Saturday, November 12, 2022

III 04 — WYPIJMY ZA TO...

    Przeszła przez próg swojego mieszkania, rozglądając się z uwagą po ciemnych ścianach apartamentu. Była stęskniona za tym małym gniazdkiem, które sobie uwiła wraz z trójką swoich małych czworonogów. Z cichym westchnieniem, zsunęła ze swojego ramienia torbę ze swoimi rzeczami, układając ją na szafce we wnęce przedpokoju. Ukucnęła, stawiając transport na ziemi, ówcześnie odpinając smycz, z obroży swojej malej przyjaciółki, która od razu pognała w stronę schodów, które wiodły na niższe piętro mieszkania. Uchyliła drzwiczki, co chętnie wykorzystała Cindy, która pobiegła w ślady swojej psiej koleżanki. Pozostawiła małą skrzynię przy wejściu, pozostawiając w niej nieco obrażonego Wathera, który w trakcie drogi uciął sobie drzemkę.
    Westchnęła cicho, ujmując między swoje zgrabne palce skraj czarnego paska, zawiesiła ją sobie na barku, podążając mozolnym krokiem za swoimi futrzakami. Schodząc po jasnych stopniach, widziała odbijający się blask powoli zachodzącego słońca nad linią miasta, które budziło się do wieczornego życia. Pomimo spędzonych tu chwil gdy mogła bez żadnych wyrzutów sumienia spoglądać na ten piękny widok za oknem, wciąż ją ujmował i wprawiał w osłupienie, było w tym coś zaskakujące, niepowtarzalnego czy niezwykłego. Mogła lekko przesadzać, że rozczulała się nad widokiem zachodzącego złotej kuli, jednak ona kochała takie widoki, gdy mogła spoglądać jak złocisty blask słońca, znikał za brzegiem oceanu, witając ze snu osoby po drugiej kuli świata. W jakiś sposób ujmowało ją to jej dusza romantyczki, którą w sobie miała, choć głęboko skryta zawsze potrafiła dać o sobie znać.
    Nagły dźwięk powiadomienia wytrącił ją z głębi swojej melancholii. Opuściła ramiona, wsuwając rękę do kieszeni swojej jasnej bluzeczki, przesunęła palcem po hartowanym szkle, a ekran wyświetlił fotografię, którą przeciął pasek wiadomości tekstowej. Wchodząc w nią, w skupieniu prześledziła krótki tekst. Było to kolejne zaproszenie na imprezę w bractwie, w którym była częstym goście na jakiś potańcówkach, patrzyła przez moment w skupieniu na jego propozycje, analizując wszystkie za czy przeciw. Właściwie nie miała nic do stracenia, nieco brakowało jej spotkań z przyjaciółmi przez ostatnie tygodnie, choroba ją całkowicie uwięziła w domu, przez co przeklinała ją każdego dnia ku rozbawienia Mike’a, który słysząc jej wieczne narzekania, śmiał się w głos, doprowadzając ją jeszcze do większej furii.
    Pokręciła głową na samo wspomnienie tamtych dni, wsunęła ponownie swojego smarthona do wnętrza kieszonki, wspinając się wolno po jasnych stopniach. Musiała odwrocie przyznać, że spędzone dni w towarzystwie ukochanego sprawiły, że w jakiś sposób przyzwyczaiła się do tego tymczasowego wspólnego mieszkania, choć już raz zdarzyło się, że wspólnie mieszkali pod jednym dachem, wtedy ich relacja nie była tak głęboka, owszem była silna, bo traktowała go jako oddanego przyjaciela, ale teraz było to co innego, w odmienny sposób odczuła te dwa tygodnie.
    Nic jej bardziej nie cieszyło jak obudzenie się w jego ramionach, mając świadomość, że jest przy niej, a ona nie potrzebowała nic więcej by czuć się bezpieczna, chciała każdego dnia coraz bardziej chłodnąć ciepło jego ciała gdy wtulona w niego śniła nieprzerywalny sen, który mógł trwać wiecznie może i bywały dni gdy spędzali noce u siebie, ale to było coś innego, wtedy miała świadomość, że kolejnego dnia nie zbudzi się, nie mając go przy sobie, napawało ją taką radością, że nie mogła powstrzymać soczystych rumienieńców, które spowijały jej blade policzki.
    Drgnęła nagle gdy nieomal nie wpadła na uchylone drzwi sypialni, pogrążona w swoich rozmyślaniach nie dostrzegła, że ciemne skrzydło było lekko otworzone. Wzdychając nieznacznie, bezpiecznie przeszła przez próg swojego pokoju, za którym tak tęskniła. Chwyciła skórzany pasek bagażu, unosząc go nieznacznie by po chwili zdjąć go ze swojego barku, torba z cichym łoskotem wylądowała na ziemi. Nie miała czasu zajmować się rozpakowaniem rzeczy, musiała się przygotować na imprezę na kampusie. Zdecydowanie brakowało jej tych wieczorów usłanych głośną skoczną muzyką, śmiechem studentów pozostałych roczników czy głośnych rozmów, czy przy alkoholu nawet głupie zabawy nie sprawiały jej problemów, choć znała ograniczenia, których nawet po wielu wybitych procentach przestrzegała, chociaż były osoby, które chciały ją złamać, jednak ona była silna, nawet kolejne napoje wyskokowe nie zmieniły jej zdania.
    Wchodząc do ogromnej łazienki, zsunęła ze swoich barków narzuconą bluzę, którą odrzuciła w kąt. Nudząc cicho jakąś melodie, stanęła przed lustrem, chłonąc otaczający ją cisze, może była osobą, którą lubiła towarzystwo znajomych czy bliskich, ale ceniła sobie chwile gdy mogła spędzić czas tylko sama ze sobą, bez brata, ukochanego czy przyjaciół. Nie do końca nie wyzbyła się swojej izolacji, od otaczającego ją świata wciąż w niej tkwiła, lecz teraz jej to nie przeszkadzało. Chwyciła skraj spinki, którą upięła swoje przydługie bardzo jasne brązowe włosy. Ponownie zdecydowała się na zmianę odcienia włosów jednak tym razem nie tak szaloną jak wcześniej, wolała coś spokojnego neutralnego, przeczesała włosy palcami, spoglądając na swoje odbicie w tafli lustra. Nie widziała już w nim zmęczonej infekcją dziewczyny, której jedynym celem przez ostatnie dni było jedynie leżenie w łóżku, wygrzewając to paskudztwo, co w niej siedziało. Musiała to przyznać, że była kompletnie bezużyteczna przez ostatnie tygodnie. Nie mogła nic zrobić, obciążającego jej osłabiony organizm co ją niesamowicie irytowało, bo ileż można było tylko odpoczywać, pragnęła działać, chciała, żeby wokół niej się coś działo prócz towarzystwa czwórki czworonożnych przyjaciół oraz chłopaka, dlatego wolała się wybrać na zabawę, bo nie zamierzała znowu spędzać wieczoru w swoim mieszkaniu gdyby nie ta propozycja pewnie wykorzystałaby sytuacje i pojechała pojeździć za miasto przez całą noc. Brakowało jej pętu w kołach, możliwości poczucia adrenaliny z szybkiej jazdy swoim ścigaczem, chcąc mierzyć się z osobami równymi sobie, poczuła skurcz na samo wspomnienie, zdecydowanie musiała odwiedzić resztę a przede wszystkim pogadać z Alexis i dowiedzieć się co się dzieje z jego bratem. Adrien od tygodnia nie odbierał jej telefonu, co ją niepokoiło, nie odpowiadał na emaile czy wiadomości, jakby zapadł się pod ziemię. Za każdym razem kiedy do niego dzwonił, włączała się sekretarka. Martwiła się o przyjaciela, była pełna obaw czy nic mu się nie stało. Owszem mogła zadzwonić do jego brata, ale szkopuł tkwił w tym, że nieznana jego numeru. Próbowała dodzwonić się do Marinette z nadzieją, że może wie gdzie, się podziewa jej chłopak, ale ona też milczała.
    Popatrzyła na wyświetlacz, który nagle rozbłysk jasnym światłem a ona widziała na ekranie zdjęcie koleżanki z roku, odłożyła szczotkę do włosów na skraj umywalki, chwytając dzwoniącego smartfona. Nasuwają zieloną słuchawkę przyłożyła urządzenie do ucha słysząc po drugiej stronie głos znajomej
    — No nareszcie — usłyszała po drugiej stronie głos Cassie — Już myślałam, że umarłaś — dodała z lekką pretensją w głosie znajoma ze studiów.
    — Od razu przechodzi do merytoryki rozmowy, zamiast się przywitać — skomentowała lekko oburzonym głosem — Cześć Cassie.
    — Hey, cześć — odparła niezwykle pośpieszenie — Dobra czy moja ulubiona koleżanka dalej leży chora w łóżku, czy zamierza wreszcie przyjść na imprezę.
    Roześmiała się w głos, spoglądając z pewnością na siebie w lustrzanym odbiciu, ponownie rozczesując pasma swoich jasnych włosów:
    — Tyree już mi zagroził że jeśli się nie zjawięk osobiście mnie ściągnie na tę domówkę.
    — Czyli będziesz — ucieszyła się młoda kobieta — Dobra tylko wystrój się, musisz dopiec pewnemu frajerowi.
    — Cassie naprawdę Angelo to prostak, najgorszego sortu męski podrywacz, żebym nie powiedziała gorzej. Zachowuje się gorzej od Adrien! Agreste w końcu wydoroślałk a ten ma dwadzieścia dwa lata i wciąż zachowuje się jak szczeniak a niby taki dorosły — mruknęła ironicznie.
    — Męska dziwka to chciała powiedzieć.
    Wywróciła oczami na jej ostatnią uwagę. Schyliła się, zaglądając do jednej z najniższych szafek, przesunęła na bok suszarkę, chwytając rączkę lokówki, wyciągnął ją ze środka. Popychając drzwi ramieniem, weszła do sypialni, do której dumnym krokiem weszła Cindy, wskakując na zaścielone łóżko, nie patrzyła, jak odwraca się wokół siebie, by wygodnie się wyłożyć. Usiadała przy toaletce, pozostawiając na jej jasnej blacie urządzenie.
    — Delikatnie rzecz ujmując — odparła jedynie — Ile już dziewczyn zaliczył? Nie liczmy tych, które tego nie zrobimy na wzgląd na swoje związki.
    — Szczerze zgubiłam się przy dwudziestej — odparła spokojnie.
    Roześmiały się w głos. Historie o podbojach łóżkowych uczelnianego lekkoducha seksualnego obiegają kampus mniej niż godzinę, plotki szybko się roznoszą, a oni wiedzą niemal dokładnie, która dziewczyna uległa czarowi tego przystojniaka, który pozostawił ją ze złamanym sercem. Jeśli miała być szczera, nie widziała w nim nic pociągającego, bardziej określiła go typem spod ciemnej gwiazdy z ładną buźką. Zdanie na temat tego było niepochlebne i większość dziewcząt unikała spotkań z nim, nie chciały być jego kolejną ofiarą. To jej przypominało czasy gdy musiała się użerać z Adrienem w szkole średniej a teraz, niepokoiła się, że przyjaciel nie daje znaku życia.
    — Dobra pogadamy, jak przyjdę, a muszę się jeszcze przygotować, na razie Cassie.
    Rozłączyła się niemal natychmiast, odrzuciła telefon na stolik, chwytając nagrzaną lokówkę. Wsunęła pierwszy kosmyk włosów do urządzenia, włączała pierwszą wyświetlającą się jej playlistę na portalu muzycznym, wypuściła pofalowany kosmyk z lokówki. Popatrzyła na siebie gdy ostatni z loków opadł na jej ramię. Wyłączyła urządzenie, kryjąc ją do jednej z szuflad, nie zamierzała na nowo się malować. Delikatny makijaż, który wybrała, zdecydowanie jej odpowiadał, chwyciła jedynie kredkę, poprawiając kontury kociego oka, który nadał jej nieco drapieżności, co najbardziej spodobało się Mike’owi, już nie raz prosił ją, by pokazała mu się nieco seksownym wydaniu, a ona odmawiała za każdym razem, nie na wzgląd, że nie chciała, ale pragnęła przygotować dla niego coś wyjątkowego przygotować. Dobrze wiedziała, że cholernie mu się podoba w obcisłej skórze nie jednokrotnie widziała jego pożądliwe spojrzenie na sobie gdy ubierała na siebie swój zwyczajny strój do treningów motorowych. No cóż, życie bywa zaskakujące.
    Skryła kosmetyk w pudełeczku, ponosząc się sprzed toaletki, podeszła do jednej z półek wysuwając, spod między ułożonych ubrań wyjmując białą bluzeczkę. Nie miała zbytnio pomysłu co na siebie nałożyć, więc bez namysłu wzięła, podchodząc pod srebrne wykończenie spódnice, która nie była zbyt długa. Nie zamierzała się stroić czy w jakiś sposób się eksponować od tego były dziewczyny, które chciały być gwiazdeczkami nie ona. Nasuwając na siebie spódnice, wpuściła do środka fragment bluzeczki, która idealnie pasowała do brokatowego wykończenia ubrania. Chwyciła jedną ze swoich skórzanych kurtek, nasuwając je sobie na ramiona, chwyciła włosy, które zaplątały się między ciuchami, opuściła je na plecy. Wychodząc, z sypialni w zapięła w trakcie naszyjnik pod szyją, trzymając między zębami kartę magnetyczną. Ostatnio w ich bloku zostały wstawione zamki elektroniczne, oprócz manualnych mogli wejść za pomocą specjalnych tekturek, które otrzymywali, było to bardzo pomocne gdy pośpiesznie musieli wyjść z domu. Przechodząc przez salon, zerknęła na swoich przyjaciół, którzy leżeli wygodnie na kanapie, pokręciła rozbawioną głową, wspinając się po schodach. Słyszała dzwoniący telefon w kieszeni kurtki, jednak nie zamierzała odbierać, zapewne był to Patrick, który po nią przyjechał. Wychodząc z mieszkania, przyłożyła kartę do zamka elektronicznego, wciskając ją do wnętrza skóry. Nie zamierzała brać torebki, bo nic nie brała oprócz telefonu i karty magnetycznej, którą ówcześnie skryła za futerałem telefonu.
    Przechodząc przez mosiężną bramę, dostrzegła nieopodal zaparkowany samochód znajomego, podeszła do niego, uśmiechając się lekko na widok lekko oniemiałej miny chłopaka. Wsiadała do środka, a z jej ust nie chciał zejść uśmiech gdy dwudziestolatek zapatrzył się na nią.
    — Patrick przypominam ci, że jestem zajęta — upomniała go, widząc jego wzrok.
    — Zdecydowanie psujesz mi plany królowo — zaśmiał się, jednak widząc jej mordercze spojrzenie, pośpieszył z wyjaśnieniem — Spokojnie Lalya by mi łeb ukręciła gdybym zarywał do innej.
    — Przynajmniej trzyma cię w szachu — zaśmiała się cicho.
    Dotarcie pod kampus trwało wieczność a wszystko przez zakorkowaną autostradę stanową, jak się dowiedziała od Tima, do którego wpadli, by odebrać jego i jego narzeczoną był koncert jakieś popularnej gwiazdy muzyki pop nieopodal ich uczelni, przez co wiele osób oraz fanów śpieszyło na ten występ. Co do Isabelii i Tima ten rok był dla nich pełen wrażeń. Zdecydowanie im się zaczęło powodzić. Chłopak zdecydował się oświadczyć swojej wieloletniej dziewczynie, z którą widywał się niemal od dwóch lat, rozmawiając z parą, dowiedziała, że zaczęli się ze sobą widywać w podobnym czasie co ona z Mike’m. Oboje byli gotowi na większe zobowiązania i nie bali się tej kolejnej decyzji o spędzeniu wspólnej przyszłości ze sobą. Dobrze pamiętała ten dzień gdy dowiedziała się od przyjaciółki o oświadczynach, była wtedy śpiąca na zającach, po zarwanej nocy na wyścigach dwukrotnie musiała jej powiedzieć, by zrozumiała co do niej mówić. Ogromnie im gratulowała, bo sama uważała, że pasują do siebie i stworzą w przyszłości idealną rodzinę wraz ze swoimi przyszłymi dziećmi a ona, pomimo że spędziła, z muzykiem tyle czasu wciąż nie chciała, wychodzić za niego nie chodziło tu o to, że nie chciała po prostu na razie, nie była na to gotowa. Wolała zaczekać, co Michael doskonale rozumiał. Czy czuła wtedy zazdrość raczej szczęścia, że jej znajomym tak dobrze się układa! Ona też nie narzekała na swoje życie półki była z dala od swojego byłego chłopaka.
    Westchnęła cicho, przekraczając próg domu bractwa, przecisnęła się między grupką ludzi, którzy zgromadzili się w przedpokoju. Przeszła obok jakiś pary, która jawnie się obściskiwała, skrzywiła się nieznacznie na ten widok i pognała w głąb mieszkania, nawet nie zwracając uwagę, na których znajomych zgubiła w wejściu. Znalazła się w końcu w salonie gdzie pomimo grającej głośno muzyki oraz miejsca, które było przeznaczone do tańca, było wyjątkowo mało osób. W oddali widziała Jonathana, który dyskutował z jakimś kolegą, popijając alkohol z czerwonych kubeczków. Przeszukała spojrzeniem resztę imprezowiczów w nadziei, że trafi na któregoś ze swoich bliskich kolegów, jednak nikogo nie dojrzała prócz zastępcy samorządu, zrezygnowana poszła do kuchni, gdzie miała nadzieje, dostanie coś wysoko procentowego. Dziś miała ochotę się zabawić. Usiadła na jednym, z wolnych stołków parowych prosząc barmana o jakieś drinka. Po chwili wylądował przed nią kubek z zamówionym alkoholem. Upiła jego łyk, skrzywiła się, czując palące uczucie w przełyku.
    — Alan do jasnej cholery coś ty mi zrobił! — krzyknęła nagle — Ja cię prosiłam tylko o wódkę z colą, a ty jakieś świństwo mi dajesz — wkurzona odstawiła kubek, patrząc wyzywająco na studenta.
    — Nie przesadzaj, nie było to takie złe, to mój nowy wynalazek — powiedział dumnie.
    — Udław się tymi eksperymentami! Ponownie proszę o zwykłego drinka, jestem po antybiotyku i nie chce odlecieć w przeciągu godziny, po tobie zachciało się doświadczeń — warknęła na niego — Dawaj mi to, co zamówiłam!
    — Dobra tylko niej bij.
    Obruszony lekko chłopak ponownie wziął się za przygotowywania jej napoju a ona opadła na blat z cichym westchnieniem jednak długo nie mogła pobyć sama ze swoimi myślami gdy usłyszała za sobą głos Luki:
    — Królowo ty moja.
    Odwróciła się przez ramię, widząc zmierzającego w jej kierunku chłopaka o barwnych niebieskich włosach, zsunęła się z krzesła, podchodząc do niego. Z nikim innym jak właśnie z nim nie uwielbiała bawić się na domówkach, czy imprezach był to jej partner nie tylko od picia, ale dobrej zabawy, często to oni rozkręcali najlepszą zabawę, na kampusie czego ona by nie powiedziała.
    — Powtarzałam ci tyle razy, byś mnie nie nazywał królową! — mówiła zezłoszczona, lecz pozwoliła się przytulić.
    — Dla mnie nią zawsze będziesz — odparł, siadając tuż obok niej, porwał z rąk Alana nowy napój procentowy, po czym go upił — Stary znowu się bawisz, przestań, nikomu nie przypadają te twoje eksperymenty do gustu. Dobrze sprawdzasz się, twoje zwyczajne shoty wiec do nich wróć! — znaglił go — Dobrze moja królowo kogo dziś upijamy.
    — Mnie! — krzyknął ktoś z tyłu.
    Zamarła nagle słysząc tak znajomy głos. Nawet nie próbowała, domyślać się kto mógł kryć się za tym barwnym, lecz stanowczym głosem. Wolno zeszła ze stołka, odwracając się przez ramię. Patrzyła, z uwagą jak przedziera się przez grupkę zgromadzonych w pobliżu studentów starszego roku, kosmyki jego blond włosów opadały na czoło, delikatnie wpadając do jego oczu. Stanął przed nią rozpromieniony, a jego uśmiech był niemal tak zaraźliwy, że nie umiała powstrzymać gdy kącik jej czerwonych ust uniósł się ku górze.
    — Adrien co ty tu robisz? — pytała zdumiona.
    — Jak to, co? — odparł głupkowatym tonem — Imprezuje młoda — dodał, z wyszczerzam.
    Czuła jego dłoń, która wolno wiodła po jej talii, nawet nie zwróciła uwagi, jak zacisnął swoje palce na jej boku. Nie specjalnie jej to przeszkadzało jej gdy ją obejmował, często to robił gdy spotykali się na jakiś grupowych spotkaniach ze znajomymi. Może z boku mogło wyglądać to na zbyt poufały gest z jego strony i nieświadomi relacji, które ich łączą, mogli pomyśleć, że łączy ich głębsze uczucie jednak to było łgarstwo. Ani ona a tym bardziej Adrien nie pomyśleliby o zdradzie swoich drugich połówek i straceniu osób, o które tak walczyli. Z wrogów stali się oddanymi sobie przyjaciółmi, to niesamowite jak ich stosunki zmieniły się w zaledwie kilka tygodni. Uwielbiała tego chłopaka, jego styl bycia, humor i po prostu jego podejście do życia, choć studia, które obrał, wymagały od niego nie tylko tęgiego umysłu oraz niesamowitego sprytu, który przyda mu się na sali sądowej, jako przyszły adwokat jak każdy młody człowiek uwielbiał się zabawić czy wyluzować po męczącym tygodniu na zajęciach, czy wykładach.
    — Gdzie byłeś przez ten czas? — pytała gdy stanęli w jednym z bardziej zacisznych miejsc, o ile można było je znaleźć.
    — Nie czytałaś wiadomości na grupie? — zdumiał się, upijając spory łyk kolorowego drinka — Pisałem, że wybieram się do Marinette i nie będzie ze mną kontaktu przez tydzień. Ty rzeczywiście byłaś chora, skoro nie spoglądałaś na wiadomości — roześmiał się w głos.
    — Bardzo zabawne Agreste — prychnęła z przekąsem, ku rozbawieniu blondyna — Ostatnią rzeczą, o jakiej myślałam to zaglądanie na konferencje grupowe, cudem było dla mnie gdy zajrzałam na rozmowę z kumplem z dawnej szkoły — odezwała się, przypominając sobie jedną z wielu rozmów z Anthonym.
    Od czasu jej ostatniej rozmowy z przyjacielem z dawnych lat dość dużo myślała o tej całej sytuacji, rozmyślając nad jego wyznaniem na temat Clarka. Od momentu gdy ich związek zaczął się rujnować, a młodzieniec popadł w jakieś szaleństwo, które ogarnęło jego umysł, rozumiała, że nie jest przy nim bezpieczna jednak czy była na tyle ślepa, by nie dostrzec w nim narkomana, którym był. Po latach pewne sytuacje nabrały barw, a ona zaczęła pojmować jego dziwne wysoki, mogła się już wtedy domyślić, że ma do czynienia z jakimiś środkami wyskokowymi, lecz strach przyćmiewał jej rozsądek, przez co mogła śmiało powiedzieć, była ślepa. Niewidoma na to, że jej były chłopak brał narkotyki. Wszystko zaczęło nabierać sensu, a ona rozwiązała pewne zagadki, z którymi się męczyła. Podzieliła się swoimi rozmyślaniami z Mike’m, który nie ukrywał niepokoju o nią po krótkiej wymianie z jej oddanym kolegą. Tym razem nie zamierzała grać na cholerną zwłokę, nie chciała być w jego stosunku nie szczera nawet jeśli temat dotyczył jej byłej miłości. Potrzebowała mieć świadomość, że ktoś jest przy niej i w razie jakieś jej durnych pomysłów wybije jej to z głowy, może i mogła dzwonić do Anthony’ego, dzieląc się z nim swoimi niedorzecznymi pomysłami, musiała mieć przy sobie kogoś, kto ją uchroni przed własną głupotą gdy chodziło jej byłego chłopaka.
    — Przystojny przynajmniej — odezwała się nagle Cassie, która stanęła za nią.
    Wyczuła, jak opiera swoje dłonie na jej barkach, popatrzyła na nią gdy przechyliła głowę nad jej ramieniem, wpatrując się w nią swoimi piwnym spojrzeniem, który było ujmujące piękne.
    — Słyszałam, że podobno nie szukasz żadnego faceta — wypomniała ich niedawną rozmowę — Oddam Tony’ego tylko w dobre ręce kochana — zagroziła jej, unosząc delikatnie dłoń i machając palcem przed jej oczami.
    — Czyżby znudził ci się obecny partner — wtrącił swoje dwa grosze, były model — Idziesz do innego? — spytał z rozbawieniem.
    — Jeszcze czego — oburzyła się — Za nic w świecie nie odejdzie od niego, za bardzo go kocham, by go zostawić.
    Odstawiła na pobliską komodę opróżniony po alkoholu kubek, patrząc na znajomą, która uczyniła sobie z jej kolan darmowe siedzenie. Przewróciła spojrzeniem na ten widok. Cassie już taka była, więc nie była zdumiona gdy siedziała z szerokim uśmiechem na jej udach.
    — Cassie złaź ze mnie! — krzyknęła nagle.
    — Nie najpierw pokaż mi zdjęcie tego przystojniaka.
    Prychnęła cicho, delikatnie przekręcając głowę w geście oburzenia. Naprawdę zależało jej na szczęściu Anthony’ego i naprawdę nie miała nic przeciwko koleżance, jednak nie była pewna czy zdołają się polubić, wiedziała jakiej kobiety szukał przyjaciel i pomimo że Cassie nic nie brakowało, nie była w typie jego charakteru, nie chciała, by oboje byli zranieni jeśli coś się nie powiedzie, chciała dla ich obojga wszystkiego, co najlepsze, jednak miała dziwne przeczucie, że ten związek zwyczajnie może się nie udać nawet przez wzgląd na dzielącą ich odległość. Owszem mogli spróbować związku na odległość jednak czy byliby wtedy na tyle wytrwali, by przezwyciężyć to i być razem. Była pełna wątpliwości, dlatego dla ich dobra wolała ich nie zapoznawać i może w tej chwili zachowała się jako egoistka, która nie chce połączyć znajomej z jej najbliższym kumplem, jednak wiele ich różniło i oboje szukali czegoś innego, co by znaleźli przy sobie. Dobrze wiedziała, czego oboje pragnął i zwyczajnie wiedziała, że to może się nie udać. Bawiła się już w swatkę dwukrotnie gdy na nowo połączyła Marinette i Adriena, a parę miesięcy później zapoznała Chestera z sąsiadką, którą poznała w dzień przeprowadzki i spoglądając na nie, z perspektywy czasu widziała, że te relacje jak i związki były niezwykle udane, co niezmiernie ją cieszyło. Obie pary były jej ogromnie wdzięczne, że zdołała ich połączyć, bo teraz świata poza sobą nie widzą, a na niczym jej nie zależało, by zwyczajnie byli szczęśliwi i spełnieni. W przypadku związku jej i Michaela cóż nikt im nie musiał pomagać i pomimo że napotkali niemałe trudności na swojej drodze, teraz nie potrafiła wyobrazić sobie życia bez tego faceta, który tak odmienił jej życie. Oboje potrzebowali siebie wzajemnie by sobie pomóc i wzajemnie pokochali siebie, gdyż mogli poznać siebie takimi, jakimi byli, nie musząc nikogo udawać.
    — Pokaże ale jeśli zdejmiesz swoje kształtne pośladki z moich ud. Schodź! — jęknęła cicho.
    Ku jej zaskoczeniu, ciemnowłosa zerwała się na równe nogi, jednak zanim mogła, popatrzyć co robi, siedziała między nią a rozbawionym tą całą sytuacja Adrien’m. Patrzyła kątem oka, jak podnosi się ze swojego siedzenia, niemal po chwili wtopił się w tłum imprezowiczów, a ona straciła go z oczu, jednak w tej samej chwili przed nimi stanęła Isabella i Scarlett z shotami między dłońmi.
    — Wreszcie się od niego uwolniłam — mruknęła zadowolona przewodnicząca samorządu, siadając na oparciu kanapy — Jaki ten Jonathan potrafi być upierdliwy — marudziła, poddając jednej z kubków młodej Bennington.
    — Ale przyznaj, że jest słodki — wtrąciła się dwudziestolatka, odbierając od niej napój.
    Śmiała się w duchu gdy dojrzała na policzkach dziewczyny nieznaczny rumieniec. Sapnęła cicho coś pod nosem, przytykając kubeczek do ust, pociągając spory łyk procentów.
    — Pokazuj te zdjęcia — nagle krzyk Cassie przeszył ją na wskroś.
    Drgnęła przestraszona, o niemal nie wypuszczając, kubka z dłoni. Zrezygnowana, poddała się, odstawiła bezpiecznie drinka na bok, sięgając do kieszeni swojej skórzanej kurtki. W momencie gdy natknęła się na swój telefon, przed nimi stanęły inne dziewczyny z roku, z którymi bliżej się znała, mogła powiedzieć, że się nawet przyjaźniły, zaciekawione nagłym zgromadzeniem przysiadły na oparciu kanapy.
    — Co oglądamy? — spytała Daphne gdy ukradkiem spojrzała jej przez ramię.
    Odnalazła bez trudu folder ze swoimi fotografami i Anthony’ego. Powiększając zdjęcie usłyszała za swoimi plecami pogwizdywanie Libby:
    — Jakie ciacho — rzekła dziewczyna — Ma ktoś do niego numer? Chce go wyrwać.
    — Ja byłam pierwsza więc siedź cicho — upomniała ją Cassie.
    — Dziewczyny muszę was zmartwić — rzekła w pewnej chwili — Czy pisałybyście się na związek na odległość? — zagadnęła jedynie.
    Stłumiła chęć parsknięcia śmiechem gdy usłyszała ich zbiorowy jęk niezadowolenia, kręcąc głową, ponownie chwyciła tekturkę z upitym napojem, siorbnęła jego spory łyk, słysząc narzekania dziewczyn, były wyraźnie załamane, że taki urodziwy chłopak mieszka wiele mil dalej, a one nie ą w stanie zdobyć jego serca.
    — Skąd on jest? — zagadnęła Libby poprawiając swoją jasną sukienkę.
    — Z Arizony — odparła z delikatnym uśmiechem — Na stałe mieszka w Phoenix.
    — Czemu najlepsze partie są zajęte, albo mieszkają w sąsiednim stanie! — jęknęła marudnie.
    Pzostałe singielki zawtórowały jej, a ona już nie ukrywała cisnącej się na jej usta radości. Jej wysoły śmiech wyraźnie rozbudził studentki, gdyż zmierzyły ją tak nienawistnym wzrokiem, że jej wesołość jeszcze bardziej nabrała na sile. Nie zwrócili uwagi gdy parę osób popatrzyło na nich, posyłając im zdumione spojrzenie, jednak ona wciąż cicho chichotała, zbierając pogardliwe spojrzenia koleżanek.
    — Przestań rechotać! — wrzasnęła Scarlett — Ty przynajmniej takich problemów, bo masz faceta.    
    — No mam, ale dziewczyny jak tak nie dramatyzowałam jak go nie miałam.
    — Bo nie szukałaś nikogo — głos Adriena przedarł się przez panującą muzykę.
    Blondyn przeszedł przez małe zgromadzenie z butelką piwa w dłoni. Stanął przed nimi dziwnie z czegoś zadowolony, a ona jedynie pokręciła na niego głową. No tak całkowicie zapomniała, że Agreste uczestniczył do tego samego liceum co ona.
    — Ale ktoś uznał, że woli mi się naprzykrzać — odparła z ironią.
    — Błagam cię dziewczyno, to było dwa lata temu, podobno mi to wybaczyłaś. Marinette nie jest taka pamiętliwa jak ty. Jaką ja sobie przyjaciółkę wybrałem — rzekł z niedowierzaniem.
    — Jedyną w swoim rodzaju — posłała mu chytry uśmiech, odstawiła na pobliską komodę kubek z upitym drinkiem, po czym poderwała się na równe nogi — A teraz idziemy tańczyć! — krzyknęła, chwytając młodzieńca za skraj koszuli i ciągnąć w stronę parkietu.

✰✰✰

    I widzimy się w kolejnym miesiącu i kolejnymi trzema rozdziałami. Oczywiście dwa rozdziały głównej Julci i jedna sequela co do grudniowych publikacji wyjaśnię pod koniec miesiąca. Co do rozdziału on został nie zmieniony, jest taki jak w poprzedniej wersji.
    Do zobaczenia. 

No comments:

Post a Comment