Saturday, December 31, 2022

III 07 — ZASŁUŻONA KARA PANIE PROFESORZE

    — Księżniczko, pora wstawać…
    Zanurzona w świat swojej wyimaginowana świata, skrytego w głębi swojego umysłu, do którego wracała za każdym razem, gdy ogarniał ją błogi sen. Wracała do niego z chęcią, lecz nie pragnęła prędko opuszczać swoich słodkich mar sennych, gdzie jej podświadomość kreowała rzeczywistość, o której śniła. Zbrodniarzem był ten, który wyrwał ją z tej urokliwej płyty, brutalnie pragnął jej powrotu do rzeczywistości i również obecna tak się działo. Śniąc jeden z piękniejszych snów, do jej podświadomości dotarł tak subtelny, spokojny wręcz kojący głos, który rozpozna wszędzie, który kojarzy się jej tylko z jedną osobą, która również uwielbia nazywać ją jednym z królewskich tytułów pomimo tego jak wiele razy prosiła go by tego nie robił, bo tak naprawdę za każdym razem wraca do swoich dziecinnych niespełnionych marzeń o rodzinie, miłości i bezpieczeństwa w ramionach rodziców, to czego została pozbawiona. Niby to nic wielkiego jednak dla niej to określenie było nieco drażliwe.
    Nie lubiła tego!
    Prosiła tak wiele razy Mike’a, by przestał, jednak jemu zdarzało się wymsknęło mu się nie raz gdy mówił do niej zdrobniale, za każdym razem się wściekała, bo nie potrafił, uszanować jej prośby wie, że chce za każdym razem dobrze, jednak nie mogła przywyknąć do tego zdrobnienia.
    Mrucząc cicho pod nosem, poruszyła się po omacku, chwytając jedną z poduszek, która leżała nad jej głową niemal na oślep rzuciła ją za siebie, niemal po chwili usłyszała cichy jęk:

— Nie powtórzę się ponownie — ostrzegła lekko stłumionym głosem.

Ponownie wtuliła twarz w puch poduchy, na której spała. Czuła jak ponownie zapada w głębszy sen, gdy niemal w tej samej chwili poczuła znajomy dotyk, ramiona, które tak bardzo kojarzyły się jej z poczuciem bezpieczeństwa i spokoju. Mimowolnie z jej ust przedarł się pomruk zadowolenia z chwilą gdy położył delikatnie głowę na jej ramieniu, czuła jak jego nieco przydługie włosy opadają jej na czoło, lekko łaskocząc. Poruszyła się niespokojnie pragnąć ponownie zanurzyć się w świecie pełnych mar, jednak coś, a raczej ktoś nie pozwalał jej na to.
    — Za co to — odezwał się oburzonym głosem.
    — Nie zgrywaj idioty — stwierdziła z przekąsem.
    Na moment odwróciła się przez ramię, by spojrzeć na swojego ukochanego, który wydawał się nieco zdezorientowany, bo nie każdego poranka dostaje w twarz od swojej ukochanej. Nie zamierzała się jednak wciąż powtarzać. Rozumiała, że nie chciał nic złego na myśli, jednak irytowało ją określanie jej mianem jednego z królewskich tytułów. Przywodziło to jej na myśl dość przygnębiające wspomnienia z lat swojej młodości, gdzie jako parolatka marzyłaby na progu sierocińca, stanęli jej rodzice i zabrali ją stamtąd. Dlaczego właśnie to słowo najbardziej potrafiło ją wprawić w dość ponury nastrój, wszystkie jej odpowiedzi kryły się jeszcze, jak chodziła do przedszkola i widziała, jak dzieci odbierali rodzice często matki zdrobniale, nazywali swoje córki księżniczkami i pragnęła również, by jej mama tam przyszła, witając ją, czule marzyła, by się do niej przytulić, ale nigdy tego nie doświadczyła i co było dla niej cholernie przygnębiające. Jak każde dziecko pragnęła czułości, miłości rodzicielskiej poczucia bezpieczeństwa nie miała nic z tych rzeczy, miała za to opiekunów, którzy się znęcali nad nią czy innymi dzieciakami niszcząc im dzieciństwo.
    Odrażające!
    Czuła nienawiść i pogardę do tych ludzi. Nienawidziła ich z całego serca za zniszczenie jej młodzieńczych lat. Jednak przestała żyć przeszłością jednak Mike nie potrafił nauczyć się, by przestać do niej tak mówić i może reagowała zbyt impulsywnie, jednak za każdym razem czuła zbierającą w niej wściekłość i powrót niechcianych wspomnień.
    Zanurzyła się ponownie w puchu ciepłej pościeli, rozkoszując się, jej delikatnością marząc, by ponownie wrócić do swojej własnej krainy, świata marzeń, fantazji. Miała nadzieje, że zdoła sobie uciąć jeszcze krótką drzemkę, jednak coś, a raczej ktoś jej na to nie pozwalał. Czuła ponownie jego ramiona wzdłuż swojej talii, gdy niczym potulny piesek przytulił się do jej pleców, skrywając twarz w zgięciu jej szyi.
    — Skarbie, wiesz, która jest godzina? — próbował ją nakłonić do wstania.
    — Wykłady zaczynam o jedenastej — odezwała się sfrustrowana.
    Chwyciła skraj narzutki, pod którą spali i nasunęła sobie na głowę, marząc tylko o jednym, o wykreowanej krainie, którą stworzyła w omenach sennych. Nic się nie liczyło teraz dla niej prócz tego.
    — Ale…
    — Shinoda! Jak cię kocham to zaraz, wykopię cię za drzwi — mówiła oburzona.
    Mimowolnie sięgnęła po telefon leżący na skraju stolika nocnego, jednym ruchem rozbudziła ekran, by dostrzec godzinę, niemal popadła w frustracje gdy zobaczyła, że dopiero dochodzi siódma rano.
    — Michael — wykrzyknęła niezadowolona — Jest pieprzona siódma rano! Mogę jeszcze pospać, a za karę wychodzisz z psami!
    Nie zważając już na zupełnie nic, ponownie nakryła się ciepłym kocem, przymykając swoje ciemne tęczówki. Jak ona nie znosiła gdy budziło się ją przedwcześnie, była nieco drażliwa, o czym jej ukochany doskonale wiedział. Zdawał sobie sprawę, że budzenie jej praktycznie nad ranem jest istną zbrodnią. Od praktycznie tygodnia wróciła do swojej rutyny, studia, ćwiczenia, treningi czy spotkania ze znajomymi nie pomijając pracy, ponownie jej grafik był zapełniony a jej czas niezwykle napięty i czy czuła się przemęczona takim trybem?
    Czasami miała dni, gdy wysiadała i miała dosyć, jednak przywykła do takiej rutyny, lubiła gdy w jej życiu coś się działo, że nie było nudno, ale to nie oznacza ze nie korzystała z wolnego czasu, bo nawet jej tak zapracowanej dziewczynie przyda się chwila wytchnienia. Ambicja mogła być przekleństwem, ale mogła też być przyjacielem. W jej przypadku nie mogła powiedzieć, co temu sprzyjało, tak chciała sama dla siebie się wykazywać, udowodnić przede wszystkim sobie, że sprosta wyznaczonym przez samą siebie celą. Kiedyś wmawiano jej, że nic nie osiągnie, że będzie tułać się nad nie niczym robak, obecnie tak się nie dzieje, realizuje marzenia, których nawet nie miała i to było cudowne. Dostała jedną szansę, którą wykorzystywała do granic możliwości. Nie żyła już przeszłością, chodziła na terapie teraz już coraz rzadziej jednak z niej nie rezygnowała wiedziała ze ona jest jej potrzebna, co ważne, że przełamała się i zasięgła pomocy, a Camila od praktycznie trzech lat była jej dobrym aniołem stróżem ta kobieta pomogła wyjść jej z bagna problemów a przed wszystkich rozterek emocjonalnych i co ważne jej napady paniki zanikły z czasem przebiegu terapii. Kiedyś mogła psioczyć na takich specjalistów, teraz była wdzięczna, że można taką pomoc uzyskać i zmienić przez to swoje życie, jedyne co powstrzymuje takie osoby to oni sami. Nie pomogą sobie gdy sami tego nie będą chcieli tak jak ona. Pragnęła uzyskać wsparcie i otrzymała je.
    Wykorzystała swoje drugie życie!
    Przymknęła oczy, pragnął ponownie odpłynąć do swojej własnej krainy, lecz dobiegło ją ciche westchnienie tuż za sobą i niezwykle cichy głos Michaela:
    — Tak liczyć na poranny numerek od tego śpiocha — mruknął pod nosem.
    — Słyszałam — odezwała się mimo przymkniętych powiek — Nie doskwierał, ci twój poranna przypadłość więc nie poczuwam się do zaspakajania twoich potrzeb bladym świtem, poza tym bawiliśmy się do drugiej w nocy — przywiodła mu w pamięci wydarzenia sprzed paru godzin.
    To prawda Michael uwielbiał się zabawiać, absolutnie się temu nie dziwiła, sama przecież na tym korzystała nie tylko, to ona czuła się zaspokojona, ale również ona lubiła sprawiać przyjemność jemu, jednak czasami bywało trudne gdy praktycznie co chwile jemu po głowie chodziła zmysłowa zabawa w łóżku. Czasami pragnęła oddechu, jednak miała niezwykle narwanego faceta czy to jej przeszkadzało, nie specjalnie jednak musiała go nie jednokrotnie stopować, bo poza życiem erotycznym jest również zwyczajne, w którym muszą się mierzyć z rzucanymi przez los zdarzeniami, czy to problemami. Musieli zmagać się ze zwyczajnym życiem.
    Nie odpowiedział, jednak usłyszała, jego nieco głośniej wzdycha. Słyszała, jak wstaje z łóżka, cichy szelest ubrań mógł tylko ją przekonać, że ubierał pośpiesznie na siebie jakieś ubrania.
    — Wrócę do godziny i zrobię, śniadanie ty śpij.
    Odgłos jego kroków niósł się po jego sypialni, gdy wychodził z zamiarem poszukania ich domowych pupili. Czuła jak ponownie morzy ją sen, nie dostrzegła nawet kiedy ponownie zasnęła.
    — Tylko nie to! — wyjęczała niezadowolona gdy do jej podświadomości przedarł się drażliwy dźwięk budzika.
    Wymacała na oślep pozostawiony na szafce telefon, nie podnosząc nawet głowy znad poduszki, na omacku wyłączyła ten drażniący jej w tej chwili zmysły powiadomienie, rzuciła niedbale telefon za siebie, a z jej ust wymknęło się głośny pomruk niezadowolenia.
    — Co ci ten biedny telefon zrobił? — usłyszała nad sobą głos Michaela.
    — Zbrodniczą rzecz, którą dopuścił się dwie godziny temu mój facet — stwierdziła — Obudził mnie! — powiedziała nieco wkurzona.
    Zapowiadał się niezwykle urokliwy dzień nie dość, że nie czuła się kompletnie wyspana po ich nocnych igraszkach, została obudzona przez ukochanego bladym świtem, to jeszcze dziś miała wykłady z profesorem, który nie cieszył się wśród studentów dobrą opinią wręcz przeciwnie, był jednym z tych nauczycieli, za którym nie przepadał cały uniwersytet, a jeszcze wieczorem miała w planach trening na samą myśl, pragnęła zostać w łóżku cały dzień, jednak nie mogła tego zrobić. Musiała zmierzyć się z celami na ten dzień. Tak zatracona w swoich rozmyślaniach dopiero po chwili poczuła znajomy aromat świeżo mielonych ziaren kawy z delikatną domieszką kawy i w ostatnim czasie cynamonu, który uwielbia w niewielkiej ilości dodać do napoju. Mike zbyt dobrze ją znał i wiedział, co lubi a co ważne jak skutecznie poprawić jej humor i bardziej rozbudzić.
    Dosłownie w tej samej chwili poczuła, jak materac tuż obok niej ugina, a do jej zmysłów przedarł się wyraźny aromat kofeiny, której w tej chwili potrzebowała.
    — Już się nie wymigasz, wstawaj śpiochu — powiedział spokojnym, ale nieco stanowczym głosem.
    Niechętnie odwróciła się na plecy, unosząc się na rękach, niemal od razu sięgając po kubek. z jej ukochanym napojem, bez którego nie potrafiła zacząć dnia. To była już jej mała tradycja z rana zawsze musiała napić się nieco kofeiny, nie tylko na rozbudzenie, ale uwielbiała ten subtelny aromat dopiero, co zmielonych ziaren zawsze lubiła się nieco, dopieścić dodając mleka, bez którego nie była w stanie wypić kawy oraz jakieś dodatki zazwyczaj był to syrop karmelowy, ale w okresie takim jesienno — zimowym był to cynamon. Owszem nie każdy lubił tę przyprawę, Mike nie był ogromnym fanem, jednak gdy dodawała do ciast albo robiła ostatnio cynamonki, oczywiście od razu się do nich dobrał, potem razem poszli, biegać tak pozwalali sobie na nieco rozpusty, ale nawet on w ostatnim czasie przerzucił się nieco na zdrowszy typ życia i poszedł w jej ślad, owszem był aktywny, ale teraz jeszcze bardziej nie tylko ćwiczy z nią nie raz na siłowni, ale sam nie raz idzie pobiegać czy popływać. Specjalnie nie musiała go nakłaniać do zmiany, sam z siebie wykazał te chęci, z czego ogromnie się cieszyła. Sam przyznał, że odkąd nieco zmienił swoje nawyki żywieniowe i bardziej podjął się ćwiczeniom, czuje się znacznie lepiej i co ważne mógł wyrabiać kondycje na występy.
    — Lepiej?
    —Zdecydowanie tak — odparła, upijając łyk kawy — Wybacz, że byłam nieco drażliwa rano.
    — Mam się gniewać za taką głupotę? Nie przesadzaj mała.
    Uśmiechnęła się czule, uwielbiała w nim tę wyrozumiałość. Nie minęła nawet chwila gdy do pokoju wbiegła jej ukochana psinka, nie trudziła się z tym, by otrzymać zaproszenie, wskakując na kolana Michaela, od razu podeszła do niej siadając między jej udami gdy sama siedziała po turecku, a jej nogi otulał koc, pod którym spała. Ułożyła się wygodnie, zamykając swoje ciemne oczka, a ona mimowolnie przesunęła swoje palce po jej grzbiecie. Pomimo panującej wokół nich ciszy nie była ona niezręczna czy kłopotliwa. Czasami wystarczało nie wiele by wyrazić, co druga osoba ma na myśli w tej chwili, psychicznie szykowali się na kolejny dzień, z którym musieli się zmierzyć.
    Wypiła w spokoju swoją poranną kawę gdy Junka wypoczywała na jej kolana, oczywiście nie obyło się bez zazdrości Cindy, która gdy tylko dostrzegła maltańczyka na kolanach swojej pani, w jednej chwili wyszła z pokoju z wysoko uniesionym ogonem, co rozbawiło nie tylko ją, ale także jej ukochanego.
    — Bawi mnie to, jak one dwie walczą o twoją uwagę, mimo że siebie lubią, są o siebie zazdrosne.
    — A myślisz ze mnie nie. Jednak dla mnie liczy się fakt, że one nie rzucają się na siebie i walczą, obrażą się jedna na drugą na parę godzin, potem znowu się razem bawią. Dla mnie to się liczy ze Junka, Cindy i Walter nie mają ze sobą złych stosunków, tym bardziej dogadują się też z Jaym. Nie potrafiłabym kogokolwiek z nich oddać może i miałam brać tylko Cindy, ale nie miałam serca rozdzielać jej z bratem. Koty są indywidualistami, ale bardziej bym powiedziała to o Walterze, Cindy uwielbia się łasić i wiecznie by przychodziła, by ją pogłaskać czy się z nią zabawić zupełnie jak ta mała kruszyna na moich kolanach. Mam taką małą rodzinę — po czym dodała pośpieszenie — Nie pomijam oczywiście ciebie i Jaya, bo wy też jesteście moją rodziną.
    — Ale nie formalnie…
    — Mike — powiedziała łagodnie, chciała coś dodać, ale mężczyzna wszedł jej w słowo.
    — Wiem, wiem, chcesz skończyć studia. Szanuje to, jednak nie ukrywam, że jestem w wieku, w którym myślę już na poważnie o założeniu rodziny.
    — Wiesz, że zawsze masz wybór — powiedziała spokojnie, spoglądając na niego z powagą.
    — Zostawiać cię i zaczynać wszystko od nowa? — spytał nieco poruszony — Nie zrobię tego! Nie potrafię porzucić kobiety, której kocham, równocześnie szanuje twoje zdanie i poczekam, ile będę musiał. Zrobię wszystko byle to, z tobą założyć rodzinę jeśli muszę czekać kolejne lata, zrobię to, bo to na tobie mi najbardziej zależy i to ciebie kocham. Nie wiem, czy potrafiłby zacząć od nowa, przestać cię kochać i poszukać innej. Nie potrafię sobie tego wyobrazić, dlatego poczekam nawet kolejne dziesięć lat, żebyś to ty była gotowa na to.
    Nie mogła wyjść z podziwu dla tego faceta, tak wielu jego bliskich znajomych żeni się, już co po niektórzy oczekują narodzin swoich pierwszych czy kolejnych dzieci, a on, pomimo że mógłby ułożyć sobie życie u boku innej, nie robi tego, pozostaje jej wierny i szanuje jej decyzje. Nigdy nie powiedziała ze nie chce przyszłości, o jakiej on marzy, wręcz przeciwnie pragnęła zostać żoną, a potem matką jednak małżeństwo to już poważna decyzja a dziecko wymaga odpowiedzialności w tej chwili ona jedyne, o czym myśli to o studiach, pracy, treningach czy upiciu się ze znajomymi w piątkowy wieczór. Żyła studenckim życiem jeszcze przyjdzie czas by podejmować trudne, dojrzałe decyzje na razie chciała się bawić i pomimo że Michael to rozumiał, widziała, że odczuwał zazdrość gdy widział, jak jego najlepsza przyjaciółka brała ślub w lipcu, a ostatnio dowiedział się, że spodziewa się swojego pierwszego dziecka, chociaż starał się to ukryć ona dostrzegła to jak od środka zjada go zazdrość, bo sam pragnął, marzył o dziecku. Odebrano mu raz szansę bycia ojcem, długo musiał sobie radzić z tym co zrobiła mu była żona jednak jedna rzecz ja osobiście zastanawiała jednak nie potrafiła i nie chciała mówić o tym głośno. Owszem mówił jej, że Taylor usunęła ciąże, ale co w tym takiego ciekawego to fakt, że twierdziła ze to jego dziecko gdy sam przyznał, że od dłuższego czasu już wtedy nie układało im się pożycie małżeńskie, a o seksie praktycznie nie było mowy a co jeśli to nie było jego dziecko, tylko jednego z jej licznych kochanków. Nie chciała o tych przemyśleniach mówić Michaelowi, bo nie chciała rozdrapywać ran, które się zagoiły, jednak to ją bardzo intrygowało.
    — Mike nie wiesz, jak bardzo cię kocham, ale dobrze znasz moje zdanie, wiem, o czym marzysz ja na razie, nie mogę ci tego dać przez najbliższe lata, jednak masz szansę, sama ci wręcz to zaproponowałam, ja na razie jestem studentką, która żyje wiecznymi imprezami, a ty potrzebujesz rodziny, by być szczęśliwym…
    — Julio nie zamierzam się powtarzać — przerwał jej w pół słowa — Kocha cię do szaleństwa i nie zostawię. Poczekam, ile trzeba, byś to ty była gotowa na małżeństwo czy dzieci — powiedział z powagą — A teraz wstawaj skarbie, masz niecałą godzinę, by się przyszykować i zjeść śniadanie zrobiłem ci też mały obiad na uczelnie — powiedział.
    — Jesteś kochany — oznajmiła, odkładając kubek i ostrożnie zdjęła Junkę ze swoich nóg nawet nie oburzyła się dopiero po chwili zorientowała się ze mała zasnęła.
    Wstając, skradła drobny pocałunek Michaelowi, stawiając stopy na miękkim dywanie, lecz czuła nieco przenikający ją chłód, cóż temperatury nieco spadły, pomimo że na termometrach było jeszcze około siedemdziesięciu stopni Fahrenheita, to jednak dla osób przyzwyczajonych do średnio powyżej osiemdziesięciu stopni było stosunkowo zimno.
    — To zaledwie tyle… — spytał zdziwiony — Liczyłem na coś więcej.
    Zaśmiała się perliście, po czym pochyliła się lekko, uchwyciwszy jego usta w swoje, czuła jego dłoń na swoim biodrze, jednak po chwili odsunęła się, dostrzegła niesmak w jego oczach, ale także pragnienie, o więcej.
    — Na razie musi ci to wystarczyć — stwierdziła, po czym szybko umknęła przed nim. Zamykając za sobą drzwi łazienki, kącik jej ust poderwał się do góry, mimo że dzień zapowiadał się koszmarnie, zdecydowanie takie poranki z ukochanym potrafiły wprowadzić ją w lepszy nastrój. Podeszła do lustra przyglądając się swojemu odbiciu. Nie wyglądała aż tak źle, nawet nie widziała tak wielkich cieni pod oczami, jedynie delikatny korekt wystarczy dziś, nie zamierzała robić makijażu. Zdjęła, jednak płynnym ruchem koszulę rzucając ją do kosza na brudy, po czym pozostała naga, nie miała bielizny na sobie, straciła ją zeszłego wieczoru, pewnie leży gdzieś w sypialni koło łóżka. Wchodząc pod prysznic, niemal od razu włączyła ciepłą wodę. Czując, jak kropelki wody spływają po jej ciele, rozkoszowała się tą chwilą odprężenia przed zbliżającym się dniem. Mogła przez chwile zebrać myśli, zanim ruszy w wir swoich codziennego życia.
    Po kilku dłuższych minutach odsunęła szklane drzwiczki prysznica, chwytając puchowy ręcznik, który wisiał na rączce, otulając się nim i dopiero wtedy wyszła spod kabiny, podeszła do lustra zakładając na włosy drugi nieco mniejszy materiał, by nie ciekła jej woda z włosów, chwyciła mały słoiczek z kremem z filtrem, który zaczęła ostatnio używać tak, mimo że jest chłodniej słońce, nadal grzeje i gdy nie chciała się opalać, musiała się chronić. Delikatnie wklepując produkt w skórę, dostrzegła, jak drzwi otwierają się za nią i dostrzegła Mike’a, który stanął w przejściu:
    — Stało się coś? — spytała zdziwona gdy jej ukochany nawet słowem się nie odezwał.
    — Musiało się coś stać bym mógł wejść do mojej dziewczynie.
    — Przyznaj, chciałeś mnie zobaczyć toples — odezwała się ponownie, patrząc na lustro.
    — Czy to jest aż tak oczywiste?
    — Kiciu od kiedy my się znamy? — spytała retorycznie — Myślisz, że nie zdołałam cię poznać, za bardzo aż cię poznałam.
    — Przed tobą nic się nie ukryje — stwierdził z przekąsem.
    — Jak przed tobą — mówiąc to, nałożyła na szczoteczkę do zębów nieco pasty.
    — Mówiłem ci, że jesteś wredna?
    Przytaknęła lekko, skinęła głową, sama mając usta pełne piany. Nawet nie zliczy, ile razy to od niego słyszała. Czy się gniewała absolutnie nie, wiedziała ze tak była i się z tym nie kryla? Miała świadomość o swoich wadach i zaletach i akceptowała to jak inni z jej otoczenia. Dostrzeganie swoich wad jest ważne i bycie świadomym ich ona tak wiedziała, że ideałem nie jest i nawet nie chciała. Była jaka była i nie zamierzała tego zmieniać.
    Wypukała usta z piany i otarła usta z nadmiaru wody, po czym podeszła do Michaela, zatrzymała się na moment, chwytając go za skraj koszulki i przyciągając do siebie, skradając mu drobny pocałunek, odsuwając się, powiedziała:
    — I tak mnie, taką kochasz.
    I nie mógł temu absolutnie. Był w niej do szaleństwa zakochany i nigdy tego nie ukrywał. Owszem jedynie jego fani nie wiedzieli o nowym związku, ale nie zamierzali się z tym dzielić to była ich prywatna sprawa a fakt, że on a po części i ona byli osobami medialnymi, to tym bardziej tego nie chcieli. Ona osobiście obserwując pary cele brytów, po prostu jest godna podziwu, że pragną wywlekać prywatne życie, a zarazem przerażona, że dla zwykłej uwagi wolą sprzedać swoje osobiste życie by było o nich głośno, ale co poradzi na to takie osoby, istniały, istnieją i będą istnieć.
    Pozostawiając mężczyznę samotnie stojącego na progu łazienki, a ona sama zniknęła za przymkniętymi drzwiami, garderoby siadając przed toaletką. Po paru chwilach okiełznała swoje włosy i związała je w wygodny warkocz, nałożyła, jedynie podkład i puder nawet nie podkreślając oczu.
    Niemal w tej samej chwili Michael zszedł na dół, siadając przy stoliku w kuchni gdzie czekało już wcześniej przez niego przyszykowane śniadanie oraz stała jego do połowy pusty kubek z kawą. Chwycił go, upijając dwa porządne łyki, już nieco chłodnego napoju i usiadł przy stole, wyczekując zejścia jego ukochanej dziewczyny na dół. Może i czekał na nią parę minut, ale potem zobaczył ją. Ubrana w typowy dla siebie komplet na treningi, ciemne spodnie idealnie przylegały do jej szczupłych nóg, koszulka na ramiączkach skryta była pod skórzaną kurtką, którą nawet nie zapięła, na stopach miała swoje znajome ciemne kozaki, jej strój idealnie komponował się, z którego warkoczem często nosiła gdy jeździła na motorze.
    — Skarbie przypominam, że jedziesz na uczelnie nie na trening.
    — Wiem — przyznała bez ogródek, siadając naprzeciw niego — Ale miałam ochotę się tak ubrać — przyznała.
    Co mógł więcej powiedzieć? Z trudem wręcz musiał się powstrzymywać, by nie patrzeć na nią, za każdym razem gdy wiedział ją w takim komplecie, nie potrafił zapanować nad swoim pożądaniem względem niej, co wielokrotnie Julia widziała, spuścił wzrok, nie patrząc na nią, im dłużej by spoglądał na jej dekolt, tym bardziej pragnąłby wręcz zdjąć z niej ubrania i zabawić się z nią tu i teraz i mało by go obchodziło, że oboje by spóźnili się czy to ona na wykłady, a on do studia. Unikał jej spojrzenia jak ognia, by nie dać się jej skusić.
    Szczerze ją bawiło jego zachowanie, znała jego naturę jego słabości wiedziała jak reaguje na nią w skórze patrzyła na niego gdy on unikał jej wzroku, co bardziej ją bawiło. Gdyby nie fakt, że musi jechać na zajęciach, chętnie by potworzyła zeszłą noc, jednak zjedli oboje śniadanie rozmawiając na swobodne tematy, z chwilą gdy zaczęli się zbierać, stając przy drzwiach, wsunęła do kieszeni kurtki, swoje kluczyki od motoru zabierając torebkę, z potrzebnymi rzeczami.
    — Kotek zamknij, jak będziesz, wychodził ja, muszę już spływać — powiedziała, otwierając drzwi.
    Idąc korytarzem, dostrzegła otwierające się drzwi windy, podeszła szybkim krokiem wchodząc do środka, nacisnęła guzik, z podziemnym parkingiem a podnośnik ruszył. Po chwili stała prawie w opustoszałym garażu, stało naprawdę nie wiele samochodów, a ona od razu podeszła do swojego motoru. Wyjmując z bagażnika kask, wsunęła do niego torebkę. 
    Wyjeżdżając ze strzeżonego osiedla, wjechała jedną z bocznych dróg, które zmierzały na jedną, z główniejszych już w myślach przeklinając drogę pełną samochodów, pomimo że dochodziła dopiero dziesiąta rano, liczyć w tym mieście na chwile bez sznur samochodów na autostradach to jak liczyć, że święty Mikołaj naprawdę istnieje. I wcale się nie zdziwiła gdy wjechała na jedną z głównych ulic miasta, która już była pełna pojazdów, nie zamierzała nawet wyprzedzać, pomimo że była na motorze, bądź co bądź jedynie gdzie nie przestrzegała przepisów, był stary tor samochodowy, gdzie ćwiczyła wraz z ekipą. Nie zamierzała pakować się w konflikt z prawem z powodu czegoś tak durnego jak wyprzedzanie albo nadmierna prędkość. Dojechanie na uczelnie praktycznie zajęło jej niecałą godzinę, lecz tylko dlatego, że pod koniec nie było aż tak wielkich korków. Zaparkowała pod uczelnią, gasząc silnik motocykla. Zdjęła kask ze swojej głowy, ruchem dłoni poprawiając włosy, które wyplątały się z jej związanych włosów.
    Zakładając na ramię torbę, wsunęła do bagażnika kask, po czym jednym ruchem zamknęła go i włączając na pilocie, alarm stanęła na chodniku wiodącym do wejścia, nawet nie była zdziwiona gdy usłyszała za sobą gwizdy i krzyki jakichś chłopaków komentujących jej wygląd. Nie dziwiło ją już kompletnie nic, zwyczajnie to zignorowała, wspinając się po stopniach wyższej uczelni. Rozglądała się po studentach z nadzieją, że znajdzie znajome twarze jednak nikt nie wpadł jej w oczy, dopiero gdy dotarła pod jedną, z sal wykładowczych gdzie rozpoczynali zajęcia, dostrzegła swoją grupkę znajomych, którzy żywo dyskutowali:
    — Ale się odwaliłaś — odezwał się na powitanie Tyree, gdy tylko podeszła.
    Popatrzyła na siebie mimowolnie, po czym ponownie podniosła na niego swoje jasne spojrzenie, z lekkim zdziwieniem patrząc na niego:
    — Ale to dla mnie normalny strój, często tak jeżdżę na motorze — odparła spokojnie.
    — Jednak nie często się pokazujesz w takim stroju, dobra pomińmy kurtkę skórzaną, bo to u ciebie norma, ale tak dosłownie wzbudzasz zainteresowanie — dopowiedziała Daphne.
    — A kiedy ja nie wzbudzam ciekawości? Ile ja chłopaków pogoniłam, nie zliczę, uważają, że skoro nie widzą, że się z kimś nie obściskuje na uczelni, to nie mam nikogo, a przecież to bzdura od dwóch lat jestem w udanym związku, tylko że mój facet jest starszy ode mnie i już pracują. Nigdy nie zrozumiem takich typów, którzy biorą sobie za cel podrywanie lasek, nawet lepiej zaliczanie ich i porzucanie po jednej nocy, dobra są też takie dziewczyny i nie można wszystkich kategoryzować i wrzucać do jednego worka, ale czy nie można uszanować faktu, że ktoś nie jest zainteresowany podbojami miłosnymi?
    — Wiesz, każdy korzysta, z młodzieńczego życia jak pragnie, jedni imprezują, drudzy przeżywają przygodny seks, a inni są w związki i mimo to potrafią się dobrze bawić. Każdy jest inny, poza tym chyba lubią to jak ich dajesz kosza, bo pomimo że na uczelni jest oczywiste, że nikogo nie szukasz to, oni się nie zniechęcają i dalej uderzają — skomentowała Libby.
    — Mniejsza o to — odparła, wywracając mimowolnie oczami — Są jakieś nowości?
    — Tak — powiedział Patrick, w tej samej chwili podchodząc do ich małej grupki — Mamy dziś kolejne warsztaty.
    — Z kim? — spytała zaintrygowana Laney, zadając pytanie, które dręczyło ich wszystkich — Ktoś ze stąd czy z zewnątrz?
    Mieli wiele szkoleń, na które musieli chodzić, czasami prowadzili je wykładowcy, z uczelni innym razem dziekan zapraszał gości z zewnątrz którzy dzielili się swoją wiedzą na dany temat, przez co mieli wiele okazji poznać znakomitych artystów i nieco doświadczyć ich indywidualnej twórczości i po części się zainspirować. Lubiła te zajęcia, bo naprawdę spotkała wiele ciekawych osób. Równocześnie za rok miała pisać pracę licencjacką i warto poszerzać swoje horyzonty i chciała powoli zastanowić się, o czym chciałaby ją pisać jednak najważniejsze dla niej w chwili obecnej było ukończenie drugiego roku z jak najlepszymi ocenami, ostatni rok była jedną z lepszych studentek na swoim roku, chciała to powtórzyć i tutaj wkraczała jej ambicja, owszem mogła sobie pozwolić na znacznie słabsze oceny, jednak chciała sobie udowodnić, że dobrze zrobiła, wybierając tę uczelnię, nie marnuje pieniędzy, które przeznacza na opłaty. Nie chciała nikomu prócz siebie udowadniać, że wybrała dalszą drogę swojej edukacji i była to dla niej słuszna decyzja. Na chwilę obecną ani trochę nie żałowała wybranego kierunku i spełniała się w nim i wiedziała coraz bardziej że chce swoją przyszłość na dobre związać, z malowaniem już teraz pracowała jako malarka nie kiedy jako graficzka jednak bardziej wolała siedzieć w farbach, Kretkach czy flamastrach niż w programie graficznym. Uczyła się od początku, malować zwyczajnie biorąc stary ołówek i kawałek kartki i w tym czuła się najlepiej. W jej pracowni było pełno szkicowników z jej pracami obrazów, które malowała czy to te, które sprzedawała czy te, które robiła dla znajomych z okazji jakiż ważnych wydarzeniach. Praca miała sprawiać przyjemność i owszem czuła się zadowolona, że robiła, co kochała i na tym zarabiała, nie każdy ma taką okazję i doceniała to ze poprzez trud swojej ciężkiej pracy doszła do tego miejsca, gdzie jest obecnie.
    — Z zewnątrz — głos Connella ponownie sprowadził ją na ziemie — Nie podali nazwiska, jednak wiem, że mamy szkolenie po ostatnich wykładach.
    Szczerze była zaskoczona i zdziwiona, zawsze podawali im imię osoby, z którą mieli szkolenie, a w tym przypadku wydawało się to niezwykle podejrzane. Jednak nie była w stanie dłużej o tym rozmyślać gdy rozbrzmiał dzwonek oznajmiający o początku zajęć. Niechętnie weszli do sali, gdzie mieli pierwsze wykłady z profesorem, który nie cieszył się uznaniem wśród studentów, jednak nie mieli wyboru, musieli chodzić na jego zajęcia. Dwu godziny koszmar rozpocząć się z chwilą wejścia starszego wykładowcy do Sali rozpoczynając swój nudny monolog.
    — Czemu każdy nauczyciel czy profesor nauk historycznych musi tak przynudzać — poskarżyła się Libby, gdy wraz z grupą opuszczali salę po dwugodzinnej męczarni.
    Nie wiele trzeba było, by dojrzeć na ich twarzach kompletne wyczerpanie i znużenie. Ona sama czuła się wycieńczona, dzisiejszy wykład był tak nudny, że prawie na nim przysnęła, pomimo że starała się być skupiona. Jednak temat i ton głosu starszego pana był tak przysypiający, że pragnęło się tylko zamknąć oczy i odpłynąć i oczywiście paru studentom to się udało i spali zakryci książkami, ona sama miała ochotę to zrobić, jednak obiecała sobie, że zrobi wszystko by nawet, z historii sztuki mieć jak najlepsze oceny ostatnio zdała na siedemdziesiąt dziewięć punktów i tak był to jeden, z lepszych wyników patrząc na profesora, który no lubił delikatnie męczyć swoich studentów. Słyszała co po niektórzy wzdychają głośno. Każdy miał podobne zdanie, jednak co tu warto komentować. Idąc na kolejne wykłady, mijali studentów, którzy zupełnie jak oni zmierzali na swojego kolejne ćwiczenia, jednak ją zżerała wciąż, ciekawość kto to mógł być, osoba, która miała prowadzić ich szkolenie.
    Po paru godzinach wreszcie ciekawość jej, a także studentów drugiego roku o tajemniczym szkoleniowcu praktycznie za parę minut zostanie zaspokojona, siedzieli już w jednej z auli, czekając na osobę, która miała prowadzić ich zajęcia, ona sama siedziała, pomiędzy swoimi dziewczynami wyczekując, z niecierpliwością tej osoby.
    W końcu dobiegł ich dźwięk otwierających się drzwi, a praktycznie wszystkie głowy jej kolegów z roku odwróciły się w tamtą stronę. Ciekawość ich zjadała od środka, wtedy mężczyzna odwrócił się twarzą do nich i niemal zachłysnęła się własną śliczną gdy rozpoznała w nim:
    — Nie możliwe — szepnęła tuż obok niej Libby sama nie dowierzając kogo zobaczyła.
    — Uszczypnij mnie, bo chyba mi się to przyśniło — odezwała się Laney — Czy to…
    — Mike Shinoda — powiedziała cicho pod nosem — Nie wierzę…
    Śledziła każdy krok swojego ukochanego, nadal nie wierząc, że zamiast siedzieć w studiu, to on był tym tajemniczym szkoleniowcem, który miał prowadzić dzisiejsze zajęcia, to było absurdalne, a jednocześnie tak niedorzeczne. Jednak jedno ją intrygowała, zanim wychodziła, zarzekał się, że nie wie kiedy dziś wróci, bo pracują do późna w studiu, przyłapała go na perfidnym kłamstwie, a naprawdę nie lubiła być oszukiwana.
    — Ale co on tutaj robi…? — głos Libby wyrwał ją ze swoich rozmyślań.
    — Okazuje się ze nawet gwiazdorzy mają wtyki i się udzielają na uczelniach — powiedziała cicho Laney — Chwileczkę czy on nie jest jednym ze sponsorów stypendium?
    Widziała spojrzenie oczu koleżanki gdy spojrzała na nie lekko zdziwiona. Tak Michael był jednym, z darczyńców swojej byłej uczelni wiedziała to od dawna, jednak co mu przyszło do głowy, by bawić się w szkoleniowca.
    — Tak… — przyznała cicho — Jak wiecie, bo i tak słuchacie Linkin Park, on wiecznie gdzieś się udziela, ale zastanawiające ze akurat ma zajęcia i akurat to na drugim roku to zastanawiające — rzuciła sugestywnie i tylko ona rozumiała tę konkluzję, ponieważ jej znajomi nadal nie poznali jej chłopaka i jakoś się nie kwapiła, by ich poznawać. Nie to, że im nie ufała, ale to zwyczajnie była jej prywatna sprawa — Co on tutaj robi? Bardziej bym powiedziała, że powinien pomagać wschodzącym zespołom nie uczyć studentów grafiki komputerowej, bo grafikom przecież zajmuje się hobbistycznie, a nie zawodowo a zawsze nasi szkoleniowcy zajmują się sztuką profesjonalnie.
    — Ale przecież skończył ten kierunek nawet ten, co my — zauważył Tyree.
    — No tak…
    — Czy ja państwu nie przeszkadzam?
    Poderwała głowę do góry w chwili gdy usłyszała głos ukochanego tuż nad sobą i wcale nie była zdziwiona gdy dostrzegła go stojącego dosłownie tuż obok nich, wpatrując się w nich swoim intensywnym brązowymi oczami, widziała, jak krzyżuje ramiona na klacie, a mimowolnie jej wzrok powędrował na nią, patrząc na nią wyczekująco.
    — Może się mi pani przedstawić?
    — Dlaczego akurat ja — oburzyła się, ku zaskoczeniu wszystkich w sali.
    Nie od dziś było oczywiste, że Julia należała do osób, które mają ogromny szacunek do wykładowców czy szkoleniowców, rzadko pyskowała, wręcz przeciwnie w ogóle wyrażała się z szacunkiem o tych, których lubiła, owszem mogły się zdarzyć, niepochlebne słowa o tych, za którymi nie przypadała, ale na zajęciach wyrażała się, wobec nich jak należy, tutaj było zaskakująco inaczej.
    — Nazwisko? — powtórzył stanowczym głosem.
    Miała ochotę się roześmiać, jednak powstrzymała się, skoro chce grać w tę szopkę dobrze, pobawi się razem z nim.
    — Julia Bennington — powiedziała, wstając.
    Ku zaskoczeniu i rozbawieniu wszystkich na Sali ukłoniła się lekko, ona sama z trudem hamowała uśmiech, który cisnął się jej na usta, kącik ich drgnął nieco do góry i ironicznym uśmiechu.
    — Panie profesorze… — dodała, dobitnie siadając powrotem.
    — Wystarczy Michael — powiedział nieco surowym głosem — Czy mogłaby, pani wyjaśnić co było tak ważne, by rozmawiać ze swoimi znajomymi i przeszkadzać w zajęciach.
    — Jak to co? — powiedziała w głos — Zastanawiałam się głośno z przyjaciółmi czemu pan profesor siedzieć w studiu wraz z pozostałymi członkami zespołu, uczy pan studenciaków. Czy jest pan w stanie to wyjaśnić — spytała, podpierając łokcie o krawędź biurka i spoglądając na niego swoim bladoniebieskim spojrzeniem — Czy może mi pan wyjaśnić, czy to tak ładnie oszukiwać?
    — Sugeruje mi coś pani?
    — A owszem — odparła, nawet się nie ruszając — Czy pana partnerka wie, że siedzi pan na uczelni zamiast w studiu?
    Zamilkł na moment, a ona w duchu się śmiała z jego zmieszanej miny, skoro pragnął ciągnąć przestawienie, zapewni mu, je jednocześnie nie chciała ani siebie, ani jego zdradzić. Tak naprawdę w mediach Mike uchodził za rozwodnika, który jak na razie z nikim się nie widuje, a poza tym nie był gwiazdą, która to rozpowiada każde drobnostki ze swojego życia.
    — Skąd pani do głowy przyszło, że mam dziewczynę, nawet jeśli myśli pani, że powiedziałaby to na forum publicznym? — spytał nieco oburzony, ale oboje doskonale wiedzieli ze jego dziewczyna jest w tej Sali co najbardziej bawiło właśnie z nią rozmawiał.
    — Nie wiem, taki przystojny facet, pewnie ugania się za panem sznur panienek — skomentowała od zniechęcenia.
    — Jest pani…
    — Bezszczelna, wredna, złośliwa, panie profesorze wiele razy słyszałam takie określania względem siebie i nawet się nie gniewam.
    — Dobrze skoro ma pani tak wiele do powiedzenia wytłumaczy się pani po zajęciach
    — Słucham? — spytała oburzona.
    Widziała, jak kącik jego ust unosi się w ironicznym uśmiechu, zanim powiedział:
    — A owszem — nachylił się do niej lekko — Zapraszam do gabinetu dwadzieścia pięć, musimy omówić kwestie pani skandalicznego zachowania — powiedział z kpiącym uśmiechem — Godzinę spędzę na konsultacjach z osobami, które są zainteresowane tematem — powiedział nieco głośniej, by słyszał go cały rocznik, po czym ponownie zniżył głos i zwracając się do niej — A potem widzę się z panią, pani Bennington i nie toleruje słowa odmowy — patrzyła, jak prostuje się i odchodzi.
    — Chyba pan śni, że się pojawię, mam już plany!
    — Jeśli pani nie przyjdzie, może się pani pożegnać z pozytywną oceną.
    — Nie zależy mi, jedne niezaliczone szkolenie…
    — Czyżby, a to nie pani była jedną z lepszych studentek na koniec ubiegłego roku, chyba nie chciałaby pani stracić tak dobrej passy i to na początku roku, bo wolała się pani kłócić ze szkoleniowcem?
    — Nie mam zamiaru przyjść! — wycedziła przez zaciśnięte zęby.
    — Niech pani lepiej się szykuje, że zaboli panią pani nie subordynacja.
    Pomimo że mogło się wydawać to normalna rozmowa, ona usłyszała w tych słowach dość oczywisty podtekst, który tylko oni oboje rozumieli. Patrzyła na niego wściekłym spojrzeniem, gdy ten odchodził, kontynuując swój monolog, jakby nic się nie stało, czuła jak Libby ją szturcha w żebro.
    — Poszłabym na twoim miejscu — zasugerowała.
    — Nie dam się zastraszyć jakiemuś szkoleniowcy zwłaszcza takim, który myśli, że ma jakaś Władce a nic nie może!
    Nie odezwała się do końca zajęć z chwilą gdy wstała od swojego stolika, usłyszała wyraźny głos swojego ukochanego:
    — Panno Bennington widzimy się za godzinę — oznajmił na całą klasę.
    Odwróciła się przez ramię, spoglądając na niego z lekko zaciśniętymi oczami, widziała ten jego uśmieszek, który często widywała u niego gdy przejmował nad nią dominacje. Nic nie odpowiedziała, zebrała w pośpiechu swoje rzeczy, wychodząc praktycznie jako ostatnia z sali wykładowczej.
    — Nagrabiłaś sobie — odezwała się Libby gdy tylko wyszła z auli.
    — Myślisz, że mnie to obchodzi? — spytała, patrząc na dziewczynę — Nie zamierzam zost…
    — Panno Bennington chyba jasno się wyraziłem.
    Nawet nie wiedziała kiedy stanął za nią, wyrósł jak z przysłowiowych podziemi. Nawet się nie odwróciła, jednak czuła jego wyraźną obecność, jego spojrzenie na sobie a ona sama patrzyła na Kristy jednocześnie czuła się jak sparaliżowana i to nie ze strachu z niepokoju sama nie wiedziała, czemu jej ciało tak zareagowało.
    — Nie zamierzam przychodzić na pańskie konsultacje — powiedziała wymownie, nawet się nie odwracając do niego.    
    — Czyżby, skoro państwa widzę czy jest ktoś zainteresowany rozmową ze mną? — spytał.
    Odczekał chwile i jak na złość absolutnie nikt się nie zgłosił, za co przeklinała swoich znajomych. Jednak nie mogła ich winić, bo dobrze wiedziała, do czego dąży i zmierza i naprawdę chciała tego uniknąć jak ognia.
    — Skoro nikt z państwa nie wyraża zainteresowania rozmową ze mną — czuła na sobie jego przenikliwe spojrzenie, gdy wręcz wymownie patrzył na nią, jednak ona spoglądała na twarze swoich przyjaciółek, których miny mówiły jedno, że ma przechlapane, jednak czy odczuwała strach?
    Jak miała czuć jakąkolwiek obawę przed własnym facetem, gdy on sam zaczął z nią grać we własną gierkę, a ona chętnie dołączyła. Skoro chciał, prowadzi taką narrację, to chętnie mu potowarzyszy, jej znajomi mogą być przekonani, że sobie nagrabiła, że będzie mieć kłopoty, jednak granie zbuntowanej studentki ją niesamowicie satysfakcjonowało.
    — Panno Bennigton zapraszam wraz ze mną — odezwał się stanowczym głosem, tonem, który nie tolerował sprzeciwu.
    Momentalnie odwróciła się na pięcie, spoglądając na stojącego przed nią mężczyznę.
    — Panie profesorze — odezwała się dosyć wymownie — Niech pan wybaczy, ale w moich planach nie ma głupich rozmów z wścibskim szkoleniowcem, który myśli, że jest tu jeden dzień i ma jakąś, władce sprawczą nade mną, bo tak naprawdę jej nie posiada.
    Szok wypisany na twarzach znajomych z roku był nie do opisania, nigdy nie sądzili, że Julia, która z takim szacunkiem odnosiła się wykładowców czy ludzi, którzy ich szkoleni będzie tak arogancka i chamska, to nie było podobne do jej usposobienia, owszem potrafiła być wredna, ale co do ludzi z tytułami wyrażała się z uznaniem, a nie jak w obecnej chwili.
    — Czy uważa pani, że rozmowa z panią jest mi na rękę? Chce pomówić z panią i wracać do swojego życia. Więc oszczędźmy sobie czasu i niech pani grzecznie idzie ze mną.
    Mimowolnie poczuła dotyk jego dłoni na swoim ramieniu gdy odwrócił ją w drugą stronę. Tak dyskretnie ze jej koledzy prawie tego nie zauważyli, westchnęła w końcu pokonana i podążając parę kroków, przed nim szli korytarzami uczelni i nie wydawało się to nic nadmiar podejrzanego, poza tym reszta studentów było zbyt pochłoniętymi swoimi sprawami, by zwracać sobie uwagę jakimś obcym facetem i jedną z drugoklasistek, jednak nie dało się usłyszeć cichych szeptów gdy szli korytarzami, dobiegały ją głosy zaskoczenia i wyraźnego szoku, dało się słyszeć pytania:
    — Czy to nie jeden z muzyków Linkin Park?
    — Czy to nie był Shinoda?
    Mogła sobie wręcz rękę dać odciąć, że byli to fani chłopaków, albo osoby, które znają ich twórczość, wzbudziło to ciekawość, bo nie co dzień na ich uczelnie wita jeden z bardziej znanych muzyków tym bardziej nie widać go w towarzystwie jednej ze studentek, to mogło być nieco podejrzane, jednak ludzie jednak bardziej zastanawiali się, co on tutaj robi, niżeli dlaczego spaceruje z jedną ze studentek po korytarzach uniwersyteckich.
    W końcu dotarli pod jeden z wolniejszych gabinetów, które zazwyczaj stały puste. Pragnęła już sięgnąć dłonią, by otworzyć drzwi, jednak została uprzedzona przez Michaela, który uchylił drewniane skrzydło i gestem dłoni zaprosił ją do środka. Rzuciła na niego spojrzeniem, po czym bez słowa przekroczyła próg pomieszczenia.
    Słyszała za sobą trzask zamykającego się zamka, nawet nie była w stanie zareagować gdy poczuła dość silne uderzenie w jednej ze swoich pośladków, mimowolnie odwróciła się przez ramię, spoglądając na niego oburzona:
    — Chyba sobie pan profesor za wiele wyobraża — odezwała się nieco podniesionym głosem — Czy…
    Ponownie nie dał jej dokończyć gdy ścisnął lekko jej udo, wpatrując się w nią tym swoim intensywnym brązowym spojrzeniem. Nawet nie minęła chwila gdy przeszedł obok, niemal od razu zabierając swoją dłoń z jej lędźwi i podchodząc do biurka, porzucił skoroszyt, który trzymał ze sobą, była to jedyna rzecz, którą miał ze sobą, było tam jedynie materiały z dzisiejszego szkolenia.
    — Skoro już jesteśmy sami — powiedział, siadając przy biurku — Możemy porozmawiać o pani nie subordynacji.
    — O czym tu właściwie rozmawiać — wcięła mu się w słowo.
    Przeszła parę kroków i stanęła naprzeciw niego, mimowolnie zaplatając swoje ramiona na swoich piersiach i patrząc na niego z góry.
    — Raczej to my mamy do porozmawiania, panie profesorze — powiedziała, nachylając się znacząco do niego.
    Nie dało się ukryć, że mimowolnie spojrzał na jej dosyć głęboki dekolt, widziała te znajome ogniki, gdy oczami wyobraźni już widział, jak pozbawia ja ubrań, jak ją rozbiera. Nie była ani trochę zaskoczona, to była dla niego norma. Szczególnie gdy jej ciało opinała skóra i czerń, jego reakcja była zbyt znajoma i zbyt przewidująca, by pomylić ją z jakąkolwiek inną.
    — Czy chciałaby mi pan wyjaśnić — mówiła, podkreślając każde słowa — Czy mógłby mi pan przypomnieć definicje kłamstwa i oszustwa.
    — Sugeruje mi pani coś?
    — Nie inaczej — odparła, prostując się i przechodząc obok fotela, na którym siedział.
    Oparła się o bok biurka, wymownie spoglądając na swojego ukochanego, który odwrócił się w krześle ku niej, pomimo że starał się skupić swoje spojrzenie na jej było to trudne gdy jego wzrok wziął uciekał ku jej otwartej kurtce oraz bluzeczce na ramiączkach, a raczej wykrojowi w niej.
    — Może mi pan przypomnieć, co porankiem pan mi mówił… Chwileczkę niech sobie przypomnę… Nie wiem kiedy wrócę, bo pracujemy do późną w studiu. Czy to nie były pańskie słowa panie profesorze? — popatrzyła na niego dosyć wymownie.
    — Przyszliśmy raczej pomówić tu o pani dość skandalicznym zachowaniu na moich zajęciach — odezwał się, wstając.
    — Nic nie zrobiłam! — broniła się.
    — Czyżby? — spytał, pochylając się nieznacznie ku niej, niemal czuła jego oddech na swoich ustach — Jawna rozmowa na moich warsztatach, dyskusje prowadzone ze znajomymi to dla pani nic?
    Grał niemal idealnie swoją rolę tak dobrze, że wręcz poczuła lekki strach, jednak to tylko wzmagało chęć toczenia ich małej gierki, rozpalając w nich ogień pełen pożądania, namiętności i pragnień.
    — Owszem, co w tym złego, że ucięliśmy sobie rozmowę na początku zajęć — powiedziała, podkreślając ostatnie słowa. — Nie może nawet mi wystawić negatywnej oceny, bo sam pan dobrze wie, że jest pan jedynie szkoleniowcem, który nie ma wpływu na oceny studentów.
    — Uważa pani, że nie znajdę na panią sposoby, by panią odpowiednio ukarać?
    — Co pan niby może? — dalej podważała jego jakiekolwiek kompetencje.
    — Chyba się dogadamy — popatrzył na nią wymownie.
    — Czy w tej chwili sugeruje mi pan, bym panu zrobiła dobrze w zamian, że zapomni o dzisiejszym zdarzeniu?
    Jego milczenie, lecz wzrok, w którym dostrzegła znajome iskierki, wręcz bezczelny uśmiech, który skradł się w kącikach jego ust, był jednoznaczną odpowiedzią na jej pytanie. Wiedziała jedno to będzie bardzo ciekawe doświadczenie. Mimowolnie jej ręce powędrowały do jego spodni, czuła pod palcami, pasek jego spodni.
    Odpięła skórzaną klamrę, pasek nieco opadł na boki, niemal czuła pod koniuszkami swoich palców guzik w jego spodniach, który prędko wyjęła z tej maleńkiej dziurki, nie przejęła zbytnio zamkiem błyskawicznym, pociągnęła w dół, materiał jego spodni pozostawiając go jedynie w bokserkach, nie dało się nie dostrzec wyraźnego wybrzuszenia pod jego bielizną. Poderwała mimowolnie spojrzenie na niego a przez nagłą ciszę, która zapanowała między nimi, przedarł się jej dosyć figlarny głos:
    — Nie wiedziałam, że szkoleniowców tak podniecają studentki — odezwała się dość wymownie.
    Nie oczekując, od niego odpowiedzi. Ukucnęła przed nim, mimowolnie zsuwając, z jego bioder bokserki uwalniając spod opinającego materiału jego męskość, nie mogąc już ukryć faktu jak bardzo czuć wzrastające w nim napięcie. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, jednocześnie przesunęła swoim językiem wzdłuż jego napiętego członka, powiodła nim kilkukrotnie wzdłuż jego długości, lecz po chwili ujęła w swoje usta, główkę pieszcząc lekkimi ruchami języka jego napletek. Pieściła kraniec jego męskości, nie szczędząc sobie w czułościach, kątem oka widziała jak zakrywa dłonią swoje usta, oboje doskonale wiedzieli, że ryzykują wręcz igrają z ogień gdy tak naprawdę zapragnęli zabawy w jednym z pustych gabinetów uniwersyteckich jednak bez ryzyka nie ma zabawy. A ona musiała pożegnać się, z tym że nie usłyszy jego jęków zadowolenia, jednak liczyła się, gdy niemal w tej samej chwili uchwyciła jego męskość praktycznie w całości między swoimi ustami, pieszcząc go swoim językiem, dodając tej zmysłowej chwili więcej pikanterii. Ona skryta za dębowym biurkiem zabawiająca się w najlepsze ze swoim facetem obawiając się, czy zostaną nakryci na tej zmysłowej zabawie. Było coś w tym ekscytującego i satysfakcjonującego.
    Nie ma zabawy bez ryzyka.
    Czuła jak z każdą chwilą był bliski upragnionego spełnienia, jednak chociaż bardzo chciała, by doszedł, nie mogła sobie na to pozwolić w tych okolicznościach, nie chciała wzbudzać ciekawości swoim „wyglądem” gdyby opuściła gabinet, natykając się na jakichś studentów, po raz ostatni przesuwając językiem po jego męskości, odsunęła się, patrząc z klęczek na niego. Widziała rozgoryczenie wręcz rozżalenie, że musiała już skończyć, jednak wiedział i zdawał sobie sprawę, że zakończenie ich namiętnej zabawy mogło wzbudzić ciekawość. Niechętnie się odsunął od niej mimowolnie, wyciągnęła do niej dłoń, chwyciła ją, a on jednym szybkim ruchem pomógł jej wstać.
    — Chyba sobie wyjaśniliśmy sytuacje panie profesorze — odezwała się, spoglądając na nią.
    — Błagam, skończ! Przestań mnie tak nazywać, nie jestem żadnym profesorem — powiedział z lekkością.
    — Wiem, ale miło było udawać twoją studentkę, chyba musimy wprowadzić do naszej zabaw, element granych postaci, bo to jest bardzo podniecające — powiedziała z tak znajomym uśmiechem.
    — Wcale nie głupi pomysł — pochwycił jej pomysł — A teraz…
    — Teraz się zmywam, i jak mówiłam nie będzie mnie wieczorem! Na razie koteczku.
    Nie zdążył jej nawet zatrzymać, by skraść jej, chociaż drobny pocałunek, widział jak odchodzi gdy otwiera drzwi, a on pośpiesznie ubrał się i poprawił. Nie mógł przecież wzbudzać podejrzliwości.
    Opuścił gabinet po paru minutach, spokojnie wychodząc z uczelni, zaczepiony przez kilku fanów, rozdał autografy i porozmawiał z nimi przez chwile, zanim sam nie pojechał w stronę studia nagraniowego.

✰✰✰

    Co ja mogę powiedzieć więcej tak kolejny rozdział który z Fuśką stworzyłyśmy w jeszcze za czasów pandemii w 2020 eoku i czekałam na napisanie jego miała być jeszcze końcówka ale uznałam że ten rozdział i tak jest długi może gdy pojawi sięjako publikacja książki to pojawi się końcówka.
    Dobra co do kolejnych terminów są nastepujące:


    I z okazji Sylwestra życzę wam udanej zabawy i Szczęśliwego Nowego Roku 2023.

Saturday, December 17, 2022

III 06 — SKÓRA WILKA

    — Nie tu — mruczała pod nosem, z chwilą gdy zrzuciła z biurka plik spiętych kartek, które niedbale wylądowały tuż obok nóg jej obrotowego krzesła, które stał dosłownie niecały metr za nią, a ona przesunęła na mahoniu ciemnego blatu kolejny skoroszyt — Wciąż nie tutaj.
    Nie była w stanie powiedzieć, ile czasu spędziła na poszukiwaniu jednej potrzebnej jej w obecnym momencie rzeczy, odczuwała również presje, ponieważ od paru minut nie powinno jej już być w mieszkaniu i powinna już być w drodze, a tymczasem wciąż tkwiła w swoim apartamencie, próbując odnaleźć kluczyki od swojego kochanego dwukołowca, lecz nie potrafiła nigdzie ich zlokalizować, a tym bardziej teraz gdy czas ją naglił, jednak one jakby zapadły się podziemie, co było w tym zabawne to fakt, że była niemal pewna, że zawieszała je na haczyku, przy wyjściu jednak one tajemniczo zniknęły, wywrócenie torebki na drugą stronę również nie wiele dało, znalazła jedynie zapasowe klucze do mieszkania Michaela, oraz do własnego mieszkania. Tak owszem otrzymała swego czasu zapasowy komplet kodów zabezpieczających oraz metalowych kluczyków do mieszkania swojego faceta, jednak nie wykorzystywała ich praktycznie w ogóle. Nie była typem dziewczyny, która wykorzystuje przywileje posiadanie kluczy do mieszkania swojego chłopaka, nie odwiedzała go gdy nie była go w domu, bardziej wolała jego towarzystwo. Otrzymała swobodny dostęp do jego mieszkania, lecz nie korzystała z tego.
    Wyprostowała się, by rozejrzeć się po pracowni, skłamała, by gdyby powiedziała, że jest tutaj wręcz idealnie czysto, to przeczyło temu, w jakim stanie było to pomieszczenie od przeszło paru dni, a wszystko to przez ogrom pracy, która na nią spadła. Wystarczyło, że wróciła na uczelnie, a została zalana lawiną ćwiczeń, prezentacji i projektów, gdyby tego było mało, otrzymała dwa dość pilne zlecenia na obraz portretowy i pejzaż owszem mogła, by zacząć je malować nieco później, jednak obu klientom bardzo zależało na czasie i pomimo że podczas zajęć akademickich profesorowie ich nie oszczędzali, to zdecydowała się podjąć wykonania tych malunków i może sam fakt, że jeden z klientów oferował jej dość dużą sumę pieniędzy za wykonanie portretu jego ukochanej żony, który chciał wręcz jej na pięćdziesiąte urodziny i pragnął odebrać swoje płótno za dwa tygodnie, czy namalować klientce obraz, który mogła zawiesić w swoim gabinecie w nowo urządzanym mieszkaniu i również nie płaciła mało, tu nie chodziło o kwestię finansową, a raczej powrócenie do swojej codziennej rutyny, uwielbiała wyzwania, a tym bardziej lubiła mieć dużo zajęć wtedy czuła, że naprawdę żyje, nie znosiła odczuwać, choć namiastki nudy, zawsze potrafiła znaleźć sobie zajęcie nawet w domu, czy zająć się jakimiś obowiązkami domowymi, czy to pobawić się ze swoimi zwierzakami, czy namalować jakiś obraz, czy w skrajnych przypadkach poczytać książkę, czy obejrzeć serial co zdarzało się jej niezwykle rzadko, bo zwyczajnie brakowało jej na to czasu podczas dnia i chociaż podczas swojej przerwy dokończyła oglądać serial, który nie była w stanie dokończyć, czy przeczytała kilka fantastycznych pozycji literackich, to już tęskniła za takimi dniami jak dziś, gdy niemal bladym świtem musiała wstać, by pojechać z Junką do weterynarza na szczepienia, potem musiała wyjść z nią na naprawdę krótki spacer, bo śpieszyła się na zajęcia. Wróciła do mieszkania dwie godziny po zakończeniu ostatnich wykładów tylko dlatego, że musiała wpaść do sklepu po zakupy, bo jej szafki i lodówka świeciła pustkami, wróciła, zajęła się rozpakowaniem zakupów i po szybkim obiedzie, który zrobiła sobie w pośpiechu przysiadła do projektu z Historii Sztuki i tak zleciało jej późne popołudnie, do momentu aż nie otrzymała telefonu od Dragona, który ją wręcz zaszantażował, że ma przyjechać na trening, bo inaczej sam do niej przyjedzie i zaciągnie siłą na motocykl i takim sposobem oderwała się od projektu zadanego przez niezbyt lubianego na uczelni pedagoga i oderwała się od szukania materiałów i gromadzenia potrzebnych jej informacji. Owszem była bardzo pracowita, ale uważała, że każdego dnia powinno znaleźć się odrobinę czasu na rozrywkę, w jej przypadku były to treningi na torze czy pocenie się na siłowni, czy uprawianie jogi, czy gdy mogła sobie pozwolić popływać na basenie, uwielbiała ruch, być aktywna to sprawiało jej ogrom satysfakcji, pomimo że wciąż tkwiła w niej ta dawana Julia, która lubiła zaszywać się w spokojnym bardzo cichym miejscu z dala od wszystkiego, co mogło, ją rozproszyć chwytała szkicownik i tworzyła kolejne bardziej czy mnie udane obrazy, to była również ta inna ona, dziewczyna, która lubiła być w towarzystwie bliskich jej osób, wciąż coś robić, potrafiła pogodzić obie wersje siebie i czuć z tego ogrom satysfakcji. Cieszyła ją ogromnie ta zmiana, którą poczyniła przez mienione lata, wreszcie odnalazła tą prawdziwą siebie, dziewczynę, która nie musi się ukrywać, nie musi dźwigać na swoich barkach ogromnego ciężaru, była sobą, czuła, chociaż namiastkę upragnionego spokoju a przede wszystkim była wolna. Czuła swobodę, którą nie czuła przez praktycznie siedemnaście lat swojego marnego życia. Gardziła swoją przeszłością i dziewczyną, którą wtedy była jednak wiedziała ze nie jest w stanie zmienić tego co się wydarzyło, mogła jedynie pogodzić się i zaakceptować co już dawno uczyniła. Wiedziała, że nie zdoła zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło, lecz starała się o tym nie rozmyślać, nie zamierzała ukrywać, terapia wspomogła jej, z radzeniem sobie z emocjami, uczuciami czy problemami. Camila uprzedzała ją, że może wciąż pamiętać o wydarzeniach z ubiegłych lat jednak powinna się cieszyć z tego co było jej dane. Chociaż stosunkowo rzadko pojawiała się na sesjach terapeutycznych, to od czasu do czasu jeszcze się pojawiała, bo jak sama kobieta wspomniała, przerwanie całkowicie terapii może sprawić, że wszystkie stany lękowe powrócą, musiała, co jakiś czas pojawiać się w jej gabinecie, by omówić jej samopoczucie. Kobieta wciąż chciała mieć ją pod kontrolą i opiekować się nią a ona nie miała nic przeciw zwłaszcza że uważała ją za naprawdę znakomitą specjalistkę, która bardzo jej pomogła w poradzeniu sobie z własnymi problemami.
    — Cholera jasna — rzuciła głośno, z chwilą gdy się wyprostowała — Gdzie ja je zostawiłam? — zastanawiała się w głos.
    Podparła ręce na biodrach, rozglądając się z uwagą po pomieszczeniu, w którym panowało istne tornado, co było kompletnie do niej nie podobne, zawsze starała się, by w jej apartamencie było czysto i był względny porządek jednak jej gabinet od paru dni, nie wskazywał, by farby były na swoim miejscu, biurko zawalone od sterty kartek, otworzony laptop teraz był wygaszony, jej tablet leżał pod stertą dokumentów, część pracowni, którą sobie tutaj urządziła też, nie była w lepszym stanie, na ścianie oparła jeden z naszkicowanych malunków, które zamieszała o sztalugę, oparty był portret, nad którym obecnie pracowała, farby leżały nieopodal na szczęście, wszystkie były szczelnie zamknięte, jednak wokół nich walały się kredy czy węgliki rzucone na jakiś starych koszulkach, które znalazła w szafie, które nie nadawały się nawet na oddanie. Prześmiewczo mówiła, że to pracownia prawdziwej artystki, a nie ułożonej studentki, która lubiła porządek.
    — Nie mogłam ich zostawić u Mike’a — mówiła na głos, przechodząc przez małe pole, przeszkód w postaci jej książek i zeszytów czy materiałów pomocniczych opuszczając gabinet. Przystanęła na korytarzu, który spowijał blask sufitowych lampek ledowych, a ona wsunęła zgięte dłonie do kieszeni swojej kurtki.
    Popatrzyła przed siebie, a jej wzrok zatrzymał się na jednej z ramek, w który dostrzegła jedno ze swoich fotografii z sesji zdjęciowej, w której uczestniczyła przed paroma miesiącami. Została o to poproszona przez znajomą, która potrzebowała kilku modelek, by ukończyć projekt na uczelnie. Była wtedy na czwartym roku fotografii i edycji komputerowej, zgodziła się, bo nie miała nic do stracenia, po kilku dniach otrzymała odbitki, tematyką sesji była szeroko pojęta natura i człowiek i nie ukrywała, podobały się jej pamiątkowe zdjęcia, z tamtego dnia, do tego stopnia, że jedno z nich zawiesiła sobie na korytarzu, z reszty zrobiła album, których miała już pełno. Pomimo że mogła zdjęcia trzymać w wersji cyfrowej i robiła to, uważała, jednak że nic nie daje większej radości niż stworzone książki ze wspomnieniami z dawnych lat, sprawiało jej to ogrom satysfakcji, że na jej półce w sypialni stało kilka takich folderów, Mike widząc jej małą kolekcję, którą stworzyła, śmiał się, że w przyszłości będzie miała co pokazywać ich dzieciom, on sam miał pudło wypełnione ogromem zdjęć, których nie był w stanie poukładać, bo zawsze coś było ważniejsze. Znalazła je gdy chorowała przez niemal dwa tygodnie, jej facet, widząc jak bardzo jej zaintrygowana przeglądaniem jego starych fotografii sam zaproponował jej że jeśli odczuwa aż takie nudny może się nimi zająć i je ułożyć sam kupi jej potrzebne rzeczy i owszem zrobiła to, teraz zamiast pudła miał kilka albumów stojących w salonie na jednej z półek.
    Popatrzyła w stronę schodów i powolnym krokiem podążyła ku krawędzi stopni, słyszała odgłos swoich kozaczków, stukot obcasów odbijał się w jej umyśle, a ona wciąż zachodziła w głowę, gdzie mogła zostawić swoje zguby. Trzymając się kurczowo barierki zeszła do pokoju dziennego, w której urzędowały jej kochane pupile. Dostrzegła Junkę leżącą przy pudle z zabawkami a między jej łapkami leżała gumowy gryzak, tuż nieopodal na grzbiecie, wylegiwała się jej kocia znajoma, bawiąc się kłębkiem włóczki, radość z zabawy, którą odczuwała, można było wyraźnie usłyszeć poprzez jej głośne miauczenie, jedynie Walter zdecydował się na spokojniejsze spędzenie tego wieczoru, czy nieudzielania się w żadnych zabawach, rozłożył się na niskiej komodzie pod telewizorem, mrużąc swoje szmaragdowe oczy, nie tracąc swojej czujności. Jednak jej uwagę zwróciła jego łapka, która była dziwnie wysunięta i kurczowo trzymała czegoś. Powiodła swoje kroki ku kociakowi, pochyliła się, a wtedy dojrzała skraj znajomego wisiorka.
    Chwyciła pewnym ruchem kota na ręce i wtedy dostrzegła to co tak pilnie strzegł, były to kluczyki, których szukała od przeszło paru minut, popatrzyła na kota, mrucząc do niego:
    — Nie chciałeś mnie wypuszczać co — rzekła do czworonoga — Przykro mi mały, ale muszę jechać — dodała gdy kociak zamiauczał niezbyt zadowolony — Wiem, też bym chciała zostać, ale Dragon chce mi tyłek skopać, tylko że często to ja go pokonuje — mówiła gdy odłożyła go powrotem na szafkę, ukucnęła przy nim, delikatnie go głaszcząc — Jutro zostanę po zajęciach tylko z wami, będę cała dla was — dodała, po czym podrapała go lekko za uszkiem, na co głośno zaczął mruczeć.
    Rozmowa ze zwierzakami było czymś, co naprawdę lubiła i ją odprężało, a przede wszystkim miała pewność, że mają z nią kontakt, uwielbiała, te futrzaki nie było nic lepszego niż obudzenie się, a obok niej drzemały któryś z kotów czy Junka nie spała oparta na jej nogach, nie przeszkadzało jej gdy zwierzaki sypiały z nią gdy nie miała obok siebie swojego faceta, traktowała ich jako członków swojej małej rodzinki, były niemal jak jej dzieci, którymi się opiekowała, kochała, pomimo że wiele razy podczas swoich małych harców doprowadzali ją do szwedzkiej pasji, kochała je, wiedziała, że one również oddają jej te uczucia, są jej wierne i chronią ją, tak jak ona zapewniała im bezpieczne schronienie. Przywiązała się do nich i nie wyobrażała sobie, by je oddać, porzucić czy skazać na powolną śmierć. Nie darowałaby sobie tego i pomimo że czasami musiała, wyjeżdżać poza granice miasta, zawsze znajdywała dla nich schronienie, często zajmował się nimi Mike, który z ogromną przyjemnością przygarniał je pod swój dach, bo wiedział, że ona również zawsze zajmie się Jay'm pod jego nie obecność.
    Podniosła się na równe nogi, po czym zacisnęła palce na kluczykach, odnalazła w kieszeni kurtki kartę magnetyczną z chwilą gdy wspinała się po podwyższeniu, wysunęła ją z kurtki, po chwili stanęła na korytarzu, przykładając plastikową kartę do zamka, słyszała, ciche klikniecie, nacisnęła na klamkę, by się upewnić, że jest zamknięte, po czym niemal biegiem podążyła w stronę windy, która niemal w tej samej chwili się rozsunęła, a ona ujrzała wychodzącą z niej znajomą sąsiadkę w swoim eleganckim uniformie.
    — Alice? — zdziwiła się — Ty tutaj? — zdumiała się — Podobno byłaś umówiona z Chesterem?
    Może to wydawać się dziwne, że skąd wiedziała o planach swojego brata na dzisiejszy wieczór, wszystko przez ich rozmowę przed dwoma godzinami, Bennington zadzwonił do niej pewnej pilnej sprawie, pod koniec dyskusji wspomniał, że ma dziś randkę ze swoją dziewczyną i musi już kończyć, by się przygotować. Była zdumiona, widząc jego partnerkę przed jej mieszaniem.
    — Owszem, ale konferencja z kontrahentem mi się przedłużyła. Odświeżę się i lecę do niego — powiedziała, zaglądając do swojej torebki w poszukiwaniu kluczy albo karty — A ty znowu na trening?
    — Muszę komuś utrzeć nosa — zaśmiała się jedynie, w ostatniej chwili łapiąc wrota zamykającego się podnośnika — Bawię się dobrze — krzyknęła, nim metalowe drzwi się zasunęły przed jej nosem.
    Nie usłyszała nawet jej odpowiedzi, bez namysłu wcisnęła jeden z dolnych przycisków, który miał powieść ją na parking apartamentu. Nie minęło nawet pół minuty gdy weszła do ogromnego garażu, nie spoglądając na boki, swoje kroki powiodła ku swoim miejscom parkingowym. Stanęła przy motocyklu, powoli unosząc skórzanego siedzisko, pod którym skrywał się bagażnik, w którym często trzymała swój kask. Powoli wsunęła go sobie na głowę, zapinając powoli jego klipsy pod szyją. Przełożyła nogę nad już zamkniętym siedzeniem, po czym wyjęła z zaciśniętej dłoni kluczyki, które wsunęła do stacyjki. Odpaliła silnik, a ona usłyszała to znajome mruczenie, które tak uwielbiała. Wyjechała z garażu, mijając po drodze samochód jednego z lokatorów jej apartamentowca, który powracał z miasta, a ona sama mknęła już w mrok nocy, by udać się poza granice miasta.
    Może wydawać się to dziwne, ale cała ich grupa uwielbiała treningi nocne, owszem ryzykowali bardziej gdyby doszło do jakiegoś wypadku, jednak był także inna strona tych późnych ćwiczeń, nikt z nich zawodowo nie zajmował się już jazdą, pomimo że Derek i Owen byli sportowcami, przed rokiem zrezygnowali z kariery i owszem dalej się ścigają i biorą udział w zawodach, jednak traktują to już jako formę jednego ze swoich zainteresowań podobnie jak reszta grupy coś, co mogą robić po ciężkim dniu w pracy czy na uczelni. Ściganie było odskocznią pragnieniem poczucia upragnionej adrenaliny, chęci wspólnej koleżeńskiej rywalizacji, w czym bez oporów się spełniali. Nie było w ich grupie zwycięstw ani przegranych lubili się bawić i to ich cieszyło, wspólne spędzanie czasu w grupie miłośników dwukołowców i szybkiej jazdy.
    Dobrze pamiętała, jak zaczęła się jej miłość do tej formy jazdy i jeśli miałaby powiedzieć czy drugi raz by zdecydowała się wkroczyć w ten świat, bez wahania by się zgodziła. Motory dawały jej nieposkromioną wolność, którą mogła odczuwać gdy pędziła w dal, mogła, widzieć przed sobą jakieś puste uliczki na przedmieściach gdzie nie było zbyt wielu, osiedli mieszkalnych gdzie widać było wiele pięknych krajobrazów. Mogła powiedzieć, że dzięki swojej pasji do prędkości poprzez różne turnieje, na które była wysyłana, poznała większość swojego kraju, jednak prócz Kalifornii jej serce podbiło piękno Florydy, uwielbiała ten stan, wielokrotnie przychodziło jej na myśl, by się tam przenieś po studiach, jednak była realistką, wiedziała, że zostanie w Los Angeles, które pomimo swoich uroków miał też wady, jednak być może na starość zdecyduje się, przenieś tam. Jej miłość do plażowych zachodów słońca ponownie dała o sobie znać gdy znalazła się na Siesta Key podczas zachodu słońca, nie potrafiła się nie zachwycić gdy zobaczyła to piękno i chociaż uwielbiała spędzać wieczory na plaży w Santa Monica, to piękno tamtej florydzkiej plaży przy kryjącym się poza granicami horyzontu złotego globu było czymś magicznym. Wiedziała, że odwiedzi to miejsce jeszcze nie jeden raz i przy jednym ze swoich wypadów musiała zabrać tam Mike’a ze sobą, pomimo że był wielokrotnie w tym stanie, to nigdy nie odwiedzał tego nadmorskiego zakątku.
    Zamyślona nie dostrzegła, jak znalazła się na dróżce, która wiodła na stadion, wjechała między gąszcze zieleni, w oddali widziała blask zaświeconych nad trybunami lamp, a ona dostrzegła nieopodal wybity jedną z bram, które powiodła ją na stadion. Wjechała na żwirową drogę z chwilą gdy obok niej mignął jeden, z pojazdów z braci Scott były one zbyt charakterystyczne, by je nie poznać, podjechała pod jedną ze ścian gdzie stały zgaszone maszyny pozostałych członków, którzy nie udzielali się w pojedynku. Wyprostowała się z chwilą gdy wyłączyła silnik, zdejmując powoli kask z głowy:
    — Cześć — rzuciła.
    Widziała, jak spoglądają na nią przelotnie, patrzyła na pojedyncze uśmiechy oraz nie dało się ukryć intensywnego spojrzenia jednego z młodych mężczyzn. Odłożyła kask na siedzenie, po czym podeszła do nich, a ona spoglądnęła na chłopaka, który ani na moment nie spuścił z niej swojego spojrzenia:
    — No co? — zapytała, zwracając się do niego.
    — Wiem, że jesteś dziewczyną i potrzebujesz znacznie więcej czasu na wystrojenie się, ale pół godziny spóźnienia! — oznajmił odruchowo, pokazując na swój zegarek na przegubie — Pół godziny — powtórzył głośniej.
    — Dragon uspokój się — mruknął stojący obok niego Derek — Pewnie ją coś zatrzymało, tak Fire? — popatrzył krótko na nią.
    — Byłam gotowa na czas, ale przez dobre dwadzieścia minut nie mogłam znaleźć kluczyków, które ostatecznie znalazłam przy moim kocie — westchnęła jedynie — Dobra, które to okrążenie, ile zostało, i kto jedzie w następnej rundzie — zalała ich gronem pytań.
    Od czasu jej infekcji był to jej drugi trening, jednak dwutygodniowa przerwa sprawiła, że mogłaby cały trening przesiedzieć na masce swojego ścigacza, mierząc się z kolejnymi członkami grupy. Brakowało jej tego, odkąd zaczęła jeździć, nie było tygodnia, by chociaż raz nie widziano jej na stadionie, oczywiście nie licząc jej wyjazdów czy wakacji, na których bywała. Motory stały się nie tylko jej pasją a czymś, bez czego nie umiała już żyć. Pokochała tę swobodę, którą daje jej motocykl to, że może się bez ustanku wyszaleć, pozbyć się wszelkich negatywnych emocji, miała kilka sposób by radzić sobie ze swoimi problemami czy strapieniami owszem każdy pomagała, ale przy jeździe było coś uzależniającego coś, czego chciało się wciąż więcej i więcej czy to smak pewnego ryzyka tak ją zachęcał, czy chęć rywalizacji, nie mogła na to odpowiedzieć, jednak wiedziała, że nie zrezygnuje z tego prędko.
    — Chcesz jechać? — spytał, a bardziej stwierdził Owen, patrząc na jedną ze swoich motocyklistek, która tęsknym wzrokiem spoglądała na żwirową drogę.
    — Jasne!
    — Dobra mierzysz się w kolejnej rundzie — powiedział jedynie.
    Teraz mogła jedynie czekać aż Alexis i Rocky skończą swój wyścig, a ona będzie mogła wsiąść na swojego rumaka w postaci kawasaki. Mogą jej mówić, że wyścigi nie są dla niej, mogą ją nakłonić, by zrezygnowała, jednak ona wiedziała, że odkąd poczuła ten pęd, który dawał jej motor, nie porzuci wyścigów, jest jedna rzecz, która by zmusiła ją do odejścia. Zaawansowana ciąża. Zaczęła odczuwać strach gdyby w drugim trymestrze zdecydowała się wsiąść na maszynę, bezpieczeństwo dziecka i swoje było dla niej priorytetem, jednak ja na razie nawet nie myśli o założeniu rodziny więc mogła szaleć do woli.
    Niespełna po kilku minutach znalazła się na swoich ukochanym ścigaczu, stając na linie startu nieopodal maszyny Owena, odczekali chwile, aż dano im znak, by ruszyć a ona od razu poczuła to znajome uczucie euforie, szczęścia, które towarzyszyło jej za każdym razem gdy nacisnęła mocniej na pedał gazu, mogła sobie pozwolić przekroczyć regulaminową prędkość na drogach i jechać, nie zatrzymując się półki, nie wygra. To było niemal jak narkotyk to odczucie wręcz uzależniania od tej słodyczy, która towarzyszyła jej przy każdym wyścigu, szczęścia, które ją rozpierało. Mogłaby tak jeździć bez końca. Przyśpieszyła bardziej gdy dostrzegła w lusterku zbliżającego się kumpla, nie pozwoli mu dziś wygrać, nikomu nie pozwoli ze sobą zwyciężyć niedzisiejszego wieczoru. Gdy przekraczała po raz ostatni linie mety, na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech, zatrzymała się nieopodal grupy, nawet nie zdjęła kasku, wciąż stojąc na drużce, na której się ścigali.
    — Kto jedzie następny? — uśmiechnęła się do reszty.
    Wtedy dostrzegła jak Dragon, podchodzi do swojej maszyny, założył kask po krótkiej chwili, znalazł się na torze nieopodal niej:
    — Fire szykuj się na słony posmak porażki — widziała, jak jego oczy zasłyszały, z nieukrywanej ekstazy.
    Czuła jedynie jak kącik jej ust drga ku górze. Chciał się bawić dobrze. Ruszyli niespełna pół minuty później, a ona niemal od razu przyśpieszyła na tyle, by znaleźć się kilka metrów przed nim, ten wyścig był niezwykle pasjonujący i ekscytujący dla osób oglądających ich z boku. Dobrze wiedzieli, że Julia uwielbiała rywalizować z Mike i na odwrót. Byli to nie tylko bliscy przyjaciele, ale także partnerzy, którzy już nie jednokrotnie udowadniali, że wystarczy się dobrze bawić, by zwyciężyć. Ten wyścig okazał się jednak porażką dla Dragona, który dotarł do mety niespełna półtorej minuty póżniej gdy Julia stała oparta o swój motocykl z szerokim uśmiechem na ustach.
    — Wygrałeś — zakpiła — Rocky wisisz mi dwadzieścia dolców — uśmiechnęła się do drugiego z braci — Mówiłam, nie pokona mnie dziś.
    — Dobra skoro jesteś dziś tak pewna siebie — zaczął Derek, stając pomiędzy grupą a dwojgiem motocyklistów — Co powiesz na to, Ivy, Alexis i Rocky na maszyny, Dragon nawet nie zsiadaj. Macie jeden cel: pokonać ją!
    Mogli jedynie wiedzieć błysk w jej pięknych bladoniebieskich oczach gdy wymienieni członkowie grupy zasiedli na swoje maszyny. Nie byli świadomi, że i ten wyścig będzie należał do niej.
    Mogła powiedzieć, że los się dziś do niej niezwykle uśmiechnął, potocznie mówiąc, miała ogrom szczęścia, które wykorzystywała na torze gdy po niemal dwóch godzinach pokonała większość grupy motocyklistów i nie miała to znaczenia czy walczyła przeciwko nim pojedynczo, czy grupowo, zwyciężyła w każdym starciu, nikt nie mógł jej dzisiaj dorównać, nawet Dragon, który potrafił nie jednokrotnie przyczynić się do jej porażki, ale tym razem i on polegał i musiał przyznać, że z nią nie wygra dzisiejszego wieczoru.
    — I ponowne zwycięstwo — wykrzyknęła uradowana, z chwilą gdy zatrzymała maszynę niespełna pięć metrów od linii mety, kątem oka dostrzegła w lusterku, przystającego za nią Dragona.
    Chwyciła pewnie swój kask, pewnym, lecz powolnym ruchem zsunęła go z głowy, zgasiła silnik, lekko odwracając się na siedzisku, by popatrzyć jak młody mężczyzna, poszedł w jej ślady i zdjął swoje nakrycie głowy, a ona mogła wyraźnie dostrzec frustracje mieszającą się z ogromnym niezadowoleniem.
    — Pokonasz mnie — zadrwiła.
    Popatrzyła na niego spod lekko przymrużonych powiek, opierając swoje ramie na swoim kasku, który oparła na swoim udzie. Od praktycznie dwóch godzin Dragon bez ustanku starał się zwyciężyć, pokonać ją w kolejnych wyścigach, w których brał udział, wszystkich pokonywała nawet Dereka i Owena, czuła niezwykłą satysfakcję i nieukrywaną euforie, zwłaszcza po spektakularnych klęskach ekipy, gdy dosłownie ich miażdżyła na torze, dopisywała jej dobra passa i nie zamierzała z tego nie korzystać. Euforia mieszająca się z ogromnym szczęściem po kolejnym wygranym wyścigu dawała jej motywacje, by udowodnić im dzisiejszego wieczoru, że jest nie do pokonania i chociaż nie zaprzeczała, że bywały dni, w których i ona przegrywała, cieszyła się, że była w stanie ich dziś pokonywać.
    — To nie możliwe… — mruczał Michael, spierając się na krawędzi kierownicy swojego motoru — Ktoś musi zdołać ją dziś prześcignąć — marudził, spoglądając nieco zrezygnowany na resztę grupy, która jedynie pokręciła przecząco głowami.
    Roześmiała się w głos, dostrzegając niemrawe miny ekipy gdy lekko kręcili przecząco głowami, to nawet zabawne, że zawsze pragnęli się z nią zmierzyć jednak dziś, po tym jak kilkukrotnie przyczyniła się do ich porażki, nawet nie myśleli, by ponownie wsiąść na maszynę i ruszyć na żwirową drogę, by chociaż utrzeć jej nosa, każdy wiedział, że ten wieczór należał do niej i nikt nie próbował nawet tego podważyć. Owszem byli grupą i pomimo że mogła dziś ich wielokrotnie niszczyć, nie potrafili się na nią gniewać, nawet nie umieli.
    — Nie zdołacie mnie dziś poko…
    Urwała w pół słowa, gdy poczuła w kieszeni spodni lekkie wibracje. Sięgnęła po tkwiący w kieszonce telefon, który dosłownie przed sekundą wydał z siebie ostatni dźwięk przychodzącego powiadomienia, a ona ruchem palca rozbudziła ekran, by zerknąć na początek treści wiadomości od Michaela oraz jego fotografię profilową na jednej z aplikacji do czatowania. Odblokowała ekran, wyświetlając resztę tekstu, do którego dołączone było zdjęcie. Popatrzyła mimowolnie na cyfrową fotografię, a kącik jej ust drgnął ku górze. Mogła mówić wiele o swoim facecie, jednak nie mogła zaprzeczyć, że umiał ją zachęcić do porzucenia treningu, zwłaszcza po tej pikantnym zdjęciu, które jej wysłał. Mogła zostać i dalej doprowadzać swoich znajomych do kolejnych przegranych jednak czuła zbyt pożądliwą wręcz kuszącą okazję, by jechać do Michaela, zostawić za sobą tor i resztę tej pięknej nocy spędzić przy nim. Bez namysłu odpisała mu krótkim zdaniem, że będzie za kilka minut, a ona wsunęła bez namysłu telefon do kieszeni kurtki, ówcześnie go blokując jednym kliknięciem.
    — To już jest nużące, to ciągłe wygrywanie — oznajmiła z chwilą gdy wsunęła na swoje upięte włosy kask — Bawcie się dobrze, ja się zmywam — dodała, zapalając motocykl — Na razie — krzyknęła, nawet się nie odwracając, ruszając niemal z piskiem opon.
    Skłamałaby gdyby powiedziała, że wymykanie się z treningów nie stało się jej małą tradycją, bywały dni gdy zostawała aż do końca, jednak bywały i takie gdy decydowała się opuścić ich w trakcie ćwiczeń i nie byłoby w tym nic dziwnego, zwłaszcza gdy zrywała się szczególnie do swojego faceta, który często prosił ją, by przyjechała, tłumacząc się, że ma ważną sprawę do omówienia, czy zwyczajnie jej potrzebował, jednak za każdym razem gdy do niego przyjeżdżała, za każdym razem kończyli w łóżku. Nie powinno ją to dziwić prawda, szczególnie gdy znała ogromną słabość Michaela, do jej skórzanych strojów, doskonale była świadoma każdej reakcji swojego mężczyzny gdy stawała przed nim odziana w połyskującą nieco obcisłą czerń kurtek, czy spodni, które uwielbiała nosić, jednak ubierała je głównie gdy spotykała się z grupką motocyklistów. Jednak zastanawiający w tym wszystkim był fakt, jego niespodziewanych telefonów czy tekst wiadomości, gdy decydowała się spędzić wieczór wśród ekipy. Wciąż zachodziła w głowę, czy w jakiś sposób ma wbudowany radar, czy jest to zwykłe zrządzenie losu i jeśli miała być szczera, wciąż nie znała na to odpowiedzi, to było tak zaskakujące, że aż dziwne. Jednak nie zamierzała się rozwodzić, tym bardziej mu odmawiać, zwłaszcza jeśli chodziło o wspólnie spędzone chwile. Uwielbiała te momenty gdy mogli oddać się namiętności, wspólnej pasji, która ich połączyła, niezwykła żądza oba spragnionych sobie ciał, uczucie, z którym żaden z nich nie zamierzał nawet walczyć, bo nie miało to najmniejszego sensu, pragnęli tylko tego, oddać się tej cielesnej rozpuście, by poczuć tę upragnioną rozkosz, ekstazę na każdym razem gdy splątani w nici pragnień oddali się w ramiona tej upragnionej słodyczy namiętności.
    Mruknęła cicho z chwilą gdy wjechała w sznur pojazdów, które zatrzymały się na skrzyżowaniu, a ona w mroku nocy widziała żywo palącą się czerwień sygnalizacji świetlnej. Zamruczała gniewnie pod nosem, pomimo że była świadoma, jaki panuje ruch na drogach w tym mieście, to teraz nie w smak było jej czekanie, wpatrywała się w światła z niezwykłym wyczekiwaniem, delikatnie postukując odkrytymi placami o krawędź kierownicy gdy jej dłonie okryte były ciemnymi skórzanymi rękawiczkami.
    — Ruszcie się! — mruknęła wściekle — No wy… — w ostatniej chwili urwała.
    Mgła krzyczeć, irytować się, wściekać jednak w tej metropolii poradzenie sobie z wiecznie zapchanymi samochodami drogami czy zrobienie coś z bezdomnością, która tu panowała, graniczyło, z cudem. Urokami nie mogła nazwać autostrad po brzegi wypełnionych autostrad, które zapchane były od kierowców śpieszących się do swoich celów, czy ludzi koczujących na chodnikach, owszem współczuła im, jednak rządzący powinni coś z tym zrobić jeśli nie z drogami, to osobami, które zmuszone były mieszkać na ulicy, na Internecie można znaleźć wiele fotografii ukazujące piękno tego miasta, jednak nie ukazują oczywistej prawdy, która jest tak przytłaczające i smutna, pomimo wszystko nauczyła się z tym, żyć jednak uważała, że w rękach władz powinno być zrobienie coś z bezdomnymi, zwiedziła już wiele stanów wiedziała ze nigdzie nie jest kolorowo a tym bardziej nie znajdzie się idealnego wręcz miasta, jednak ten problem z bezdomnymi ją denerwował i irytował. Potrząsnęła lekko głową, nie chcąc zaprzątać sobie myśli.
    Z głębokim westchnieniem ruszyła z chwilą gdy dostrzegła zieleń, błyszczącą barwę szmaragdu, a ona dodała więcej gazu, by skręcił w jedną z ulic. Droga niezwykle jej się dłużyła gdy przejeżdżała przez kolejne ulice, by w końcu znaleźć się na osiedlu, do którego zmierzała. Nie zatrzymała się nawet na moment, gdy przejeżdżała przez znaną jej ulice, zwolniła dopiero gdy dostrzegła jedną z otwartych bram, które prowadziły do jednego z domów, wjechała pośpiesznie na brukowany podjazd. Zatrzymała pojazd na kilka metrów przed wejściem do domu, stanęła pewnie na idealnie ułożonej kostce przed domem, a ona usłyszała ciche echo postukiwania swoich wysokich obcasów. Przyłożyła dłonie do dwóch krańców swojego ochronnego nakrycia i powoli zsunęła go z głowy, poprawiła ruchem jednej ręki nieco zmierzwione kosmyki swoich ciemnych włosów, które umknęły spod jej ciasno splątanego warkocza. Zsiadła z motoru, odkładając kask na skórzane siedzisko, ówcześnie wyjmując kluczyki ze stacyjki, jednym kliknięciem włączając alarm. Owszem nie musiała tego robić, jednak dla własnego spokoju ducha, wolała być pewną, że nikt nie połakomi się na tę maszynę, chociaż to wręcz graniczyło, z cudem zważając na fakt, że mieszkających tutaj ludzi było stać na wiele rzeczy materialnych. Zacisnęła swoje palce na krawędzi kluczyków, wsuwając swoją dłoń do wnętrza jednej z kieszeni kurtki. Wyciągnęła rękę z małej kieszonki, opuszczając ją wzdłuż swojego boku, a ona szła pewnym krokiem ku wejściu. Stanęła przed drzwiami, a odgłos jej kroków umilkł w panującej wokół niej ciszy, słyszała jedynie cichy delikatny wręcz niesłyszalny głos nocnych cykat gdy wspięła się po dwustopniowym podwyższeniu, unosiła rękę, by zastukać, jednak nawet nie zdążyła, przyłożył jej do obite w ciemne tworzywo drzwi, mogła, jedynie wiedzieć, jak ustępują, a ona, dostrzegła, jak uchylają się lekko, a ona ujrzała swojego faceta w przejściu, co rzuciło się jej w oczy, że był ubrany niezwykle skąpą, nie zdążyła mu się przyjrzeć, gdyż niemal w tej samej chwili poczuła nieco mocniejsze szarpnięcie, a ona przelotnie spojrzała, w dół wtedy dostrzegła jego dłoń, którą zacisnął na skraju klapy jej rozpiętej skóry, niemal w następnej chwili została wciągnięta do środka.
    — Mike, kotku, czy ty masz w sobie jakiś radar — zapytała na wstępie — Czy ty musisz mnie zawsze ściągać z treningów — spytała z lekką pretensją w głosie.
    Dopiero teraz mogła mu się bliżej przyjrzeć, powoli zlustrowała go spojrzeniem swojego bladoniebieskiego spojrzenia, przyglądając mu się, z uwagą wtedy dostrzegła, że praktycznie nie miał na sobie nic poza ciemną bielizną, widziała, jak lekko unosi się ku górze, a ona mimowolnie poczuła, jak kącik jej ust drga ku górze, czy oczekiwała jego kompletnej odmiennej reakcji na widok jej, jego ukochanej dziewczyny, odzianej w czerń i skórę, komplet ubrań, który niezwykle go pobudzał, działał na jego zmysły, niczym płachta na pyka, uwielbiał ją w wielu wydaniach nawet gdy zakładała na siebie przetarte szorty i pobrudzoną koszulkę od farb malarskich jednak gdy ubrana była w swój zwyczajny strój na trening, za każdym razem czuł niezwykle podniecie i pragnienie, by ją uszczęśliwić, miał ogromną słabość do niej gdy przybierała na siebie skórę motocyklistki, młodej wilczycy, której prędkość i adrenalina szumiała w żyłach, gdy pragnęła się wyszaleć poza granicami miasta na starym opuszczonym torze. Z nie małym trudem uniosła swój wzrok, spoglądając na niego, popatrzyła na niego nieco uwodzicielsko, śmiejąc się zmysłowo:
    — Koteczku już jesteś napalony — zaśmiała się, robiąc dwa kroki ku niemu, słychać było lekki postukiwanie obcasów o drewnianą podłogę gdy podeszła do niego niezwykle blisko — No tak, czego mogłam oczekiwać po swoim facecie — zamruczała, chwytając go nieco mocniej za członka, na którym lekko zacisnęła swoje palce — Shinoda co ja z tobą mam — wzdychała — Wciąż byś chciał się bawić, prawda skarbie? — spytała zaczepnie.
    — Julio…
    — Cicho — syknęła na niego z lekką nutką złości w głosie — Ten schemat powtarzała się bez końca — mruczała, zaczepiając krańcem swojego palca o skraj jego dopasowanych bokserek — Jadę na trening, by po godzinie góra dwóch odebrać od ciebie telefon, w którym wręcz mnie błagasz, bym do ciebie przyjechała, albo posuwasz się do maleńkiego szantażu emocjonalnego — mruczała niezwykle kusząco, gdy przyciągnęła go jeszcze bliżej siebie.
    Chwyciła go lekko za brodę, przyciągając nieznacznie ku sobie, ani na moment nie zdejmując swojej ręki z jego już nieco nabrzmiałej ciemnej tkaniny bielizny, która jeszcze bardziej się napiła z chwilą gdy zamruczała przeciągle, niczym jak rasowa kotka jak mogła sądzić, że ten gest go nie rozbudzi, jej przeczucia byłyby, bardzo mylące zdając sobie sprawy, jaką ogromną słabość miewał Michael do jej nawet malutkiego flirtu, którym często lubiła go drażnić, a gdy zapragnęła być bardziej uwodzicielska, potrafiła doprowadzić jego zmysły niemal do szaleństwa, szczególnie w chwilach, które łudząco były podobne do tej gdy to ona przejmowała kontrole, potrafiła być niezwykle zmysłowa, czarująca, czy pociągająca. Uwielbiała zapatrywać się w niego, dostrzegać każdą jego reakcje, na drobny gest, dotyk, szept, muśniecie ust, było czymś, co ją niezwykle uzależniało, widok jego pochłoniętego w jej czułości czymś, czego pragnęła widzieć każdego dnia, jednak nie zawsze było jej to dane. Jednak nie mogła temu zaprzeczyć, oboje czerpali równie podobną przyjemność z bliskości tej drugiej osoby.
    Zaśmiała się seksowanie z chwilą, gdy poczuła, jak bokserki unoszą się jeszcze bardziej ku górze, mimowolnie kącik jej umalowanych na jasną czerwień ust poderwał się ku górze, przygryzła lekko swoją dolną wargę, spoglądając na niego z błyskiem w swoich bladoniebieskich oczach, ścisnęła mocniej jego męskość poprzez ciemny materiał tkaniny, słyszała jego cichy jęk, co niezmiernie ją zadowoliło.
    — Jak mogłabym o tym zapomnieć — wyszeptała mu, cicho do ucha — Mój facet to seksualny maniak — dodała nieco głośniej, pewnym ruchem chwyciła go ponownie za kraniec czarnej bielizny i stanowczym ruchem w dół niemal natychmiast pewnym ruchem uchwyciła jego członka w dłoń, poruszając nim lekko — Wystarczy, że raz mu się dałam, teraz wciąż by pragnął, by mnie nie wypuszczać, z łóżka o ubraniach, bym mogłabym wcale się wtedy nie ubierać — zaśmiała się wdzięcznie, przeciągając swoją rękę wzdłuż jego członka.
    Przez dobrą chwilę pieściła jego męskość, patrząc niczym urzeczona jak z kolejną nawet drobną pieszczotą, rozpływa się w słodyczy namiętności, miała ochotę roześmiać się w głos, gdy spoglądała wprost w jego oczy, widziała, jak stara się skupić swoje spojrzenie na jej twarzy, jednak było to nieco trudniejsze gdy jeszcze bardziej przyśpieszyła swoje ruchy, a ona słyszała jego ciche sapnięcie.
    — Julio… — próbował wykrztusić — Słońce… przestań — jęczał, gdy ona kciukiem pocierała o kraniec jego główki — Błagam skarbie… skończ! — niemal krzyknął.
    Uśmiechnęła się nieco tryumfalnie, jak ona uwielbiała doprowadzać go do takiego stanu, nie było nic lepsze niż zabawianie się z nimi, lecz to nawet nie był przedsmak tego jak czasami lubiła bawiła się z nim, by doprowadzić jego zmysły do szaleństwa, od tamtego momentu w ogrodzie już parę razy pozwalała sobie niepostrzeżenie dobrać się do jego spodni, pomimo swojej ogromnej słabości do tego jak potrafił ją zaspokoić grą wstępną, to sprawianie mu rozkoszy było inną formą satysfakcja i radość, która niosła się za tym.
    — Nie! — odezwała się stanowczo — Chcesz, bym przerwała — spytała z delikatnym zasmuconym udawanym głosem — Mi jest tak dobrze — mruczała.
    — Julio… — wysyczał, wciąż czując, jak pieści jego członka — Proszę!
    Lecz ona nawet na moment nie odsunęła swojej dłoni, nawet nie myślała, by przestać bawić jego męskością. Pomimo tego, jakie czuł w tej chwili zadowolenie, czuł niezwykły fizyczny i emocjonalny pociąg ku niej, to on potrzebował, słyszeć jej pojękiwała, krzyki czy wrzask, czuł coraz silniejszy popęd seksualny i dzisiejszego wieczoru nie zamierzał jej pozwolić przejąć nad sobą kontroli, nie zdominuje go, nie będzie górą, chociaż niezwykle kuszącym widokiem jest jego kobieta, która staje się dominatorką, nie zamierzał być dziś tym który będzie czuł rozkosz z przyjemności, bo on sprawi, że stojąca przed nim kobietę pozna słodki smak cielesnej rozpusty.
    — Koniec twojej rozpusty maleńka — wymruczał jedynie, a ona poczuła, jak uchwycił jej dłoń, którą zacisnęła lekko na jego przyrodzeniu i odsunął ją od siebie.
    Nie była w stanie nawet spostrzec, co się dzieje, choć zamrugać oczami, czuła jedynie jego dotyk na swojej nagiej skórze gdy jej obcisła bluzeczka uniosła się lekko ku górze z chwilą gdy zacisnął swoje palce na guziku w jej spodniach, zadrżała, czując chłód jego ręki na swoje nagiej skórze, gdy ten chwycił kraniec jej przyległych czarnych nogawic i odpiął w nich guzik, wsunął koniuszki palców za kraniec skórzanych spodni, powiódł w lekko w dół, by zahaczyć również o skraj jej dopasowanych stringów i jednym płynnym ruchem zsunął je z jej kształtnych pośladków, które upadły wokół jej kostek szybko się ich pozbyła, zupełnie jak przed momentem on swojej bielizny, byłaby naprawdę nierozsądna, by nie uznać, że widok nagiego i napalonego na nią faceta nie pociągał jej z chwilą gdy zerknęła ukradkowo w dół, ujrzała jego dłoń, a niemal w następnej chwili poczuła jego palce, które wsunął wolno między jej wargi sromowe, a ona mogła jedynie czuć, jak przejeżdża nimi jej całej długości, po czym usłyszała jego cichy lekko zasmucony głos.
    — Ani trochę mokra — mruknął niezadowolony — Nie pozwolę, by ten stan rzeczy trwał dłużej.
    Nim zdołała nawet otworzyć usta, by cokolwiek powiedzieć, jednym szybkim płynnym ruchem odwrócił ją tyłem do siebie, zamrugała lekko zdumiona, jego zaskakującym zachowaniem gdy ten niemal zmusił ją by oparła się o pobliską ścianę a ona jedynie poczuła dotyk jego dłoni na swoich nagich pośladkach gdy lekko pociągnął ku sobie tak, że zmusił ją, by cofnęła się o krok teraz stała lekko pochylona oparta obiema rękoma o ścianę. Obróciła się lekko przez ramię, by spojrzeć za siebie, wtedy ujrzała jego jak kuca przed nią, nie musiała długo czekać na kolejny ruch, z chwilą gdy poczuła dotyk jego obu dłoni na swoich udach, gdy lekko podniósł je ku górze, oraz chłód jego języka sapnęła zaskoczona gdy powiódł w nim lekko w górę, by ponownie poprowadzić go, tą samą drogą zniżając się niżej. Takiego obrotu spraw by się nie spodziewała, owszem od jakiegoś czasu lubili poeksperymentować i doświadczać nowych wrażeń seksualnych, ale tego bynajmniej nie spodziewała, by się po nim, mogła teraz tylko odczuwać przyjemność nowych wrażeń, którymi ją częstował, które z każdą chwilą coraz bardziej jej się podobały. Jęknęła nieco głośniej gdy wsunął lekko swój język w nią w niemal tej samej chwili poczuła krańce jego palców na jej wzgórku gdy zaczął powoli kciukiem pocierać go, a ona mogła tylko odczuwać smak tych nabierających na intensywności wrażeń nawet nie zdawała sobie sprawy gdy spomiędzy jej lekko otwartych ust wydobyło się głośne mruczenie co niezmiernie spodobało się Michaelowi, bo odczuła to niemal natychmiast gdy jeszcze mocniej i szybciej zaczął, pieścić początek jej kobiecości a jego język niemal oszalał, doprowadzając ją, że zaczęła głośniej jęczeć z czystej rozkoszy. Jednak jej słodycz nie trwała długo gdy po dosłownie minucie odsunął się od niej, spojrzała przez ramię i patrzyła jak podnosi się widziała ten znajomy uśmiech na jego ustach gdy przysunął się bliżej patrzyła jedynie ja chwyta swoją męskość, po czym objął ją ramieniem, a ona mogła jedynie czuć, jak wsuwa się w nią aż po kraniec nasady. W ostatniej chwili utrzymała swoją równowagę gdy oparła swoją dłoń na jasnej ścianie, a on powoli zaczął się w niej poruszać. Nie mogła powiedzieć ani jednego słowa ile barw niesie im ich wspólne życie erotyczne, było w nim coś niezwykłego pociągającego, gdy za każdym razem pragnęli wciąż się kochać bez opamiętania, nie chcąc myśleć, jak długo mogą nie spać gdy rozpoczynając od niewinnej gry wstępnej, przechodzili dalej, by skończyć w zmysłowych ramionach pożądani. Rozkosz było czymś, co było dla niej niezwykle intensywne tak znajome, a jednak za każdym razem przyprawiało o delikatny dreszczyk gdy oddawali się cielesnej rozpuście. Jęknęła przeciągle gdy wszedł w nią bardziej stanowczo. Wyprostowała się z chwilą gdy dojrzała jego dłoń, którą zacisnął na jednej z jej piersi z chwilą gdy poczuła jego zmysłowe usta na swoich wargach, jego pocałunki za każdym razem były na tyle zmysłowe i niezwykle kuszące, wciąż pragnęła więcej, czuć dotyk jego ust, czuć smak jego warg. Było w tym coś uzależniającego i rozkosznego, odsunęła się nieznacznie od niego, jednak wciąż niemal czuła jego usta na swoich. Wydała z siebie nieco zduszony dźwięk z chwilą gdy wszedł w nią, bo sam kraniec niemal się w nią wbił, było to tak cudowne słodkiego odczucie błogiego szczęścia, że pragnęła, wciąż więcej mogła jedynie, ujrzeć jego nieco przebiegły uśmiech, by po chwili, poczuć jak zaczął się poruszać w niej, nieco stanowczo doprowadzając ją niemal do szaleństwa, z każdą chwilą miała wrażenie, że jest coraz bliżej, w momencie gdy odchyliła mimowolnie głowę do tyłu, opierając ją na jego ramieniu, czuła jak wszedł w nią, po raz ostatni będąc przy tym jeszcze bardziej pewnym i stanowczym potrzebowała tak nie wiele by poczuć tę upragnioną ekscytację, jednak ona musiała posmakować słonogorzkiego smaku rozczarowania gdy poczuła jak powoli się, z niej wysuwa, nawet nie pozwalając, jej doznać ostatniej kresu słodyczy.
    — Shinoda! — krzyknęła rozwścieczona — Czy w twoim przekonaniu satysfakcjonuje mnie przerywany seks, w którym w ostatnim czasie stajesz się ekspertem — wściekała się — Jeśli po to chciałeś, bym przyjechała… — urwała gdy poczuła ciepło jego ust w gorącym pocałunku, czym kompletnie wytracił jej dalsze argumenty do dalszej dyskusji, mogła, jedynie czuć jak zaciska swoje dłonie na jej pośladkach — Uważasz, że zdołasz mnie tym przekonać… — ponownie nie pozwolił jej dokończyć gdy przejechał koniuszkiem palca po jej czerwonych ustach, które pomimo wszystko wciąż wyglądały, jakby dopiero pokreśliła, je jedną ze swoich pomadek wybierając bledszą krwistoczerwoną barwę, pochwycił jej podbródek, by ponownie zatopić się w tym cholernie kuszących ponętnych wargach.



Nie miało to znaczenia jak długo tam stali, trwając w tym pełnym od czułości uścisku i pragnąć, zakończyć wcześniej rozpoczętą zabawę na górnym piętrze sypialni. W jednej chwili podniósł ją, za uda zmuszając ją, by się na nim oparła. Pomimo tego jak bardzo nie lubiła, jak to robił, to nie potrafiła odsunąć się od jego warg, tych, które w tej chwili tak pożądała i pragnęła bez końca całować, nie spoglądała nawet na boki gdy szedł z nią na górne piętro mieszkania, co mogło się wydawać zaskakujące, nie sprawiło mu żadnej trudności. Z chwilą gdy przekroczyli próg sypialni, poczuła chłód, który ją przeszył na wskroś jednak niemal w tej samej chwili opadła na miękką satynową pościel. Usiadła na skraju ogromnego łóżka, ani na moment nie odrywając się od niego, widziała kątem oka, jak zacisnął swoje długie palce na skraju jej klap czarnej kurtki, po czym pewnym nieco gwałtownym ruchem pociągnął w tył, a ona widząc, czego pragnie, chwyciła za jeden, z rękawów pociągnęła go, by łatwiej było jej zdjąć, z siebie skórę. Niemal po niespełna kilku sekundach widziała, tylko jak ciemny materiał jej miga przed oczami, a ona nie miała na sobie nic poza bluzką, poczuła dłoń Michaela z chwilą gdy wolno przesunął ją wzdłuż jej ciała, zatrzymał się jednak na jej piersiach, zmrużył oczy gdy nie poczuł tak znajomego nieco sztywnego materiału pod ciemnym topem.

— Bez stanika — zdumiał się gdy na moment odsunął się od niej, lecz zacisnął swoje dwoje palców na jej brodawce, słyszała, jak zamruczał zadowolony, a ona niemal w tej samej chwili widziała, jak pochyla się i patrzyła, jak przykłada swoje usta do bluzeczki w miejscu, gdzie wyczuł jej nagą pierś i zacisnął swoje usta, by niemal w tej samej chwili wyczuła, jak przejeżdża swoim językiem po cienkiej tkaninie w miejscu, gdzie wyczuwał jej sutek, powtórzył to na nowo, a ona cicho jęknęła, co niezmiernie mu się spodobało, po jeszcze kilkakrotnie to ponowił, z błyskiem w oku odsunął się, a ona ujrzała mokry ślad na swojej bluzeczki, przyłożył swoje wargi do jej drugiej piersi i ponowił swoją poprzednią zabawę, pokręciła jedynie głową z momencie gdy oderwał się od niej, a ona widziała jego niemal radosny uśmiech gdy pozbywał się w przeciągu najlepszej kilku sekund jej bluzki i nawet nie zdążyła zareagować, a on ponownie dobrał się do jej piersi, a ona poczuła nagły dreszcz, który rozniósł się po jej ciele, wszystko sposoby, by sprawić sobie przyjemność, bywały dobre jednak nie było nic lepsze, niż poczuć aksamit dotyku tej drugiej osoby gdzie nie dzieliło ich zupełnie nic i nie mieli żadnych przeszkód, pojękiwała cicho za każdym razem gdy mocniej zacisnął swoje zęby na krańcu jej piersi, doprowadzają ją zmysły do większego szaleństwo, zdecydowanie jemu bardziej odpowiadała zabawa bez zbędnych ubrań czy niepotrzebnych dodatków.

— Zdecydowanie lepiej smakujesz — drgnęła z chwilą gdy usłyszała jego zmysłowy głos — Gdy nie masz na sobie tych cholernych ubrań, piękna — uśmiechnął się, po czym się podniósł.

Uśmiechnęła się jedynie, wciąż to słyszała, dobrze znała jego niezwykłą słabość, do jej nagiego ciała, lubował się w każdym widoku, dotyku gdy mógł mieć ją przy sobie gdy nie miała na sobie zbędnych ciuchów, jak to wciąż jej powtarzał, czasami odczuwała dziwne wrażenie, że stał się narkomanem, który wciąż pragnął, pożądał jej nagiego ciała, szczególnie w chwili gdy mógł bez krztyny wyrzutu sumienia doprowadzić ją na skraj obłędu. Przy każdym spotkaniu pragnął wciąż i więcej i sama nie była mu dłuższa, stali się, uzależni, od swoich własnych ciał.

Widziała, jak pochyla się nad nią, tylko przez moment czuła tą cholernie pożądliwe usta, nim zacisnął swoją dłoń na jednym z jej pośladku i jednym zgrabnym ruchem odwrócił ją zupełnie jak przed momentem, teraz dosłownie klęczała na skraju łoża gdy przyłożyła swoje ramiona do miękkiej tkaniny pościeli. Zupełnie jak przed paroma chwilami na korytarzu powoli się w nią wsunął tym razem nawet na moment się nie zatrzymał gdy w nią wszedł cały, mruknęła cicho gdy niespodziewanie wszedł w nią bardziej gwałtownie. Mogła wiele powiedzieć na temat ich wspólnych igraszek, zabaw, które prowadzili, jak bardzo lubili te momenty gdy oboje splątani nićmi namiętności i rosnącej wokół nic pokusy oddawali się rozkoszy własnych ciał, jednak dopiero od niedawna zaczęli dodawać pikanterii ich relacją, zaczęli coraz bardziej urozmaicać swoje życie erotyczne, a to była jedna z tych sytuacji gdy leżała przed nim pozwalając dzisiejszej nocy spróbować czegoś innego coś, co kompletnie wcześniej nie próbowali i jeśli miała być szczera, niezmiernie jej się to spodobało i nie miało dla niej znaczenia, że praktycznie tutaj klęczała, lecz pomimo na pozór niewygodnej pozycji wcale nie czuła dyskomfortu, im obojgu to niezmiernie się spodobało, zerknęła, widziała wręcz czystą radość oczu mężczyzny, który ani na moment się nie zatrzymał, a wręcz wchodził a nią coraz szybciej i gwałtowniej, doprowadzając ją o niemal skraj tej upragnionej ekstazy, lecz nie pozwolił jej poczuć jednak tej uzależniającej słodyczy, która niesie za sobą ta jedna jedyna chwila. Była już sfrustrowana i niespokojna gdy ponownie spowolnił gdy ona czuła, że potrzebuje dosłownie tak nie wiele by dojść, miała wrażenie, że będzie tkwić w tym stanie dalej, że wciąż będzie musiała być na skraju przyjemności i spełnienia jednak niespodziewanie mogła, poczuć jak wszedł w nią mocniej, a jej krzyk rozdarł sypialnie, a ona poczuła to upragnioną ekstazę oraz radość, dosłownie chwile później czuła jak wysuwa się z niej i nie musiała długo czekać, aż opadł obok niej, uśmiechnęła się przebiegle, zbliżając się do niego, a ona widziała jego spojrzenie, które powiódł ku niej gdy pochyliła się nad nim, chwytając pewnie jego męskość w dłoń.

— Teraz moja kolej — zaśmiała się urokliwie.

Ta noc zdawała się być dla nich tak krótka.


✰✰✰

    Widzimy się w pierwszym grudniowym rozdziale to jeszcze rozdział ze starej wersji kolejny będzie to już nowa wersja i będzie on bardzo intrygujący, a zarazem bardzo ciekawy w kolejnym tygodniu zobaczymy się ponownie, chociaż to Wigilia to zobaczymy się, chociaż na krótką chwilę i prawdopodobnie będzie rozdział o godzinie 12:00 byście mieli czas na spędzenie czasu z rodziną, tak widzimy się za tydzień w sequelu.
    Do zobaczenia.