaproponowana w ofercie. Niepokój wrastał w niej z każdą minutą, gdy przekraczała bróg nowoczesnego bloku, wiedziała, że gdyby nie pomoc Michaela, którego zdołała nakłonić by jej towarzyszył była by bardziej zestresowana i popełniła ogromną pomyłkę podpisując dokumenty kupna. Jednak zanim zdołała nawet chwycić za pióro, upomniał ją zauważając błąd który mógł być brzemienny dla niej w skutkach błąd. Zwrócił wtedy uwagę najemcy dostrzegając pomyłce w papierach, jak się okazało umowa, którą chciała podpisać była przygotowana pod przedniego klientach i pewne podpunkty zostały zmienione. Naprawienie swojej pomyłki nie zajęło mu zbyt wiele czasu i już po chwili mogła otrzymać kluczę do własnego apartamentu z właściwymi dokumentami.
        Nie zamierzała czekać czy w jakiś sposób odwlekać swojej przeprowadzki, jak uważała nie chciała już siedzieć bratu na głowie, chociaż ilekroć zapewniał ją, że nie stanowi to problemu ona pragnęła znaleźć się już u siebie, potrzebowała tej prywatności może owszem miała ją u wokalisty jednak w pewnych sytuacjach czuła się niezręcznie a zwłaszcza w chwilach gdy pragnęła zaprosić swojego ukochanego na noc. Wiedziała, że pewne sytuacje były dla nich niezręczne zwłaszcza dla Shinody, choć nie mówił tego głośno wiedziała po nim że czasami pragnął spędzić z nią czas sam na sam, owszem mogli spotykać się u niego, jednak to ona nie chciała być zbytnio nachalna w ich związku i ciągle przebywać w jego mieszkaniu. Zdarzały się sytuacje, że musieli ograniczyć niektóre ze swoich wieczornych spotkaniach. Z zadowoleniem przyjęła zapewnienie mężczyzny, od którego zakupiła apartament, że może wprowadzić się w każdej chwili. Przesunęła taśmę po spięciu kartonu, zabezpieczając go przed podróżą. Ujęła między palce leżące nieopodal nożyczki, przecinając brązową taśmę.
        Jedynym pocieszeniem całej przeprowadzki był fakt, że nie musiała się martwić o zakupów mebli czy sprzętów kuchennych, które były już wpisane w umowie kupna. Można powiedzieć, że całe mieszkanie było wyposażone a ona nie musiała się niepokoić o to że nie będzie miała na czym spać, czy nie będzie w stanie przygotować żadne posiłku. W sumie była zadowolona, że o tym pomyślała zawczasu i zaczęła poszukiwać umeblowanego lokum. Jeśli miała być szczera nawet nie chciała o tym myśleć, nie miała do tego głowy, wolała dopłacić tę kilkaset dolarów niż zastanawiać się nad kupnem zwyczajnego łóżka. Owszem może szła na łatwiznę, jednak mogła sobie na razie na to pozwolić. Pomimo ogromnej sumy, którą zapłaciła za mieszkanie oraz jej ukochany motor, wciąż miała wystarczająco środków na życie czy zakup jakiekolwiek samochodu. Może to, co teraz robiło przeczyło z jej sumieniem, jednak tłumaczyła sobie, że do wszystkiego doszła sama i zdobyła wszystkie fundusze w sposób uczciwy.
        Westchnęła cicho, chwytając zabezpieczony karton w dłonie, odwróciła się przez ramię, zmierzając ku wyjściu. Pokonała dzielącą ja odległość od jasnych drzwi, gdy w przejściu zjawił się Dave.
        — Młoda mówiłem być nie dźwigała takich ciężkich rzeczy — upomniał ją przyjaciel.
        — Ale to jest lekkie — ostrzegła go, zanim zdołał do niej podejść — Zabierz tamte kartony z kąta.
        Skinęła głową w kierunku wypełnionych po brzegi pakunków, których nie zdołała unieść. Może od jakiegoś czasu chodziła na siłownie i ćwiczyła w miarę regularnie, zaczęła napierać krzepkości były jednak takie rzeczy które sprawiały jej trudność do trzymania. Mogli się z niej śmiać i mówić, że jest słaba i to marna wymówka, że jest dziewczyną, jednak ona się nie skarżyła, nie udawała już kogoś kim nie jest, gdy potrzebowała pomocy o nią prosiła a nie jak zaledwie parę miesięcy temu wmawiała sobie że temu poddało. Nauczyła się pytać i nie bać się odrzucenia.
        Wychodząc na zalany słońcem korytarz, dobiegł ją z dołu szum dość głośnych rozmów. Nie była tym wcale zdziwiona, gdy dobiegł do niej rozmowy grupy mężczyzn. Nie musiała zbytnio nakłaniać zespołu by pomogli jej w przeprowadzce, pomimo że nie zabierała ze sobą żadnych mebli to nieoceniona okazała się ich pomoc gdy dostrzegła zebrany przez ten czas rzeczy.
        Przeszła przez salon gdzie bawiły się jeszcze dwie futrzaste przyjaciółki wykorzystując ostatnie chwile ze sobą spędzone. Jednak w dużym stopniu była to ich pora południowej zabawy więc nie była tym absolutnie zdziwiona. Patrzyła przez otwarte drzwi wejściowe na małe zbiegowisko na podjeździe. Zeszła po stopniach willi, podchodząc do wynajętego samochodu ciężarowego. Uznała, że nie potrzebowała zbytnio dużego pojazdu jakże i kierowcy, więc z samego rana wysłała brata do firmy, z której miał przywieść pojazd sama chciała dokończyć pakować ostatnie drobiazgi. Owszem może mogła poprosić o to swojego chłopaka, jednak ten miał z samego rana spotkanie z managerem zespołu w sprawie zbliżających się koncertów, którego nie mógł przełożyć. Szybko jednak zdołał się uporać z rozmową z Adamem, który nawet nie próbował go zatrzymywać, gdy zauważyć jak bardzo się śpieszy. Nie miała żalu do mężczyzny o to, bo wiedziała doskonale, że Shinoda był osoba, która pomimo pieczy nad nagraniami grupy, brał czynny udział w planowaniu jakikolwiek wyjazdów, można powiedzieć, że chciał mieć do wszystkiego wgląd, by upewnić się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
        — Młoda powiesz mi, kiedy zgromadziłaś tyle rzeczy.
        Widziała jak wokalista zeskakuje z furgonetki, stanęła przed nim wręczając w jego dłonie karton z drobiazgami kosmetycznymi. One stanowił dla niej ogromną trudność, przesiedziała sporo czasu by zabezpieczyć niektóre paletki by nie otworzyły się one podczas jazdy, jednak największa trudność była z rzeczami bardzo kruchliwe, które o dziwo nie miała zbyt wiele jednak wolała uniknąć sytuacji gdzie wyjmując je zobaczyła rozbitą ramkę na zdjęcia czy otrzymane w prezencie zdobne kubki.
        — Nie mam pojęcia — przyznała szczerze — Gdy się do ciebie wprowadzałam miałam zaledwie dwie walizki z całym moim dobytkiem.
        — Doskonale to pamiętam — powiedział a ona wyczuła w jego głosie delikatną nutkę rozmarzenia — Znowu będzie bez ciebie cicho. 
        Słyszała nieukrywany smutek w jego tonie głosie. Nie zdumiewało ją to, sam wiele razy jej mówił, że zanim pojawiła się u niego, czuł pewien rodzaju pustkę w tym ogromnym domu. Musiała jednak przyznać, że będzie jej brakować nawet tych deszczowych poranków w jego wykonaniu oraz ich szalonych, choć dziecinnych prób zemszczenia się na drugiej osobie. Niestety wszystko, co dobre kiedyś się kończy i choć przez ten ponad rok mogła na moment zapomnieć o odpowiedzialnym decyzjach w swoim życiu skupiając swoją uwagę na spotkaniach ze znajomych czy życiu w szkolnej elicie, nie obyło się bez trudnych decyzji. Czekało ją teraz samodzielne życie, ale czy w jakiś sposób się tego bała? Śmiało mogła powiedzieć, że była w pełni na to przygotowana.
        — Powtarzać ci będę to do skutku, znajdź sobie dziewczynę — powiedziała z delikatnym uśmiechem, jak ona sama poczuła w sercu nieprzyjemny skurcz.
        Chester był i nadal będzie ważną osobą w jej życiu, nawet, teraz gdy zdecydowała się wyprowadzić na swoje i zderzyć się samotnie z nadchodzącą dla niej rzeczywistością to poczuła jakieś ukłucie żalu. Czas, który tutaj spędziła był dla niej wyjątkowy, dzięki bratu stała się silną i bardzo energiczną dziewczyną tą, która od dawana w niej była zakopana. Nie przeszkadzały jej jego durne dowcipy, które wcześniej mogły ją urazić teraz śmiała się razem z nim. Może i narzekała jak brat próbował ściągnąć ją z łóżka, gdy niechętnie chciała się wydostać z objęć Morfeusza to musiała przyznać że tego będzie brakować jej najbardziej, bo miała to odczucie, że ktoś się nią interesuje. Mogła poczuć tę namiastkę rodzinę ciepła, którego została pozbawiona.
        — Jednak przyznaje, że za bardzo się z tobą związałam.
        — Nie dramatyzujcie — słyszała za sobą głos swojego chłopaka.
        Spojrzała przez ramię, patrzyła jak podchodzi do nich, uśmiechnęła się czule, gdy poczuła jego dłoń na swoich barkach. Objął ich ramionami, spojrzał na przyjaciela, po czym powiedział:
        — Nie uwierzę, że nie będziecie się ze sobą codziennie widywać, czy nie wspomnę jak dużo ze sobą piszecie — mówił ze spokojem.
        — W sumie muszę ci przyznać racje — odparła po chwili ciszy nastolatka — Jednak w pewien sposób nie jest mi z tym dobrze.
        — Masz obawy jak każdy przed samodzielnością — odparł, zdejmując dłoń z ramion kolegi — Nie masz o co się niepokoić, jesteś bardzo zaradna i na pewno sobie poradzić — skradł jej szybkiego całusa, mogła tylko spoglądać jak podchodzi do jednego z muzyków który przytaszczył ze sobą parę pudeł z jej pokoju.
        Czuła jak na jej ustach pojawia się delikatny uśmiech, którego nawet nie próbowała skryć, nie zamierzała ukrywać faktu, że była szczęśliwa, mając tak wspaniałego chłopaka. Nie umknęło uwadze jej brata radość, która zagościła na jej ustach, patrzyła jak wokalista odchodzi od niej o parę kroków, jednak zatrzymał się nagle, odwracając ku niej.
        — Nigdy ci tego nie mówiłem młoda, ale cieszę się, że wam się układa. Pasujecie do siebie, nie chce być tym złym przyjacielem jednak Taylor nie była mu przeznaczona.
        — Chester prosiłem cię być nie wspominał przy mnie o mojej byłej żonie.
        Zaśmiała się cicho, gdy dostrzegła jak Chester drgnął lekko przestraszony gdy za jego placami pojawił się rozświecony Michael, z jego oczu aż ciskały gromy, na samo wspomnienie oszustki, z którą się związał. Mógł znieść wszystko, kłamstwa, zdrady czy nawet jej drugie życie, jednak nie wiele osób wiedziało, że najbardziej co go zraniło był fakt że jego była małżonka była zdolna do zabicia ich nienarodzonego dziecka. Nie mówił o tym zbyt wielu osobą, można powiedzieć, że praktycznie nikt o tym nie wiedział z wyjątkiem młodej artystki, z którą się teraz związał. Ufał jej i był przekonany, że nikomu nie zdradzi jego sekretu, milczała jak zaklęta chcąc dotrzymać danemu mu słowa.
        — Wybacz stary.
        Pokonała dzielącą ją odległość od samotnie stojącego Michaela, podchodząc do niego. Słyszała potok przekleństw opuszczające jego usta, gdy tylko stanęła przed nim. Czuła jego przeszywające spojrzenie na sobie, zanim jednak zdołała go upomnieć, potok niepochlebnych słów umknął w momencie, gdy dojrzał swoją ukochaną.
        — Mike wiem, że ten temat jest dla ciebie trudny, ale odpuść, nie zmienisz czasu. Nie naprawisz jej błędów, tak ja nie zdołał zmienić swojej przeszłości, by wymazać tego skurwiela z mojej egzystencji. Jesteśmy oboje po nie udanych związkach, jednak to już czas przeszły, nie warto żyć wspomnieniami.
        — Wiem skarbie, jednak nie jestem w stanie schować do niej urazy. Bądź co bądź dopuściła się do morderstwa.
        Westchnęła cicho, nigdy nie wiedziała co w takiej chwil powiedzieć. Nie wiedziała, w jaki sposób się zachować, bo nie umiała wczuć się w jego sytuacje. Była świadoma tego, że pragnął założyć z nią rodzinę jednak los postanowił coś innego, podarował mu kobietę, która w pełni nie nadawała się ani na żonę a tym bardziej na matkę. Ona do końca nie była pewna swojej przyszłości jednak była przekonana że nie była by zdolna by pozbyć się własnego dziecka.
        Na ich szczęście, Brad dostrzegając ich małą pogawędkę szybko ich rozdzielił do swoich obowiązków, za co byli mu wdzięczni. Krzycząc ze poromansują sobie wieczorem, niemal silą chwycił przyjaciela za koszulkę zaciągając do pojazdu by pomógł mu z ułożeniem ostatnich walizek. Ona sama poszła odnieść karton z zabawkami Junki, który porzuciła w salonie. Stanęła w pokoju dziennym próbując odnaleźć zagubiony karton, wtedy go dostrzegła leżał obok kominka, Junka która znudzoną zabawą wskoczyła na niego układając się na nim wygodnie.
        — Nie możesz się już doczekać swojego nowego domu? — zagadnęła suczkę, która zaszczekała radośnie.
        Maltańczyk jednym susem zeskoczył na jasną podłogę umożliwiając jej zabranie pakunku, który okazał się nieco cięższy od poprzedniego, jednak legowisko jej małej przyjaciółki nie należało do małych. Jednak widząc go na jakieś stronie internetowej wyceniony za niemal centy nie mogla się powstrzymać, by go nie kupić. Obawiała się tego, że może być uszkodzony, jednak jak się okazało, był w całkiem dobrym stanie. Przechodząc nieopodal kanapy, widziała kątem oka schodzącego z góry Roba i Joe z już ostatnimi pudełkami z jej dobytkiem. Przepuściła ich pierwszych widząc że pudla dość sporo ważą, patrzyła jak wychodząc na zewnątrz, śledząc ich kroki opuściła mieszkanie, wtedy wyczuła dreptają u jej stóp psy, które zaciekawione małym zamieszaniem chciały dowiedzieć co się dzieje. Przeszła parę kroków stając przy furgonetce. Wręczyła ostatni z kartonów Chesterowi, który stał przy krawędzi, wyraźnie na nią czekając.
        — To ostatnie rzeczy — oznajmił.
        Odstawił go powoli na podłogę, bez trudności schodząc z pojazdu. Upewniając się, że wszystko bezpiecznie stoi, dwójka muzyków zeszło z przyczepy. Schyliła się po stojącą przy jej stopach Junkę, która zaczęła drapać ją po stopie wyraźnie chcąc mieć lepszy podgląd z jej ramion. Zostały sprawy organizacyjne przejazdu, który nawet nie został omówiony, jednak zanim mogła się odezwać jej brat wziął nad tym piecze. 
        — Brad! — krzyknęła za przyjacielem.
        Rozejrzała się z uwagą nie dostrzegając nigdzie gitarzysty grupy, które zaledwie parę chwil temu widziała. Jednak zanim ponownie mógł zostać zawołany wyszedł za furgonetki, poprawiając jeden z rękawów koszuli.
        — Zabierzesz Junkę ze sobą, nie chce by młoda zabierała ją na motor — wydał jedno z poleceń — Będzie jej tylko przeszkadzać.
        Widziała jak skinął delikatnie głową, nie chciała zamykać swojej małej przyjaciółki w klatce dlatego już wcześniej podłożyła parę koców w samochodzie brata którym miał pojechać jego kolega. Nie sprzeczała się z nim, bo tak naprawdę nie miała o co. Kawasaki nie był przystosowany do transportowanie zwierząt więc nawet się nie wtrącała. Przekazała słodki ciężar przyjacielowi, który z cichym westchnieniem zniknął za furgonetką.
        — Mike ty jedziesz ze mną.
        Słuchali w skupieniu jego ostatnich instrukcji, zanim się rozeszli w zupełnie inne strony. Gdy tylko usłyszała pierwszy z odjeżdżających pojazdów, podeszła do swojego motocykla stojącego przy zamkniętym garażu. Przekładając nogę przez siedzenie, przytrzymywała się kierownicy, by nie stracić równowagi. Chwyciła wiszący na bagażniku kask, wsuwając go sobie na głowę.
        Wyprowadzając maszynę na prostą jezdnie po czym odpaliła silnik. Pomimo że kupiła go zaledwie parę dni wcześniej nie mogła się z nim rozstać, świetnie się jej jeździło, nawet na zwykłych drogach nie stanowił trudności. Owszem może od jej ostatniego spotkania nie widywała się z Dragonem i ekipą chętnie wykorzystywała potęcjał dwukołowca, doprowadzając zwykłych kierowców niemal do frustracji, gdy za bardzo przy gazowała na jakikolwiek światłach, jednak ona uwielbiała ten odgłos chodzącej maszyny. Nie żałowała, że wciągnęła się do tego środowiska ludzi z zamiłowaniem do dwukołowców, pomimo że uważała wcześniej to jako nierealne marzenie, teraz siedziała na własnym ścigaczu, mając już za sobą pierwsze zmagania w tym sporcie a zwykła jazda była dla niej wręcz przyjemnością.
        Wjechała na jedną z autostrad, z niesmakiem patrząc na ciągnący się przed nią sznur pojazdów. Przeklęła poirytowana, pomimo że znała to miasto i wiedziała jak bardzo jest ruchliwe to mogła powiedzieć że nie znosiła czekania w korku, doprowadzało ją to istniej furii, w ostatniej chwili jednak zrezygnowała z pomysłu wymijania. Owszem mogła to zrobić, ale wolała nie łamać zasad. Znudzona zacisnęła palce okryte ciemną skórą na kierownicy. Odkąd zaczęła prowadzić motor uwielbiała ubierać się w skórzane ubranie które jak uważała najlepiej pasują do takich pojazdów. Codziennością stały się dla niej skórzane kurtki czy spodnie, które uwielbiała zakłada, co jeszcze bardziej zmogło zainteresowanie mężczyzn jej osobą. Nie, bo nie często widywali na ulicy tak ponętną dziewczynę ubranej w ciemne obcisłe ubranie, prowadzący jeden z najlepszych motorów, chociaż już wcześniej podczas zwyczajnych spacerów na ulicy zdarzało się, że była obiektem seksualnym w ich oczach to teraz się zmogło najbardziej, jednak mało ją to nie obchodziło, bardziej była zainteresowana tym, że jej partnerowi się podoba nawet w takim wydaniu. Mike nawet nie próbował tego ukrywać jak bardzo była dla niego pociągająca, chociaż już wcześniej była dla niego piękna, teraz była jeszcze ładniejsza, chociaż ona po sobie tego nie widziała.
        Przedarła się w końcu przez uliczny zgiełk, wjeżdżając jedną z pobocznych uliczek, prowadzący niemal do centrum miasta, jednak ona, zamiast skierować się w najbardziej ruchliwy rejon metropolii, skręciła w przeciwną drogę, która nie była aż tak zagracona przez budynki stojące nieopodal, stało tam jedynie parę domów jednorodzinnych jednak to nie one ją ciekawiły. Zatrzymała się na pobliskim zakręcie, spoglądając na jarzące się na czerwień światła, włączając kierunkowskaz. Była niemal zdumiona, gdy udało się jej odnaleźć mieszkanie blisko domu swojego brata, owszem musiała jechać tam z jakieś dwadzieścia minut bez utrudnień na drogach gdzie czas przy największych szczytach rósł znacznie bardziej jednak to jej nie przeszkadzało. Zależało jej na tym, by nie oddalać się tak bardzo od willi Benningtona, jednak w dużym stopniu nie chciała być z dala od ukochanego. Czasami wokalista żartował by się do niego przeprowadziła jednak ona miała swoje zasady i wiedziała, że nie będzie zdolna wprowadzić się do niego, jeśli będzie pewna ich związku jednak przede wszystkim uważała, że mogła mieć ten przywilej jedynie, wtedy gdy byliby zaręczeni lub naprawdę pragnął z nią zamieszkać. Jak na razie pasowało im to, że mogą spotykać się u siebie i wcale nie zamierzali tego zmieniać.
    W końcu po dość długiej drodze zobaczyła pożądane przez nią osiedle. Wysokie apartamenwotce wyrastały z drogi pietrząc się ku górze. Ich szklana faktura odbijała od siebie promienie popołudniowego słońca. Były to nowo wybudować nowoczesne bloki, które zostały oddane do użytku zaledwie rok temu. Właściciel, z którym miała przyjemność się widzieć był uznanym bismesmnem i przedsiębiorca jak się dowiedziała był to jeden z najbogatszych osób z mieście jeśli nie w kraju. Zdecydował się zakupić od miasta nieużywane tereny i wybudować w nich dość pokaźne osiedle. Było tutaj wiele udogodnień, licząc od ciągnących się za mieszkaniami parkiem gdzie znajdował się strefa dla zwierzaków gdzie mogli się pobić czy pobawić na specjalnych zjeżdżalniach. Właściciele tych czworonożnych przyjaciół nie musieli się martwić o możliwość ich wyprowadzania, jednak zostali zobowiązani do utrzymywania po nich porządku, ona jednak nie miała z tym problemów, bo uważała, że sama nie chciałaby chodzić po zanieczyszczonym terenie. Jednak co najbardziej jej się spodobało to ogromna ilość basenów umieszczonych na parterze budynków, które ciągły się również poza ich granice, tak by w upalne dni posiedzieć na dworze. Zadowolona jednak była, gdy dostrzegła znajdującą się tutaj siłownie, ciesząc się, że nie będzie musiała wydawać pieniędzy na karnet, gdyż to samo miała w swoim miejscu zamieszkania a na tym jej zależało zwracając na fakt że ostatnio dość często trenuje by utrzymać formę. Może nie miała problemów z wyglądem swojego ciała, nawet nigdy nie pomyślała by się odchudzać to uznała że potrzebny jest jej drobny trening bo nieco się zaniedbała w ostatnim czasie. Straciła jakąś część kondycji, którą utrzymywała jeszcze, gdy chodziła na lekcje ćwiczeń w szkole.
        Przejechała przez strzeżoną bramę uprzedzając ochroniarza że wkrótce zjawią się znajomi którzy pomagają jej z przeprowadzką. Mężczyzna, zapewniając ją, że ich wpuści, otworzył bramę. Plusem tego osiedla było, że było strzeżone przez całą dobę i nie wpuszczają osób nieuprawionych do środka czy osób, których lokatorzy nie chcą widzieć. Podjechała pod jeden z najbardziej oddalonych budynków, wjechała w małe rondo, które prowadziło do piwnicznego parkingu, każdy z lokatorów miał przeznaczony dla siebie dwa miejsca parkingowe, więc nie musiała się martwić, gdyby zdecydowała się na kupna samochodu. Zajęła jedno ze swoich miejsc, gasząc maszynę. 
        Zsiadając z motocykla, widziała wychodzącą z winny kobietę. Szła pewnym siebie krokiem, a odgłos postukujących szpilek odbijał się echem po ogromnym podziemnym parkingu. Zsuwając ze swoich upiętych włosów kask, patrzyła, jak podchodzi do niej, co ją lekko zdumiało. Zatrzymała się przed nią o parę kroków, uśmiechając się łagodnie. Wtedy mogła się jej bliżej przyjrzeć. Ciemnobrązowe wręcz czarne włosy upięła w ciasny kok, z którego wypadały pojedyncze kosmyki włosów, które upadały na jej nieco kremową twarz. Spojrzenie jasnozielonych oczu wręcz biło na kilometr podkreślone jedynie delikatną kreską. Od razu mogła zauważyć, że nie trudziła się ze zbytnio z makijażem, który był naprawdę lekki. Zlustrowała ją spojrzeniem swoich błękitnych tęczówek. Dopasowana do jasnoszarych spodni garsonka skrywała za sobą idealnie wyprasowaną białą koszulę. Jednak co najbardziej ją zastanawiało to, że kobieta wyglądała na bardzo młodą, co przeczyło zupełnie z jej ubiorem.
        — Dzień dobry, to zapewne ty jesteś tą sąsiadką, z którą będę dzielić ścianę — zagadnęla ją wesoło.
        — Tak, Julia Bennington — przestawiała się.
        Wyciągnęła ku kobiecie dłoń, którą szybko złapała, energicznie potrząsając.
        — Alice Adkins, miło mi poznać, mam nadzieje, że złapię tutaj z kimś kontakt, bo jak nie spotykam tutaj zapracowane panie biznesmen to mamusie, którymi jedynie plotki w głowie z nikim nie da się pogadać nawet na zajęciach jogi — mówiła rozgadana.
        — Mi również — odparła rozbawiona — Ja również mam taką nadzieję pani Alico.
        — Błagam tylko nie pani, mam tylko dwadzieścia sześć lat nie rób ze mnie marudzącej zdesperowanej trzydziestolatki.
        Roześmiała się wesoło, a ich gromki śmiech zagłuszyła wpędzająca na parking furgonetka. Popatrzyła jak jej brat, podjeżdża na jedno z miejsc. Odsunęła się na bezpieczną odległość, chcąc zrobić mu miejsca, co pochwyciła stojąca przy niej młoda kobieta. Nie minęła minuta, aż z pojazdu wyskoczył Michael, słyszała jedynie odgłos zamykający się drugi drzwi od kabiny kierowcy i głos Chester.
        — Młoda nawet nie myśl o pogaduszkach, musisz nam pomóc — ostrzegł ją, gdy wyszedł za pojazdu, dostrzegając ją stojącą w towarzystwie uroczej brunetki.
        — Przestań się pieklić, już idę!
        Zanim jednak mogła odejść, poczuła zaciskające się na jej dłonie palce Alice, która zatrzymała ją w pół kroku. Spojrzała na nią lekko zdziwiona, jednak gdy dostrzegła jej wzrok, który zatrzymał się dłużej na piosenkarzu, chciała się odezwać, jednak kobieta ją ubiegła.
        — Co to za przystojniak, ten z tymi tatuażami na ramionach — zagadnęła, a ona w jednej chwili miała ochotę wybuchnąć cichym śmiechem.
        — Chodzi ci o tego szatyna — dopytała, gdy tylko dostrzegła, jak skinęła lekko głową, dodała — To mój brat Chester. Chętnie ci go przedstawię, gdy skończymy, przenosił pudla.
        — W takim razie chętnie wam pomogę — oznajmiła hardo.
        — Naprawdę nie trzeba, poza tym chyba się śpieszysz.
        — Miałam iść tylko do sklepu i nie zdążyłam się przebrać, gdy wróciłam z pracy. Za pięć minut będę.
        Patrzyła jedynie jak jej nowa sąsiadka, odchodzi ponownie w stronę windy, a ona lekko rozbawiona, zbliżyła się do pojazdu gdzie jej ukochany i brat zajmowali się pierwszymi pudłami. Chwyciła między ramiona, pierwsze z nich unosząc z furgonetki.
        — Skarbie kto to był? — zagadnął ją Mike.
        Stali w małym pomieszczeniu, czując, jak zmierza, ku najwyższemu piętru budynku, nawet nie układała kartonów na podłogę, bo to nie miało najmniejszego sensu, gdyż wina okazała się bardzo szybka.
        — Alice, nowa sąsiadka. Rozmawiałam ja zaledwie pięć minut i jest strasznie gadatliwa — mówiła, gdy wyszli na oświetlony diodami korytarz — Zupełnie jak     Chester, jak się rozgląda, nie da dojść do słowa — dodała z rozbawieniem.
        Postawiła na ziemi trzymane przez siebie kartony, próbując odnaleźć w kieszeniach ramoneski klucze do mieszkania. Zajrzała do ostatniej z kieszeni z nadzieją, że tam je odnajdzie, uśmiechnęła się lekko, gdy natrafiła koniuszkami palców na chłód metalu. Wyjęła je z jej wnętrza. Pokonała opór drzwi, wchodząc do maleńkiego, lecz wszechstronnego korytarza. Widziała uchyloną wnękę w korytarzu, gdzie skrywała się szafa na obuwie czy płaszcze, czarne wykończenie przesuwnego skrzydła idealnie było dopasowane do koloru ścian. Stojąca naprzeciwko niska szafka okryta była miękkim materiałem, by móc sobie na niej usiąść. Zamontowane w całym mieszkaniu diody sufitowe oświetlały ciemny parkiet apartamentu. Przeszła kilka kroków, odstawiając pudła na podłogę. Nie było teraz czasu na zwiedzanie, więc zanim Shinoda mógłby się rozejrzeć, chwyciła go za rękaw, koszuli ciągnąc za sobą. Widziała, że był zainteresowany jej nowym gniazdkiem, jednak przyjdzie czas, by bliżej poznał jej lokum. Wsiedli do prawie zamykającej się windy, która została nagle zatrzymana, a ona dostrzegła stojącą w niej wcześniej poznaną sąsiadkę ubraną w ciemne dresy i zwykłe trampki.
        — Mówiłam ci, że nie musisz się trudzić — zwróciła się do stojącej naprzeciwko kobiety.
        — Daj spokój, sąsiadom się pomaga — machnęła na nią, zbywając ręką, lecz zanim mogła cokolwiek zrobić, chwyciła ją za nadgarstek, przyciągając do siebie, szeptała do ucha — Chce się bliżej mu przyjrzeć.
        Nie potrafiła już powstrzymać śmiechu, który cisnął się na jej usta. Nieco zaskoczony muzyk spojrzał na nią niezrozumiale, jednak ona gestem dłoni pokazała mu, że wyjaśni mu to wszystko późnej. Stanęli parę chwil później na podziemnych parkingu, dostrzegając już resztę zespołu, która zajęła się pakunkami oraz walizkami, ona sama podeszła do stojącego nieopodal samochodu brata, gdzie na przednim siedzeniu, leżała jej mała przyjaciółka. Wyjęła, ją ze środka, trzymając w ramionach. Chwyciła jedną ze zestawionych z przyczepy walizek ciągnąć ją za sobą.
        Po dość długich godzinach zanoszenia jej rzeczy do mieszkania, odetchnęli z ulgą, gdy wszystko było już bezpiecznie przewiezione a Alice która nieco bardziej znała ten budynek, zaproponowała im drinka zapoznawczego, na co chętnie przystali, jednak nie wszyscy mogli pozwolić sobie na kolorowy koktajli z odrobiną alkoholu. Brad i Chester, którzy prowadzili, musieli odmówić, twierdząc, że napiją się następnym razem. Siedziała wraz z Alice oraz zespołem, niespodziewanie chwyciła kobietę za ramię, gdy dostrzegła na horyzoncie swojego brata, który przed momentem musiał wyjść.
        — Chce ci kogoś przedstawić — mruknęła do swojej sąsiadki.
        Nie opierała się, gdy prowadziła ją do podążającego ku nim Beningtona, jednak gdy tylko dostrzegł siostrę oraz jej nową sąsiadkę, które zmierzały ku nim, zatrzymał się w pół kroków. 
        — Alice to mój brat Chester, którego tak bardzo pragnęłaś poznać — powiedziała do kobiety — Braciszku to moja nowa sąsiadka Alice.
        Zanim jednak mogli sobie się przedstawić, szybko im umknęła, gdyby jej bratu wpadł pomysł, by ją okrzyczeć, że zapoznała go z tą kobietą. Wróciła do stolika, przy którym siedzieli przyjaciele, usiadła między Mike’m a Dave’m. Po chwili poczuła jak dłoń swojego ukochanego, gdy zacisnął palce na jej ręce, nie spuszczając wzroku ze stojącego nieopodal przyjaciela.
        — Przyznaj, zrobiłaś to celowa, że ich ze sobą zapoznałaś — odezwał się Brad, był wręcz pewny, że oddalona od nich para ich nie usłyszy, więc mówił ze swobodą.
        — Nie — odparła z uśmiechem — Alice chciała go poznać, ja miałam jej tylko pomóc.
        — Czyżby szykowała się nam nowa para? — zagadnął Rob, wyraźnie zaintrygowany.
        — Nie wykluczone Rob — odparła Julia — Stawiam dwieście dolców, że za pół roku będą parą — powiedziała ochoczo.
        — Daje mu rok — odparł perkusista.
        — Chcesz się założyć — powiedziała ochoczo, wyciągając ku niemu dłoń.
        — Pewnie, ale nie o dwieście tylko o trzysta dolców — dodał, ujmując jej dłoń — Możesz od razu kasę szykować młoda.
        — Nie bądź pewny swojej wygranej — odparła chłodno — Joe przetnij!
        Od tej chwili zakład zaczął działań, gdy dwojga młodych ludzi złapało wspólny język. 







II 19 — TO SĄ KŁAMSTWA, MŁODE WILKI NIE ISTNIEJĄ

        Opadła bezwładnie na pobliską komodę z jękiem ogromnej rozpaczy. Zsunęła ostrożnie ze swoich obolałych pięt niewygodne baletki, które od rana niesamowicie ją raniły w stopy, nie sądziła, że nie tylko szpilki mogą być tak cholernie uprzykrzające, gdy nie są odpowiednie dopasowane, lecz buty, które musiała założyć o poranku, to był szczyt absurdu. Zakupiła je po wielu dość zadowalających sugestiach, które wyczytywała w internecie czy zwyczajnych poradach od paru koleżanek, które miały podobny model obuwia jednak żadna z nich nie uprzedziła jej, że są aż tak sztywne, że jej nogi zostaną tak poranione. Zdecydowanie nie było to najlepszy zakup, jaki zrobiła.
        — Najbardziej niewygodne szpilki, jakie mam nie sprawiły mi tyle bólu, jak to cholerstwo — uskarżyła się.
        Słyszała nad sobą gromki śmiech, gdy odrzuciła niedbale w kąt ciemne buty. Uniosła nieznacznie głowę, spoglądając na rozbawionego Michaela, który stał nieopodal. Widziała, jak zdjął z ramienia jej torbę, podróżną ostawiając na jasną podłogę. Nie dało się ukryć, że był rozbawiony tą sytuacją, gdy podczas podróży z uroczego Big Sur jego partnerka zaczęła pomstować na baletki, które założyła, co wprawiło w większe rozbawienie to gdy Julia zirytowana do granic możliwości chciała, wyrzuć buty przez okno, jednak w ostatniej chwili udało mu się wyperswadować ten pomysł, przekonując, by odczekała tę dwie godziny, aż dotrą do mieszkania.
        Wiedział, jednak że Julia nie znosi pozbywać się ubrań czy rzeczy, których nie nosi, uważała, że rozsądnym rozwiązaniem jest się nimi podzielić lub oddać bardziej potrzebującym osobą. We wcześniejszych latach musiała się dzielić z innymi dziewczętami odzieżą, co sprawiło, że dbała o to, co kupowała nawet, teraz gdy mogła sobie na więcej pozwolić. Pamiętał, jak Chester opowiadał mu, co jego siostra wymyśliła za czasów swojej nauki w liceum, nakłoniła swoje przyjaciółki oraz parę koleżanek by przejrzały swoją garderobę i odrzuciły ciuchy, które przestały im się podobać lub w inny sposób na nie już nie pasują, zgromadziły je w dość kilku pokaźnych pudłach. Nie był zdziwiony, gdy zdecydowała się odnaleźć jakiś najbardziej potrzebujący sierociniec w mieście i podarować mu zebrane przez grupkę licealistek rzeczy, pragnęła, by wychowanki takiego miejsca otrzymały nieco lepsze ubrania od tych, które musiały nosić. Nie był zdziwiony, że pragnęła im pomóc, mając świadomość, jakie standardy tam panują i bazując na swoim doświadczeniu jak bardzo bolesne opinie licealnych elit na temat biedniejszych dzieci a co gorsze, gdy wiedzą, że wychowują się w Domu Dziecka. Sądził, że nadejdzie dzień, gdy zacznie chętniej udzielać się charytatywnie, widział to po niej, że chce pomagać, ale dopóki nie poukłada swojego życia, nie będzie chciała zaczynać swojego nowego projektu. Był świadomy, co planuje i popierał jej pomysł, jednak jak wspomniała, odkłada do na przyszłość, zanim jej życie ponownie się nie ustabilizuje.
        — Przysięgam złoże skargę na osoby, które nakłoniły mnie, by je kupić — marudziła gniewnie.
        Nie potrafił powstrzymać wybuchu radości, który ogarnęło jego ciało, widział jej nieustępliwe spojrzenie, jednak im dłużej się mu przyglądała on, coraz bardziej był rozweselony. Podniosła się z szafeczki, poprawiając brzegi sukienki, którą miała na sobie, popatrzyła na niego przez moment, po czym machnęła na niego dłonią, przechodząc bosymi stopami po chłodnych panelach. Śledził każdy jej ruch, gdy przekroczyła próg salonu, zatrzymała się w pół kroku, gdy dostrzegła siedzących przyjaciół na jeden z sof.
        — Cześć wam — rzuciła na przywitanie, schodząc po stopniach podwyższenia.
        Widział, spojrzenia swoich kolegów zwrócę ku nim, nie byli nawet zaskoczeni jej widokiem, wtedy dostrzegł wyłaniające się za rogu wokalistę, który trzymał w dłoniach tackę ze szklankami i zmrożonym sokiem.
        — Nasze zguby się znalazły — oznajmił wesoło.
        Zatrzymała się nagle, spoglądając karcąco na brata, który przeszedł obok jednego z pustych foteli, stawiając na przeszklonym blacie stolika przyniesione napoje. Pokręciła z politowaniem głową, oszczędzając zbędnego komentarza bratu, który rozsiadł się na pobliskim siedzeniu.
        — Brakowało mi twojego poczucia humoru — mruknęła sarkastycznie — Nie było nas tylko trzech dni, aż tak się stęskniłeś? — spytała z ironią.
        — Bardziej bym powiedział, że zapomniałem, jak to jest, jak nie ma kobiety w domu, która ciągle gdera — odparł żartobliwe. 
        Nie zorientowała się, kiedy Mike przysiadł na wolnym fotelu, mogła jedynie poczuć, jak dyskretnie obejmuję ją w talii, niemal zmuszając, by usiadła na jego biodrach. Nawet nie protestowała, pomimo że nie lubili okazywać sobie zbytnio czułości w towarzystwie swoich przyjaciół, nie mogli ukrywać, że uwielbiali swoje towarzystwo.
        — Mogę powiedzieć, żebyś współczuł sam sobie braciszku — uśmiechnęła się do niego z podłością — To dzięki tobie jestem tak wygadana i jak to nazwałeś pyskata.
        — Zapomniałaś dodać i złośliwa — wtrącił się nieco roześmiany Brad.
        Często słyszał sprzeczki między przyjacielem a jego siostrą, nie jednokrotnie zakładali się wspólnie z chłopakami, który tym razem dokopie drugiemu. Uwielbiali patrzeć na ich bratersko — siostrzane porachunki można powiedzieć, że płatali sobie wzajemnie figle, ich rozrywka wzrosła bardziej od chwili, gdy Julia stała się bardziej rozgadaną nastolatką, odkopała w sobie to skrytą w głębi siebie dziewczynę, która wręcz czerpała przyjemność z uprzykrzenia życia swojemu bratu, zupełnie jak on w poprzednich miesiącach. Jednak pomimo że na rutynie dziennej było, jakieś popisy Benningtonów to nie dało się ukryć, jak oboje byli do siebie przywiązani, pomimo nieufności młodej kobiety na początku znajomości, miała ogrom uznania i szacunku dla starszego muzyka. Nie dało się ukryć, że cholernie się liczyła z jego zdaniem, pomimo że ich relacje mogą temu przeczyć. Ceniła jego rady i zdanie można powiedzieć, że duży wpływ miał na nią, gdy pomógł się jej odnaleźć. Nie dało się ukryć, że Mike i Chester mieli na nią ogromny wpływ, który sprawił, że teraz patrzyli na młodą ambitną kobietę, która pomimo swojej spokojnej natury potrafi zajść komuś za skórę.
        — Dokładnie przyjacielu — powiedziała z uznaniem.
        — Stworzyłem potwora — stwierdził nagle wokalista ku rozbawieniu przyjaciół i swojej siostry.
        Wcześniej może potraktowałaby to jako zniewagę czy obelgę jednak teraz gdy zyskała dystans do siebie, jego uwagi traktowała jako żart. Była świadoma, kiedy sobie z niej dowcipkuje podobnie jak w tej sytuacji i nie miała mu tego za złe, sama nie raz mu się odcinała w podobny sposób i żaden z nich nie czuł się obrażony, bo tak naprawdę nigdy nie mieli o, co się ze sobą sprzeczać nie licząc ich przepychanek słownych, sprzed kilku miesięcy jednak to była zupełnie inna sytuacja, a okoliczności były poważniejsze niż pobłażliwości tej dyskusji.
        — Kończąc nasze dziecinne dyskusje — powiedział nagle poważnie — Młoda dzwonił do mnie właściciel tego nowego apartament owca. Mówił, że starałaś się o mieszkanie w jego bloku.
        — Tak — przyznała, przypominając sobie ową rozmowę — Jednak zostały u niego wykupione wszelkie apartamenty — dodała ciszej.
        Niestety nie zakończyła ona się dla niej zbyt dobrze, pomimo że miała zdolność do kupna dwupiętrowego apartamentu w jednym z osiedli nieopodal centrum miasta, który spełniał jej oczekiwania, jak i standardy, a co najważniejsze było w przyzwoitej jak dla niej cenie, została odesłana z kwitkiem, gdy jak się dowiedziała, apartamentem był w trakcie realizowanie kupna, a ona mogła się tylko obejść smakiem, co sprawiło, że coraz mniej wierzyła, że uda znaleźć jej coś, co jej odpowiadało. Była już sfrustrowana, bo od dwóch tygodni nie robiła nic oprócz poszukiwania przyzwoitego mieszkania oraz chodzenia na kurs motocyklowego do Dereka. Była coraz bardziej zmęczona i zniechęcona, że zdoła się wyprowadzić jeszcze przed świętami, może i mogła wynająć agentkę, jednak wolała zrobić to sama.
        — Odezwał się na domowy numer, próbował się do ciebie dodzwonić, lecz miałaś wyłączony telefon — oznajmił, a ona w myślach zaczęła przeklinać swoją głupotę.
        Zupełnie wyleciało z głowy, że miała być dostępna, gdyby coś zmieniło się w planach, a ona chcąc spędzić czas z ukochanym, rzuciła komórkę w kąt, pragnąc jedynie ciszy i spokoju. Cieszyła się, że poddała w razie konieczności domowy numer, na którym mogli się skontaktować, jednak nie sądziła, że rzeczywiście to się stanie.
        — Powiedział, że jeśli jesteś wciąż zainteresowana kupnem tego mieszkania, to byś przyjechała do niego jutro na dziesiątą, jest skłony podpisać od razu umowę kupna — streścił treść wiadomości biznesmena.
        — Mówił mi, że sprzedał to mieszkanie — zauważyła.
        — Podobno najemca w trakcie podpisywania papierów otrzymał wiadomość od żony, że znalazła lepszą ofertę zakupu domu na obrzeżach miasta i zrezygnował z tego mieszkania.
        — Znakomicie… 
   Nie zdążyła dokończyć, gdy niespodziewanie dotarł do niej dźwięk powiadomienia jej telefonu. Niechętnie wydostała się z objęć partner, sięgając po porzucony na stoliku smarthona. Rozbudziła ekran jednym kliknięciem, spoglądając na wyświetlającą się wiadomość tekstową od znajomego. Przesunęła palcem po ekranie komórki, odblokowując go. Prześledziła uważnie zapisany tekst, po czym włączając elektroniczną klawiaturę, wystukała kilka słów. Naciskając na zielony przycisk, jednym ruchem wyłączyła wyświetlacz.
        Podniosła się z kolan ukochanego, nie zwracając uwagi na lekko zdziwione spojrzenia swoich kolegów, pognała do schodów. Wspięła się pośpiesznie po ciemnych stopniach, wyklinając ponownie swoją nierozwagę. Całkowicie zapomniała, że była dziś umówiona. Gdyby nie wiadomość od Mike’a zapewne dalej siedziała, by z przyjaciółmi nieświadoma o umówionej wizycie w salonie motocyklowym. Przyśpieszyła kroków, wchodząc do swojego małego królestwa, nawet nie zwróciła uwagi na mały nieporządek, który zostawiła przed wyjazdem. Była już cholernie spóźniona, co nie stawiało jej w najlepszej pozycji, chociaż chłopacy byli wyrozumiali ona nie znosiła przychodzić nie w porę. Lubiła punktualność, ale teraz zupełnie o tym zapomniała.
        Weszła w głąb, swojej garderoby pozostawiając za sobą lekko uchylone drzwi, słyszała z dołu głośny gwar rozmów, jednak nie skupiała się zbytnio na dyskusji zespołu. Wyciągnęła z jednej z półek krótki top uszyty z ciemnej skóry. Dopasowanie do niego odpowiedniego stroju nie sprawiło jej trudności, gdy chwyciła wiszące na wieszaku skórzane spodnie i dopasowane do tego kompletu kurtkę. Oszczędziła sobie pójścia do łazienki, co mogła sprawić, że tylko przybędzie jej kilka niezbędnych minut. Zdejmując z siebie dość zwiewną sukienkę, porzuciła ją na jedno z krzeseł stojących w rogu pomieszczenia, obiecując sobie, że zajmie się tym, jak wróci. Nałożyła na siebie bluzeczkę, która odsłaniała jej płaski brzuch, spoglądając na siebie w jednym z luster, może i wcześniej źle nie wyglądała to, wolała ubrać coś wygodniejszego, gdyby udał się jej zakup motocykla. Wsuwając na swoje ramiona ramoneskę, opuściła sypialnie w poszukiwaniu wsuwek do włosów. Mruknęła, gdy nie odnalazła ich na toaletce, co doprowadziło ją niemal do frustracji, wysunęła pierwszą z szufladek, zaglądając do środka, wtedy w jej oczy rzuciło się pudełeczko wypełnione wsuwkami i spinkami do włosów. Chwyciła jedną z nich, wiążąc swoje ciemnobrązowe kosmyki w wysokiego kucyka. Rzucając na siebie spojrzeniem tafli krzywego zwierciadła, uśmiechnęła się lekko w pełni zadowolona z takiego wyglądu. Uwielbiała wszelkiej maści czerń i skórzane rzeczy, pomimo że parę osób mówiło jej, że lepiej było jej w żywszych odcieniach, ona uwielbiała tę barwę. Przysiadła na skraju białego krzesełka wsuwając na stopy kozaki, które udało jej się odnaleźć w głębi dość dużej szafy. Zasunęła zamek błyskawiczny, wysokich szpilek unosząc się z siedzenia.
        Zastanawiała się przez moment, gdzie porzuciła swoją nerkę, nie miała ochoty brać torebki, która by tylko jej przeszkadzała. Dostrzegła ją leżącą na oknie, podeszła do parapetu a stukot jej obcasów odbijał się o ściany sypialni. Wsuwając telefon i portfel z dokumentami, zapięła ją w pasie, kryjąc pod rozpiętą kurtką, tak by nikt jej nie dostrzegł.
        Opuszczając pokój, słyszała poszczekiwanie Junki, która wraz ze swoją towarzyszką bawiła się w domowym ogródku. Nie chciała psuć im zabawy, możliwe, że były to ostatnie dni jej małej przyjaciółki w tym domu, wolała, by się wyszalała na podwórzu, była wręcz przekonana, że gdy uda się jej podpisać umowę kupna, nie będzie miała już tyle przywilej jak jej towarzyska, owszem może na osiedlu można było wyprowadzać zwierzęta, jednak wiedziała, że nie będzie miała tyle zabawy jak w tym domu.
        Schodząc pośpiesznie po schodach willi, a odgłos jej kroków odbił się w ogromnych ścianach pokoju dziennego, odgłos jej szybkim kroków przykuło uwagę jej ukochanego, który, gdy tylko ją zobaczył, lekko oniemiał. Może Julia uwielbiała ubierać skórzane kurtki i znał jej zamiłowanie do czerni i połyskującej tkaniny nigdy nie mógł widzieć ją w takim stroju, który aż zmagał rosnącą w jego piersi pożądliwość, szybko jednak musiał się opanować, gdy nastolatka podeszła do nich, a on dostrzegł, że domyśliła się o czym, tak intensywnie rozmyśla. Pochyliła się, składając na jego policzku delikatny pocałunek, jednak zanim się odsunęła, słyszał jej pełen namiętności głos, dyskretnie spoglądając, za siebie uważając czy nikt jej nie usłyszy jednak zespół, był zbyt zajęty rozmową, by zwrócić na ich uwagę.
        — Kotek nie patrz tak na mnie, bo niemal mnie rozbierasz wzrokiem — upomniała go szeptem.
        — Jesteś zbyt pociągająca.
        Nie dało się nie usłyszeć delikatnie westchnienia w jego głosie, co wprawiło ją w delikatne zakłopotanie, jednak sprytnie skryła swoje zażenowanie, wpatrując się w jego intensywne spojrzenie.
        — Nigdy mi nie mówiłeś, że lubisz dziewczyny w skórze — zaśmiała się cicho — Jeśli to aż tak bardzo cię kręci, przyjdę do ciebie wieczorem. Zobaczymy, co z tym fantem zrobisz — dodała zadziornie.
        Zanim jednak pozwoliła mu w jakiś sposób zareagować, odsunęła się od niego. Odwróciła się przez ramię, krzycząc jakieś pożegnanie do reszty zespołu, po czym zniknęła za ścianą, odprowadzona spojrzeniem swojego ukochanego. Przechodząc przez korytarz, wyciągnęła dzwoniący komórkę. Spojrzała na wyświetlacz, gdzie ukazywało się zdjęcie jej znajomego. Nasuwając na zieloną słuchawkę, przyłożyła telefon do ucha.
        — Fire gdzie ty do cholery jesteś, czekam już na ciebie od piętnastu minut! 
        Westchnęła ciężko, jeśli uważała do tej pory, że Mike należał do osób cierpliwych, musiała być to jeden z jej dowcipów. Owszem może znali się krótko, jednak miała przyjemność bliżej go poznać i stwierdzić, że był kompletnym przeciwieństwem swojego brata i przyjaciela. Jednak ich odmienne charaktery sprawiały, że coś ich łączyło i mogła powiedzieć, że byli bardzo zgranymi braćmi, byli niczym woda i ogień odmiennymi od siebie żywiołami oboje tak samo niszczącymi, a jednocześnie tak zniewalającymi, jednak w szaleństwie tych dwóch braci było coś wspólnego, łączyła ich wspólna pasja. Zamiłowanie do motoryzacji a szczególności do rywalizacji. Nie jednokrotnie się ze sobą sprzeczali, czym doprowadzali do bijatyk, ale od chwili, gdy Derek wciągnął w ich świat młodych motocyklistów, to tam wyładowywali swoją agresję, pomimo że zdarzało się im przegrywać ze sobą, teraz byli spokojniejsi i uznawali swoją porażkę z szacunkiem i podniesioną głową. Nie obrażali się, uważali, że to godna rywalizacja i wygrywał zawsze lepszy w tym momencie.
        — Dragon uspokój się, już wychodzę! — mruknęła, nieco wściekła.
        Zatrzasnęła z lekkim trzaskiem drzwi frontowe, chwytając w międzyczasie klucze od mieszkania. Zakończyła połączenie, wsuwając komórkę do skrytki wraz z pękiem kluczy. Gdy stanęła na podjeździe, zobaczyła stojące w pobliżu trzy dwukołowce, patrzyła jak jeden z chłopaków, zdejmuje z głowy swój kask, widziała spojrzenie jego jasnych tęczówek utkwione w niej, a ona mruknęła zdegustowana pod nosem, nie znosiła jak Dragona, gdy tak na nią patrzył. Nie znosiła jego przenikliwego wzroku, był on czasami wręcz nieprzyjemny, jednak nie skarżyła się, taka była natura tego młodzieńca przyodzianego w czerń. Zlustrował ją swoim spojrzeniem, jakby przez moment oceniał jej wygląd, patrzyła jak na jego ustach, pojawia się delikatny uśmiech.
        — Nie sądziłem, że z ciebie tak gorąca laska — odezwał się jeden z pozostałych motocyklistów.
        Wątpiła coraz bardziej w to dzisiejsze spotkania, wiedziała jacy upierdliwi potrafią być ci chłopacy. Doskonale wiedzieli, że od początku ich znajomości, żeby nawet nie próbowali do niej zarywać, ostrzegła ich, że jest w szczęśliwym związku i niech nawet nie próbując swoich marnych sztuczek. Szanowali ją, jednak czasami nie mogli się powstrzymać przed takimi uwagami. Szczerze nie była tym zdziwiona, miewała znajomych, którzy częstowali ją takimi głodnymi kawałkami czy durnymi próbami flirtu, lecz to były szkolne czasu, teraz musiała przywyknąć, że ta trójka miewa taki charakter i musiała znosić ich uszczypliwe uwagi. Jednak pomimo tego uważała ich za doskonałych kompanów w zbrodni i karze.
        — Derek błagam, gdyby cię Elena usłyszała, miałabyś przechlapane — mruknął skrywający się za kaskiem Scott.
        — Ale jej tu nie ma, więc nie musi wiedzieć — odparł, zdejmując kask.
        — Chyba o czymś zapomniałeś cwaniaku — wtrąciła się do ich rozmowy Julia.
        Patrzyła jak Mike, zdejmuje z siedzenia zapasowy kask, wyciągnął go ku niej, a ona chętniej za niego złapała, ostrożnie wsuwając sobie na głowę.
        — Niby o czym? — zdumiał się.
        — Spotkam ją dziś na torze i sobie z nią pogadam — powiedziała z cwanym uśmieszkiem.
        Wsiadła na miejsce pasażera na motocyklu Dragona, uprzednio chwytając się zamocowanej z tyłu rączki, by utrzymać równowagę. Wolała unikać zbędnej bliskości z kumplem, nie czuła, by się wtedy dobrze względem swojego partnera. Nie zwróciła uwagi na błagalne modły Harveya skierowane w jej stronę, roześmiała się jedynie cicho, coraz bardziej upewniając się, że gdy spotka lubą swojego kumpla, będzie miała z nią dość interesujący temat do rozmowy.
        Nie mogła, dostrzec jak w kuchennym oknie stało dwoje przyjaciół, wyglądających za nią. Była zbyt pochłonięta planowaniem zemsty na znajomych, jednak gdyby nawet spojrzała, nie zobaczyła, by w oddali swojego brata i chłopaka, którzy wymieli się lekko zdumionymi spojrzeniami.
        Przedzierali się przez zatłoczone ulice metropolii, nie było wcale łatwe. Szczyt, który panował o tej porze na drogach miasta, był dla wielu kierowców nie do zniesienia, pomimo że to miasto słynęło z ogromnych sznurów samochodów, na ulicach dziś była, już lekka przesadza. Nie zdziwiła się, gdy bardziej od niej doświadczeni motocykliści wyłamywali się z tego korka, by przyśpieszyć tempa.
        Nie ukrywała, że była coraz bardziej podekscytowana możliwością zakupu swojego pierwszego dwukołowca, owszem mogła wybrać samochód, jednak wiedziała, że jak na razie wystarczy jej zaledwie motocykl. Wiedziała, jednak że będzie musiała pomyśleć nad kupnem auta, gdy tylko dostanie się na studia. Nie uśmiechało się jej jeździć z dość dużo teczką motorem czy komunikacją miejską, byłoby to strasznie nieporęczne. Pochłonięta w swoich rozmyślaniach nie zauważała, gdy dotarła na miejsce wizyty. Stanęli na podjeździe pod jakimś budynkiem, popatrzyła na niego lekko zdziwiona, po czym zeszła ostrożnie z maszyny. Zsunęła wolno kask ze swoich upiętych włosów. Oddała w ręce Dragona, który skrył go bezpiecznie w bagażniku, zupełnie jak dwaj pozostali chłopacy, którzy kazali jej iść za sobą.
        Nie miała wyboru, musiała im zaufać w sprawie kupna, była zdana na ich doświadczenie i miała nadzieje, że nie poczuje się rozczarowana. Weszła dość dużej hali, a ją poraził widok stojących w rzędach maszyn. Umieszczone na półach kaski były idealnie wyeksponowane, nie było tutaj żadnego przepychu czy niepotrzebnego zagracenia, jedynie pomogła zobaczyć w oddali to wiszące komplety ubrań typowe na wyścigi, które widywała u Ricka i Dereka. 
        Patrzyła, jak jeden z pracowników dostrzegając nowych klientów, pośpieszył ku nim, zapewne chcąc im nieco bardziej doradzić czy pomóc. Zerknęła w zamieszczone w pobliżu lusterku gdzie mogla dostrzec w tafli krzywego zwierciadła siebie w otoczeniu trójki dość wysokich chłopaków, pomimo że jej kozaki i tak były podwyższone o kilka centymetrów, nie była im w stanie dorównać. Byli od niej znacznie wysocy.
        — Witam, mogę w czymś pomóc? — zapytał uprzejmie.
        — Tak — odezwał się pierwszy Rick, który wystąpił na przód — Nasza koleżanka poszukuje swojego pierwszego motoru — wytłumaczył.
        — Jakieś preferencje? — zapytał, zwracając się ku nastolatce.
        — Zdaje się na pańskie doświadczenie oraz moich kolegów — oznajmiła.
        Mężczyzna gestem dłoni nakazał iść za nim, zanim jednak poszła za nim, zdzieliła Dereka po głowie, gdy dostrzegła, że spogląda w dół jej ciała, co zaczęło ją denerwować. Niemal siłą zmusiła, by poszedł przed nią, stojący przy niej Dragon miał niezwykły ubaw z całej tej sytuacji, gdzie jego przyjaciółka niemal doprowadziła do przepychanki z jego kolegom, jednak chłopak nie chcąc robić problemów, posłusznie poszedł za Ricky’m, oszczędzając im kompromitacji.
        — Nawet Adrien nie był tak nachalny, jak on — mruknęła do Scotta.
        — Już sobie wyobrażam wściekłość Eleny, gdy się o wszystkim dowie — zaśmiał się.
        — Nie daruje mu tego — zaśmiała się perfidnie.
        Nie mogli dłużej dyskutować, gdy podeszli do jednego z modeli dwukołowca wskazanego przez pracownika salonu. Słuchając na temat pojemności silnika czy spalania patrzyła jak na twarzy Ricka, pojawia się niezadowolenie. Jako jedyny był najbardziej poinformowany w kwestii najnowszych modeli monocyklów, odrzucił tę ofertę a ona mogla stwierdzić, że to będzie długie przedpołudnie i wcale się nie myliła.
        Dokonanie ostatecznego wyboru nie było łatwe, gdyż drugi z braci Scott był niezadowolony mocom lub jej się nie podobał odpowiedni model. W końcu pracownik pokazał im jeden z najnowszych modeli kawasaki. Jedność, która połączyła ją, wraz z Rick’m była niezwykła, gdy patrzeli na czarno — białą ninje, wiedzieli oboje, że to odpowiedni dla niej motocykl. Dokonanie formalności zakupu nie zajęło zbytnio długo, gdy między czasie Dragon chodził z Derek’m po sklepie, wybierając dla niej kask. Gdy przeglądając kombinezony, natrafili na jeden z nich, niemal siłą zmusili ją, by go przymierzyła, nie zwracali uwagi na jej skarg, a ona niechętnie poszła się przebrać, po czym pokazała się chłopakom.
        — Ponownie czuje, że Fire da się nam wyznaki — powiedział Derek, gdy nastolatka ponownie skryła się w przebieralni.
        — Może lepiej nie dawaj jej tego dowodu — rzekł Rick, który wrócił z kompletem kartek.
        — Jakiego dowodu?
        Roześmiali się gromko, gdy za kotary wyjrzała głowa zaciekawionej dziewczyny.
        — Zepsułaś całą niespodziankę — mruknął instruktor jazdy.
        Rozsunęła wolno płachtę, przebieralni wychodząc do nich, poddała jednej ze sprzedającej wybrany komplet ubrań, każąc doliczyć to do rachunku. Popatrzyła skrupulatnie na chłopaka, który pod wpływem jego natrętnego wzroku westchnął cicho. Pogrzebał w kieszeni kurtki, wyjmując z niego plastikową tekturkę podobną do dowodu osobistego.
        — Brawo Fire zdałaś — pochwalił ją — Od teraz jesteś oficjalnym członkiem naszej ekipy — oznajmił.
        Patrzyła na niego lekko oniemiała, owszem na jej prośbę chłopak przyśpieszył jej egzamin, jednak nie sądziła, że go zdała, nie chciał jej niczego powiedzieć, gdy pytała, czy się jej udało. On jedynie by była cierpliwa. Nie sądziła, że otrzyma już prawo jazdy na pojazdy mechaniczne. Uratowana uściskała go krótko, dziękując mu. Nie lubiła być wylewna uczuciowo, więc szybko odsunęła się od niego, podchodząc do kasy.
        Opuścili sklep po kilku minutach, czekając aż pracownik, podprowadzi jej nowy nabytek. Nie czekała zbyt długo, po chwili na podjeździe pojawił się ten sam mężczyzna na je nowym motocyklu. Przekazał kluczyki w jej dłonie, a ona zadowolona podziękowała mu za pomoc.
        — W takim razie mała, zbieraj swój seksowny tyłeczek i jedziemy na tor, trzeba przetestować, jak i ciebie oraz maszynę.
        Pokręciła z niezadowoleniem głową, gdy słyszała uwagę Dereka. Chwyciła za kask, wolno nakładając go na swoje upięte włosy, z lekkim strachem wsiadła na skórzane siedzenia. Miała lekkie, obawy co do pierwszej jazdy owszem może jeździła już przy chłopakach, jednak zawsze była pod ich kontrolą teraz może miała ich obok siebie, ale miała to być jej pierwsza jazda samotnie. Stłumiła szybko niepokój, nie mogła czuć się zlękniona, skoro chciała się ścigać. Uśmiechnęła się cicho, gdy usłyszała pierwsze dźwięki silnika. Patrzyła, jak jej kompani odjeżdżają, nie miała wyboru, musiała za nimi pojechać. 
        Nie sądziła, że pierwsza jazda okaże się tak przyjemna, motocykl dział jak powinien nie robiąc żadnych niespodzianek a tego obawiała się najbardziej pomimo zapewniają pracownika lokalu. Przedarli się przez zatłoczone miasto docierając do jeden z opuszczonych terenów gdzie w tamtych latach startowały samochody, teraz zapomniane przez wielu tor został zapożyczony przez grupkę młodych motocyklistów, którzy uczynili z tego swoje miejsce. Spotykali się tutaj wszyscy nie zależnie z której części miasta jechali, zawsze mogli tutaj przyjechać, pościgach się czy po prostu pogadać. To było miejsce Młodych Wilków.
        Schodząc z motocykla widziała w oddali zmierzającą ku nich blondynkę która uśmiechnęła się ciepło. Mogła powiedzieć, że była ubrana zupełnie jak ona, podobna krótka bluzeczka, narzucana na ramiona skórzana kurtka. Elena była jedna z najładniejszych dziewczyn w ich grupie, ponętna blondynka o pięknym uśmiechu przyciągała spojrzenia wielu ich kompanów czy innych amantów jej wdzięków. Nie można było jej zarzucić, że nie wygląda pociągająco, bo byłoby to nie zgodne z prawdą. Nie była zdumiona, że taka dziewczyna jak ona tak szybko znalazła swojego wybranka serca.
        — Gratuluje Fire — powiedziała na wstępie.
        Czuła jak obejmuje ją w czułym uścisku, który chętnie odwzajemniała. Pomimo ich dość krótkiej znajomości mogła powiedzieć, że znaczyły dla siebie bardzo wiele ich relacje mogła porównywać ze znajomością ze swoimi przyjaciółkami. Miała do niej ogrom zaufania, bo była jedną z osób, która wprowadziła ją w tą świat i mogła śmiało powiedzieć, że Elena zaczęła być dla niej jak siostra.
        — Dziękuje słonko — odparła z delikatnym uśmiechem.
        Nie mogły jednak okazji dłużej pogadać, gdy na horyzoncie pojawił się Owen, jeden z organizatorów lokalnych wyścigów oraz wierny druh Dereka. Stanął obok nich, odsuwając je od siebie. Znały jego zasadnicza stronę więc nie były zdziwione że tak zaregował. Spojrzały po sobie lekko rozbawione.
        — Dziewczyny koniec tych czułości — mówił pośpiesznie — Fire skoro masz uprawienia oraz maszynę idziesz na pierwszy ostrzał.
        — Owen zwariowałeś? — krzyknęła na niego — Mam się już ścigać, czyś ty oszalał do reszty!
        — Nie — odparł twardo.
        — Chcesz posłać mnie na żywioł!?
        — Tak — odpowiedział z delikatnym uśmiechem, a ona już wiedziała, że ma przechlapane — Dragon! — krzyknął w dal, próbując odnaleźć Mike’a — Dragon! — wrzasnął ponownie.
        Widziała go, gdy szedł ku nim w obecności swojego brata, malujący się na jego ustach uśmiech szybko znikł, gdy zobaczył przed sobą kumpla, którego mina nie wyrażała nic dobrego.
        — Dragon pakuj się na maskę, jedziesz z małą w pierwszym jej wyścigu.
        — Muszę — jęknął.
    Jego spojrzenie mówiło wszystko. Niechętnie dwoje wymienonych motocyklistów, chwyciła ochronne kaski, zmierzając do swoim maszyn. Pomimo że byli osobami młodymi to dbali o swoje bezpieczeństwo, co sobie ceniła. Wydawać się mogło, że w nosie mogą mieć zasady jednak oni o nie dbali, pomimo że sam sport, który uprawiali, nie należał do bezpiecznych.
    Wyścigi okazały się owocne dla Mike’a, który wygrał we wszelkich konkurencjach ze swoją znajomą, jednak ona pomimo przegranej nie czuła się zawiedziona. Wiedziała, że nie osiągnie tak szybkiego sukcesu, już na pierwszej jeżcie, więc nie była tym zdumiona. Wieczorem udało się jej wymknąć, niepostrzeżenie z malej imprezy, którą zorganizowali na cześć jej zdanego egzaminu i zakupu maszyny, niezauważalnie wyjechała z toru, zmierzając do domu Michaela. Pod wieczór napisał do niej wiadomość z pytaniem, czy na pewno wpadnie, a ona nie mogła nie skorzystać z tej propozycji. Przedzierając się po nieco opustoszałych ulicach, znalazła się w końcu na znajomej ulicy. Podjechała na otwarty podjazd posesji muzyka, gasząc kawasaki. Kryjąc kluczyki w kieszeni, przeszła wolnym krokiem po brukowanym podjeździe. Stanęła przed drzwiami, uniosła okrytą w ciemną rękawiczkę dłoń do mahoniu drzwi, stukając cicho. Nie musiała, długo czekać aż jej otworzy, widziała parę sekund później, jak ciemne skrzydło otwiera się przed nią, ukazując stojącego na progu drzwi muzyka.
        — Zdecydowanie w skórze ci najlepiej — mruknął na powitanie, zanim została, wciągnęła to środka. 







II 18 — WYZBYŁAM SIĘ STRACHU POPRZEZ NAMIĘTNOŚĆ NASZYCH CIAŁ

        Zachwycają nas przepiękne pejzaże przyrody namalowane na malarskim płótnie, jednak w większe zdumienie zachwycają nas widoki ujętych na kartkach brulionu widoków, gdy możemy spojrzeń na nie, podziwiać ich piękno, wiedząc, że dzieli nas zaledwie parę kroków od tych niezwykłych malunków utworzone przez matkę naturę, każdego potrafi zachwycić kompletnie inne otoczeni. Jedynie pragnął widok wiodących ku niebu gór, na których szczytach skrywa się biały puch innym razem moglibyśmy wpatrywać się w gęsty las który jest domem dla wielu leśnych stworzeń, jednak nic nie jest tak bardzo zachwycające, jak widok o poranku rozciągające się nad brzegiem oceanu słońca, który witał wszystkich zupełnie nowym dniem. Nic tak nie zachwycało sercem młodej artystki która stała oparta o metalową konstrukcję barierki. Delikatny chłód oceanicznej bryzy otulał skryte pod ciemną satyną nagie ciało, może wydawać się to dziwne, że nie czuła się zmarznięta, gdy temperatura na dworze znacznie spadła a ona stała jedynie w zwiewnym materiale swojej narzutki wpatrując się w odbijające się o pobliski klif wzburzone fale oceanu.
        Nie czuła przenikliwego ją zimna, nie potrafiła odczuwać tego poranku nieprzyjemnych dreszczy, gdy rozgrzewało ją ciepło jej ciała, wspomnienia, które wypełniły jej jeszcze nieco zaspane zmysły, gdy przywiodła w pamięci chwile pełne uniesienia przepełnione subtelną nutką namiętności czy tlących się w nich żądzy, wciąż pamiętała dokładnie drobne szczegóły ich małej intymności, która złączyła ich w swoim własnym pożądaniu. To było tak wspaniałe, że niemal odrzucające. Śmiało mogła rzecz, że gdy mogła zakosztować tych chwil, których momentów nie ukrywała się lękała teraz wprawiały ją w zadowolenie. Nawet próba skrycia swoich nieco zaczerwienionych policzków nie sprawi, że zapomni szybko o tej nocy, chwilach, które pragnęła ponownie powtórzyć.
        Owszem może i należała do dziewcząt, które z początku bały się spróbować, zrobić ten kolejny krok, by poczuć się wreszcie spełniona, teraz o poranku nowego świtu nie żałowała ani chwili, żadnej minuty, którą spędziła w ramionach swojego partnera oddając się ten subtelnej rozkoszy. Usta jej drgnęły lekko w górę, gdy przywołała do siebie chwile ich namiętnej rozgrywki, którą prowadzili od wczesnych rannych godzin poprzedniego dnia tylko po to, by zwieńczyć je upojonymi chwilami w zaciszu sypialni nadmorskiego apartamentu.
        Teraz gdy patrzyła na rozciągający się przed nią widok skalistej plaży mogła powiedzieć że nigdy nie czuła się tak szczęśliwa jak teraz. Mogła posunąć się do stwierdzenia, że nic ją tak nie uradowała, jak ten jeden moment okuty miłością i pożądaniem oraz zmysłowością jej kochanka. Słyszała jak kolejna fala odbija się o pobliski klif, a woda przedostała się przez uchybienie skalne upadając na soczystą zieleń traw za skalistym wzgórzem. Pomimo że spędziła tutaj zaledwie jeden dzień to miejsce wciąż ją zachwycało i wprawiało w zadowolenie, pragnęła zapamiętać ten widok, by pomóc przenieś jej piękno na jasne kartki papieru tworząc z nich niesamowity malunek, to miejsce inspirowało! Dawało jakąś formę tajemnicy, skrytej na brzegach tego morza, a jednocześnie wolność, która była tak wyczekiwana przez tak wielu ludzi, którą tracimy przez szereg obowiązków domowych czy sumiennym podążaniu do pracy, by zdobyć fundusze na życie. Teraz gdy utraciliśmy kontakt z pomnikami matki natury spoglądając w ekrany dotykowych telefonów czy komputerów. Jednak te widoki były poszukiwane przez stęsknione dusze wielu artystów czy to malarzy, czy pisarzy, oni próbowali odnaleźć w tym pięknie głębie, dokopać się do czegoś, co sprawiło, że chwytali za pióro czy pędzel, by uwiecznić swoje odczucia na brulionach artystycznych, czy w dziennikach pisarskich.
        Westchnęła cicho niemal z zadowoleniem, gdy widziała jak nad lukiem skalnym wychyla się nieśmiało słońce które ogrzało jej nieco zaczerwienioną od wiatru twarz. Nie zdawała sobie nawet, która jest godzina, nie miało to dla niej znaczenia, gdy zbudziła się w ramionach ukochanego. Śnił wciąż pogrążony w objęciach pana wszelkich snów a ona nawet nie chciała go zbudzić. Nie miała serca mu przerywać realizowania swoich sennych marzeń, choć i tak podejrzewała, że gościła coraz częściej w jego wizjach, nie jednokrotnie słyszała w nocy jak cicho wypowiada jej imię gdy zdołała wyrwać się z własnej krainy, co naprawdę ja rozczulało, wiedziała, że jest dla niego ważna przecież nie raz jej o tym mówił, lecz jeśli miała być szczera nigdy nie uważała że ich stosunki mogą zmienić swój tor, a ich złączy tak pożądliwe uczucie, jaką jest miłość. Była ogromną szczęściarą, że natrafiła na swojej drodze na tak wspaniałego chłopaka. Nie oceniał ją, miał do niej ogrom szacunku, umiał o nią zadbać, choć potrafiła zadbać o siebie, ale najważniejsze co sobie ceniła to poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że jej nie zostawi. A na niczym je bardziej nie zależało jak właśnie na odwzajemnionym uczuciu. 
        Odwróciła się przez ramię spoglądając przez lekko uchylone drzwi apartamentu, by spostrzec w lekkim mroku skrytego pod ciemną narzutką mężczyznę, który wciąż smacznie spał. Okręciła się lekko, opierając się plecami o chłód metalowej konstrukcji barierki wpatrując się w niego, delikatny uśmiech wciąż błąkał się na jej ustach, gdy spoglądała na niego, a ona niczego wtedy bardziej nie pragnęła do pełni radości niż jego.
        Przeszła praktycznie nie słyszalnie przez próg przeszklonych drzwi, ostrożnie przymykając ich skrzydło. Może i zapowiadał się wręcz słoneczny dzień, teraz takie upalne dni należały do rzadkości, dawało się odczuć zmianę pory, a mieszkańcy mogli wyczuć zbliżającą się nieubłaganie zimę, która nie zapowiadała się dla mieszkańców słonecznej Kalifornii ani trochę obiecująco. Wszyscy korzystali z możliwe ostatnich tak ciepłych dni nie wiedzieli kiedy ponownie zawitają wręcz afrykańskie upały, meteorolodzy ostrzegali, że grudzień może upłynąć pod znakiem ciągłych opadów i znacznego ochłodzenia.
        Zgrabnym ruchem wdrapała się na miękki materac nawet nie spostrzegając jak jej halka uniosła się nieznacznie odsłaniając jej nagie udo. Czy jednak miało to jakąś wartość? Raczej był to zbędny szczegół. Nagle w jej umyśle zrodził się pewien plan, który nie mógł się nie udać, był on aż tak śmieszny, że praktycznie aż ją bawił. Usiadła lekko na biodrach swojego ukochanego, który wciąż był w błogiej nieświadomości, że jego dziewczyna już niemal od kilku minut nie śpi. Śnił w przekonaniu, że jego dziewczyna odpoczywa w jego ramionach, a nie stara się go wyrwać z jego własnego umysłu. Szczera radość zagościła na jej ustach, gdy poczuła jak wstążka, którą niedbale zawiązała na swoim boku osuwa się pozwalając swobodnie opaść lśniącej tkaninie satyny, nawet nie starała się zakryć ponownie, nie miało to znaczenia, teraz gdy przestała się wstydzić, w chwili, gdy jej partner mógł ją widzieć bez tego cholernego szlafroka. Pochyliła się delikatnie, wspierając dłonie na bokach jego poduszki, patrzyła z lekkim rozbawieniem jak nieznacznie przewraca się na bok, a cień rozradowania czaił się w jego nieco spiechniętych wargach.
        Ujęła ostrożnie między palce jego podbródek, wolno zwracając ku sobie, co zaskakujące nawet nie zdołała go rozbudzić, jednak przeczuwała, że to się stanie. Mike miał niezwykle twardy sen, o czym przekonała się już wielokrotnie, delikatne próby wyrwania go z ramion króla nigdy nie działały, sam musiał się dobudzić lub musiała mu w tym pomagać, przeważnie nie była wtedy aż taka miła jak dziś. Ujęła jego nieco zaczerwione wargi w swoje spragnione czułości usta, a ona patrzyła jak oczy jej partnera unoszą się, widziała jego lekki zdumienie jednak nawet nie śmiał przerwać tej uroczej chwili która ich dzieliła. Mogła jedynie wyczuć jego dłonie, które zakradły się pod jej koszulkę, błądząc swoimi chłodnymi palcami po jej nagiej skórze, doprowadzając jej zmysły niemal do szaleństwa. Nieznacznie odsunęła się od niego czuła niemal jego oddech na swoich ustach.
        — Nie oczekiwałem aż tak miłej pobudki — mruknął lekko zachrypniętym głosem.
        — Korzystaj z tego półki jestem miła — zaśmiała się żartobliwie.
        Widząc jego niemal karcące spojrzenie wybuchnęła niemal głośnym śmiechem co wprawiło muzyka w małe roztargnienie, szybko o tym zdołał zapomnieć, gdy widział swoją dziewczynę unoszącą się na nim, powstrzymując się kurczowo puchu barwnych poduszek starła się nie upaść co było niezwykle trudne zwarzając na jej urocze rozbawienie. Szybko wykorzystał chwile jej nie rozwagi. Zacisnął mocniej dłonie na jej biodrach delikatnie obracając ją na miękką pościel. Satyna na jej ramionach poruszyła się nieznacznie odsłaniając znacznie więcej skrytego pod nią ciała młodej kobiety.
        — Wstałaś i już mi się odgrażasz, zdecydowanie nie przypominasz mi tej dziewczyny ze wczoraj — oznajmił nieco skwaszonym tonem, co wprawiło ją w jeszcze większą radość.
        — Kotek wczoraj było to zupełnie inna sytuacja — tłumaczyła mu — Gdybym się nie potknęła o te sznureczki i nie byłabym zdana na ciebie pomimo, żebym sobie poradziła, nasza mała rozgrywka zakończyła się zupełnie inaczej.
        — Chyba nie chcesz powiedzieć, że żałujesz — spoważniał nagle.
        Pomimo że zdołała się w jakiś sposób uspokoić, teraz gdy usłyszała jego powątpliwie pytanie nie mogła dłużej być poważna. Roześmiała się wesoło, co kompletnie wytrąciło z równowagi Michaela. 
        — Skarbie czy naprawdę uważasz, że mnie za tak płytką osobę, że mogłabym świadomie odejść po jednej nocy? Myślisz, że nie jestem zachwycona czy zadowolona z tego co się wydarzyło, wiem, że miewam różne humory i czasami ciężko mnie rozszyfrować jednak ty nie powinneś mieć z tym problemów. Cholera ja ci nawet mówiłam, że chce to powtórzyć naprawdę myślałam że inteligentny z ciebie facet — mówiła ze śmiechem — Przestań we mnie wątpić przystojniaku, bo zacznę podejrzewać, że chcesz się ze mną rozstać.
        — Teraz to ty mnie obrażasz — mruknął kąśliwie — Mam zostawić dziewczynę, którą kocham, teraz możesz o tym zapomnieć, jesteś teraz moja i nikt nie zdoła mi ciebie odebrać.
        Zanim jednak ponownie mógł zakosztować smaku jej malinowych ust, jego partnerka ubiegła go sprytnie wydostając się z jego mocnego uścisku, patrzył jak zgrabnie wydostaje się z jego ramion, nawet się nie zorientował, gdy popchnęła go na miękką pościel, na której leżeli. Sprytnie znalazła się na jego biodrach, ujmując jego dłonie w swoje ręce i nieznacznie przycisnęła do materiału narzutki.
        — Proszę być przestał mnie uwodzić, bo twój urok zdecydowanie za mocno na mnie działa — wiedziała rozciągający się na jego ustach uśmiech pełen tryumfu, który nagle zbladł, gdy dostrzegł jej karcące spojrzenie — Obiecałeś mi również że wybierzemy się na plaże, więc koniec tego dobrego, wstawaj z łóżka, bo inaczej będziesz żałował, że mnie znasz — nakazała a jej ton nie wróżył niczego dobrego.
        — Ale skarbie.
        — Nie ma żadnego sprzeciwu — oznajmiła twardo — Idę pod prysznic a jak wrócę chce cię widzieć gotowego do wyjścia czy wyraziłam się jasno?
        Dobrze wiedział jak Julia bywała uparta, należała do osób nie ugiętych, gdy chciała postawić na swoim, choć pragnął spędzić z nią w łóżku jeszcze chwile, był wręcz przekonany, że jego dziewczyna szybko doprowadzi go do pionu. Czasami się zastanawiał jak ta na pozór wiotka nastolatka miała w sobie tyle hardości i bywała tak zawzięta, że rzadko zmieniała swoje zdanie. Sądził, że tylko jej brat bywał tak bardzo zaparty w sobie, jednak im bliżej poznawał Julie przekonywał się że rodzeństwo ma ze sobą wiele wspólnego, owszem może mieli odmienię charaktery czy osobowości jednak pewne cechy mógł rzecz że były niemal rodzinę.
        — Myślałaś może nad sugestią o wspólnej kąpieli?
        Ukradkiem spostrzegła jak wychyla się ku niej opierając dłonie na miękkim materacu, dyskretnie spojrzała na niego, gdy zacisnęła mocniej wstążkę swojej satynowej narzutki na swoich biodrach, bez znaczenia okazał się dla niej porzucony nieopodal kuplet koronkowej bielizny, która wczoraj został z niej niemal zerwany, dokładnie pamięta moment, gdy została pozbawiona tego kupleciku, pomimo że wcześniejsze chwile spędzone na tarasie przyprawiły ją o wypieki na policzkach, teraz jej blada twarz pozostała naturalna, gdy patrzyła jak delikatny błysk skrada się w oczach mężczyzny.
        — Nawet o tym nie myśl! — zagrzmiała — Będziesz mnie tylko rozpraszał — mówiła spokojnie.
        Podniosła się z wygodnego materaca, pragnęła już iść dalej jej partner miał wobec niej inne plany czego zupełnie nie przewidziała. Dyskretnie chwycił ją za skraj zawiązanego sznureczka, gdy była tego kompletnie nieświadoma, nie mogła nawet zrobić kilka kroków, gdy poczuła jak jej narzutka ponownie opada wzdłuż jej nagiego ciała, a ona pod wpływem nagłego ruchu zatonęła w miękkości jasnej tkaniny pościeli.
        Mogła jedynie patrzeć jak pochyla się nad nią, nawet nie miała czasu zastanowić się co zamierza zrobić, patrzyła jedynie z drącym w piersi sercem na jego nieco zwężone oczy, była zbytnio pochłonięta spoglądanie w ich ciemną barwę by dostrzec jak lekko rozchyla jej uda. Gdy tylko zrozumiała jego poczynania, starała się zaprotestował jednak szybko została przez niego uciszona gdy poczuła jego zmysłowe wargi na swoich ustach. Nie mogła się oprzeć dziwnemu wrażeniu, że jest coś nie w porządku, a jego zagranie jest naprawdę nie uczucie nie mogła jednak zrozumieć, zbyt pochłonięta jego bliskością miała wrażenie, że traci na moment zmysły, jednak przez, gdy poczuła przez swoje nieco zamglone zmysły jego męskość między swoimi udami, zaczęła pojmować, jaki ma w tym plan. Odsunęła się od niego, próbując uwolnić z jego uścisku. Okazało się jednak daremne, trzymał ja w mocnym uścisku, coraz bardziej chcąc doprowadzić jej zmysły do szaleństwa, by tylko zapragnęła więcej jednak musiała pozostać na to bierna, tym razem to ona rozdaje karty w tej grze.
        — Zabierz ode mnie to narzędzie tortur!
        Choć starała się by jej głos był przepełniony złością czy frustracją z każdą sekundą stawało się do dla niej trudne, gdy nieznacznie zaczął poruszać biodrami, a ona czuła jak ociera się o jej kobiecość. Niemal zawyła z bezsilności, gdy jej marne próby przemówienie mu do rozsądku nie podziały a raczej wzmogły jego zmysłowe ruchy.
        — Zmienisz zdanie? — pytał nawet nie myśląc przestać.
        — Doskonale znasz odpowiedź — mruknęła cicho — Nie! Nie idziesz ze mną pod prysznic! — mówiła oburzona. 
        Nawet nie próbowała zmienić zdania, a ona wyczuwała, że może się skończyć zdecydowanie nie tak jak tego oczekiwała. Jednak czy miała coś przeciwko? Może jej żałosne próby zniechęcenia go do wspólnej kąpieli były naprawdę dziecinne i pomimo świadomości, do czego zmierza nie zamierzała ulec, nie będzie pokorna tak jak wczoraj, jeszcze tego by brakowało.
        — Nie dajesz mi wyboru piękna — odparł z udawanym smutkiem.
        Ucałował jej usta po raz ostatni, jej oczekiwania, że ją zostawił spełzły na niczym to był zaledwie początek jego namiętnych tortur które dla niej przygotować. Jęknęła z frustracją, gdy poczuła jak ostrożnie się w nią wsuwa, a jej oddech nagle przyśpieszył, pomimo że pozycja, w której się znalazła wydawała się jej cholernie nie wygodna nie miała nic przeciwko. Jednak jak poprzedniej nocy dał jej moment, chwile by się do niego przyzwyczaiła, nigdy nie był wobec niej bez serca, nie pragnął jej skrzywdzić, a czasami wystarczyła jedna chwila, by wszystko zepsuć.
        — Ty parszywy, dwulicowy, wstrętny kocurze — wyklinała go, gdy poczuła jak nieznacznie zaczął się w niej poruszać — Nigdy więcej z tobą nie zostaje na osobności! — krzyczała rozeźlona.
        Może była to forma ukarania czy odegrania się na niej, nie mogła ukryć, że sprawia to przyjemności, tego cholernego uczucia zadowolenia, który ją ponownie wypełnił. Nie oczekiwała, że ich poranek może rozpocząć się w tak zmysłowy sposób, najmniej się tego po nim spodziewała. Poznała go już jako namiętnego kochanka, jednak nie uważała, że będzie w stanie ją doprowadzić ponownie do szaleństwa, by zmienić jej nastawienie. Jęknęła cicho, gdy poczuła mocniejsze pchnięcie, w jednej chwili zaczęła tracić oddech, nie umiała spokojnie oddychać, widziała jedynie jak patrzy na nią w pełni zadowolony a jego usta wykrzywiły się w tym nieco ironicznym uśmieszku którego tak nie znosiła.
        — Powtórzyć pytanie? — spytał nagle wytrącając ją z głębi swojego umysłu.
        — Moja odpowiedź nadal brzmi nie! — mówiła zawzięta.
        Niemal krzyknęła, gdy poczuła jak wszedł w nią jeszcze mocniej, a ona przez moment miała wrażenie, że odnalazł jej czuły punkt. Nie protestowała, gdy jego dłonie zacisnęły się na jej nadgarstkach, bardziej jej przytrzymując jednak ona w pełni mu ufała przekonała się już zeszłego wieczoru że potrafił doprowadzić ją do błogości i była wręcz przekonana, że tym razem też tak będzie, pomimo że oboje prowadzili zażartą sprzeczkę o możliwości wspólnych chwil spędzonych w łazience. Jednak tym razem pozostała obojętna na jego czułe pocałunki, których wręcz była pozbawiona co niebywale ją frustrowała. On jednak wiedział, do jakiego szalu ją to doprowadza by doprowadzić ją do większej złości odsunął się by nie mogła się do niego przysunąć. Słyszał jak pomruki niezadowolenia, jednak po chwili sypialnie wypełnił jej cudny głos, jednak to, czego jeszcze oczekiwał.
        — Pozwól, że zapytam ponownie — zaczął po dłużej chwili, z pełnią satysfakcji wsunął się w nią jeszcze mocniej niż wcześniej — Idziesz ze mną pod prysznic, czy mam dalej cię męczyć, uprzedzam nie szybko doprowadzę cię do przyjemności — by dowieść swoim słowom, pchnął ją znacznie delikatniej niż tego by oczekiwała.
        Rozważała przez moment jego słowa, czy rzeczywiście ma wybór albo powolne umieranie z rozkoszy w jego objęciach czy możliwość wspólnej kąpieli, która może zakończyć się mniej boleśnie. Wybierając jednak każdą z tych opcji wiedziała że nie będzie żałować żadnej z nich, jednak każda z nich sprawi im obojgu przyjemność.
        — To się nazywa wymuszenie — uskarżyła się.
        Jednak co mogła zrobić, była pod nim uwięziona a jedyna możliwość ratunku wydawała się równocześnie jej niezłomną klęską. Przegranej, której dziś nie planowała, nawet gdy dzień się spokojnie nie zaczął ona stała na pozycji przegranego co niezwykle ją frustrowało, ale co mogła zrobić, nie umiała mu się oprzeć, nawet gdyby próbowała. Jednak z każdą miną jej daremnych prób sprzeciwu doprowadzały ją do obłędu, gdy nagle jej partner zatrzymał się a ona leżała pod nim wściekła i rozgoryczona.
        — Nie przedstawiłem ci trzeciej propozycji.
        — Z pewnością i tak mnie pogrąży — warknęła niezadowolona — Jaka to propozycja zakończyć w trakcie i zostawisz mnie w takim stanie rozpaloną na tym cholernym łóżku. To jest nieuczciwe! — jęczała.
        — Raczej sugerowałbym podwójną przyjemność, ale skoro wolisz poprzednią wersję.
        — Nawet nie próbuj! — zastrzegła, gdy dostrzegła co zamierza zrobić — Nie ma mowy żebym podwójnie szczytowała. Nie uda ci się to! — dodała z przebiegłym uśmieszkiem.
        — Podważyłaś już wczoraj moją męskość, jak to się dla ciebie skończyło — widziała jak lekko pochyla się ku niej, a ona wyczuła jak nieznacznie się w niej poruszył.
        — Nie najlepiej — przyznała po chwili, przypominając sobie zdarzenia poprzedniego wieczoru.
        Owszem może się wczoraj z nim droczyła i wszelkie jej docinki słowne były jedynie żartami, które teraz wydawały się jej trochę nie na miejscu, to zdecydowanie nigdy nie powinna zaprzeczać temu, że jej partner nie umiał zaspokoić kobiety. Może obawiała się tego, że będzie spać z mężczyzną znacznie od niej doświadczonym jednak on nie dał jej nawet tego odczuć. Mruknęła nieco zdegustowana nie miała już nawet mu się sprzeciwiać, nie wiedziała jak długo wytrzyma z palącym ją uczuciem braku bliskości jego ciała.
        — Kapituluje! Poddaje się! Wywieszam białą wstęgę, tylko błagam nie przestań mnie męczyć — jęknęła, pragnął jedynie poczuć znowu to specyficzne uczucie, tę niemal odrzucającą ją namiętność. 
            Patrzyła jak na jego ustach pojawi się zwycięski radość, a ona przeklinała siebie w myślach, że zdołała mu ponownie ulec. Chociaż to na swój sposób wydawało się nawet urocze, lubiła tą jego zadziorność, która była tak cholernie pociągająca. Czuła jego palce, które na swoim podbródku, nawet nie protestowała, gdy niemal ją zmusił by się lekko uniosła, co wykonała niemal z zadowoleniem, gdy mogła swobodnie ruszyć dłońmi, podparła się na łokciach na miękkiej fakturze pościeli, ponownie mogła poczuć jego dość mocne pchnęła, odchyliła lekko głowę, gdy zalała ją fala przyjemności, jednak to nie był jej kres jej zmysłowych tortur, daleko jej było by osiągnęła swoją rozkosz i jej chłopak doskonale o tym wiedział. Widziała jak w jego oczach tej charakterystyczny błysk, który często się pojawiał, gdy wpadł mu do głowy jakiś pomysł i zaczęła się obawiać, że pożałuje jego kolejnych słów.
        Czuła jak mocniej zaciska dłonie na jej bokach, mogła jedynie poczuć jak unosi ją ku górze, pisnęła lekko przestraszona przylgnęła ufniej bliżej jego ciała, wtulając swoją twarz w jego obojczyku. Poddała się mu, gdy pokonał kilka kolejnych kroków, a ona słyszała jedynie jak drzwi lekko uchylają się a ją nagle owładnął chłód łazienkowych kafelków, nie zdążyła nawet pomyśleć jak w perfidny sposób ją oszukał gdy poczuła nagłe zimno które przebiegło przez jej kręgosłup a ona boleśnie zetknęła się z okrutą ciemną glazurą ścianą kabiny prysznicowej.
        — Nigdy więcej się z tobą nie kąpie — mruknęła, gdy zdjął z jej ramion satynową narzutkę.
        — Czyżby? — widziała jak unosi w zdumieniu jedną brew — Wczoraj też nie miałaś tego w planach?
        Odstawił ją ostrożnie na ziemię, uważając by nie stracić kontaktu z jej ciałem co wydawało się tak niemożliwe. Ponownie w nią wszedł tym razem nie był dla niej tak czuły jak poprzednio, słyszał jej cichy pomruk, którzy przemknął przez jej nieco rozchylone wargi, jednak nie było w nich nic co mogło by wskazywać że była by niezadowolona.
        — Podszedłeś mnie — mówiła, pomimo że z każdą sekundą zaczęło sprawiać jej trudność od drzemiącej w jej piersi euforii — Zupełnie jak dziś! Jeśli za każdym razem mają się wydarzyć takie sytuacji, gdy będziesz się ze mną kochał, będę musiała rozważyć decyzje o rozstaniu albo możliwości nauczenia się czujnego spoglądania za siebie, bo nie wiadomo co ci wpadnie do głowy — skarciła go — Nie będę ukrywać, że mi się to cholernie podoba — mruknęła nieco przymilnym głosem.
        Nie słyszała jego odpowiedzi, jednak po chwili poczuła jego gorące usta, a ją ona ponownie czuła jak rozdziera ją to cholerne uczucie przyjemności. Oddała jego pocałunek, przesuwając dłonie po jego karku, wplątując swoje palce w jego nieco przydługie kosmyki, mogła słyszeć jego cichy pomruk zadowolenia, gdy zaplotła jeden z nich wokół swoich paznokci niechcący za niego pociągając, jednak z przyjemnością słuchała jego cichego jęku zadowolenia, który wypełnił jej nieco oszalałe zmysły.
        Nie liczyli minut, które spędzili pod prysznicem, pozwolili sobie jedynie od, by czuć swoją bliskość, każdy gest, dotyk czy pocałunek, nie miała nawet znaczenia woda, która lała się strumieniami po ich nagich ciałach, to była upojna chwila wypełniona namiętnością i tym cholernym pożądaniem. Głośny kobiecy glos wypełnił wnętrze luksusowej łazienki, odbijający się o ściany imię jej partnera jedynie było dowodem jak bardzo czuła się spełniona w tym momencie.
        Nawet nie była świadoma, gdy stanęła pośrodku pomieszczenia, otulona ciepłym puchowym kocem wtulona w ciało swojego partnera, który nawet nie myślał się ruszyć, było im zbyt dobrze. Upojne chwile po zmroku oraz ich dzisiejsze wodne igraszki wprawiły ich w pełni zadowolenie na nadchodzący dzień wiedzieli że następnego godziny będą równie udane jak ich poranek.
        Odsunęła się lekko od niego, unosząc wzrok nieco w górę, by dostrzec twarz Michaela, jednak nie potrafiła powstrzymać powagi, gdy na niego spoglądała. Zarzucony na jego głowę ręcznik zdecydowanie nie był dobrym pomysłem, pomimo że jego włosy już wcześniej żyły własnym życiem teraz miała wrażenie, że wyglądają znacznie gorzej, upadające pojedyncze kosmyki do jego oka, przyprawiały go niemal o frustracje.
        — Zdecydowanie lepiej wyglądasz w krótszych — zaśmiała się, unosząc dłoń ku górze.
        Chwyciła między palce niesforne kosmyki włosów, dobrze wiedziała, że muzyk w ostatnim czasie postanowił nieco zmienić swój wizerunek, gdy tylko wspomniał jej, że zamierza nieco przedłużyć swoje włosy wprawiło ją to w ogrom radości. Nie umiała spojrzeć realnym okiem na jego nagły zamysł, nie negowała go, lecz nie potrafiła sobie tego wyobrazić.
        — I tak wiem, że ci się podobam we wszystkim — odparł żartobliwie.
        — Niestety jesteś dla mnie zbyt pociągający — odparła spokojnie, otulając się białym puchem tkaniny — Jednak nie będę ukrywać, że bardzo cię szanuje — mówiła przystając przed ogromnym lustrem.
        Patrzyła w odbiciu lustra na stojącego za nią muzyka, który przepasał się w biodrach jasnych ręcznikiem.
        — Kto by pomyślał, że muzyk, którego poznał półtora roku temu stanie mi się tak bliski — odezwała się nagle.
        Wyjęła z wnętrza swojej kosmetyczki krem nawilżający, nalała odrobinę na swoją dłoń odstawiając tubkę na skraj porcelanowej umywalki. Delikatnie wdarła go w swoje dłonie, starając się go wmasować w skórę, pozostawioną część probiotyku nałożyła na swoje policzki, czuła pod palcami nieco wysuszoną skórę, jednak wiedziała, że wystarczyła chwila a pozbędzie się tego nieprzyjemnego uczucia. Patrzyła ukradkiem na Shinodę które odnalazł w głębi ciemnej saszetki szczoteczkę do zębów. 
        — Świat jest pełny niespodzianek skarbie, nie poznamy odpowiedzi na wszystkie nasze wątpliwości, jednak jeśli miałbym być z czegoś zadowolony to z tego, że pewna dziewiętnastolatka zawróciła mi w głowie.
        — Aż tak mnie cenisz — powiedziała ze śmiechem.
        Widziała jak delikatnie skinął głowę, choć nie miał możliwości odpowiedzieć. Westchnęła cicho, zabierając się za szczotkowanie zębów. Spędzone minuty w łazience pozwoliły się im przygotować na zbliżający się dzień, a Julii udało się nakłonić swojego chłopaka by bez śniadania poszli odwiedzić tak malowniczą plażę jak Pfeiffer Beach. Nawet nie protestował, gdy nasuwała na swoje ramiona ciepłą bluzeczkę, siedziała na szezlongu, przyglądając się muzykowi, który zapinał guziki jednej ze swoich koszul. Może była teraz egoistką, jednak nie ukrywała, że znacznie wolała go widzieć bez niej, jej pożądliwy wzrok nie uszedł jego uwadze.
        — Kochanie wiem, że w nocy miałaś lepsze widoki, ale teraz pora na nas — powiedział z rozbawieniem.
        Westchnęła niezadowolona, wsuwając na swoje stopy jasne trampki, które wydawały się jej najodpowiedniejsze, by zwiedzać nieco skaliste wybrzeże, nawet nie próbowała brać szpilek postawiła na wygodne co zdecydowanie jej się opłacić. Podniosła się z wygodnego siedzenia, nawet nie próbowała brać telefonu, który od wczorajszego wieczoru leżał porzucony gdzieś w salonie zupełnie jak komórka jej ukochanego. Chwycił jedynie komplet kluczy i portfel, gdyby zdecydowali się jednak zjeść posiłek w oddalonym o kilka kulometru miasteczku.
        Pokonała dzielącą ich odległość, wychodząc na zalany słońcem korytarz, schodząc po ciemnych stopniach, widziała na stoliku opróżnione kieliszki po winie. Jak się potem dowiedziała ciotka Mike’a była pasjonatkom drogich druków alkoholowych, więc jedno z piwnicznych pomieszczeń przerobiła na winiarnie, gromadzącej w niej alkohole ze wszystkich świata stron, gdy tylko ujrzała zgromadzone butelki z procentami nie mogła wyjść z szoku jak przez zaledwie dziesięć lat była w stanie zgromadzić tak wiele napoi. Jednak jeśli miała być szczera to pomimo zapewnię że wybiją z jedna butelkę nawet jej nie zakończyli, wypijając jedynie po jednym kieliszku. Chwyciła porzuconą butelkę, którą została przykryta drewnianą zatyczką, słyszała odgłos kroków Michaela, który pozostał dłużej na górze, przeszła przez kuchnie skrywając trunek w jednym ze skrzydeł lodówki.
        — Gotowa? — zapytał, gdy podeszła do niego.
        Skinęła jedynie głową, a oni opuścili ten uroczy domek, odczekała jak mężczyzna zakluczy drzwi, nie śpieszyli się, gdy zeszli z dość stromej górki. Postawili na spacer nie miało sensu zabierania stojącego na podjeździe pojazdu. Idąc mało ruchliwą ulicą wdali się w cichą dyskusje, nie miało znaczenia o czym rozmawiali, napawali się swoją obecnością i chwilami na osobności tego, czego pragnęli w ostatnich tygodniach, uciec od ciągłej bieganiny i pozwolić by pozostali ze sobą tylko oni w jakimś zacisznym miejscu z dala od zgiełku miasta czy swoich bliskich.
        Dotarli po kilku chwilach na piaszczystą plażę, już w oddali widziała ten charakterystyczny dla tego miejsca klif skalny, nie dało się nie zauważyć turystów, którzy spacerowali boso nad brzegiem oceanu. Ona sama zdecydowała się zdjąć swoje wygodne trampki ze swoich stóp. Czuła chłód piasku i zbliżających się ku nim falom, które rozbiły się na pobliskich kamieniach. Przeszła parę kroków stając przy brzegu, czuła za sobą Michaela, który objął ją w talii, przysuwając bliżej swojego ciała, wtuliła się ufanie w niego, gdy złożył drobny pocałunek na jej szyi. Zapatrzona w rozciągający się widok pozwoliła mu oprzeć głowę na jej ramieniu, pomimo że bywał tutaj kilkakrotnie to miejsce go zachwycała równie tak bardzo gdy przyjechał tutaj po raz pierwszy z ciocią i siostrą. Dokładnie pamiętam, gdy przesiedział tutaj parę godzin nawet nie korzystając z propozycji Miki by odpoczął po podróży on był zbyt pochłoniętym tym niezwykłym obrazem natury. Jednak nie zamierzał zmarnować tych chwil, gdy zabrał ze sobą szkicownik pragnąc coś namalować, co wyszło mu jedynie na plus, gdy pod wieczór miał już gotowy szkic swojego obrazu.
        — Piękna co powiesz na wspólne zdjęcie — zadrżała lekko słysząc jego cichy głos.
        Delikatnie przekrzywiła głowę w jego stronę, by móc na niego spojrzeć.
        — Nie mamy telefonów skarbie.
        Sięgnął do jednej z kieszeni swojej skórzanej kurtki, wyjmując z niego małe urządzenie, dopiero po chwili mogła się mu bliżej przyjrzeć i dostrzec trzymany w jego dłoniach aparatach fotograficzny. Nie miała już argumentów sprzeciwu, jedynie zgodziła się delikatnym skinięciem głowy. Małe pamiątki ich nagłej podróży do Ber Sur pozostaną z nimi na zawsze.