Saturday, February 4, 2023

III 11— WISI NAD NIMI AURA NIEPEWNOŚCI

     — Siad misia! — nakazała spokojnym, lecz przewijała się w tonie jej głosu nutka stanowczości.
     Patrzyła na swoją ukochaną wierną psią przyjaciółką, która z chwilą wydania przez nią komendy, zaszczekała głośniej i bez żadnego oporu wykonała jej polecenie. Przysiadła na swoich tylnych łapkach, zapatrzona swoimi ciemnymi ślepkami w ukochany przysmaczek, który trzymała między palcami. Ukucnęła przy niej, wyciągając dłoń z psią pałeczką, którą położyła sobie na dłoni i podsuwając pod mordkę małego maltańczyka, który wręcz chapsnął ją w następnej sekundzie i pobiegła w bezpieczne miejsce, by nie został jej skradziony przed większego żarłoka, jakim był pupil Shinody.
    — Jay! — zawołała w głąb mieszkania.
    Dług nie musiała czekać aż biało — czarna kula sierści wtoczyła się do kuchni gdzie stała. Widziała jego szczerą radość, gdy niemal przeskakiwał, z nogi na nogę wyczekują nagrody po długim maratonie biegania, który urządziła sobie dziś z ukochanym oraz tą dwójką. Wrócili zaledwie przed paroma minutami, z prawie dwugodzinnego maratonu. Aż była pozytywnie zaskoczona, że tak długo Mike zniósł tak długi bieg, owszem nie mówiła, że nie należał do osób nie wysportowanych, ale dopiero wkręcał się w ten zdrowszy tryb życia, który ona sama obrała przed studiami. I ogromnie to ceniła, bo praktycznie każdego wieczoru czy o poranku ćwiczyli razem, gdy tylko byli wspólnie ze sobą. Mike nie przegapił żadnego treningu, zmieniał na lepsze swoje nawyki żywieniowe, co ogromnie ceniła. Jak pytała go o przyczyny, tak nagłej zmiany uznał, że chciał popracować nad sobą, bo po części siedzący tryb życia mu nie służy, owszem na koncertach szalał, ile wlezie, jednak gdy tworzyli płytę praktycznie, siedział przed komputerem czy instrumentami tworząc coś, mając niewiele ruchu, a tak zaczął być bardziej aktywny, co ogromnie w nim ceniła. W sumie nie raz sama przed paroma miesiącami wyciągała go na ćwiczenia i chodził, gdy tylko miał ochotę, ale gdy nie miał chęci, nie zmuszała go i zwyczajnie zostawiała go samego w swoim mieszkaniu, a sama szła nieco się spocić. Często wtedy ćwiczyła z Alice która była zupełnie jak ona chciała dodać do swojej siedzącej pracy nieco większej aktywności w swoim codziennym życiu, i tak obie po części pragnęły podobać się swoim facetom. Efekty ćwiczeń były dostrzegalne i w przypadku Mike uwielbiał podziwiać jej smukłe wysportowane nagie ciało. Nie popadała jednak w skrajności, starała się żyć w miarę zdrowo, ale nie rezygnowała z przyjemności. Wyznawała zasadę równowagi i umiarkowania czy to w ćwiczeniach, czy diecie. Bo przecież nie będzie próbowała się oszukiwać czy swojego organizmu podczas miesiączki, gdy miała ochotę na czekoladę, ciastka czy lody zastąpić to czymś niesamowicie zdrowym nie było to poważne. Folgowała swoim zachcianką, ale miała podejście, że nie należy popadać w skrajności.
    — Leżeć — zwróciła się do husky’ego.
    Dosłownie w tej samej chwili syberyjczyk wyciągnął przednie łapy przed siebie, kładąc się na chłodnych kafelkach kuchennych. Zupełnie jak przed momentem podsunęła pod jego mordkę dłoń z przysmakiem, który zniknął niemal natychmiast. Pogłaskała go po głowie z lekkim uśmiechem:
    — Zmykaj odpoczywać.
    Patrzyła, jak dość masywnej postaci pies wybiega i wpada do salonu, widziała, jak się rozgląda zapewnie, szukając swojej ulubionej przyjaciółki. Doskonale wiedziała, jak i Mike ze Junka i Jay byli niesamowicie zżyci ze sobą i ciężko nie raz było ich rozdzielić. Wyprostowała się, chwytając bidon, z resztką wody, upiła ją do końca. Jednak mimo tego nie ugasiła pragnienia. Podchodząc do kranu, nalała sobie odrobinę więcej przezroczystej cieczy, upijając ją do końca.
    Oparła dłoń o krawędź blatu, patrząc na podjazd, posiadłości wzdychając cicho. Było niedziele popołudnie, wielu mieszkańców korzystało z naprawdę korzystnej pogody. Nie były już to temperatury powyżej osiemdziesięciu ośmiu stopni, Fahrenheita jednak termometry wskazywały poniżej siedemdziesięciu ośmiu stopni, więc nie było aż tak duża.
    Zapatrzona w jeden punkt przed sobą nie usłyszała odgłosów kroków za sobą, nie dojrzała momentu, gdy jej ukochany wszedł do kuchni i praktycznie bez ostrzeżenia podszedł bliższej niej. Kącik jego ust drgnął lekko ku górze, widząc swoją ukochaną ubraną w teraz bardzo przylegający do niej jednej, z wielu kostiumów do ćwiczeń. Obcisłe legginsy teraz przylegały do niej jeszcze bardziej, gdy pot sprawił, że materiał jeszcze bardziej przylegał. Top na szelkach odsłaniał jej płaski brzuch, mógł patrzeć, jak skąpa bluzka odsłania jeden z jej kilku już tatuaży i chyba jeden z pierwszych, które zrobiła. Nie mógł zaprzeczyć, ale mega kręciło go ciało jego ukochanej, które w coraz większym stopniu pokrywały tatuaże. Co parę miesięcy na jej ciele witał kolejny kolorowy czy to mniej kolorowy wizerunek już dwa z nich sam osobiście dla niej zaprojektował. Same obrazki na jej ciele dodawały jej niesamowitego seksapilu i potęgowały jej urodę. Nie mógł jednak również zaprzeczać temu, że nie podobała się innym mężczyzną, bo sam doskonale był świadkiem jak wielu, z nich odwracało się za nią na ulicy, jednak nie mógł odebrać jednego Julii. Była lojalna i wierna jemu, chociaż tak jak on zdawała sobie z tego sprawę, że przyciąga wzrok wielu mężczyzn, ale również kobiet nie patrzyła na nikogo innego, gdy była w związku z nim.
    Obejmując ją jednym ramieniem, niemal natychmiast przyciągnął ją do siebie, czuła jak drgnęła lekko wystraszona w jego ramionach, zanim odwróciła się twarzą w jego stronę. Ujrzał ten znajomy błysk w jej spojrzeniu, a jej usta wykrzywiły się w radosnym uśmiechu, czuł dotyk jej ciepłych rąk, jednak dotyk był nieco nieprzyjemny, lecz tylko dlatego, że wciąż się nie wykąpała po ich wcześniejszym biegu jednak wcale mu to nie przeszkadzało, sam dopiero co wyszedł spod prysznica. Ubierając pośpieszenie jakiś podkoszulek czy spodenki, lecz z jego włosów nadal ciekła woda, lecz zbytnio się tym nie przejmował.
    — Więc skoro wróciliśmy, wiesz, co cię czeka.
    Odchyliła lekko głowę do tyłu, wzdychając głęboko, pokonana całkowicie.
    Jak mogła w ogóle się łudzić, że Mike zapomni o ich małym zakładzie a właściwie małym pojedynku, w którym na swoje nieszczęście przegrała. Wszystko sprowadzało się do zeszłej nocy, gdzie wspólnie urządzili sobie jedną z wielu nocy gier i zabaw i oczywiście jak to ona porwała ją chęć rywalizacji, gdy on zaproponował siłowanie się na rękę, z góry mogła przewidzieć, że to może przegrać, jednak duma i chęć pokonania go wzięła górę. Urządzali sobie wiele takich wieczorów, nie każda noc kończyła się w łóżku, a nie raz wystarczyło im granie w jakieś planszówki czy gry video, poprzednia noc nie była wyjątkiem, czasami wystarczył im wieczór przed telewizorem z dobrym filmem, a nie raz wyciągali jakieś gry i rywalizowali ze sobą. I tak już wielokrotnie przegrywała w tej, jak najbardziej znanej małej konkurencji jednak wczoraj ponownie łudziła się, że zdoła go pokonać, ale by było bardziej, zabawnie się założyli!
    Gdyby przegrał, on musiałaby przez tydzień, robić jej śniadanie do łóżka, niby banał prawda, a jednak nie chciała znowu elementu seksu wprowadzać do ich pojedynku, jednak gdy ona poniesie klęskę, miała, z nim spędzić całą noc na maratonie oglądania Gwiezdnych Wojen. Filmu, na którym po pięciu minutach zasypiała, jednak co było najgorsze, nie mogła zasnąć po paru chwilach, tylko oglądać do końca. Nie była pewna, jak to przetrwa, jednak musiała wywiązać się z zakładu, który przegrała.
    — A muszą być to akurat Gwiazdę Wojny, nie może być to inny film? — zajęczała marudnie — No nie wiem Harry Potter, wszystko inne, ale nie ta produkcja. — marudziła.
    Niemal w następnej chwili usłyszała jego radosny śmiech. Wiedział doskonale, że Julia nie należała do wielbicieli tych ekranizacji filmowych i pragnął z nią kiedyś obejrzeć całą sagę, jednak zawsze się od tego wymigiwała, a wczoraj znalazł idealną okazję, by w końcu ziścić swój plan i tak wrobił swoją ukochaną w oglądanie filmów o galaktycznej wojnie planetarnej.
    Patrzyła jak lekko kręci palcem przed jej oczami, a na jego ustach pojawił się bardzo irytujący uśmieszek:
    — Obiecałaś i dotrzymasz słowa księżniczko — dopowiedział, akcentując ostatnie słowo.
    — Michael! — niemal wrzasnęła zirytowana.
    Uśmiechnął się półgłębikiem wiedząc doskonale jak bardzo irytujące ją nazywanie tytułem królewskim, jednak wiedział, jak na nią wpłynąć by wyszło na jego. Oboje byli uparci, jednak potrafili jednak chodzić na ustępstwa.
    — Zrobię wszystko, byłeś mnie, tylko nie nazywał „księżniczka” — powiedziała nieco podburzona, co sprawiło, że zaśmiał się cicho.
    — W takim razie oglądasz ze mną…
    — Dobrze już obejrzę, tylko mnie już tak nie nazywaj!
    Zdawało się tak sielski spokój nic nie przerwać, a jednak gdy w powietrzu rozdarł się nagły dźwięk, oboje poderwali się wystraszeni, gdy po całym domu rozniósł się odgłos dzwonka do drzwi. Julia niechętnie wysunęła się z jego ramion.
    — Pójdę otworzyć — oznajmiła.
    Odchodząc, weszła na korytarz, po czym znikając za ścianą kuchni, skierowała się w stronę drzwi wejściowych, zastanawiając się, kto to mógłby być. Z tego, co wiedziała, Mike nie zaprosił nikogo, bo oboje mieli plany na wieczór, tak jak ich znajomi czy przyjaciele mieli swoje zaplanowane wyjścia. Nie oczekiwali nikogo więcej. Przekręcając klucz w zamku, nacisnęła na klamkę i pociągnęła ją do siebie, a ona stanęła twarzą w twarz z dwojgiem nieco starszych osób.
    Zlustrowała ich spojrzeniem swoich bladoniebieskich oczu, z uwagą przyglądając się kobiecie stojącej nieopodal, wyglądała na osobę przed pięćdziesiątką, kobieta o dość zgrabnej figurze, ubrana w kremową garsonkę idealnie dopasowana była do jej karnacji, lekka złota biżuteria komponowała się z całym ubraniem, na stopy włożyła białe czółenka, podniosła wzrok, przyglądając się jej twarzy, pomimo lekkiego makijażu można dostrzec, było już lekkie zmarszczki za ciemnym oprawek okularów, spoglądały na nią pary niebieskich oczu, jeden kosmyk z jej idealnie ułożonych włosów spływał na jej czoło, pomimo brązowych pasemek włosów, które były zapewne farbowane, widać było pojedyncze siwe włoski. Odniosła wrażenie, jakby patrzyła na kobietę, z nieco wyższych sfer jednak wtedy spojrzała na posturę mężczyznę przy jego boku. Pomimo wieku wyglądał na niezwykle wysportowanego mężczyznę. Widziała spod jego koszuli w typowo żołnierskie łaty koszuli mięśnie, jego nogi otulały czarne spodnie. Jednak ona zwróciła uwagę na jego twarz.
    Twarz, która wydawała się jej bardzo znajoma, wręcz jakby już wielokrotnie ją widywała. Kruczoczarne włosy były idealnie zaczesane do tyłu, spod nieco krzaczastych brwi spoglądała na nią para ciemnobrązowych, bardzo czujnych tęczówek miała wrażenie, jak ten mężczyzna ją prześwietlał swoim wzrokiem. Pomimo że poczuła nieco niezręcznie, nawet nie drgnęła. Przez moment myślała, jakby patrzyła na starszą wersje Michaela, ale to było absolutnie niemożliwe by mężczyzna, który przed nią się stał, był osobą, o której myślała.
    — W czym mogę państwu pomóc? — spytała grzecznie.
    Myślała, że ci państwo mogli się pomylić, zabłądzić, szukać kogoś i zapukali, by zapytać o drogę. Nie wypadało jej wyrzucać ich, zwłaszcza że sama nie była u siebie, jednak chciała poznać cel wizyty tej pary. Nie była głupia, widziała wręcz te same obrączki na ich serdecznych palcach lewej dłoni i mogła od razu stwierdzić, że byli małżeństwem.
    — Dzień dobry, szukamy naszego syna — odezwała się opanowanym głosem kobieta, jednak słyszała nutkę niepewności wręcz strachu w jej tonie.
    — Szukamy Michaela Shinody, dowiedzieliśmy się, że tu mieszka.
    Z chwilą, gdy usłyszała barczysty głos męża, kobiety wręcz mogłaby sobie dać rękę uciąć, że ten głos tak bardzo przypominał jej ukochanego, ale pomimo że ją intrygowało, nie chciała być wścibska.
    — Chwileczkę… Mike’a Shinody? — spytała nie dlatego, by się upewnić, lecz dlatego, że wydawało się jej naprawdę dziwne.
    Mike praktycznie przez ostatnie lata nie wspominał nic na temat własnej rodziny. Mogła śmiało powiedzieć, że milczał niczym zaklęty, a ona sama nie pragnęła go do niczego zmuszać. Wolała, by powiedział coś na temat własnej rodziny, gdy będzie gotowy, owszem wiedziała o zmarłej ciotce, po której przejął cześć jej majątku, jednak nic więcej nie wiedziała, a jej natura nie pozwoliła jej dopytywać.
    — Czy mogłabym poznać państwa godność? — zapytała po dłuższej chwili, w której czuła wręcz to nieprzyjemne milczenie.
    — Diana i Roger Shinodowie — przedstawił się mężczyzna, wyciągając ku niej dłoń.
    Wyciągnęła dłoń czuła stanowczy uścisk dłoni starszego mężczyzny i prawdopodobnie ojca jej partnera co kompletnie ją wytrąciło z równowagi. Nie mogła jednak zaprzeczyć temu, że nie poczuła szoku po tej informacji. Nie zakładała od razu, że właśnie jego rodzice podzielili los jej mamy i zmarli, ale takie niespodziewane spotkanie wywarło na niej szok. Otrząsnęła się jednak z lekkiego oszołomienia i zwróciła się do starszej pary przed sobą.
    — Momencik — uniosła lekko dłoń ku górze.
    Wycofała się o krok w tył do mieszkania i zawołała w głąb.
    — Mike czy mógłbyś tu pozwolić?
    — Jak to któryś z chłopaków powiedz, że mnie nie ma! — odkrzyknął z salonu.
    — Mike to żaden z nich! — wyjaśniła pośpiesznie — Pozwól na chwilkę — dodała z niezwykłą stanowczością w głosie.
    Słyszała po chwili odgłos jego kroków, które echem odbijały się w przedpokoju, dosłownie po paru sekundach stanął tuż przed nią a z jego ust padło to jedno pytanie:
     — O co chodzi?
    Zrobiła jeszcze jeden krok w bok, by mógł ujrzeć kto, stoi przed wejściem. Obserwowała go z uwagą, jak niemal kolor odpływa z jego twarzy, jak blednie w jednej chwili, a w jego oczach dostrzegła szok, mieszający się z wściekłością i niezrozumieniem. Patrzyła, jak zaciska swoje dłonie mocno w pięści. Oszołomienie, które przeżył, powoli zastąpiła wściekłość i ogarniająca go złość.
    — To wy…! — wycedził.
    Głos z tyłu jej głowy niemal krzyczał, by się ewakuowała i zostawiła ich samym. Zrobiła to, robiąc niezauważona parę kroków w tył, nie chciała uczestniczyć w rozmowie rodzinnej. Nie chciała wręcz być jej uczestnikiem. Przeszła obok Michaela jednak od razu wyczuła, jak niemal gotuje się z wściekłości, dyskretnie uchwyciła jego dłoń w lekkim uścisku, pragnął, by nieco się odstresował, a sama zniknęła w salonie.
    Chyba pora było się iść wykąpać.
    Niby tak banalna myśl, jednak była to jak najbardziej skuteczna wymówka, by nie przeszkadzać synowi oraz rodzicom w małej pogawędce rodzinnej, w której naprawdę nie chciała brać udziału. Wspinając się po dwa stopnie, weszła na górne piętro i niemal od razu powędrowała w stronę drzwi sypialni, słyszała odgłos rozmów na dole, jednak nie zamierzała się im przysłuchiwać. Wchodząc przez próg pokoju, podeszła do swojej torby z ubraniami i chwyciła jakieś wygodne dresy oraz bieliznę na zamianę i zamknęła się w ogromnej łazience. Zdejmując z siebie przepocony top, wciąż słyszała echo niewyraźnej dyskusji toczącej się na dole, o co chodziło? Nie miała pojęcia, docierały jedynie pojedyncze słowa, a ona nie była wścibska ani na tyle ciekawska, by siedzieć z uchem przy drzwiach sypialni i podsłuchiwać. Wolała zająć się sobą. Pomimo że byli w związku ona ceniła prywatność swojego ukochanego, tak jak on szanował, że mogła mieć przed nim tajemnice. Uznawali, że owszem o wielu aspektach swojego życia mówią sobie wzajemnie, ale były również i takie, w których zachowywali dla siebie i było to naturalne. Pary żądają od siebie całkowitej prawdomówności, ale ona woli uszanować przestrzeń osobistą swojego ukochanego i nie we wszystkie jego sprawy wchodzić w buciorach. Dla niej to jeden z elementów zdrowe związku i relacji damsko — męskich. Związek buduje się na wzajemnym zaufaniu i tak druga osoba może przed nami mieć swoje tajemnice, o których nie musi mówić. I nie uważała to, że sekrety mogą zrujnować wspólne pożycie. Owszem jednak zgodzi się, że ukrywanie zdrady jest czymś odrażającym i okazaniem braku zaufania, wierności czy lojalności wobec drugiej osoby jest naprawdę skrajnie głupie jednak takie tajemnice, które nie mają prawa zniszczyć związku, mogą być zachowywane przez drugą połówkę.
    Zamyślona weszła pod strumień ciepłej wody, który powoli zmywał z niej brud wcześniejszego treningu, czuła się o wiele lepiej z każdą chwilą, gdy pozbywała się z siebie tego wstrętnego oklejającego ciało wydzieliny. Nie znosiła tak tego, ale to efekt uboczny intensywnych ćwiczeń. Wychodząc spod ciepłego strumienia wody, który zmył pianę, która otulała jej ciało, chwyciła puchowy ręcznik wiszący na rączce i otuliła się nim, by po chwili związać wokół swoich kosmyków włosów mniejszy materiał, który chłonął nadmiar wody z jej pasemek włosów. Stanęła przed lustrem, nudząc pod nosem piosenkę, która ostatnio wpadła w jej ucho.
    Opuściła łazienkę po dłuższej chwili ubrana w wygodne dresy, a swoje włosy wysuszyła i zaplątała w dość grubego warkocza, który ciągnął się jej do końca piersi. Uwielbiała dbać o włosy, starała się je na bieżąco podcinać, lecz jedynie łamiące się końcówki, zależało jej na zadbanych długich włosach, oczywiście nie narzekała teraz na ich długość, ale chciała jeszcze z parę centymetrów zapuścić. Uważała, że włosy były jednym z jej atutów poza oczami, oczywiście w opinii Mike’a były to również piersi. Jednak nie była już zdziwiona jego erotycznymi zapędami. Zbyt poznała go przez cały czas ich związku i z początku może się nie wydawał taki pragnący wciąż seksu, to teraz nie mógł się paru dni bez niego obejść. Najgorszym okresem dla niego był moment, gdy dopadała ją comiesięczny horror każdej dziewczyny.
    Miesiączka.
    Pomimo że unikali wtedy seksu, dla jej własnego komfortu psychicznego. Wiedziała, że są dziewczyny, które nawet w te dni nie rezygnują ze współżycia, jednak ona nie czuje się na tyle dobrze mentalnie by zabawiać się z facetem, gdy z niej samej cieknie rzeka krwi, a ona sama miała niezwykle bolesne i obfite krwawienia. Koszmarem dla Mike’a były jej humorki. Jednak hormony dawały w kość i pomimo że nie raz potrafiła krzyczeć na niego z byle głupoty, z której w normalny dzień by się śmiała tak, działa kobieca natura. Musiał to znosić i dawał radę. Wiele razy go podziwiała, że znosi tak wiele nie raz, potrafiła go wyzywać od najgorszych, gdy zrobić coś nie po jej myśli a w następnej sekundzie potrafiła się do niego tulić zapłakana. On to znosił i zawsze miał w domu zestaw awaryjny w postaci słodkości czy to tych suchych, czy zimnych. I nigdy jej nie żałował niczego. Bo dosłownie potrafiła jeść dużo, ale nadrabiała sporą aktywnością.
    Schodząc po stopniach apartamentu, nie słyszała już żadnych rozmów, podniesionych głosów co ją lekko zaskoczyło. Rozejrzała się po pokoju dziennym, który już był oświetlony sufitowymi lampkami, bo na dworze już zapadł zmrok. Urok listopadowo — grudniowych dni szybko zapadł zmrok. Wchodząc przez próg kuchni, dostrzegła swojego ukochanego opartego dłońmi, o marmurowy blat kuchenny widziała, jak zaciska palce na jego krańcu, aż jego knykcie pobielały, widziała, jak pochyla lekko głowę w przód i mogła dostrzeć jak stara uspokoić swój niepokojony oddech.
    — Mike? — podeszła ostrożnie do niego i delikatnie położyła dłoń na jego ramieniu.
    Drgnął niemal w tej samej chwili pod wpływem jej dotyku, odwrócił głowę przez ramię i spojrzał na nią nieco nieobecnym spojrzeniem.
    — Czy… czy wszystko dobrze? — spytała ostrożnie.
    Nie chciała absolutnie wchodzić na tematy prywatne czy rodzinne, ale zwyczajnie się o niego martwiła. Wyglądał na tak bardzo zdenerwowanego i nie chciała, by się czymś trapił, jeśli mu będzie wprawiać go w takie zirytowanie.
    — Tak… — powiedział pośpieszenie — Absolutnie tak — odkrzyknął.
    Wyprostował się, a w jednej chwili napięcie z jego twarzy zniknęła, jednak wiedziała, że próbuje tylko zatuszować problemy, czy zmartwienia, jednak pomimo że bardzo się martwiła, nie zamierzała go nakłaniać do wyznania, z czym się zmaga, jeśli nie chce, nie zamierza go przymuszać.
    — To, co gotowa na maraton z Luke Skywalker czy Obi-Wan Kenobi?
    — Nie! — zajęczała wręcz z rozpaczą — Możemy to przełożyć?
    Widziała jak kręci w zaprzeczeniu głową, z wrednym uśmieszkiem na swoich ustach.
    — Mowy nie ma! — powiedział z dozą stanowczości — Ja idę szykować filmy, a ty przygotuj jakieś przekąski i picie.
    Czuła jak całuje ją w policzek, zanim wyszedł, a ona sama niechętnie wyciągnęła z jednej z szafek dwie miski. Idąc do spiżarni, odnalazła w niej tubę ze swoim ulubionym ostatnio smakiem Pringles’ów oraz chwyciła papierowe opakowanie z popcornem do mikrofali. Nie miała specjalnie ochoty robić własnego. Zerwała folie z nadrukiem maślanego popcornu i włożyła do kuchenki mikrofalowej papierową tekturkę i nastawiła czas, między czasie otworzyła tubę, z chipsami chwyciła jednego z wierzchu chrupka w tak charakterystycznym kształcie i wsunęła sobie do ust. Pomimo że sam smak jest reklamowany jako Hot & Spice dla niej specjalnie ostre nie były, a jednak je uwielbiała. Wrzuciła je do jednej ze szklanych misek, wyrzucając pojemnik do kosza, odczekała parę sekund, aż popcorn się upraży i wyjęła dość ciepłe pudełko, które parzyło ją w dłonie. Sycząc pod nosem, otworzyła je, wrzucając do drugiej miseczki i a tektura podzieliła los pojemnika.
    Chwyciła obie miski oraz zgarnęła dwie butelki z wodą i poszła do salonu, gdzie czekał na nią już Michael z filmem, którzy zatrzymał na napisać początkowych. Podeszła do niego patrząc na niego błagalnie, jednak on doskonale zrozumiał jej aluzje i ponownie widziała jak kręci głową, niemal w tej samej chwili odsunął koc, pod którym siedział, zachęcając, by usiadła. Niechętnie to zrobiła, odkładając na stolik miski i butelki z wodą i niechętnie zerkając na ekran.
    — To, co zaczynamy słońce?
    — Jak musimy — mruknęła, niechętnie wygodnie się układając i chwytając miskę z chipsami.
    Patrząc na pierwsze napisy oraz słuchając głosu lektora, czytającego przewijające się napisy wiedziała, że czeka ją długa noc.


✰✰✰


    No i witam w kolejnym miesiącu i kolejnych rozdziałach Julki. Co mogę więcej powiedzieć do zobaczenia za tydzień!

No comments:

Post a Comment