Saturday, October 29, 2022

III 03 — PRZYMKNIĘTE USTA I JĘK ROZKOSZY

    — Powiedz mi, co jest ze mną nie tak?
    Słyszała po drugiej stronie zmęczony głos przyjaciela, który niemalże od kilku dni zadręczał się wciąż tym samym pytaniem, czuł się sfrustrowany i bezradny, a wszystko sprowadzało się do nieudanego wieczoru sprzed kilku dni, gdy ponownie musiał przełknąć gorycz oddalającej się wielkimi krokami potencjalnej partnerki życiowej. Wszystko zdawało się iść w dobrym kierunku, mężczyzna wciąż opowiadał jej o rozmowach z kobietą, wydawał się go rozumieć, podzielać jego pasje, miała wręcz podobne zainteresowania co jej wieloletni przyjaciel jednak gdy przyszedł czas na pierwszą randkę, dosłownie został wystawiony. Udawał się na umówione spotkanie w restauracji, wystarczyło, że usiadł przy stoliku, a otrzymał od kelnera kartkę, był to liścik z krótką wiadomością, od dziewczyny, że nie oczekiwała takiego mężczyzny, jakiego sobie wyobrażała, pomimo że wielokrotnie w rozmowach wspominał, że jest gotów wysłać swoją fotografię, ona odmawiała, tłumacząc, że pragnie zobaczyć go dopiero gdy zdecydują się zobaczyć po raz pierwszy i owszem umówili się, jednak kolejna kandydatka wystawiła go do wiatru i tym razem to nie ona była powodem, dlaczego ponowna szansa na miłość Anthony’ego umknęła przed nim. Mogła, znieś wszystko, nawet fakt, że dziewczęta, z którymi się spotykał, wręcz nią gardziły, a niektóre czuły się o nią zazdrosne zwłaszcza gdy poznawały w jakich relacjach braterskich życie wraz z Brownem, wmawiały sobie, że ich coś łączy prócz przyjaźni, o której zapewniają, nawet przekonania o samym fakcie, że ona żyła w szczęśliwym związku od paru lat, nie zdołały przekonać tych kobiet. Była świadoma, że czuły zagrożenie z jej strony, jednak ona nim nie była, to one tkwiły w stworzonej przez siebie złudnej iluzji, że ona znaczy dla kumpla coś więcej, niżeli tylko nazywa ją siostrą. Bolało ją to, że tak wspaniały facet nie może znaleźć sobie godnej partnerki, bo większość z nich czuła niepokój na myśl o niej, pomimo że wiedziała, że przyjaciel czuje się tę sytuacją, zirytowany, dla uczucia nie zrezygnuje z przyjaciółki, która towarzyszy mu od wielu lat. Wolał złamać swoje serce kilkakrotnie przez nieudaną miłość niż stracić ją. Nie potrafiła zwyczajnie tego nie docenić, kochała Anthony’ego jak brata i dla niego również chciała odrobiny szczęścia w życiu, on również zasługuje na odrobinę szczęścia, tak bardzo pragnęła mu pomóc, jednak od skutecznie odmawiał, stanowczo zakazał jej winić za to, że kobiety, z którymi się spotykał, nie potrafiły zrozumieć ich wspólnego przywiązania, wolał poświęcić własne serce niż tracić kobietę, która była jego jedyną rodziną, stanowczo powiedział że jeśli nie żadna z nich nie zaakceptowała jej, nie była go godna. Na każdym kroku przekonywała się, jakiego ma wspaniałego przyjaciela, który dla niej był gotowy zrezygnować z własnej radości, która daje poczucie zakochania niż ją na zawsze stracić. Czy byłaby gotowa uczynić to samo gdyby Michael kazał, by jej zerwać przyjaźń z Tonym owszem była nawet jeśli wciąż by ciągnęło ją do Shinody, przyjaciel zawsze będzie dla niej ważny, wychowali się wspólnie, dorastali, tkwili razem czy to w szczęściu, czy w smutku, byli dla siebie ważni dlatego sama zrobiła podobnie gdyby musiała zrezygnować z miłości dla przyjaciela, jednak na jej szczęście mężczyzna jej serca bardzo szanował Brown, wręcz odczuwał do niego ogromną sympatię i nie musiała wybierać i porzucać, uczuć do Shinody względem przyjaciela?
    — Spokojnie miśka, to będzie trwać tylko chwilkę — delikatnie chwyciła pyszczek warczącej suczki, którą wreszcie udało jej się posadzić na blacie.
    Junka była dziś niezwykle niespokojna podczas codziennej toalety, zawsze spokojna i opanowana pozwalająca bez trudu przemyć swoje wrażliwe oczy suczka, dziś była niezwykle niespokojna, wierciła się, ówcześnie próbowała jej uciec z łazienki jednak gdy zamknęła drzwi, by nie umknęła jej z sypialni, mogła jedynie biegać pomiędzy wanną i szafką, aż w końcu zdołała ją złapać i posadzić na blacie. W trakcie zadzwonił do niej Anthony, by się nieco wygadać, zgięła chusteczkę w pół i powoli przysunęła ją do pyszczka suczki, która szczeknęła wściekle gdy tylko dłoń właścicielki znalazła się niebezpiecznie bliska jej mordki.
    — Co ty robisz z tym psem? — zaciekawił się kumpel, gdy Junka zaczęła ujadać rozwścieczona.
    Oparła kraniec swojej dłoni na krawędzi blatu, trzymając w dłoni wciąż złożoną szmatkę, by móc spojrzeć w kamerkę telefonu. Westchnęła cicho, nie wiedząc, co dziś tego psa naszło, nigdy nie robiła jej problemów zwłaszcza gdy zajmowała się jej wielkimi ślepkami, ale dziś była tak rozdrażniona, że nie była pewna czy zdoła jej usunąć, z oczu nagromadzony płyn jednak robiła to dla jej dobra, zwłaszcza że nie chciała, by złapała jakieś zapalenie. Raz już musiała walczyć z wirusami, które wdały się do jej oczku, nie był to powód jej zaniedbania, bo za każdym razem gdy wyjeżdżała i zostawiła Junkę pod opieką brata czy ukochanego prosiła ich, by nie zapominali o zajęciu się tym psiakiem, ona potrzebowała tylko paru minut dziennie by zadbać o nią, a dbała o całą trójkę swoich futrzaków by były jak najbardziej zdrowe i zawsze mogła liczyć na obu mężczyzn, nigdy jej nie zawiedli, nawet gdy nie miała sił w poprzednim tygodniu, by zająć się suczką, Mike każdego dnia dbał i o nią i dwójkę kociaków, za co była mu niezmiernie wdzięczna.
    — Nic — mruknęła z lekkim westchnięciem.
    — W takim razie czemu na ciebie wciąż warczy?
    — Chciałabym to wiedzieć, próbuje jej przemyć oczy jak co dzień, jednak nie pozwala mi się zbliżyć, a nie pozwolę jej wyjść, półki tego nie zrobię — mówiła, przelotnie zerkając w stronę skrytej za kamerką twarzy przyjaciela — Nawet przysmakiem nie mogę jej przekonać — mówiła — Jest dziś niesamowicie rozdrażniona, zupełnie jak Jay, dziś rozszarpał jedną z poduszek rano i mało się pieprzem nie zadławił. Gdyby nie szybka reakcja Mike czekała go by wizyta u weterynarza — wspomniała sytuacja z rana — Dobra misia, zrobimy to raz, dwa i po krzyku — zwróciła się do psa.
    Ponownie uniosła dłoń w chwili gdy mała psinka ponownie zaczęła na nią warczeć, gdy tylko zdołała przybliżyć rękę, jej szczekanie nasiliło się, jednak mocniej przytrzymała jej pyszczek, ścierając nagromadzone łezki wokół oczu, czuła jak maleńkie stworzenie opiera się jej jednak pewnie, lecz delikatnie przekręciła jej główkę, by zająć się drugim okiem.
    — Anthony, co do twojego problemu — odezwała się gdy odsunęła dłoń z chusteczką, wciąż przytrzymując chcącą umknąć w oddal psinkę — Będę ci to tłumaczyć bez końca — mówiła gdy zdołała nalać na wacik specjalny płyn, który musiała przetrzeć oczka maltańczyka — Jesteś wspaniałym mężczyzną, najwyraźniej żadna z kobiet nie była warta twoich uczuć — powiedziała, delikatnie podnosząc wzrok, by zerknąć na telefon — Jeśli laska wycofuje się, bo jak twierdzi, zawiodła się na swoich oczekiwaniach i pomimo że wielokrotnie chciałeś jej wysłać swoje zdjęć, a ona za każdym razem szła w zaparte, wniosek jest jeden… — dodała, ponownie nachylając się do psinki, by przetrzeć drugie jej oczko — Nie była warta twojej uwagi, dobrze wiesz, że pragnę dla ciebie jak najlepiej, ja również chce, byś znalazł sobie tą jedyną, ale skoro jedne zawodzą się, bo twierdzą, że sądziły, że znajdą bogacza z firmą a inne są wręcz piekielnie o mnie zazdrosne, celujesz wciąż w złe sztuki.
    — Już od dawna nie zaliczyłeś gola — usłyszała jego rozbawiony głos.
    Roześmiała się cicho, doskonale rozumiejąc jego aluzje, opuszczając dłoń z brzuszka Junki już nie starając się ją zatrzymać na blacie, jednak zanim zeskoczyła, zamerdała ogonem, spoglądając ukradkiem na stojącą na krańcu blatu jej ukochaną przekąskę.
    — Już dostaniesz — dodała, wrzucając do kosza zużyte chusteczki — Idź do klubu, może tam coś uda ci się upolować i w końcu zdobędziesz bramkę — zasugerowała, z rozbawieniem otwierając torebkę z przysmakiem dla psiaków.
    — Bardzo zabawne, jakoś mnie nie bawi zaliczenia upitych lasek, może kiedyś owszem, ale teraz... — wzruszył lekko ramionami, gdy ona sama podała mały smaczek suczce, delikatnie głaszcząc ją po główce
    — Dobra psinka — mruknęła do niej szeptem — Teraz chcesz, stabilnego związku i wizji na przyszłość. Z resztą ci się nie dziwie za nie długo skończysz trzydzieści lat, a nawet nie masz partnerki życiowej — słyszała jego cichy pomruk oburzenia — No co? — zapytała ze śmiechem.
    — Czy mam ci przypomnieć moja droga przyjaciółka, że twój własny facet za parę miesięcy skończy trzydzieści lat? Jednak mnie i jego dzieli zasadnicza różnica, on ma cię, ja nie mam nikogo.
    Popatrzyła jedynie na niego, nie ukrywała, czuła się nieco bezsilna, bo tak bardzo pragnęła pomóc najbliższemu koledze, a tak naprawdę nie mogła nic. Tutaj miał racje, Michael miał ją, on wracał do mieszkania, gdzie nawet nie czekał na niego nawet futrzasty przyjaciel, był samotny i to go dobijało, że nawet nie mógł spędzić z nikim wspólnego wieczoru przy oglądaniu filmu, ona siedziała w sąsiednim stanie, a przyjaciele i znajomi byli zajęci swoimi sprawami czy jego kumple woleli spędzać czas ze swoimi kobietami i tak naprawdę prócz pracy, weekendowych wypadów poza miasto i rozkręcaniem swojej własnej firmy i pogadanek z nią pragnął czegoś więcej, spędzać z tą jedyną wieczory czy poranki, nie zasypiać sam w pustym łóżku, dzielić z kimś wspólne chwile, niestety szczęście w miłości nie mógł odnaleźć i to go frustrowało.
    — Anthony…
    — Nawet nie próbuj — przerwał jej w pół słowa — Mogę teraz tylko mieć nadzieje, że w końcu ją znajdę, zaakceptuje mnie takiego, jakim jestem, a co najważniejsze będzie miała szacunek do mojej siostry.
    — Zapewniam cię, że wtedy będzie ogromną szczęściarą, zasługujesz również na odrobinę miłości. Ja wciąż nie pojmuje, jak ten palant się we mnie zakochał w lasce bez wyrazu — mruknęła z lekkim śmiechem w głosie.
    Chwyciła oparty o jeden z kosmetyków telefon i podążyła ku wyjściu z łazienki, zabierając po drodze przysmak swojej psiej przyjaciółki. Otworzyła powoli drzwi, gdy tylko zdołała je uchylić obok jej przeleciała Junka, która pognała ku wyjściu na korytarz, pokręciła jedynie lekko głową, gdy tylko straciła małą z oczu.
    — Julia słonko, muszę kończyć, moja lodówka świeci pustkami, a i tak muszę podjechać w kilka miejsc, zadzwonię wieczorem, jak znajdę czas.
    Nawet nie czekał na jej odpowiedź, niemal sekundy później widziała przed sobą ekran zakończonego połączenia video. Jednym kliknięciem ekran główny, by po chwili zablokować telefon, który ścisnęła w swojej dłoni, rozejrzała się z uwagą po sypialnie, próbując odnaleźć książkę, która tutaj porzuciła, od paru dni mogła znaleźć tę odrobinę czasu na zgłębianie się w historie fikcyjnych bohaterów, nie zawsze mogła sobie na to pozwolić, z resztą jej grafik nie jednokrotnie był pełen od zaplanowanych zajęć, przez co książki spadły na odległy tor, jednak teraz gdy mogła zwolnić zatrzymana przez chorobę, którą ostatecznie udało się jej zwalczyć, miała więcej czasu i mogła na spokojnie poczytać niektóre pozycje. W końcu dostrzega ją, leżącą na skraju komody, podeszła do niej, chwytając ją, po czym podążyła śladami swojej psiej przyjaciółki i sama opuściła sypialnie, stanęła pośrodku korytarzu i wolnym krokiem podążyła ku schodom wiodącym na dolne piętro apartamentu.
    — Kur…
    Zatrzymała się niespodziewanie w pół kroku, zmarszczyła brwi zdumiona gdy usłyszała pomruk przekleństwo, przez moment miała wrażenie, że były to tylko jej omamy, że zwyczajnie jej się to zdawało, jednak gdy usłyszała kolejne już bardziej wyraźnie przekleństwo, wiedziała, że tym razem jej się nie zdawało. Powoli powiodła swoje kroki ku jednym z dębowych skrzydeł, dojrzała w oddali lekko uchylone drzwi studia domowe, im podchodziła coraz bliżej, tym bardziej słyszała coraz głośniejsze przekleństwa, padające z ust jej ukochanego co kompletnie wytrąciło ją z przekonania, że to były zaledwie fanaberie jej umysłu i wcale się jej to nie zdawało.
    Położyła delikatnie dłoń na ciemnym skrzydle, po czym lekko je pchnęła, wchodząc do środka, a jej uszy niemal nie zwiędły gdy dobiegły ją kolejne wulgaryzmy i chociaż nie była święta, bo sama klęła i nie zamierzała się tego wypierać, rzadko słyszała, żeby Michael tak często wyklinał.
    — Kotku… wszystko dobrze? — zapytała, powoli podchodząc do biurka.
    Popatrzyła na niego, siedział oparty na krześle, wpatrując się lekko zwężonymi oczami na rozbudzony ekran komputera, widziała jak powoli, zwrócił się ku niej, a w cieniu jego pięknych brązowych oczu dostrzegła wściekłość, niechęć i frustracje, która nią targała. Odstawiła trzymane przez siebie rzeczy na kraniec mahoniowego blatu i powolnym krokiem podążyła ku niemu.
    — Nic, absolutnie nic nie jest w porządku — niemal krzyknął rozdrażniony, z trudem powstrzymując się, by nie zrzucić z biurka leżącego przed nim notesu, z którego i tak zostały powyrywane w ferworze sfrustrowania kartki z zaczętymi linami tekstu.
    — Mike... — powoli podążyła ku niemu, przeszła obok biurka, by wreszcie móc stanąć naprzeciw niego, patrzył, jak lekko pochyla się ku niemu, a w jej oczach dojrzał to znajome uczucie troski i strapienia — Co się dzieje? — spytała spokojnie.
    — Wszystko… — mruknął wściekły — Dosłownie wszystko — powtórzył, starając się opanować, jednak uczucie bezwładu było wobec niego silniejsze, a on coraz silniej odczuwał ogarniającą go z każdą chwilą frustracje,
    Od samego poranka gdy tylko zdołał zasiąść do pracy, nic nie szło, tak jakby tego pragnął, a to program kompletnie przestawał działać, a jeśli zdołał się uruchomić i zwyczajnie działać nagle mu gubił materiały, mógłby to przeboleć gdyby nie fakt, że od paru godzin powinien przesłać materiał chłopakom do studia, a on tkwił w miejscu z kompletnie nieprzygotowanym demem, nie miał nawet linii gitar, był w kompletnej kropce, gdyby mu tego było mało po chwilowej chęci stworzenia tekstu piosenki umknęła tak szybko jak się pojawiła a on patrząc na tekst widział jedynie stek bezsensownych bzdur, które stworzył, zirytowany do granic możliwości wyrwał kartkę z kilkoma zdaniami i rzucił ją gdzieś wokół siebie, z nadzieją, że zdoła cokolwiek napisać, może i owszem coś stworzył, jednak podzieliło to los jego pierwszego tekstu, a teraz tkwił w jednej wielkiej dziurze, z której nie mógł się wydostać ogarnięty go obojętność, znudzenie czy braku inicjatywy. Bezwład to jedyne co czuł mieszająca się z bezwładnością i złością, wściekłością na samego siebie i która była silniejsza od uczucia apatii, czuł jedynie gniew i napięcie przymusowe wrażenie że jeśli czegoś nie zrobi, zwiedzie. Nie chciałby, ktokolwiek się na nim rozczarował, odczuwał coraz silniejszą presję, którą na siebie nałożyć i chociaż wiedział, że takie myślenie wcale mu nie pomaga, wręcz bardziej niszczy, brnął w to.
    — Mike…
    — Nic nie idzie po mojej myśli — nie pozwolił jej nawet dokończyć swojej myśli w porę poderwała się gdy on impulsywnie wstał z krzesła.
    Spoglądała za nim gdy nerwowym krokiem przeszedł wokół kanapy, widziała, jak stanął w miejscu, obserwowała go, jak powoli ponownie popatrzył na nią stojącą przy biurku patrzącą z niepokojem i smutkiem na niego.
    — Na niczym nie mogę się skupić, powinnam już dawno wysłać obiecany materiał chłopakom, a od rana nie zrobiłem dosłownie nic — niemal krzyknął sfrustrowany — Tkwię w jednym pierdolonym miejscu i nie mam pojęcia co zrobić, by ruszyć dalej. Czuje zastój, pieprzony blokadę, utknąłem, ale nie mam pojęcia gdzie. Jak ruszyć dalej. Nie potrafię niczego wymyślić, wciąż mam wrażenie ze to co robię, nadaje się tylko do wyrzucenia, chociaż próbuje to ratować na wszelkie sposoby. Nie wiem, co mam robić!? — krzyknął rozdrażniony.
    Drgnęła lekko wystraszona, nie widziała go praktycznie w takim stanie, zawsze miał tyle cierpliwości i serca do muzyki, a teraz, był rozwścieczony i zły na samego siebie, co niezmiernie ją smuciło, bo nie znosiła jego widoku gdy obezwładniał go gniew czy złość, w takich chwilach, jak ta nie wiedziała, jak mu pomóc jeśli jego problem leżał w muzyce, którą tak kochał.
    — Co mam zrobić? — spytała, obchodząc krzesło, podchodząc do niego, stanęła przed nim, zatrzymując go, zanim ponownie zaczął chodzić zdenerwowany po studiu — Jak ci pomóc?
    — Nie zdołasz tego zrobić — odpowiedział jedynie — Muszę sobie poradzić z tym sam.
    — Mike…
    — Julio doceniam twoje chęci — odezwał się nieco opanowanym głosem, spoglądając w ten piękny bezkres lekko zasmuconych niebieskich oczu — Jednak muszę sobie z tym radzić sam, chociaż nie odrzucam twojej pomocnej dłoni, w tym nie jesteś mi w stanie pomóc.
    — Jesteś tego absolutnie pewien? Dobrze wiesz, że nie ważne, z czym przyjedziesz…
    — Zawsze mnie wspomożesz — dokończył, a ona czuła, jak delikatnie ujmuję jej twarz w dłonie — Ale jak wspomniałem, muszę ten problem rozwiązać sam. Tylko ja jedyny wiem, co mi siedzi w głowie, muszę dotrzec do tego co mnie blokuje czy doprowadza do istnego szału i chociaż bardzo bym chciał, nie pomożesz mi — dodał nieco ciszej, delikatnie chwytając kosmyk jej włosów i powoli zakładając za ucho.
    — A jeśli…
    — Skarbie, naprawdę sobie poradzę — przerwał jej stanowczym głosem.
    Wdziała, jak lekko pochyla się ku niej, a po chwili poczuła słodycz jego ust, gdy złożył na jej wargach krótki pocałunek, jęknęła marudnie gdy tylko zdołał się od niej odsunąć, a ona ujrzała, jak kącik jego ust uniósł się ku górze, westchnęła cicho, po czym powoli odeszła od niego, po czym podążyła ku pozostawionym na blacie swoim rzeczą, zgarnęła je z krańca ciemnego blatu, odwróciła się na moment przez ramię, uśmiechając się ciepło, do stojącego wciąż Michaela i pewnym krokiem opuściła jego osobisty kąt, jak ona lubiła to nazywać azyl, w którym uwielbiał się zamykać nie tylko jeśli praca go nagliła. Zeszła wolno po schodach schodząc do salonu, w którym na podłodze rozrzucone było kilka zwierzęcych zabawek, westchnęła jedynie, a zaledwie przed dwudziestoma minutami zdołała ogarnąć mały harmider, którzy zwierzaki pozostawiły po sobie. Położyła na stolik książkę i telefon a sama zabrała paczkę z psim przysmakiem i w pośpiechu zgarnęła porozrzucane rzeczy do pudełka, na szczęście wszystkie zwierzaki biegały na ogrodzie i miała nadzieje, że tym razem nie porozrzucają gryzaków czy piłek po całym pokoju dziennym. Weszła do kuchni, podchodząc do jednej z dolnych szafek, otworzyła ją, by skryć wewnątrz smakołyk Junki, wyprostowała się, by spojrzeć tęsknie na ekspres do kawy, co zaskakujące od rana nie wypiła ani jednego łyka tego napoju, zajęta domowymi obowiązkami dopiero teraz gdy zdołała wszystko ogarnąć, mogła na spokojnie napić się tego kofeinowego napoju i może to wydawać się dziwne, ale gdy była w domu nie znosiła pić tego napoju bogów na szybko, uwielbiała usiąść w salonie przy porannych wiadomość zgarnąć kilka ciastek na talerzyk i rozkoszować się tym subtelnym smakiem palonych ziaren kawowca. Chwyciła pusty pojemnik na wodę i wsunęła pod kran, by po chwili napełnić go do połowy przezroczystym substancją. Nucąc cicho pod nosem, włączyła urządzenie, przesunęła się w bok, by w jednej z górnych szafek odnaleźć dwa kubki, które wsunęła pod dyszę, a ona sięgnęła po zmielone rankiem ziarna, z których pozostała tylko sypki proszek.
    Podśpiewując cicho, jakąś usłyszaną w radiu piosenkę, wcisnęła jeden z przycisków, a do obu kubków zaczęła, spływać ciemnobrązowa ciesz, która po chwili nieco bardziej się rozjaśniła gdy kawa złączyła się z mlekiem, zaciągnęła się tym aromatycznym zapachem, przymykając lekko oczu, odkąd pamiętała, była ogromną miłośniczką kofeiny, jej miłość do tego naparu zaczęła się w wieku szesnastu lat gdy po raz pierwszy jej posmakowała od tego czasu jej codziennością, stało się picie dwóch czy jednego kubka dziennie tego napoju i nie zamierzała z tego zrezygnować i chociaż zdawała sobie sprawę, że wypłukuje ze swojego organizmu potrzebne minerały, jedna kostka czekolady nadrabiała wszystko. Nasypała ostatnią łyżeczkę brązowego cukru do jednej z porcelanowych filiżanek, przemieszała ją, po czym chwyciła oba kubki w dłonie, ponownie stając w salonie, pozostawiła jeden obok porzuconej na szklanym stoliku kawowym książki, a drugi trzymała pewnie, podążając na drugie piętro domu. Swoje kroki ponownie skierowała do studia, otworzyła po cichu drzwi, ponownie przekraczając próg tak znajomego pomieszczenia, nie musiała długo szukać Michael, nawet nie musiała, ujrzała go jak zupełnie przed chwilą, siedzi przy biurku wpatrzony w ekran jednego z monitorów, zmęczony i znużony, a ona ujrzała wyświetlający się program muzyczny jednak gdy ponownie usłyszał uchylające się drzwi, popatrzył w jej strony. Widziała cień uśmiechu, który skradł się na jego usta gdy bez słowa podeszła do niego.
    — Mam nadzieje, że przynajmniej to ci pomoże — powiedział.
    Wręczyła w jego dłonie kubek z kawą, który przyjął z lekko uciechą w oczach, jednak była, ona nikła, patrzyła przez moment, jak przykłada kubek do ust i upija dość spory łyk brązowej substancji.
    — Zdecydowanie było mi to potrzebne — odparł, a ona mogła zobaczyć tak znajomy uśmiech na jego ustach, jednak pomimo to, widziała malującą się frustracje i rozwścieczenie w jego oczach.
    — Jakbyś czegoś potrzebował, będę na ogrodzie — oznajmiła.
    I nim wyszła, skradła mu delikatny pocałunek, wyprostowała się, po czym ponownie podżyła tą samą drogą co zaledwie kilka minut wcześniej, pozostawiając za sobą powracającego do pracy mężczyznę, a ona sama zeszła ponownie na dół. Zgarnęła ze stolika książkę telefon i kubek kawy, przeszła przez salon, wchodząc na skąpany w gorącym słońcu taras i pomimo że dzisiejszego dnia zapowiadali naprawdę wysokie temperatury pomimo jesienni, która witała za rogiem tutaj w Los Angeles, to nie miało znaczenia gdyś cały rok był wręcz upalny, zdarzały się dni, z brzydką aurą jednak było one nieliczne w roku. Postawiła na stoliku kubek z kawą gdy ona sama usiadła na bujanej ogrodowej, huśtawce obitą w jasny materiał. Wygładziła dwoma ruchami sukienkę i niemal w tej samej chwili zobaczyła, jak na bujaną kanapę próbuje wdrapać się Junka, pochyliła się, ku niej sięgając po nią i pomagając jej się wydostać.
    — Już nie jesteś na mnie obrażona? — zaśmiała się cicho, na co mała psinka, zamerdała uszczęśliwiona ogonem, wystawiając lekko język — Też cię kocham miśka — dodała radośnie.
    Mogła mieć wiele powód, dlaczego się uśmiechała i owszem mogła posiadać wiele sposób by, choć poczuć namiastkę szczęścia w najbardziej dołujące, stresujące czy depresyjne dla niej dni, mogła wypróbowywać je wszystkie, szczególnie gdy nie miała przy sobie Michaela, który zwyczajnie nie mógł ją, po prostu rozśmieszyć by poczuła się dobrze, w takich chwilach doceniała podwójnie wartość ze zwierzęcej przyjaźni i przywiązania jej do tej małej psinki i dwojga niesfornych kociaków, bo umieli swoją obecnością podnieś ją na duchu gdy zwyczajnie się z nimi bawiła czy głaskała, wiedząc, że i oni czują się przy niej bezpiecznie. Nie mogłaby posunąć się do kroku, oddania ich czy w najgorszym wypadku porzucenia, zostaną, z nią półki nie odejdą z tego świata. Pokochała je i nie zamierzała pozwolić im odejść czy ona nie porzuci je na bruk nawet jeśli jej życie będzie się walić. Zwierzęta mogą przywrócić radość w najmniej oczekiwanym momencie, są naszymi przyjaciółki, strażnika i opiekunami, który będą gotowi do ataku gdy poczują zagrożenie. Uśmiechnęła się czule, wsłuchując się w radosne poszczekiwanie tej białej kulki, jak mogła tej suczki nie kochać, była jej wielką małą przyjaciółką, pomimo że nie mogła nic jej odpowiedzieć, wiedziała, że zawsze będzie przy niej czuwać gdy będzie w skrajnie złych momentach, pocieszy swoją obecnością czy zwyczajnie będzie chciała się pobawić, ona z przyjemnością pogania z nią na polu, czy zabawi się z nią w domu, zupełnie jak z Wather i Cindy którzy, pomimo że jak to koty uwielbiają chodzić własnymi ścieżkami, zawsze wracają na odrobinę czułości, a szczególnie kotka, która uwielbia wylegiwać się na niej gdy tylko dojrzy, że Junka nie okupuje jej kolan. Te dwie małe przyjaciółki zawsze pojedynkowały się, która będzie oblegać uda swojej właścicielki. Powoli położyła ją tuż obok siebie, spoglądała, jak psinka układa się wygodnie obok jej biodra, wpatrując się swoimi ślepkami w stojący przed huśtawką, stolik gdy ona sama sięgnęła po porzuconą nieopodal książkę L.J Smith, nastoletnią powieść o wampirach.
    Sięgnęła po zakładkę, delikatnie pociągając za nią, by otworzyć książkę na stronie, na której zakończyła czytać poprzedniego wieczoru. Jeśli miała być szczera, nie zamierzała zgłębić tej pozycji, zwłaszcza że nie były to jej klimaty nadprzyrodzonych stworzeń zwanymi wampirami zmieszane to z młodzieńczą miłością. Atmosfera niezwykle kiczowata wręcz mogła rzecz nudna, zwłaszcza po tym jak jej przyjaciółki zaczytywały się w tych tomach, a ona zwyczajnie nawet nie wiedziała, o czym jest ta historia. Jednak siedząc znudzona dwa dni temu i przeglądając bez celu, kanały w telewizji natrafiła na jednej z odcinków serialu, który powstał na podstawie powieść pani Smith i nie ukrywała, bardzo ją to zainteresowało, że po emisji odcinka, na który trafiła, obejrzała kolejny, który był zapowiadany i nie ukrywała była ogromnie zaciekawiona, jednak zdecydowała się najpierw sięgać po powieść by, potem móc obejrzeć ekranizację filmową i musiała przyznać, że opowieść była nader interesująca, chociaż nie mogła, znieś związku głównej bohaterki, z jednym z braci, to cała otoczka sytuacji, rozwinięcia akcji, poznawania nowych tajemnic, które skrywa przeszłość była nader interesujące.
    Przerzuciła kartkę na kolejną stronę, lekko odkładając książkę na swoje uda, sięgając po kubek ze wciąż gorącą kawą, upiła kilka głębszych łyków, po czym ponownie odstawiła na blat stolika, uważając, by nie spaść z huśtawki a ona ponownie powróciła do książki ówcześnie delikatnie pogłaskała zasypiającą przy niej Junkę po łepku a ona ponownie wróciła do przygód panny Gilbert.
    Była zafascynowana powieścią do tego stopnia, że zatraciła się w powieści, miała wrażenie, że tkwi w niej, że stoi obok Demona, Eleny czy Stefana spoglądając na ich zmagania, to było coś pięknego, co daje jej czytanie książek, gdy powieść jest dobrze napisana potrafi odczuwać to co bohaterowie czy oczami wyobraźni ukształtować obraz rozgrywających się zdarzeń, wszystko byłoby niemal wspaniale gdyby ogarnęła ją jakaś dziwna aura, w której wyczuwalne było napięcie, mieszające się z wściekłością. Zmarszczyła lekko brwi, na moment przerywając czytanie, to było niemal niepokojące, że odczuwała tak silne uczucia i to wręcz negatywne, ponownie opuściła tom na swoje kolana, by przelotnie spojrzeć w bok, by zrozumieć czemu, wyczuwała tak napiętą wręcz atmosferę. Popatrzyła na siedzącego tuż obok niej Michaela, w duchu wzdychając cicho. Nie zdołał się uspokoić, nawet po kawie. Nie mogła go tak zwyczajnie zostawić, pomimo że wręcz ją prosił, by nic angażowała się w to, nie prosił ją o pomoc, nie mogła tak zwyczajnie mu nie pomóc, nie chciałaby od jej własnego faceta, wiało chłodem, a ona wyczuwała unoszącą się w powietrzu atmosferę napięcia. Zawsze jej pomagał gdy nie miała zbyt dobrego humoru, nie zamierzała być egoistką i mu nie pomóc zwłaszcza ze odkąd go ujrzała przed paroma długimi minutami, był szczepkiem nerwów.
    Skryła między stronami zakładkę, by zwyczajnie nie zgubić się w czytaniu, powoli opuściła stopy na drewniany taras, odłożyła tom powieści na kraniec stolika gołymi stopami przeszła dosłownie dwa kroki i stanęła przed mężczyzną, który poderwał na nią spojrzenie swoich pobladłych i bardzo zmęczonych oczu, w których dojrzała frustracje i znużenie przeciągającym się wciąż stanem niemocy.
    — Nie masz wyboru kotku… — zaczęła powoli — Nie pozwolę by mój facet, się męczył i chodzić niczym tykająca bomba zegarowa, nie chciałeś pomocy i owszem, ale nie zamierzam dłużej patrzyć, jak się męczysz!
    — O czy ty mówisz? — spytał zaskoczony, kompletnie zbity z tropu.
    Nie odezwała się nawet słowem, gdy rozpięła pasek przy jego spodniach, widziała, jak spogląda lekko w dół, gdy ona sama wysunęła guzik z dziurki, ujęła drugą dłonią jego podbródek, delikatnie unosząc ku górze, widziała jak otwiera usta gotowy cokolwiek powiedzieć gdy rozsunęła zamek jego spodni:
    — Julio co ty wyprawiasz…?
    Jego dalsze słowa umknęły gdy przyłożyła powoli dłoń do jego ust, czuła jak porusza niespokojnie głową pod wpływem jego dotyku, mruknęła cicho, by go nieco uspokoić, nim zdołała skryć swoją drugą dłoń za skrajem jego bokserek, pochyliła się lekko, szepcząc do ucha:
    — Kiciusiu musisz siedzieć cicho, wolałabym, by nikt cię nie usłyszał — zamruczała cicho, pewnym ruchem chwytając jego członka w dłoń — Teraz to ja się tobą zajmę, tym razem nie pozwolę ci mnie zatrzymać — mruczała, pokonując ograniczenia zbędnego materiału.
    Kącik jego ust drgnął ku górze, nim uśmiechnęła z wdziękiem, gdy powolnym ruchem zaczęła poruszać swoją dłonią w dół i górę męskości, jej ruchy były powolne nieco ospałe, lecz niezwykle zmysłowe, patrzyła z uwagą na spojrzenie jego zaskoczonych oczu gdy wciąż wiodła swoją dłonią wzdłuż jego przyrodzenia, mogła wręcz natychmiast przyśpieszyć, jednak tego nie chciała, pragnęła, widzieć reaguje na każdy jej dotyk, każdą pieszczotę, którą ruch jej ręki, pragnęła go zadowolić i zrelaksować i tak chciała go doprowadzić do ekstazy, jednak nie chciała, by tutaj jej odleciał niemal od razu, wolno zatrzymała swoją dłoń na krańcu jego męskości, by kciukiem delikatnie popieścić jego główkę, przez dłuższą chwilę bawiła się tak, słysząc poprzez swoją przyłożoną do jego ust dłoń jego ciche sapnięcie, które powoli zaczęły się nasilać gdy ona wolno przyśpieszyła swoje ruchu, patrzyła z uśmiechem, jak jego spojrzenie staje się z każdą chwilą nieco bardziej odległe, widziała w nich to znajome uczucie błogości i spełnienia, które tak lubiła u niego widywać, jednak nie myślała tak szybko zaprzestawać na swojej zabawie gdy ponownie jak przed chwilą popieściła skraj jego penisa, a ona mogła tylko patrzeć jak jej własny facet coraz bardziej jej tutaj odpływa z chwilą gdy poczuła jak odchyla swoją głowę do tyłu, widziała, że z każdą chwilą coraz bardziej czuje się coraz szczęśliwszy, a niczego teraz bardziej nie pragnęła niż właśnie tego, poczuła, jak niespokojnie porusza się pod nią, jakby nie mogąc, już znieś tego, ogarniającego go szaleństwa, które z każdą chwilą się nasilało, jednak to teraz ona mogła sprawić, że już teraz poczuje upragnioną błogość czy jeszcze bardziej się pobawi, jednak nie miała, by dziś serca, bardziej go drażnić, szczególnie że mogła wreszcie po dwóch latach pozwolić sobie uszczęśliwić go, nim jej przerwał to w tę pamiętną noc w Sylwestra. Zamruczała cicho, gdy patrzyła w jego nieco rozbiegane spojrzenie nieco mgliste, które wyrażało tylko jedno, by pozwoliła mu wreszcie poczuć tę upragnioną ekstazę.
    — Nie jestem bez serca — odezwała się cicho, przyśpieszając jeszcze bardziej — Pobawiłabym się bardziej, ale…
    Urwała w pół słowa, po raz ostatni przesuwając swoją dłonią wzdłuż jego męskości, a ona mogła, poczuć jak doszedł, gdy mocniej napraw swoimi ustami na jej dłoń, by jak najbardziej stłumić jego jęk rozkoszy, mogła tylko żałować jednego, że musiała mu zakryć wargi, by nikt z sąsiadów nie mógł go usłyszeć. Dała mu dosłownie moment, nim odsunęła swoją rękę z jego twarzy, wtedy ujrzała tak radosny uśmiech, jego oczy aż świeciły z zadowolenia.
    — Pomogło?
    Nie mógł wykrztusić z siebie słowa, pomimo że jego usta wykrzywione były w radosnym uśmiechu, poderwała kącik swoich ust ku górze, po czym powoli zeszła z jego kolan, nie potrzebowała nawet zbędnej odpowiedzi, jego radość była dla niej odpowiedziom, jakiej pragnęła. Bez słowa zniknęła w drzwiach wiodących do wnętrza mieszkania, podążyła ku kuchni, stanęła przed kranem, łokciem włączyła wodę, wsuwając pod strumień nieco zimnych kropel.
    Gdy tylko zdołała umyć dłonie i osuszyć ponownie przeszła przez salon i ponownie wyszła na ogród, zerknęła na Michaela, który zdołał się za ten czas poprawić, poderwał się i niemal po sekundzie stał tuż przed nią, widziała niezakłamaną ani skrytą radość w jego połyskującym spojrzeniu, objął ją ramieniem, po czym przyciągnął bliżej siebie, a ona poczuła ciepło jego usta, gdy złożyć na jej wargach długi bardzo gorący pocałunek. Dopiero po chwili zdołał, się od niej odsunął.
    — Dziękuje, dzięki tobie ponownie mogę wrócić spokojniejszy do pracy — powiedział z uznaniem.
    — Na niczym innym mi nie zależało, tylko by cię uspokoić, bo wiało już od ciebie ponurą aurą, a teraz jazda do studia — oznajmiła bardziej stanowczym głosem.
  
    Skradł jej ostatniego krótkiego całusa, nim odszedł, a ona usiadła zupełnie jak przed paroma minutami na skraju huśtawki obok śniącej wciąż smacznie psinki, nim zdołała powrócić do książki, upiła łyk kawy, a ona widziała, jak mężczyzna zatrzymuje się w progu drzwi i spogląda na nią.
    — Skąd wiedziałaś, że zdoła mnie to uspokoić?
    — Nie wiedziałam — odpowiedziała, szczerze odkładając kubek z kawą na stolik i spoglądając na ukochanego — Zdałam się na kobiecą intuicję, poza tym już od dawna chciałam cię zadowolić, jednak za każdym razem mi odmawiałeś — dodała, otwierając książkę.
    — Wiesz, że cię kocham.
    — Wiem kotku, ja ciebie też — powiedziała z uśmiechem — A teraz wracaj do pracy może uda ci się skończyć dziś tę robotę — dokończyła i ponownie skupiła się na tekście powieści literackiej.
    Shinoda przez moment jeszcze spoglądał na siedzącą na krańcu huśtawki dziewczynę, która zdołała pochłonąć czytana przez nią książka. Nie mógł wyjść z podziwu dla niej pomimo wszystko, co przeszła potrafiła go zaskakiwać i to w niej podobało mu się najbardziej, że nie patrzyła w przeszłość, nie zadręczała się, a żyła teraźniejszością, co najważniejsze, pomimo tego co przeszło uwielbiała się z nim bawić w łóżku. Westchnął cicho, odwrócił się i przeszedł przez próg mieszkania, znikając kompletnie z oczu swojej ukochanej, która i tak była zainteresowaną powieścią.

 ✰✰✰

    No i witam w ostatnim rozdziele w tym miesiącu. Zapytacie no ale co dalej jaki harmonogram, poniżej wam przestawie harmonogram na listopad.


12 listopada — TOM 3: IMPRISONED — Rozdział 4
19 listopada — TOM 1 — BEFORE BECAME A STAR — Rozdział 2
26 listopada — TOM 3: IMPRISONED — Rozdział 5


    Gdy już znacie harmonogram, mam nadzieje że nie będzie znacznych nieporozumień i cóż zobaczymy się w kolejnym rozdziale.
    Do zobaczenia

No comments:

Post a Comment