Saturday, October 29, 2022

III 03 — PRZYMKNIĘTE USTA I JĘK ROZKOSZY

    — Powiedz mi, co jest ze mną nie tak?
    Słyszała po drugiej stronie zmęczony głos przyjaciela, który niemalże od kilku dni zadręczał się wciąż tym samym pytaniem, czuł się sfrustrowany i bezradny, a wszystko sprowadzało się do nieudanego wieczoru sprzed kilku dni, gdy ponownie musiał przełknąć gorycz oddalającej się wielkimi krokami potencjalnej partnerki życiowej. Wszystko zdawało się iść w dobrym kierunku, mężczyzna wciąż opowiadał jej o rozmowach z kobietą, wydawał się go rozumieć, podzielać jego pasje, miała wręcz podobne zainteresowania co jej wieloletni przyjaciel jednak gdy przyszedł czas na pierwszą randkę, dosłownie został wystawiony. Udawał się na umówione spotkanie w restauracji, wystarczyło, że usiadł przy stoliku, a otrzymał od kelnera kartkę, był to liścik z krótką wiadomością, od dziewczyny, że nie oczekiwała takiego mężczyzny, jakiego sobie wyobrażała, pomimo że wielokrotnie w rozmowach wspominał, że jest gotów wysłać swoją fotografię, ona odmawiała, tłumacząc, że pragnie zobaczyć go dopiero gdy zdecydują się zobaczyć po raz pierwszy i owszem umówili się, jednak kolejna kandydatka wystawiła go do wiatru i tym razem to nie ona była powodem, dlaczego ponowna szansa na miłość Anthony’ego umknęła przed nim. Mogła, znieś wszystko, nawet fakt, że dziewczęta, z którymi się spotykał, wręcz nią gardziły, a niektóre czuły się o nią zazdrosne zwłaszcza gdy poznawały w jakich relacjach braterskich życie wraz z Brownem, wmawiały sobie, że ich coś łączy prócz przyjaźni, o której zapewniają, nawet przekonania o samym fakcie, że ona żyła w szczęśliwym związku od paru lat, nie zdołały przekonać tych kobiet. Była świadoma, że czuły zagrożenie z jej strony, jednak ona nim nie była, to one tkwiły w stworzonej przez siebie złudnej iluzji, że ona znaczy dla kumpla coś więcej, niżeli tylko nazywa ją siostrą. Bolało ją to, że tak wspaniały facet nie może znaleźć sobie godnej partnerki, bo większość z nich czuła niepokój na myśl o niej, pomimo że wiedziała, że przyjaciel czuje się tę sytuacją, zirytowany, dla uczucia nie zrezygnuje z przyjaciółki, która towarzyszy mu od wielu lat. Wolał złamać swoje serce kilkakrotnie przez nieudaną miłość niż stracić ją. Nie potrafiła zwyczajnie tego nie docenić, kochała Anthony’ego jak brata i dla niego również chciała odrobiny szczęścia w życiu, on również zasługuje na odrobinę szczęścia, tak bardzo pragnęła mu pomóc, jednak od skutecznie odmawiał, stanowczo zakazał jej winić za to, że kobiety, z którymi się spotykał, nie potrafiły zrozumieć ich wspólnego przywiązania, wolał poświęcić własne serce niż tracić kobietę, która była jego jedyną rodziną, stanowczo powiedział że jeśli nie żadna z nich nie zaakceptowała jej, nie była go godna. Na każdym kroku przekonywała się, jakiego ma wspaniałego przyjaciela, który dla niej był gotowy zrezygnować z własnej radości, która daje poczucie zakochania niż ją na zawsze stracić. Czy byłaby gotowa uczynić to samo gdyby Michael kazał, by jej zerwać przyjaźń z Tonym owszem była nawet jeśli wciąż by ciągnęło ją do Shinody, przyjaciel zawsze będzie dla niej ważny, wychowali się wspólnie, dorastali, tkwili razem czy to w szczęściu, czy w smutku, byli dla siebie ważni dlatego sama zrobiła podobnie gdyby musiała zrezygnować z miłości dla przyjaciela, jednak na jej szczęście mężczyzna jej serca bardzo szanował Brown, wręcz odczuwał do niego ogromną sympatię i nie musiała wybierać i porzucać, uczuć do Shinody względem przyjaciela?
    — Spokojnie miśka, to będzie trwać tylko chwilkę — delikatnie chwyciła pyszczek warczącej suczki, którą wreszcie udało jej się posadzić na blacie.
    Junka była dziś niezwykle niespokojna podczas codziennej toalety, zawsze spokojna i opanowana pozwalająca bez trudu przemyć swoje wrażliwe oczy suczka, dziś była niezwykle niespokojna, wierciła się, ówcześnie próbowała jej uciec z łazienki jednak gdy zamknęła drzwi, by nie umknęła jej z sypialni, mogła jedynie biegać pomiędzy wanną i szafką, aż w końcu zdołała ją złapać i posadzić na blacie. W trakcie zadzwonił do niej Anthony, by się nieco wygadać, zgięła chusteczkę w pół i powoli przysunęła ją do pyszczka suczki, która szczeknęła wściekle gdy tylko dłoń właścicielki znalazła się niebezpiecznie bliska jej mordki.
    — Co ty robisz z tym psem? — zaciekawił się kumpel, gdy Junka zaczęła ujadać rozwścieczona.
    Oparła kraniec swojej dłoni na krawędzi blatu, trzymając w dłoni wciąż złożoną szmatkę, by móc spojrzeć w kamerkę telefonu. Westchnęła cicho, nie wiedząc, co dziś tego psa naszło, nigdy nie robiła jej problemów zwłaszcza gdy zajmowała się jej wielkimi ślepkami, ale dziś była tak rozdrażniona, że nie była pewna czy zdoła jej usunąć, z oczu nagromadzony płyn jednak robiła to dla jej dobra, zwłaszcza że nie chciała, by złapała jakieś zapalenie. Raz już musiała walczyć z wirusami, które wdały się do jej oczku, nie był to powód jej zaniedbania, bo za każdym razem gdy wyjeżdżała i zostawiła Junkę pod opieką brata czy ukochanego prosiła ich, by nie zapominali o zajęciu się tym psiakiem, ona potrzebowała tylko paru minut dziennie by zadbać o nią, a dbała o całą trójkę swoich futrzaków by były jak najbardziej zdrowe i zawsze mogła liczyć na obu mężczyzn, nigdy jej nie zawiedli, nawet gdy nie miała sił w poprzednim tygodniu, by zająć się suczką, Mike każdego dnia dbał i o nią i dwójkę kociaków, za co była mu niezmiernie wdzięczna.
    — Nic — mruknęła z lekkim westchnięciem.
    — W takim razie czemu na ciebie wciąż warczy?
    — Chciałabym to wiedzieć, próbuje jej przemyć oczy jak co dzień, jednak nie pozwala mi się zbliżyć, a nie pozwolę jej wyjść, półki tego nie zrobię — mówiła, przelotnie zerkając w stronę skrytej za kamerką twarzy przyjaciela — Nawet przysmakiem nie mogę jej przekonać — mówiła — Jest dziś niesamowicie rozdrażniona, zupełnie jak Jay, dziś rozszarpał jedną z poduszek rano i mało się pieprzem nie zadławił. Gdyby nie szybka reakcja Mike czekała go by wizyta u weterynarza — wspomniała sytuacja z rana — Dobra misia, zrobimy to raz, dwa i po krzyku — zwróciła się do psa.
    Ponownie uniosła dłoń w chwili gdy mała psinka ponownie zaczęła na nią warczeć, gdy tylko zdołała przybliżyć rękę, jej szczekanie nasiliło się, jednak mocniej przytrzymała jej pyszczek, ścierając nagromadzone łezki wokół oczu, czuła jak maleńkie stworzenie opiera się jej jednak pewnie, lecz delikatnie przekręciła jej główkę, by zająć się drugim okiem.
    — Anthony, co do twojego problemu — odezwała się gdy odsunęła dłoń z chusteczką, wciąż przytrzymując chcącą umknąć w oddal psinkę — Będę ci to tłumaczyć bez końca — mówiła gdy zdołała nalać na wacik specjalny płyn, który musiała przetrzeć oczka maltańczyka — Jesteś wspaniałym mężczyzną, najwyraźniej żadna z kobiet nie była warta twoich uczuć — powiedziała, delikatnie podnosząc wzrok, by zerknąć na telefon — Jeśli laska wycofuje się, bo jak twierdzi, zawiodła się na swoich oczekiwaniach i pomimo że wielokrotnie chciałeś jej wysłać swoje zdjęć, a ona za każdym razem szła w zaparte, wniosek jest jeden… — dodała, ponownie nachylając się do psinki, by przetrzeć drugie jej oczko — Nie była warta twojej uwagi, dobrze wiesz, że pragnę dla ciebie jak najlepiej, ja również chce, byś znalazł sobie tą jedyną, ale skoro jedne zawodzą się, bo twierdzą, że sądziły, że znajdą bogacza z firmą a inne są wręcz piekielnie o mnie zazdrosne, celujesz wciąż w złe sztuki.
    — Już od dawna nie zaliczyłeś gola — usłyszała jego rozbawiony głos.
    Roześmiała się cicho, doskonale rozumiejąc jego aluzje, opuszczając dłoń z brzuszka Junki już nie starając się ją zatrzymać na blacie, jednak zanim zeskoczyła, zamerdała ogonem, spoglądając ukradkiem na stojącą na krańcu blatu jej ukochaną przekąskę.
    — Już dostaniesz — dodała, wrzucając do kosza zużyte chusteczki — Idź do klubu, może tam coś uda ci się upolować i w końcu zdobędziesz bramkę — zasugerowała, z rozbawieniem otwierając torebkę z przysmakiem dla psiaków.
    — Bardzo zabawne, jakoś mnie nie bawi zaliczenia upitych lasek, może kiedyś owszem, ale teraz... — wzruszył lekko ramionami, gdy ona sama podała mały smaczek suczce, delikatnie głaszcząc ją po główce
    — Dobra psinka — mruknęła do niej szeptem — Teraz chcesz, stabilnego związku i wizji na przyszłość. Z resztą ci się nie dziwie za nie długo skończysz trzydzieści lat, a nawet nie masz partnerki życiowej — słyszała jego cichy pomruk oburzenia — No co? — zapytała ze śmiechem.
    — Czy mam ci przypomnieć moja droga przyjaciółka, że twój własny facet za parę miesięcy skończy trzydzieści lat? Jednak mnie i jego dzieli zasadnicza różnica, on ma cię, ja nie mam nikogo.
    Popatrzyła jedynie na niego, nie ukrywała, czuła się nieco bezsilna, bo tak bardzo pragnęła pomóc najbliższemu koledze, a tak naprawdę nie mogła nic. Tutaj miał racje, Michael miał ją, on wracał do mieszkania, gdzie nawet nie czekał na niego nawet futrzasty przyjaciel, był samotny i to go dobijało, że nawet nie mógł spędzić z nikim wspólnego wieczoru przy oglądaniu filmu, ona siedziała w sąsiednim stanie, a przyjaciele i znajomi byli zajęci swoimi sprawami czy jego kumple woleli spędzać czas ze swoimi kobietami i tak naprawdę prócz pracy, weekendowych wypadów poza miasto i rozkręcaniem swojej własnej firmy i pogadanek z nią pragnął czegoś więcej, spędzać z tą jedyną wieczory czy poranki, nie zasypiać sam w pustym łóżku, dzielić z kimś wspólne chwile, niestety szczęście w miłości nie mógł odnaleźć i to go frustrowało.
    — Anthony…
    — Nawet nie próbuj — przerwał jej w pół słowa — Mogę teraz tylko mieć nadzieje, że w końcu ją znajdę, zaakceptuje mnie takiego, jakim jestem, a co najważniejsze będzie miała szacunek do mojej siostry.
    — Zapewniam cię, że wtedy będzie ogromną szczęściarą, zasługujesz również na odrobinę miłości. Ja wciąż nie pojmuje, jak ten palant się we mnie zakochał w lasce bez wyrazu — mruknęła z lekkim śmiechem w głosie.
    Chwyciła oparty o jeden z kosmetyków telefon i podążyła ku wyjściu z łazienki, zabierając po drodze przysmak swojej psiej przyjaciółki. Otworzyła powoli drzwi, gdy tylko zdołała je uchylić obok jej przeleciała Junka, która pognała ku wyjściu na korytarz, pokręciła jedynie lekko głową, gdy tylko straciła małą z oczu.
    — Julia słonko, muszę kończyć, moja lodówka świeci pustkami, a i tak muszę podjechać w kilka miejsc, zadzwonię wieczorem, jak znajdę czas.
    Nawet nie czekał na jej odpowiedź, niemal sekundy później widziała przed sobą ekran zakończonego połączenia video. Jednym kliknięciem ekran główny, by po chwili zablokować telefon, który ścisnęła w swojej dłoni, rozejrzała się z uwagą po sypialnie, próbując odnaleźć książkę, która tutaj porzuciła, od paru dni mogła znaleźć tę odrobinę czasu na zgłębianie się w historie fikcyjnych bohaterów, nie zawsze mogła sobie na to pozwolić, z resztą jej grafik nie jednokrotnie był pełen od zaplanowanych zajęć, przez co książki spadły na odległy tor, jednak teraz gdy mogła zwolnić zatrzymana przez chorobę, którą ostatecznie udało się jej zwalczyć, miała więcej czasu i mogła na spokojnie poczytać niektóre pozycje. W końcu dostrzega ją, leżącą na skraju komody, podeszła do niej, chwytając ją, po czym podążyła śladami swojej psiej przyjaciółki i sama opuściła sypialnie, stanęła pośrodku korytarzu i wolnym krokiem podążyła ku schodom wiodącym na dolne piętro apartamentu.
    — Kur…
    Zatrzymała się niespodziewanie w pół kroku, zmarszczyła brwi zdumiona gdy usłyszała pomruk przekleństwo, przez moment miała wrażenie, że były to tylko jej omamy, że zwyczajnie jej się to zdawało, jednak gdy usłyszała kolejne już bardziej wyraźnie przekleństwo, wiedziała, że tym razem jej się nie zdawało. Powoli powiodła swoje kroki ku jednym z dębowych skrzydeł, dojrzała w oddali lekko uchylone drzwi studia domowe, im podchodziła coraz bliżej, tym bardziej słyszała coraz głośniejsze przekleństwa, padające z ust jej ukochanego co kompletnie wytrąciło ją z przekonania, że to były zaledwie fanaberie jej umysłu i wcale się jej to nie zdawało.
    Położyła delikatnie dłoń na ciemnym skrzydle, po czym lekko je pchnęła, wchodząc do środka, a jej uszy niemal nie zwiędły gdy dobiegły ją kolejne wulgaryzmy i chociaż nie była święta, bo sama klęła i nie zamierzała się tego wypierać, rzadko słyszała, żeby Michael tak często wyklinał.
    — Kotku… wszystko dobrze? — zapytała, powoli podchodząc do biurka.
    Popatrzyła na niego, siedział oparty na krześle, wpatrując się lekko zwężonymi oczami na rozbudzony ekran komputera, widziała jak powoli, zwrócił się ku niej, a w cieniu jego pięknych brązowych oczu dostrzegła wściekłość, niechęć i frustracje, która nią targała. Odstawiła trzymane przez siebie rzeczy na kraniec mahoniowego blatu i powolnym krokiem podążyła ku niemu.
    — Nic, absolutnie nic nie jest w porządku — niemal krzyknął rozdrażniony, z trudem powstrzymując się, by nie zrzucić z biurka leżącego przed nim notesu, z którego i tak zostały powyrywane w ferworze sfrustrowania kartki z zaczętymi linami tekstu.
    — Mike... — powoli podążyła ku niemu, przeszła obok biurka, by wreszcie móc stanąć naprzeciw niego, patrzył, jak lekko pochyla się ku niemu, a w jej oczach dojrzał to znajome uczucie troski i strapienia — Co się dzieje? — spytała spokojnie.
    — Wszystko… — mruknął wściekły — Dosłownie wszystko — powtórzył, starając się opanować, jednak uczucie bezwładu było wobec niego silniejsze, a on coraz silniej odczuwał ogarniającą go z każdą chwilą frustracje,
    Od samego poranka gdy tylko zdołał zasiąść do pracy, nic nie szło, tak jakby tego pragnął, a to program kompletnie przestawał działać, a jeśli zdołał się uruchomić i zwyczajnie działać nagle mu gubił materiały, mógłby to przeboleć gdyby nie fakt, że od paru godzin powinien przesłać materiał chłopakom do studia, a on tkwił w miejscu z kompletnie nieprzygotowanym demem, nie miał nawet linii gitar, był w kompletnej kropce, gdyby mu tego było mało po chwilowej chęci stworzenia tekstu piosenki umknęła tak szybko jak się pojawiła a on patrząc na tekst widział jedynie stek bezsensownych bzdur, które stworzył, zirytowany do granic możliwości wyrwał kartkę z kilkoma zdaniami i rzucił ją gdzieś wokół siebie, z nadzieją, że zdoła cokolwiek napisać, może i owszem coś stworzył, jednak podzieliło to los jego pierwszego tekstu, a teraz tkwił w jednej wielkiej dziurze, z której nie mógł się wydostać ogarnięty go obojętność, znudzenie czy braku inicjatywy. Bezwład to jedyne co czuł mieszająca się z bezwładnością i złością, wściekłością na samego siebie i która była silniejsza od uczucia apatii, czuł jedynie gniew i napięcie przymusowe wrażenie że jeśli czegoś nie zrobi, zwiedzie. Nie chciałby, ktokolwiek się na nim rozczarował, odczuwał coraz silniejszą presję, którą na siebie nałożyć i chociaż wiedział, że takie myślenie wcale mu nie pomaga, wręcz bardziej niszczy, brnął w to.
    — Mike…
    — Nic nie idzie po mojej myśli — nie pozwolił jej nawet dokończyć swojej myśli w porę poderwała się gdy on impulsywnie wstał z krzesła.
    Spoglądała za nim gdy nerwowym krokiem przeszedł wokół kanapy, widziała, jak stanął w miejscu, obserwowała go, jak powoli ponownie popatrzył na nią stojącą przy biurku patrzącą z niepokojem i smutkiem na niego.
    — Na niczym nie mogę się skupić, powinnam już dawno wysłać obiecany materiał chłopakom, a od rana nie zrobiłem dosłownie nic — niemal krzyknął sfrustrowany — Tkwię w jednym pierdolonym miejscu i nie mam pojęcia co zrobić, by ruszyć dalej. Czuje zastój, pieprzony blokadę, utknąłem, ale nie mam pojęcia gdzie. Jak ruszyć dalej. Nie potrafię niczego wymyślić, wciąż mam wrażenie ze to co robię, nadaje się tylko do wyrzucenia, chociaż próbuje to ratować na wszelkie sposoby. Nie wiem, co mam robić!? — krzyknął rozdrażniony.
    Drgnęła lekko wystraszona, nie widziała go praktycznie w takim stanie, zawsze miał tyle cierpliwości i serca do muzyki, a teraz, był rozwścieczony i zły na samego siebie, co niezmiernie ją smuciło, bo nie znosiła jego widoku gdy obezwładniał go gniew czy złość, w takich chwilach, jak ta nie wiedziała, jak mu pomóc jeśli jego problem leżał w muzyce, którą tak kochał.
    — Co mam zrobić? — spytała, obchodząc krzesło, podchodząc do niego, stanęła przed nim, zatrzymując go, zanim ponownie zaczął chodzić zdenerwowany po studiu — Jak ci pomóc?
    — Nie zdołasz tego zrobić — odpowiedział jedynie — Muszę sobie poradzić z tym sam.
    — Mike…
    — Julio doceniam twoje chęci — odezwał się nieco opanowanym głosem, spoglądając w ten piękny bezkres lekko zasmuconych niebieskich oczu — Jednak muszę sobie z tym radzić sam, chociaż nie odrzucam twojej pomocnej dłoni, w tym nie jesteś mi w stanie pomóc.
    — Jesteś tego absolutnie pewien? Dobrze wiesz, że nie ważne, z czym przyjedziesz…
    — Zawsze mnie wspomożesz — dokończył, a ona czuła, jak delikatnie ujmuję jej twarz w dłonie — Ale jak wspomniałem, muszę ten problem rozwiązać sam. Tylko ja jedyny wiem, co mi siedzi w głowie, muszę dotrzec do tego co mnie blokuje czy doprowadza do istnego szału i chociaż bardzo bym chciał, nie pomożesz mi — dodał nieco ciszej, delikatnie chwytając kosmyk jej włosów i powoli zakładając za ucho.
    — A jeśli…
    — Skarbie, naprawdę sobie poradzę — przerwał jej stanowczym głosem.
    Wdziała, jak lekko pochyla się ku niej, a po chwili poczuła słodycz jego ust, gdy złożył na jej wargach krótki pocałunek, jęknęła marudnie gdy tylko zdołał się od niej odsunąć, a ona ujrzała, jak kącik jego ust uniósł się ku górze, westchnęła cicho, po czym powoli odeszła od niego, po czym podążyła ku pozostawionym na blacie swoim rzeczą, zgarnęła je z krańca ciemnego blatu, odwróciła się na moment przez ramię, uśmiechając się ciepło, do stojącego wciąż Michaela i pewnym krokiem opuściła jego osobisty kąt, jak ona lubiła to nazywać azyl, w którym uwielbiał się zamykać nie tylko jeśli praca go nagliła. Zeszła wolno po schodach schodząc do salonu, w którym na podłodze rozrzucone było kilka zwierzęcych zabawek, westchnęła jedynie, a zaledwie przed dwudziestoma minutami zdołała ogarnąć mały harmider, którzy zwierzaki pozostawiły po sobie. Położyła na stolik książkę i telefon a sama zabrała paczkę z psim przysmakiem i w pośpiechu zgarnęła porozrzucane rzeczy do pudełka, na szczęście wszystkie zwierzaki biegały na ogrodzie i miała nadzieje, że tym razem nie porozrzucają gryzaków czy piłek po całym pokoju dziennym. Weszła do kuchni, podchodząc do jednej z dolnych szafek, otworzyła ją, by skryć wewnątrz smakołyk Junki, wyprostowała się, by spojrzeć tęsknie na ekspres do kawy, co zaskakujące od rana nie wypiła ani jednego łyka tego napoju, zajęta domowymi obowiązkami dopiero teraz gdy zdołała wszystko ogarnąć, mogła na spokojnie napić się tego kofeinowego napoju i może to wydawać się dziwne, ale gdy była w domu nie znosiła pić tego napoju bogów na szybko, uwielbiała usiąść w salonie przy porannych wiadomość zgarnąć kilka ciastek na talerzyk i rozkoszować się tym subtelnym smakiem palonych ziaren kawowca. Chwyciła pusty pojemnik na wodę i wsunęła pod kran, by po chwili napełnić go do połowy przezroczystym substancją. Nucąc cicho pod nosem, włączyła urządzenie, przesunęła się w bok, by w jednej z górnych szafek odnaleźć dwa kubki, które wsunęła pod dyszę, a ona sięgnęła po zmielone rankiem ziarna, z których pozostała tylko sypki proszek.
    Podśpiewując cicho, jakąś usłyszaną w radiu piosenkę, wcisnęła jeden z przycisków, a do obu kubków zaczęła, spływać ciemnobrązowa ciesz, która po chwili nieco bardziej się rozjaśniła gdy kawa złączyła się z mlekiem, zaciągnęła się tym aromatycznym zapachem, przymykając lekko oczu, odkąd pamiętała, była ogromną miłośniczką kofeiny, jej miłość do tego naparu zaczęła się w wieku szesnastu lat gdy po raz pierwszy jej posmakowała od tego czasu jej codziennością, stało się picie dwóch czy jednego kubka dziennie tego napoju i nie zamierzała z tego zrezygnować i chociaż zdawała sobie sprawę, że wypłukuje ze swojego organizmu potrzebne minerały, jedna kostka czekolady nadrabiała wszystko. Nasypała ostatnią łyżeczkę brązowego cukru do jednej z porcelanowych filiżanek, przemieszała ją, po czym chwyciła oba kubki w dłonie, ponownie stając w salonie, pozostawiła jeden obok porzuconej na szklanym stoliku kawowym książki, a drugi trzymała pewnie, podążając na drugie piętro domu. Swoje kroki ponownie skierowała do studia, otworzyła po cichu drzwi, ponownie przekraczając próg tak znajomego pomieszczenia, nie musiała długo szukać Michael, nawet nie musiała, ujrzała go jak zupełnie przed chwilą, siedzi przy biurku wpatrzony w ekran jednego z monitorów, zmęczony i znużony, a ona ujrzała wyświetlający się program muzyczny jednak gdy ponownie usłyszał uchylające się drzwi, popatrzył w jej strony. Widziała cień uśmiechu, który skradł się na jego usta gdy bez słowa podeszła do niego.
    — Mam nadzieje, że przynajmniej to ci pomoże — powiedział.
    Wręczyła w jego dłonie kubek z kawą, który przyjął z lekko uciechą w oczach, jednak była, ona nikła, patrzyła przez moment, jak przykłada kubek do ust i upija dość spory łyk brązowej substancji.
    — Zdecydowanie było mi to potrzebne — odparł, a ona mogła zobaczyć tak znajomy uśmiech na jego ustach, jednak pomimo to, widziała malującą się frustracje i rozwścieczenie w jego oczach.
    — Jakbyś czegoś potrzebował, będę na ogrodzie — oznajmiła.
    I nim wyszła, skradła mu delikatny pocałunek, wyprostowała się, po czym ponownie podżyła tą samą drogą co zaledwie kilka minut wcześniej, pozostawiając za sobą powracającego do pracy mężczyznę, a ona sama zeszła ponownie na dół. Zgarnęła ze stolika książkę telefon i kubek kawy, przeszła przez salon, wchodząc na skąpany w gorącym słońcu taras i pomimo że dzisiejszego dnia zapowiadali naprawdę wysokie temperatury pomimo jesienni, która witała za rogiem tutaj w Los Angeles, to nie miało znaczenia gdyś cały rok był wręcz upalny, zdarzały się dni, z brzydką aurą jednak było one nieliczne w roku. Postawiła na stoliku kubek z kawą gdy ona sama usiadła na bujanej ogrodowej, huśtawce obitą w jasny materiał. Wygładziła dwoma ruchami sukienkę i niemal w tej samej chwili zobaczyła, jak na bujaną kanapę próbuje wdrapać się Junka, pochyliła się, ku niej sięgając po nią i pomagając jej się wydostać.
    — Już nie jesteś na mnie obrażona? — zaśmiała się cicho, na co mała psinka, zamerdała uszczęśliwiona ogonem, wystawiając lekko język — Też cię kocham miśka — dodała radośnie.
    Mogła mieć wiele powód, dlaczego się uśmiechała i owszem mogła posiadać wiele sposób by, choć poczuć namiastkę szczęścia w najbardziej dołujące, stresujące czy depresyjne dla niej dni, mogła wypróbowywać je wszystkie, szczególnie gdy nie miała przy sobie Michaela, który zwyczajnie nie mógł ją, po prostu rozśmieszyć by poczuła się dobrze, w takich chwilach doceniała podwójnie wartość ze zwierzęcej przyjaźni i przywiązania jej do tej małej psinki i dwojga niesfornych kociaków, bo umieli swoją obecnością podnieś ją na duchu gdy zwyczajnie się z nimi bawiła czy głaskała, wiedząc, że i oni czują się przy niej bezpiecznie. Nie mogłaby posunąć się do kroku, oddania ich czy w najgorszym wypadku porzucenia, zostaną, z nią półki nie odejdą z tego świata. Pokochała je i nie zamierzała pozwolić im odejść czy ona nie porzuci je na bruk nawet jeśli jej życie będzie się walić. Zwierzęta mogą przywrócić radość w najmniej oczekiwanym momencie, są naszymi przyjaciółki, strażnika i opiekunami, który będą gotowi do ataku gdy poczują zagrożenie. Uśmiechnęła się czule, wsłuchując się w radosne poszczekiwanie tej białej kulki, jak mogła tej suczki nie kochać, była jej wielką małą przyjaciółką, pomimo że nie mogła nic jej odpowiedzieć, wiedziała, że zawsze będzie przy niej czuwać gdy będzie w skrajnie złych momentach, pocieszy swoją obecnością czy zwyczajnie będzie chciała się pobawić, ona z przyjemnością pogania z nią na polu, czy zabawi się z nią w domu, zupełnie jak z Wather i Cindy którzy, pomimo że jak to koty uwielbiają chodzić własnymi ścieżkami, zawsze wracają na odrobinę czułości, a szczególnie kotka, która uwielbia wylegiwać się na niej gdy tylko dojrzy, że Junka nie okupuje jej kolan. Te dwie małe przyjaciółki zawsze pojedynkowały się, która będzie oblegać uda swojej właścicielki. Powoli położyła ją tuż obok siebie, spoglądała, jak psinka układa się wygodnie obok jej biodra, wpatrując się swoimi ślepkami w stojący przed huśtawką, stolik gdy ona sama sięgnęła po porzuconą nieopodal książkę L.J Smith, nastoletnią powieść o wampirach.
    Sięgnęła po zakładkę, delikatnie pociągając za nią, by otworzyć książkę na stronie, na której zakończyła czytać poprzedniego wieczoru. Jeśli miała być szczera, nie zamierzała zgłębić tej pozycji, zwłaszcza że nie były to jej klimaty nadprzyrodzonych stworzeń zwanymi wampirami zmieszane to z młodzieńczą miłością. Atmosfera niezwykle kiczowata wręcz mogła rzecz nudna, zwłaszcza po tym jak jej przyjaciółki zaczytywały się w tych tomach, a ona zwyczajnie nawet nie wiedziała, o czym jest ta historia. Jednak siedząc znudzona dwa dni temu i przeglądając bez celu, kanały w telewizji natrafiła na jednej z odcinków serialu, który powstał na podstawie powieść pani Smith i nie ukrywała, bardzo ją to zainteresowało, że po emisji odcinka, na który trafiła, obejrzała kolejny, który był zapowiadany i nie ukrywała była ogromnie zaciekawiona, jednak zdecydowała się najpierw sięgać po powieść by, potem móc obejrzeć ekranizację filmową i musiała przyznać, że opowieść była nader interesująca, chociaż nie mogła, znieś związku głównej bohaterki, z jednym z braci, to cała otoczka sytuacji, rozwinięcia akcji, poznawania nowych tajemnic, które skrywa przeszłość była nader interesujące.
    Przerzuciła kartkę na kolejną stronę, lekko odkładając książkę na swoje uda, sięgając po kubek ze wciąż gorącą kawą, upiła kilka głębszych łyków, po czym ponownie odstawiła na blat stolika, uważając, by nie spaść z huśtawki a ona ponownie powróciła do książki ówcześnie delikatnie pogłaskała zasypiającą przy niej Junkę po łepku a ona ponownie wróciła do przygód panny Gilbert.
    Była zafascynowana powieścią do tego stopnia, że zatraciła się w powieści, miała wrażenie, że tkwi w niej, że stoi obok Demona, Eleny czy Stefana spoglądając na ich zmagania, to było coś pięknego, co daje jej czytanie książek, gdy powieść jest dobrze napisana potrafi odczuwać to co bohaterowie czy oczami wyobraźni ukształtować obraz rozgrywających się zdarzeń, wszystko byłoby niemal wspaniale gdyby ogarnęła ją jakaś dziwna aura, w której wyczuwalne było napięcie, mieszające się z wściekłością. Zmarszczyła lekko brwi, na moment przerywając czytanie, to było niemal niepokojące, że odczuwała tak silne uczucia i to wręcz negatywne, ponownie opuściła tom na swoje kolana, by przelotnie spojrzeć w bok, by zrozumieć czemu, wyczuwała tak napiętą wręcz atmosferę. Popatrzyła na siedzącego tuż obok niej Michaela, w duchu wzdychając cicho. Nie zdołał się uspokoić, nawet po kawie. Nie mogła go tak zwyczajnie zostawić, pomimo że wręcz ją prosił, by nic angażowała się w to, nie prosił ją o pomoc, nie mogła tak zwyczajnie mu nie pomóc, nie chciałaby od jej własnego faceta, wiało chłodem, a ona wyczuwała unoszącą się w powietrzu atmosferę napięcia. Zawsze jej pomagał gdy nie miała zbyt dobrego humoru, nie zamierzała być egoistką i mu nie pomóc zwłaszcza ze odkąd go ujrzała przed paroma długimi minutami, był szczepkiem nerwów.
    Skryła między stronami zakładkę, by zwyczajnie nie zgubić się w czytaniu, powoli opuściła stopy na drewniany taras, odłożyła tom powieści na kraniec stolika gołymi stopami przeszła dosłownie dwa kroki i stanęła przed mężczyzną, który poderwał na nią spojrzenie swoich pobladłych i bardzo zmęczonych oczu, w których dojrzała frustracje i znużenie przeciągającym się wciąż stanem niemocy.
    — Nie masz wyboru kotku… — zaczęła powoli — Nie pozwolę by mój facet, się męczył i chodzić niczym tykająca bomba zegarowa, nie chciałeś pomocy i owszem, ale nie zamierzam dłużej patrzyć, jak się męczysz!
    — O czy ty mówisz? — spytał zaskoczony, kompletnie zbity z tropu.
    Nie odezwała się nawet słowem, gdy rozpięła pasek przy jego spodniach, widziała, jak spogląda lekko w dół, gdy ona sama wysunęła guzik z dziurki, ujęła drugą dłonią jego podbródek, delikatnie unosząc ku górze, widziała jak otwiera usta gotowy cokolwiek powiedzieć gdy rozsunęła zamek jego spodni:
    — Julio co ty wyprawiasz…?
    Jego dalsze słowa umknęły gdy przyłożyła powoli dłoń do jego ust, czuła jak porusza niespokojnie głową pod wpływem jego dotyku, mruknęła cicho, by go nieco uspokoić, nim zdołała skryć swoją drugą dłoń za skrajem jego bokserek, pochyliła się lekko, szepcząc do ucha:
    — Kiciusiu musisz siedzieć cicho, wolałabym, by nikt cię nie usłyszał — zamruczała cicho, pewnym ruchem chwytając jego członka w dłoń — Teraz to ja się tobą zajmę, tym razem nie pozwolę ci mnie zatrzymać — mruczała, pokonując ograniczenia zbędnego materiału.
    Kącik jego ust drgnął ku górze, nim uśmiechnęła z wdziękiem, gdy powolnym ruchem zaczęła poruszać swoją dłonią w dół i górę męskości, jej ruchy były powolne nieco ospałe, lecz niezwykle zmysłowe, patrzyła z uwagą na spojrzenie jego zaskoczonych oczu gdy wciąż wiodła swoją dłonią wzdłuż jego przyrodzenia, mogła wręcz natychmiast przyśpieszyć, jednak tego nie chciała, pragnęła, widzieć reaguje na każdy jej dotyk, każdą pieszczotę, którą ruch jej ręki, pragnęła go zadowolić i zrelaksować i tak chciała go doprowadzić do ekstazy, jednak nie chciała, by tutaj jej odleciał niemal od razu, wolno zatrzymała swoją dłoń na krańcu jego męskości, by kciukiem delikatnie popieścić jego główkę, przez dłuższą chwilę bawiła się tak, słysząc poprzez swoją przyłożoną do jego ust dłoń jego ciche sapnięcie, które powoli zaczęły się nasilać gdy ona wolno przyśpieszyła swoje ruchu, patrzyła z uśmiechem, jak jego spojrzenie staje się z każdą chwilą nieco bardziej odległe, widziała w nich to znajome uczucie błogości i spełnienia, które tak lubiła u niego widywać, jednak nie myślała tak szybko zaprzestawać na swojej zabawie gdy ponownie jak przed chwilą popieściła skraj jego penisa, a ona mogła tylko patrzeć jak jej własny facet coraz bardziej jej tutaj odpływa z chwilą gdy poczuła jak odchyla swoją głowę do tyłu, widziała, że z każdą chwilą coraz bardziej czuje się coraz szczęśliwszy, a niczego teraz bardziej nie pragnęła niż właśnie tego, poczuła, jak niespokojnie porusza się pod nią, jakby nie mogąc, już znieś tego, ogarniającego go szaleństwa, które z każdą chwilą się nasilało, jednak to teraz ona mogła sprawić, że już teraz poczuje upragnioną błogość czy jeszcze bardziej się pobawi, jednak nie miała, by dziś serca, bardziej go drażnić, szczególnie że mogła wreszcie po dwóch latach pozwolić sobie uszczęśliwić go, nim jej przerwał to w tę pamiętną noc w Sylwestra. Zamruczała cicho, gdy patrzyła w jego nieco rozbiegane spojrzenie nieco mgliste, które wyrażało tylko jedno, by pozwoliła mu wreszcie poczuć tę upragnioną ekstazę.
    — Nie jestem bez serca — odezwała się cicho, przyśpieszając jeszcze bardziej — Pobawiłabym się bardziej, ale…
    Urwała w pół słowa, po raz ostatni przesuwając swoją dłonią wzdłuż jego męskości, a ona mogła, poczuć jak doszedł, gdy mocniej napraw swoimi ustami na jej dłoń, by jak najbardziej stłumić jego jęk rozkoszy, mogła tylko żałować jednego, że musiała mu zakryć wargi, by nikt z sąsiadów nie mógł go usłyszeć. Dała mu dosłownie moment, nim odsunęła swoją rękę z jego twarzy, wtedy ujrzała tak radosny uśmiech, jego oczy aż świeciły z zadowolenia.
    — Pomogło?
    Nie mógł wykrztusić z siebie słowa, pomimo że jego usta wykrzywione były w radosnym uśmiechu, poderwała kącik swoich ust ku górze, po czym powoli zeszła z jego kolan, nie potrzebowała nawet zbędnej odpowiedzi, jego radość była dla niej odpowiedziom, jakiej pragnęła. Bez słowa zniknęła w drzwiach wiodących do wnętrza mieszkania, podążyła ku kuchni, stanęła przed kranem, łokciem włączyła wodę, wsuwając pod strumień nieco zimnych kropel.
    Gdy tylko zdołała umyć dłonie i osuszyć ponownie przeszła przez salon i ponownie wyszła na ogród, zerknęła na Michaela, który zdołał się za ten czas poprawić, poderwał się i niemal po sekundzie stał tuż przed nią, widziała niezakłamaną ani skrytą radość w jego połyskującym spojrzeniu, objął ją ramieniem, po czym przyciągnął bliżej siebie, a ona poczuła ciepło jego usta, gdy złożyć na jej wargach długi bardzo gorący pocałunek. Dopiero po chwili zdołał, się od niej odsunął.
    — Dziękuje, dzięki tobie ponownie mogę wrócić spokojniejszy do pracy — powiedział z uznaniem.
    — Na niczym innym mi nie zależało, tylko by cię uspokoić, bo wiało już od ciebie ponurą aurą, a teraz jazda do studia — oznajmiła bardziej stanowczym głosem.
  
    Skradł jej ostatniego krótkiego całusa, nim odszedł, a ona usiadła zupełnie jak przed paroma minutami na skraju huśtawki obok śniącej wciąż smacznie psinki, nim zdołała powrócić do książki, upiła łyk kawy, a ona widziała, jak mężczyzna zatrzymuje się w progu drzwi i spogląda na nią.
    — Skąd wiedziałaś, że zdoła mnie to uspokoić?
    — Nie wiedziałam — odpowiedziała, szczerze odkładając kubek z kawą na stolik i spoglądając na ukochanego — Zdałam się na kobiecą intuicję, poza tym już od dawna chciałam cię zadowolić, jednak za każdym razem mi odmawiałeś — dodała, otwierając książkę.
    — Wiesz, że cię kocham.
    — Wiem kotku, ja ciebie też — powiedziała z uśmiechem — A teraz wracaj do pracy może uda ci się skończyć dziś tę robotę — dokończyła i ponownie skupiła się na tekście powieści literackiej.
    Shinoda przez moment jeszcze spoglądał na siedzącą na krańcu huśtawki dziewczynę, która zdołała pochłonąć czytana przez nią książka. Nie mógł wyjść z podziwu dla niej pomimo wszystko, co przeszła potrafiła go zaskakiwać i to w niej podobało mu się najbardziej, że nie patrzyła w przeszłość, nie zadręczała się, a żyła teraźniejszością, co najważniejsze, pomimo tego co przeszło uwielbiała się z nim bawić w łóżku. Westchnął cicho, odwrócił się i przeszedł przez próg mieszkania, znikając kompletnie z oczu swojej ukochanej, która i tak była zainteresowaną powieścią.

 ✰✰✰

    No i witam w ostatnim rozdziele w tym miesiącu. Zapytacie no ale co dalej jaki harmonogram, poniżej wam przestawie harmonogram na listopad.


12 listopada — TOM 3: IMPRISONED — Rozdział 4
19 listopada — TOM 1 — BEFORE BECAME A STAR — Rozdział 2
26 listopada — TOM 3: IMPRISONED — Rozdział 5


    Gdy już znacie harmonogram, mam nadzieje że nie będzie znacznych nieporozumień i cóż zobaczymy się w kolejnym rozdziale.
    Do zobaczenia

Saturday, October 15, 2022

III 02 — DOMOWE ZACISZE

    Nudziła się
    Można powiedzieć, że rzadko tkwiła w takim stanie kompletne znudzenia, zawsze wykorzystywała każdą minutę swojego wolnego czasu, nawet jeśli spędzała ten czas w swoim mieszkaniu, gdy nie miała żadnych planów, czy umówionych spotkań. Wykorzystywała każdą chwilę, czy to na zabawie ze zwierzakami, malowaniu, tłumaczeniu książek, czy czytaniu ciekawych pozycji ze swojej biblioteczki, którą gromadziła, czy zajmowała się domowymi obowiązkami, nigdy nie narzekała, bo umiała odnaleźć ciekawe zajęcia, których się podejmowała, a teraz leżała na wskroś na łóżku, a tuż przy jej głowie tkwiła porzucona książka, którą chciała zgłębić, jednak po kilku akapitach dosłownie rzuciła ją wściekła w kąt. Nie była w stanie skupić się na tekście, a tym bardziej go zrozumieć i opowiedzieć, o czym mówiła, nie streściłaby jej fabuły, bo tak naprawdę nie wiedziała, o czym ona jest, pomimo że starała się dogłębnie wczuć się w jej klimat. Nic z tego. Tom powieści został rzucony na skraj materaca, gdy ona sama chwyciła w dłoń kolorową kostkę łamigłówka, która wielu wydawała się najgorszym utrapieniem, by złożyć te kilka kostek w sześć dopasowanych kolorów, ona również miała z tym problem, przesiadała nad nią dwa ostatni dni, pragnąc dowiedzieć się jak rozwiązać tę łamigłówkę kolorystyczną. Miała, ochotę to porzuci, jednak z odsieczą przyszedł jej Michael, który przyglądając się jej trudno i wysiłkom w ułożeniu jej, śmiał się tylko w głos, doprowadzając ją niemal do szwedzkiej pasji, gdy odczuwała chęć wyrzucenia jej, zlitował się nad nią, spokojnie sam wziął drugą kostką, którą znalazł u siebie w biurze i zaczął jej powoli tłumaczyć krótkim schematem jak poradzić sobie z tą małą zabawkę, przez którą wielu ludzi zniechęcało się do jej złożenia. Spędzili ponad dwie godziny, siedząc w salonie i bawiąc się tą barwną łamigłówką. Nie obeszło się, jednak bez momentów, w których pragnęła ją zostawić i zwyczajnie nie chcieć zrozumieć jak ułożyć to małe cholerstwo, Mike nie pozwolił jej na to, przysiadł z nią przy niej, dopóki nie nauczyła się schematu wzoru, który jej pokazał i wreszcie po ponad dwóch godzinach, pod jego czujnym wzrokiem, wreszcie się jej udało, chociaż nie obyło się bez małej pomyłki, którą szybko naprawiła. Była z siebie niesamowicie dumna, gdy wykonywała ostatnie ruchy, które doprowadziły, że wszelkie ścianki zostały ułożone poprawnie, teraz kostka nie stanowiła przed nią tajemnicy, zwłaszcza gdy poznała każdy etap jej składania, dziś, pomimo że początkowo była wręcz zaciekawiona powtórzeniem sukcesu z wcześniejszego dnia, po trzecim nieudanym złożeniu i ta łamigłówka została przez nią porzucona, by zrezygnowana chwyciła czysty szkicownik, który zabrała Michaelowi i kilka ołówków z nadzieją, że zdoła cokolwiek stworzyć, jednak i to nie mogło ją rozluźnić, a ona odczuwała coraz silniejsze napięcie spowodowane narastającą frustracją. Starała się podejmować wiele prób, postarać się stworzyć choćby drobny zarys, jednak kończył się on tak samo, wyrwaną kartką z bloku i rzuconą na ziemię, zrezygnowana zwyczajnie odłożyła blok kreślarski i nie powróciła do żadnych ze swoich zajęć, nawet jej własny telefon leżał gdzieś pod poduszką, a ona sama poległa na miękkiej chłodnej pościeli, zginając nogi w kolanach i tkwiła w takim stanie od dobrych kilku minut.
    Urokiem jest ostatnich dni, wręcz jedyną atrakcją, na jaką mogła sobie pozwolić, było i tu tkwił szkopuł. Mogła narzekać, mówić jak bardzo jest znudzona, ciągłym przesiadywaniem w domu, właściwie nie mogła opuścić mieszkania, bo jej cudowny facet, nie pozwalał jej wyjść nawet na ogród. Utknęła, tak ona dziewczyna, która wiecznie, gdzieś podążała, wciąż była aktywna, nie było dnia, by nie była umówiona, nie miała zaplanowanych treningów czy ćwiczeń na siłowni, czy szkole tańca. Teraz zwyczajnie siedziała, próbując odnaleźć sobie jakiekolwiek zajęcie, zająć czymś ręce, czy umysł, zapomnieć o ogarniającym ją znudzeniu, wszystko sprowadzało się do antybiotyku i ten przeklętego zapalenia krtani, na który cierpiała. Powinna się cieszyć prawda? Mogła spokojnie leżeć, wypoczywać i nie musząc dosłownie nic robić, bo tak naprawdę nie wiele mogła zrobić, by nie złapać wstrętnej zadyszki, która pozbawiłaby ją tchu i doprowadziła do duszącego kaszlu. Jej gardło wciąż było obolałe gdy nie zażywała leków, jednak nie mogła o tym zapomnieć, Michael skutecznie dbał o to, by brała regularnie bastylski, a ona sama się pilnowała, bo chciała się już wyleczyć i powrócić do swojego barwnego życia, a tymczasem tkwiła w miejscu, od przeszło paru dni próbując znaleźć sobie jakiekolwiek zajęcie, gdy jej facet był zajęty robotą, a ona sama nie odczuwała, aż tak silnej gorączki, by zwyczajnie polegiwać w łóżku. Na jej szczęście grypa żołądkowa dała jej już swobodnie egzystować, a co za tym idzie, mogła wreszcie spokojnie cokolwiek zjeść i nie zwrócić tego w toalecie i dosłownie nie marudziła wciąż na głód. Koszmarem tych trzech dni był brak apetytu, nie mogła dosłownie nic zjeść, a jeśli już to w siebie zmuszała, ale i tak potem musiała lecieć do łazienki, to był istny koszmar, osłabienie poprzez silną temperaturę spotęgowało, brak sytości, nie miała nawet jak zregenerować sił, była cieniem samej siebie i to niezwykle martwiło jej partnera, chociaż starał się ją nakłonić, by cokolwiek spróbowała przyjąć, za każdym razem odmawiała, świadoma przykrych skutków spożycia jakiegokolwiek posiłku. Na samą myśl, skrzywiła się z obrzydzeniem. Nie chciała drugi raz tego powtarzać! Zupełnie wystarczyło jej, że była wykończona samym zapaleniem krtani i nie mogła nawet słowem się odezwać, by nie odczuwać nieprzyjemnych skutków nagłego wysiłku. Z biegiem dni leki zaczęły zwalczać to paskudztwo, chociaż nie na tyle ile by chciała. Leki działały na nią z osłabieniem i mogła znajdywać wiele powód, dlaczego tak jest, że miała przepisaną złą receptę czy zwyczajnie jej organizm nie reagował na ich działanie, jednak wszystko sprowadzało się do jednego. Narkotyków. Przez epizodyczny wpływ destrukcyjnego wpływu byłego chłopaka i ucieczkę w dragi, teraz odczuwała tego skutki, dlatego tak bardzo bała się chorować, bo dosłownie każda jej infekcja nie mogła być wyleczona bez odpowiednich brobiotyków nawet jeśli łapała jakiegoś paskudnego wirusa raz na parę lat, ona zwyczajnie nie mogła sobie na to pozwolić. Mogła jedynie żałować błędów swojej przeszłości, jednak ich nie naprawi, a teraz mogła jedynie być cierpliwa i czekać aż leki zwalczą te paskudne wirusy.
    Chwytała się wszystkiego, by mu nie zakłócać pracy i zwyczajnie nie przeszkadzać, ale nie mogła, już znieś tego bezczynnego siedzenia i ogarniającego ją pragnienia, które tak skutecznie starała się w sobie zdusić, jednak to graniczyło wręcz z cudem gdyby zwyczajnie mogła o tym zapomnieć. Potrzebowała się zabawić i było to wręcz normalne, że i ona odczuwała pożądania, pragnęła, jednak od kuszącej przyjemności były też ważne obowiązki, a ona, pomimo że rozumiała, że Michael nie ma teraz zbytnio czasu, to nie mogła się oprzeć tej cholernej pokusie. Była głodna spragniona wrażeń namiętności. Każdy z nas ma swoje słabości, chwile, w których czegoś chcemy, a nie koniecznie możemy to otrzymać, ona w tej chwili chciała poskromić pragnienia, poczuć znowu tą niezwykle uzależniającą radość z dotyku drugiej osoby. Czy w tej chwili mówiła jakby była narkomanom na głodzie, owszem, ale tym razem marzyła tylko o pewnym mężczyźnie, który zaszył się w swojej pracowni, po tym gdy sama go rankiem wygoniła do roboty, zapewniając, że sobie poradzi? Była rozdarta pomiędzy czekaniem, aż skończy, a pójściem do niego i zakłócenie jego spokoju, a ogarniająca ją irytacja wcale nie pomagała jej się uspokoić.
    — No i co ja mam robić? — spytała z bezradnością, przykładając swoje dłonie do twarzy.
    Opuściła swoje ręce, obracając się bezradnie na bok, kryjąc swoje splątane palce pod swoją głowę i z cichym westchnieniem spoglądając na lekko otwarte drzwi sypialni. Nawet zwierzaki nie pomagały zabić jej wszechogarniającej jej nudy i stanu bezwładu, bo same szalały na ogrodzie, a ona tkwiła w domu. Odczucie irytacji i zniechęcania, doprowadzały ją niemal do szału, a nie pomagało wcale pragnienia zdobycia pewnego mężczyzny. Przywróciła się na brzuch, wpatrując się wręcz z niechęcią na ciemne skrzydło drzwi wejściowych.
    — Jak długo można tkwić w jednym przeklętym miejscu! — mruknęła wkurzona, podpierając brodę na zgiętym ramieniu — No ile można!? — wściekała się.
    Warknęła wściekle, kryjąc swoje pobladłe policzki w chłodzie narzutki, próbując stłumić swój nagły wybuch, ogarniającej jej bezsilności i kompletnego braku zainteresowania czymkolwiek prócz pragnień o spełnieniu swoich wewnętrznych żądz. Na nowo podparła się na jednej z rąk, widząc jak w wejściu do sypialni, pojawia się jej ukochana psinka, która głośno szczeknęła na jej widok, po czym pognała przez cały pokój, by dotrzeć do stojącego przed łóżkiem szezlongu. Wdrapała się na niego, by podejść do swojej znudzonej właścicielki, która patrzyła na nią bez żadnych emocji, kompletnie z nich wyprana z powodu ogarniającego ją bezwładu. Podsunęła łepek pod jej dłoń, pragnąc ją zachęcić by okazała jej nieco czułości.
    Westchnęła cicho, lekko głaszcząc swoją ukochaną psią przyjaciółkę po grzbiecie gdy usiadła tuż przed nią, może wydawać się zaskakujące, ale nawet zjawienie się tego uroczego maltańczyka, nie skłoniło ją, by nawet móc się z nią pobawić, co wydawało się tak naturalne dla nich, jednak i ona nie pobudziła ją do działania, jedna myśl tylko zachęcała ją, by wstać i się ruszyć, jedno pragnienie, które zadręczało ją od rana, jak długo była w stanie tkwić w takim stanie, nawet ona tego nie wiedziała, mogła tylko leżeć bezczynnie i bez entuzjazmu głaskać Junkę, której pomimo braku zainteresowania właścicielki spodobały się tak drobne pieszczoty gdy przywróciła się na brzuszek, co zwróciło uwagę dziewczyny, która spojrzała w dół, a kącik jej ust drgnął nieznaczenie ku górze.
    — I jak myślisz, co mam zrobić!?— rzekła do zadowolonej suczki. — Nie chce mu przeszkadzać, ale… — urwała, z chwilą gdy jej głos zadrżał. — Z drugiej jednak strony… — mruknęła z lekką zadumą. — On wręcz to kocha, zwłaszcza odrywać mnie od nauki! — dodała w zadmie. — Pieprze to! — mruknęła wściekle — Wiem, że jest zajęty robotą, ale ja też mam własne potrzeby! Zawsze znajduje powód by wyrwać mi książki z rąk czy znajdzie sposób bym się zgodziła na szybki numerek. Czas się temu napaleńcowi odwdzięczyć.
    Uśmiechnęła się z niezwykłą przebiegłością, gdy poderwała się do siadu, wysuwając stopy spod ciepłego koca, którym okryła swoje nogi, lecz z każdym jej ruchem plątał się wokół nich, zadrżała delikatnie pod wpływem nagłego chłodu, który ją przeniknął. To irracjonalne, ale podczas choroby była strasznym zmarzluchem, wiecznie chodziłaby w długich wygodnych ubraniach, które dają ciepło, siedziała pod puchowym kocem i tak mogła spędzić, dwa góra trzy dni, ale nie już praktycznie cały tydzień. Chciała zwyczajnie gdzieś się ruszyć, pojechać na trening, czy pobawić się na jakieś imprezie, a tak jej znajomi szykują się obecnie do zabawy, a ona siedzi w mieszkaniu ukochanego i próbuje zabić czas.
    Wychodząc z sypialni, przeszła wzdłuż korytarza, by dojrzeć na samym końcu upragnione dębowe ciemne drzwi, które nie różniły się niczym od pozostałych, z wyjątkiem maleńkiej tabliczki przykręconej na środku. Nie trudziła się nawet z pukaniem, gdy pchnęła czarne drewno, stając na progu studia. Stanęła w drzwiach, spoglądając na siedzącego przy biurku mężczyznę, który w skupieniu spoglądał na ekran komputera, mógł kompletnie nie usłyszeć, jak wchodzi, jednak dosłownie przed momentem zdjął słuchawki z uszu, co zwróciło jego uwagę, by spojrzeć na wejście i nie ukrywał, poczuł lekkie zdumienie, spoglądając, stojąc w wejściu Julie, która lekko splotła swoje ramiona na piersiach, których okrywał zaledwie biały biustonosz sportowy, a jej ramiona okrywała długa sportowa bluza.
    — Kotku, jak długo jeszcze będziesz pracował? — odezwała się z chwilą gdy poczuła jego czujny wzrok na sobie — Nudzę się! — jęknęła marudnie.
    — Znowu to robisz? — słyszała jego ciche pytanie.
    — Co takiego?
    Popatrzył na nią swoim przenikliwym spojrzeniem, nie mogła oprzeć się pokusie, że spogląda na nią z niezatajoną podejrzliwością co, zamiast ją zmartwić, rozbawiło, już zaczęła podejrzewać, że zastanawia się, jaki argumenty tym razem padnie w ich batalii, którą prowadzili, w której ona wręcz prosiła, go by wreszcie mogła wyjść z domu, lecz on odmawiał, cierpliwie tłumacząc, że nawet niech o tym nawet nie myśli, do chwili gdy będzie pewnie, że jest zdrowa.
    — Próbujesz mnie przekonać, bym pozwolił ci wyjść? — stwierdził nieco stanowczym głosem, był wręcz przekonany, z jakiego powodu zdecydowała się do niego przyjść. — Odmawiam po raz kolejny, nawet tygodnia nie przyjmujesz antybiotyku, jesteś wciąż osłabiona, nie wspomnę, że wciąż cię męczą objawy zapalenia. Mam ci przypomnieć, wczorajszą noc? — spytał sugestywnie.
    Poruszyła się lekko niespokojnie, speszona intensywnością jego spojrzenia, z cichym westchnieniem przypominając sobie koszmar ubiegłej nocy, gdy temperatura ponownie wzrosła, a ona zadręczona dziwnymi wizjami czy wręcz koszmarami, nie mogła od wczesnego ranka zmrużyć oka, zasnęła zaledwie przed siódmą, lecz przespała zaledwie dwie godziny, bo obudziła się, czując doskwierający jej głód, a potem zwyczajnie nie miała ochoty po porannej kawie kłaść się na drzemkę.
    — Mike, skapitulowałam w tej sprawie. Poddałam się! — wyznała, opuszczając ramiona — Zawiesiłam broń! — przyznała, chociaż słowa z trudem mogły jej przejść przez gardło. — Kotku, ja potrzebuje się zabawić! — jęknęła z nieukrywaną rozpaczą w głosie.
    Widziała czujność jego spojrzenia, gdy ponownie skupił na sobie spojrzenie swoich urokliwych niezwykle pociągających oczu, w których ujrzała nutkę podejrzliwości, patrzył na nią przez dłuższy moment, jakby zastanawiał się, czy rzeczywiście mógłby jej wierzyć i tym razem, próbowała podejść go przez ostatnie dni na wiele sposób, jednak zdołał każdy jej pomysł wytrącić z głowy. Martwił się o nią, to naturalne, że pragnął się nią opiekować i czuwać, wolał znosić jej krzyki, przekleństwa czy humorki, ale wiedział, że półki nie będzie pewien, że nie poczuje się dobrze, nie pozwoli jej wyjść z mieszkania, już parę razy mu zasłabła w domu, nie chciałby taki incydent, wydarzył się u niej w apartamencie a co gorsze na ulicy. Wściekała się na niego, złościła, jednak robił to dla jej dobra, a przede wszystkim zdrowia. Julia była niesamowicie uparta i niezwykle honorowa i dumna, nie znosiła gdy ktoś się z nią cackał, nauczona byłaby radzić sobie samej nawet w takich chwilach gdy choroba podcinała jej skrzydła, była zmuszona sobie z tym samotnie poradzić. Opowiadała mu kilka takich historii i jedyne wsparcie miała w Anthonym, który starał się jak móc ulżyć jej w cierpieniu, ale nie za wiele mógł jako dzieciak, tylko jej pilnować, teraz była pod jego całodobową opieką i mimo że nie sprzeciwiała się temu w pierwszych dniach, teraz wciąż mu marudziła, że chce wyjść. Niestety nie był taki przekupny.
     — Porankiem gdy zaganiałaś mnie do studia, wręcz nie narzekałaś na nudę. — przypomniał, powoli odwracając się ponownie do biurka. — Nie mogłaś się wręcz oderwać od tej zarannej kostki! — mówił, wolno zakładając słuchawki.
    Miał ochotę roześmiać się w głos z chwilą gdy ułożył je sobie na głowie, nim zdołał je przyłożyć do uszu, usłyszał za sobą głośny jęk irytacji jego wspaniałej dziewczyny, jego usta drgnęły ku górze, może i w tej chwili zachowywał się jak prostak i kompletnie nie czuły chłopak, jednak nic nie mógł poradzić, uwielbiał gdy Julia się złościła, nadawało jej to uroku i niezwykle go to pociągało, kocham spoglądać na te delikatnie zarumienione od złości policzki, wpatrywać się w lazuryt jej spojrzenia gdy nikł ten piękny odcień błękitu. Była wtedy jeszcze bardziej namiętna i niezwykle kusząca. Jeśli mógł liczyć, że tak zwyczajnie mu teraz odpuści jego ignorancje, czy sobie zwyczajnie pójdzie, nawet nie musiał strzelać, by wiedzieć, że sama zapragnie doprowadzić go do porządku i się nie pomylił, z chwilą gdy zerwała mu jednym pewnym ruchem słuchawki z głowy, obracając jego fotel ku sobie.
    — Mike, kotku — zaczęła powoli, opierając jedną ze swoich dłoni na kokietniku fotela, drugą ujęła jego twarz między palcami, delikatnie przysuwając ku sobie. — To było ponad kilka godzin, a ja… — zamruczała cicho, siadając wolno na jego kolanach, przechyliła delikatnie jego twarz, składając drobne pocałunki wzdłuż karku, po czym powiodła swoimi drobnymi pieszczotami na jego policzek, odsunęła do tyłu kosmyki jego przydługich włosów. — Pragnę zabawy, rozgrywki, którą możemy mi dać jedynie mój własny facet, ale… — szeptała niezwykle uwodzicielskim głosem, lekko przekrzywiając głowę i spoglądając na niego z ogromnym pożądaniem niemal z głodem w lekko pociemniałych oczach — Ale on zamknął się od samiuśkiego rana w studiu, a ja od rana go nie widziała, teraz… — powiedziała, sięgając dłońmi do swojej bluzy, wolno zsunęła ją ze swoich ramion i rzuciła pewnie na skraj biurka, lecz materiał ześliznął się, upadając na podłogę. Siedziała przed nim okryta zaledwie w biustonosz sportowy a pasma jej pokręconych włosów opadły lekko na ramię — Muszę mu przerwać — mówiła, wciąż tym swoim pociągającym głosem, przez który tracił dech w piersiach i dziś było zupełnie tak samo, w jednej chwili przepadł, już był całkowicie jej, mógł teraz starać się ze wszelkich sił oszukiwać ją a przede wszystkim siebie, ale pragnął jej, jednak zupełnie jak on, uwielbiał ich zabawy i pomimo że jednym jego pragnieniem było ponownie zaspokojenie jej nawet tutaj w studiu, na tym głupim fotelu był gotów na wszystko, jednak nie zamierzał przepuścić okazji do ich wspólnej zabawy, którą wciąż prowadzili.
    — Moja dziewczyna zechciała ponarzekać na brak rozrywki?— spytał, mrużąc lekko oczy — Kreatywności nigdy ci nie brakowało, czemu nie weźmiesz ode mnie szkicownika i nic nie pomalujesz — zasugerował.
    — Większość moich wysiłków malarskich dnia dzisiejszego leży rozwalone w sypialni, poniszczone, pokreślone gdy ogarnął mnie szał frustracji, książki no cóż, leciały w kąt gdy nie rozumiałam, o czym czytam, o telewizji nawet mi nie wspominaj — streściła krótko — Więc pozwól, że… delikatnie ponownie zwróciła jego twarz ku sobie — Więc sam widzisz, nie mam wyboru — mruknęła niezwykle urokliwie.
    — Potraktujesz swojego własnego faceta jako zabawkę erotyczną!
    Roześmiała się z delikatną słodyczą w głosie, gdy z rozbawieniem spoglądała na malującą się na jego twarzy komiczną rozpacz. Doskonale wiedziała, ze tylko grał, zbyt dobrze go znała, wiedziała kiedy zwyczajnie ją okłamuje, czy zwyczajnie ściemnia, a kiedy faktycznie czuje się urażony, tym razem jednak grał, bawił się, grając we własnej sztuce, bawił się w pieprzonego aktora, a ona cóż czemu by nie mogła to wykorzystać dla własnej korzyści, zwłaszcza gdy tak bardzo go pragnęła, odczuwała tak silną potrzebę, jego dotyku, zmysłowych pocałunków, pieszczot, potrzebowała seksu i no na gwałt, dwa tygodnie bez niego, wydawało się dla niej niczym tortura. Zatracili się w sobie, zadłużyli, upadli w siła namiętności, pożądali i wciąż pragnęli kochać. Stracili głowę dla spełnienia własnych seksualnych żądz, zachcianek. Pasja ich złączyła, praktycznie każdego dnia mogli zatracać się w sobie bez końca, kochać się od świtu do zmroku. Wszystko zaczęło się tak niewinnie, by przerodzić się w gorący romans, który trwał bez końca. Rozstania, czy zwyczajny brak siebie gdy nie spędzali wieczorów razem, był niezwykle ciężkie szczególnie dla Michaela, który wciąż zasypywał ją wiadomościami, by do niego przyjechała, jednak ona większość takich nocy spędzała na starym torze na obrzeżach miasta, stając się drugą sobą, motocyklistką, która gnałaby przezwyciężyć własne słabości, lęki czy zmartwienia. Mknęła, by wygrać, sama ze sobą. Wyścigi były formą ucieczki, pasji do prędkości i poczucia adrenaliny oraz to tam na tamtym starym stadionie mogła się odstresować po ciężkim dniu i chociaż mogła mieć wiele sposób radzenia sobie ze stresem i wszystkie z nich na nią działy a szczególności spotkania z ukochanym to szum maszyn, zapach palonych gum było czym uzależniającym czymś, z czego nie umiała zrezygnować, a ją uspokajał ten dźwięk uruchomionego silnika swojego własnego ścigacza. Najgorsze co jednak musieli znieść to rozstania, gdy jedno z nich musiało koniecznie wyjechać, ona często uciekała z miasta na nie dłużej niż dwa tygodnie i często były to wyjazdy spowodowane zawodami, w których brała udział, najgorsze były jednak trasy, na których nie ukrywała, nie bywała, bo musiała zostać w metropolii i choć kilkakrotnie próbowała z nimi jechać, zawsze ją coś zatrzymywało na miejscu, ten czas był wręcz nieznośny, była świadoma że gdy zwiąże się z muzykiem, będzie musiała liczyć się z jego kilkutygodniową nieobecnością, akceptowała to i nie zamierzała się temu sprzeciwiać, nie potrafiła, by mu odebrać radości z koncertowania, radzili sobie, chociaż czasami bywało trudno a szczególnie gdy któreś z nich zapragnęło nieco zabawy, uczucie było to tak nieznośne gdy pragniesz, a nie masz ukochanej osoby przy sobie, by zatracić się w namiętności swoich ciał. Powroty jednak były najmilsze, ile to razy, Michael nie pozwalał jej nawet wyjść z łóżka gdy ona wracała po kilku dniach nieobecności czy on wreszcie wrócił do miasta.
    — Seksowną zabawkę erotyczną — zaśmiała się niezwykle urokliwie z chwilą gdy położył swoją dłoń na jej kolanie. — Mój własny facet nie chce się bawić — zdumiała się — To nie wiarygodne! — dziwiła się, lecz ujęła jego twarz, po czym zwróciła ku sobie — Powiedz mi kotku, kogo ty chcesz oszukać? Mnie! Własną kobietę… — przysunęła go ku sobie, jeszcze bliżej niemal czuła dotyk jego ust — Powiedz mi skarbie, kiedy ostatnim razem mogłeś się zabawić — mruczała, spoglądając mimowolnie w dół.
    Rozchyliła wolno uda, chwytając w delikatnym, lecz pewnym uścisku jego lekko zziębniętą dłoń, którą powiodła po swoim udzie, kącik jej ust drgnął ku górze gdy dojrzała lubieżność jego spojrzenia, gdy tylko dostrzegł, gdzie prowadzi jego rękę. Patrzyła, jak lekko oblizuje usta, jeśli by myślała, że w żaden sposób nie zareaguje, to bardzo się myliła, wystarczył jeden gest, a on był już spragniony, pragnąć tylko jednego, czegoś, co był pozbawiony od dwóch tygodni, lecz kompletnie nie była świadoma, że i on chciał wykorzystać tę sytuację na swój sposób.
    Zadrżała z chwilą gdy poczuł przenikające jej ciałem chłód, gdy poczuła jego dłoń, która zakradła się bezkarnie za gumkę jej spodni, znała jego słabości, wiedziała, jak bardzo uwielbiał sprawiać jej przyjemność. Stała się niewolnicą jego pragnień i nie było nic bardziej nie sprawiało mu radości gdy widział jak bardzo jej spełniona, szczęśliwa i zadowolona. Widziała jego uśmiech, w momencie gdy poczuła jego dłoń pod swoją dopasowaną bielizną. Zamruczał rozkosznie z chwilą gdy przesunął swoimi palcami wzdłuż jej kobiecości, czując, jak coraz bardziej była spragniona.
    — Już taka mokra — zamruczał.
    Ona mogła, jedynie czuć jak powoli wsuwa się w nią i zaczyna się lekko w niej poruszać, kurczowo ścisnęła dłoń na jego ciemnej koszulce, objął ją pewnie drugą ręką w pasie, bardziej do siebie przysuwając, delikatnie wysuwając z niej lekko palce, by ponownie wsunąć je bardziej stanowczo i pewnie. Uwielbiał spoglądać, jak bardzo reagowała na każdy jego nawet najdrobniejszy dotyk, zmysłowe pocałunki, czy pieszczoty, którymi obdarzał jej ciało, nie było dla niego nic przyjemniejszego i satysfakcjonującego gdy jego wspaniała dziewczyna była kompletnie na niego zdana w miłosnej euforii, jednak gry wstępne były czymś niezwykle pociągającym, zwykła rozmowa, która przeradzała się w małą dyskusję, w której wspólnie się droczyli, mogła powieść oddaniu się otchłani pożądania i namiętności.
    — Uszczypliwy jak zawsze — odparła nieco kąśliwie.
    Czuła jak coraz szybciej zaczyna się w niej poruszać, potęgując jej doznanie coraz silniej, uwielbiał tak robić, nigdy nie mogła liczyć na jeden spokojny czy bardziej stanowczy rytm, kochał się bawić, a ona mogła się temu poddać, zwinności jego palców. Niemal w następnej chwili poczuła brak jego ramienia, którym ją obejmował, a ona mogła czuć dotyk jego dłoni gdy chwycił ją wolno za podbródek i przyciągnął ku sobie, niemal w tej samej chwili, zwalniając tempo to bardziej powolnych i ospałych ruchów. Mruknęła sfrustrowana, jak ona nie znosiła, jak to robił, był świadomy, jak skutecznie sprawić jej przyjemność jednak za bardzo kochał się z nią droczyć.
    — Kto to mówi kochanie, to ty zgrywasz dziś pieprzoną kusicielkę! — powiedział z delikatnym oburzeniem.
    — I niby tobie się to nie podoba Shinoda? — odparła zgryźliwie — Chyba mi nie powiesz, że dwutygodniowy detoks od seksu ze mną był dla ciebie miły? — mówiła — Dla ciebie który kocha się ze mną bawić niemal każdego dnia, zawsze znajdziesz jakikolwiek sposób, by mnie rozebrać i przelecieć. Powiedz mi kotku, jak długo dałbyś radę wytrzymać przy mojej obecności bez braku kochania się ze mną, jak długo? Dzień, tydzień, miesiąc, nie wytrzymałbyś nawet cholernego dnia! Stałeś się niewolnikiem swoich własnych pragnień i żądz.
    — Uważasz, że nie myślę o niczym innym? — spytał nieco, wkurzony a ona poczuła, jak gwałtowniej zaczął w nią wchodzić.
    Jęknęła cicho, czując jak mocno się w nią wsuwa, słyszała każdy swój głębszy oddech gdy starała złapać równy dech, jednak było to trudne, gdy wchodził w nią niezwykle stanowczo.
    — Powiedz mi kotku, czy jesteś w stanie się skupić na czymś innym niż na mnie nagiej w twoim łóżku, czy te wizje nie mieszają ci się z nowymi pomysłami na piosenki? — mruknęła pożądliwie.
    Widziała jak jego oczy zasłyszały gdy wspomniała na temat siebie, nie musiała nawet znać odpowiedzi, by wiedzieć, o czym teraz myśli a szczególnie że sam dobrze się zabawiał. Uśmiechnęła się jedynie.
    — No i cię mam Shinoda — zaśmiała się urokliwie — Nawet się nie musisz przyznawać kochanie.
    — Czemu mnie to nie dziwi? — westchnął cicho — Moja dziewczyna znowu jest wredna i kąśliwa.
    Roześmiała się w głos, widząc jego lekko zawiedzioną minę:
    — Jakbyś mnie nie znał koteczku — powiedziała pocieszenie — Arogancja to moje drugie…
    Urwała w pół słowa, gdy poczuła, jak mocniej w nią wszedł, jęknęła głośno, niemal się lekko odchylając. Popatrzyła na niego ze wściekłością, widziała jak jego oczy jeszcze bardziej pociemniały, a ona jedynie mogła, poczuć jak stanowczo wysuwa swoje palce z niej, doprowadzając ją niemal na skraj własnej przyjemności. Wyjął swoją dłoń spod jej spodni, patrzyła, jak spogląda przez moment na swoją dłoń, bo czym ponownie spojrzał na nią. Otwierała usta gotowa się odezwać, jednak on ubiegł ją:
    — Wiesz kochanie, nawet mnie ta twoja arogancja pociąga, ale dziś sprawiła, że będziesz musiała zaczekać, aż skończę robotę. — powiedział, ujmując ponownie jej podbródek, przyciągnął ją ku sobie, składając na ustach namiętny, lecz krótki pocałunek.
    — Żartujesz sobie? — spytała, zanim zdołał ją odsunąć od siebie.
    — Nie skarbie, tym razem nie stroje sobie żartów. Wiesz, że uwielbiał tę naszą grę, ale muszę skończyć to nagranie, potem się tobą zajmę. — mruknął jedynie.
    — Zapamiętam tą chwile gdy mój własny facet rzucił mnie dla roboty — skomentowała gorzko, spoglądając jak mężczyzna, chwyta za pozostawione na krańcu biurka słuchawki i wolno wsuwa je na głowę.
    Czy była wściekła? Raczej odczuwała jedynie rozgoryczenie i złość, gdy widziała odwracającego się do niej Shinodę, który na nowo powrócił do swojego wcześniejszego zajęcia, nim przerwała mu robotę. Zacisnęła mocniej zęby, powoli odwracając się i wolnym krokiem podchodząc do kanapy. Opadła na nią, podkulając pod siebie nogi, opierając swoją głowę na oparciu kanapy.
    Kazać jej czekać, już wystarczająco się wyczekała, od rana powstrzymała swoje własne skłonności, pragnienia czy żądze, by mu nie przeszkadzać, a teraz gdy na moment zdołała odciągnąć go od pracy, porzucił ją po krótkiej grze wstępnej, rozpaloną do granic możliwości i wciąż bardzo chętną. Czuła zirytowanie, wzbierającą w niej złość i ogarniającą ją wściekłość. Ile tym razem miała tutaj siedzieć i czekać aż skończy. Kilka minut, godzinę, kilka godzin, aż nie zaśnie na tej kanapie, lub, co gorsza znowu poczuje wzrost temperatury i jedyne, o czym będzie marzyć to się położyć i zażyć lek. Chciała jego, jednak dla niego priorytetem teraz stało się dokończenia dema, nad którym pracował przez ostatnie dni. Nie mogła trafić gorzej. Z deszczu pod rynnę.
    Minuty się dłużyły, a ona coraz bardziej była wściekła na Mike’a, siedziała kompletnie znudzona i wciąż chętna na tej kanapie w momencie gdy jej partner ją po prostu ją ignorował, mogłaby wierzyć, że jej nie słyszy i owszem, ale wiedziała dokładnie kiedy czegoś słucha, a kiedy kompletnie ma wyłączone dźwięki, jednak za każdym razem gdy do niego mówiła, on ją zwyczajnie jej nie słuchał. Pierwsze minuty mogły wydawać się znośne, jednak z biegiem upływającego czasu odczuwała coraz silniejszą potrzebę zbliżenia, była głodna wrażeń namiętności, chwil uniesień, chciała wreszcie go mieć, jednak on był wciąż skupiony na tej przeklętej pracy gdy ona sama już nie mogła, znieś pociągu seksualnego, wciąż lekko poruszała nogami, starając się sobie jakoś ulżyć, jednak wcale to nie pomagała, a bardziej potęgowało jej pragnienie, znudzona wciąż spoglądała na zegarek zawieszony na ścianie, by, spojrzeć ile minut minęło, dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści minut, godzina! Słyszała swój lekko przyśpieszony oddech, z chwilą gdy upłynęło kolejne pół godziny, a ona siedziała już półtorej godziny na tej przeklętej kanapie, a niebo powoli nabierało barw granatowego, wieczór zbliżał się do miasta, to był kres jej wytrzymałości. Mogła poczekać na niego nawet tę przeklętą godzinę, ale nie praktycznie dwie godziny, miała już tego serdecznie dość, była wściekła, zła i rozgoryczona i porządnie wkurwiona. Nie zamierzała tak dłużej czekać, była tak spragniona, że dłuższe czekanie nie brała pod uwagę. Nawet ona ma swoje granice wytrzymałości, nawet jeśli chodzi o seks. Miała swoje pieprzone potrzeby i skoro jej facet wolał się zajmować muzyką, to ona nie zamierzał dłużej czekać, aż zapragnie skończyć i się nią zająć.
    Wielokrotnie rozmyślała o tym jak wiele poczyniła zmian, nie tylko w otwarciu się na ludzi, ale także to jak wiele w swoim życiu pokonała murów, ile zawalczyła leków czy niepokojów, jaką zmianę przeszłą na przestrzeni ostatnich lat, jednak wciąż w umyślę, tkwiła jedna uporczywa myśl, coś, czego wystrzegała się od bardzo wczesnych nastoletnich lat. Powtarzała wciąż, że nie zdoła się odważyć, by to swojemu mężczyźnie sprawić rozkosz. Miesiące, w których wręcz była zmuszana do zadowalania swojego byłego chłopaka i jego dość obelżywe podejście i wręcz doprowadził ją do stanu, w którym na samą myśl drżała z niepokoju, a jej żołądek dosłownie skręcał się ze strachu, jednak gdy patrzyła na siebie w obecnej chwili, nie dostrzegała ten zastraszonej dziewczyny, która była zmuszona do zadowalania swojego faceta, który i tak był niezadowolony z tego co robiła. Nie potrafił znaleźć żadnego miłego słowa, o komplementach mogła zapomnieć i ona sama również się zmieniła, co ważne jej podejście do wielu spraw radykalnie się odmieniło, coś, co kiedyś wydawało się jej nieosiągalne coś, co powtarzała, że nigdy tego nie uczyni, teraz było dla niej normalnością. Dobrze pamiętała pierwsze dni w Los Angeles i swoją rozmowę z Chester, w którym wręcz na niego nawrzeszczała gdy sugerował, że być może w przyszłości się zakocha, ona przedstawiała, zupełnie inne podejście niż obecnie. Na ironie, od praktycznie dwóch lat była w szczęśliwym związku z facetem, który sprawił, że na nowo przekształciła swój pogląd na romantyzm. Patrzyła zupełnie inaczej na kwestie zakochania, miłości, gdzie partnerzy wzajemnie się szanowali i kochali. Wspierali się i słuchali, co jest ważne w relacjach dwojga zakochanych w sobie osób. Oczywiście jak w każdym związku mieli małe starcia, ale nie ma idealnej pary, nie ma perfekcyjnego związku, ale ważne, że potrafili akceptować wady czy zalety tej drugiej osoby co ważne potrafili słuchać i szanować zdanie, czy opinie drugiej połówki żaden nie wywierał presji na drugiej osobie. Ich relacja była czysto partnerska, jednak owszem to ona bardziej przejmowała kontrolę w zwyczajnym życiu, lecz to on rządził w łóżku obojgu, z nich taki układ pasował, lecz od czasu do czasu jeden przejmował kontrolę, czy to ona bywała dominująca w zaciszu sypialni, czy to on brał na siebie odpowiedzialność za pewne kwestie w ich normalnych relacjach. Szanowali siebie, wzajemnie co było najważniejsze.
    Zbudowała relacje, o których kiedyś nawet nie mogła sobie wyobrażać. Zdrową relację, która oparta jest na wzajemnej miłości i szacunku wobec drugiej osoby i to było piękne gdy w poprzednich związkach zawsze było coś nie tak, w tym odnalazła się jak nigdy i co ważne przy Michaelu pokonała wiele swoich słabości, leków. Zburzyła wiele murów, które wcześniej wydawały się dla niej nieosiągalne, by je zrobić, teraz nie stanowiły żadnego problemu, ale czy była gotowa uszczęśliwić swojego faceta.
    Odpowiedzieć wydawała się taka oczywista, a jednak się obawiała. Bała się jego reakcji. Co wprawiało ją w przerażenie to fakt, że ją odtrąci, albo co najgorsze wprost jej powie, że nie jest zadowolony, to ją powstrzymywałoby pokonać swój ostatni lęk. Można by powiedzieć, że powinna sobie odpuścić i nie próbować, ale czy nie na tym polega życie, byśmy walczyli z własnymi słabościami i je pokonywali, jeśli nie spróbuje, nigdy się nie przekona. Uspokajał ją jednak myśl o swoim partnerze, z którym tak wiele przeszła, tak wiele razem zdołali pokonać, dlaczego nie mogła zrobić również i tego gdy od tygodni wiecznie jej umysł zaprzątała ta myśl z chwilą gdy zdarzało się mu zasnąć wcześniej po dość namiętnym wieczorem, który wspólnie spędzili.
    Patrzyła wtedy na niego, jak spokojnie śpi przytulony do niej pozbawiony jakichkolwiek ubrań, a jej umysł zaprzątała wciąż ta sama myśl, początkowo wręcz popadała w panikę teraz, coraz częściej rozmyślała o tym, by porzucić niepokój i spróbować a w tej chwili nadarza się idealna okazja, by to zrobić. Była spragniona, sfrustrowana i zła, jednak mogła wykorzystać fakt, że Michael kompletnie nie zwraca na nią uwagi. Potraktować go tak, jak on wielokrotnie wykorzystywał okazje, by zaciągnąć ją do łóżka.
    Nadszedł czas mu się odpłacić.
    Popatrzyła na niego, wciąż siedział lekko zgarbiony ze słuchawkami na uszach wpatrzony w ekran komputera, kompletnie ignorując fakt, że od ponad dwóch godzin siedzi osamotniona i czeka, aż skończy.
    Uśmiechnęła się podstępnie.
    Czas rozpocząć grę!
    Ostrożnie i z dozą delikatności zsunęła ze swoich ramion bluzeczkę, zostając jedynie w wygodnych dresowych spodniach i dopasowanym biustonoszu sportowym i odrzuciła ją na skórę kanapy.
    Koniec z czekaniem!
    Pewnym siebie krokiem podeszła do niego, nawet nie drgnął gdy położyła dłoń na oparciu jego obrotowego fotela, zdawał się tak pogrążony we własnym świecie, że praktycznie zdawała się być niczym jak powietrza, ale zamierzała o sobie przypomnieć i zapewnić mu dawkę wrażeń i nie obchodziło jej czy będzie się sprzeciwiał i pragnął wrócić do pracy, ona również ma swoje potrzeby, a on również uwielbia przeszkadzać jej w najmniej oczekiwanych chwilach, pragnąć, się zabawić to ona może skorzystać z tego. Chwyciła opaskę słuchawek, które miał nasunięte na uszy i płynnym ruchem zsunęła je, co wywołało jego natychmiastowe oburzenie:
    — Julio, pracuje!
    — A ja potrzebuje swojego faceta — powiedziała wyzywająco, lekko się pochylając nad nim — Miały, być pięć minut minęły, dwie pieprzone godziny! — powiedziała niezwykle dobitnie.
    Widziała roztargnienie w jego ciemnych oczach, gdy rozglądał się po już nieco zaciemnionym studiu gdy słońce powoli upadło za horyzont, zwiastując zbliżającą się noc. Zatracony w muzyce kompletnie stracił poczucie czasu. Ostrożnie zerknął w górę, by popatrzeć na twarz swojej nieco rozświeconej ukochanej.
    — Przep… — lecz nie dała mu dokończyć, gdy przyłożyła do jego ust koniuszek swojego palca.
    — Z racji, że kazałeś mi czekać, grasz na moich regułach — odezwała się.
    Zamrugał zaskoczony, lecz niemal w tej samej chwili patrzył, jak jego ukochana pochyla się niemal w tej samej chwili, uklękła przed nim. Był gotów, się odezwać już otwierał usta, by coś powiedzieć, lecz w tej samej chwili ujrzał ją między swoimi nogami. Nie mógł oderwać od niej oczu, czuł, jak przenika go ciepło które biło od niej, obserwował każdy jej ruch gdy rozpinała pasek jego spodni. Nie mógł jednak siedzieć dłużej cicho, dostrzegając jej zamiary:
    — Julio skarbie, nie musisz tego…
    — Chce wiedzieć tylko jedno — powiedziała z pewnością w głosie — Czy chociaż raz przez krótką chwilę pomyślałeś, bym to tobie sprawiła rozkosz — zaskakująca dla niego pewność, która od niej biła, była zdumiewająca.
    — Ja… — zamilkł.
    Zaskoczyła go, zupełnie postawia Julii. Doskonale znał jej podejście do tej formy zabawy seksualnej, był świadomy, że nigdy nie pokona tej bariery, nie zdecyduje się kiedykolwiek posmakować tej subtelnej słodyczy, wszystko sprowadzało się do jej wręcz odrazy, do której doprowadził jej były chłopak, nawet na to nie liczył, ale czy kiedykolwiek o tym pomyślał. Czy byłby egoistą gdyby powiedział, że raz przemknęła mu taka myśl przez głowę jednak szybko wyrzucił ją ze swojego umysłu przywodząc wspomnienia wielu rozmów z ukochaną gdy kategorycznie mówiła nie takiej zabawie, dziś nie poznawał Julii? Dosłownie dziś wprawiła go w zdumienie takim podejściem.
    — Myślałeś? — pytała tym razem bardziej już spokojnie.
    Westchnął pokonany, czując, jak odpina guzik jego spodni:
    — Czyli jednak… — odezwała się po chwili, lecz zamiast odrzucenia czy niechęci na jej ustach dostrzegł diabelski uśmiech, który w tej chwili dla niego był tak uroczy — Dziś zapewnię ci nieco wrażeń…
    — Nie! — powiedział dość stanowczo, co kompletnie zaskoczyło siedzącą przed nią dziewczynę, w jednej chwili cofnęła swoje dłoni, pozostawiając go jedynie w zasuniętym pasku od jego ciemnych spodni.
    — Dlaczego? — słyszał wyraźny żal w jej głosie i jakby… rozczarowanie? — Dlaczego mi odmawiasz? — pytała, a on mógł słuchać smutku, który dominował w jej głosie. — Dobrze... rozumiem, nie jestem wystarczająca, by spełniać fantazje mężczyzn — w jednej chwili patrzył, jak podrywa się z ziemi i wstaje, nigdy nie słyszał, by przemawiał przez nią aż tak wielki żal.
    Miał świadomość ze jeśli się nie odezwie, popsuje tę sytuację bardziej, co zmusiło go, by odezwać się w następnej chwili:
    — Nie chce cię do tego zmuszać — przyznał szczerze — Tak raz pomyślałem o tym, ale niczego sobie nie wyobrażałem, znam twoje dość negatywny stosunek do takiej zabawy, dlatego nie zamierzam, sprawiać byś robiła to, bo musisz — mówił.
    — Ale ja tego chce! — wykrzyknęła, odwracając się gwałtownie do niego:
    Patrzył na nią w pełni szoku, kompletnie nie wierząc w to co słyszy. Mówił wielokrotnie, że Julia Bennington potrafi zaskakiwać i to prawda w najczystszej formie. Widział wiele zmian w tej drobnej dziewczynie, jak bardzo się zmieniła, jednak nigdy nawet przez myśl mu nie przeszło, że ich wieczne igraszki łóżkowe sprawiają, że zdoła być na tyle otwarta i zdecyduje się pokonać swój najgorszy lęk seksualny, w jednej chwili poczuł się jak kompletny dupek. Jego ukochana przez lata zastrzegała, że nie zdecyduje się nigdy go zadowolić, lecz gdy w końcu zdołała się przekonać i pokonać własną barierę odmówił jej, jak miał się nie czuć jak ostatni idiota.
    — Chodź tu! — widział, jak spogląda na niego przez moment z niepewnością, po czym ponownie pokonała dzielącą ich odległość i stanęła dosłownie przed nim — Uklęknij — poprosił.
    Nie musiał długo czekać, ponownie mógł dostrzec ją między swoimi udami, czuć się nieco dziwnie jednak czy mógł powiedzieć, że mu się to nie podobało? Zwłaszcza że byli partnerami, którzy próbowali wielu nowych rzeczy, nie ograniczali się, lubili się bawić, eksperymentować w łóżku. Może i przyszedł czas by wypróbować coś nowego, czego jeszcze nie robili. Niemal w tej samej chwili kącik jego ust poderwał się ku górze w nieznacznym uśmiechu.
    — Baw się!
    Spojrzała na niego zdumiona, to były zaledwie dwa słowa, te, które pragnęła usłyszeć, a w jednej chwili wydały się tak odległe tak nie rzeczywiste, lecz były one jej przepustką do złamania własnych barier.
    Czuła jak kącik jej ust unosi się delikatnie ku górze, gdy momentalnie uniosła dłonie do jego spodni, rozsunęła zamek, wsuwając między skrawek jeansowego materiału, swoje jej zgrabne palce, powoli pociągnęła je nieznacznie w dół, zdejmując je z jego bioder. Zaśmiała się z delikatnością gdy dostrzegła, jak materiał jego ciemnych bokserek unosi się nieznacznie ku górze, mimowolnie poderwała spojrzenie swoich oczu ku górze, rzucając mu krótkie spojrzenie.
    — I ty chciałeś mi odmówić — rzuciła wymownie.
    Nie oczekiwała żadnej odpowiedzi, po prostu chwyciła skraj jego bielizny i pociągnęła w dół, mimowolnie oblizała usta koniuszkiem, języka słyszała nad sobą jego nieco przyśpieszony oddech. Uchwyciła z dozą delikatności jego męskość, słyszała jego cichy pomruk, co tylko ją zachęciło. Z jej ust nie chciał zejść nieco pobłażliwy uśmieszek, jednak nie zamierzała już czekać. Przesunęła swoim językiem, z niezwykłą dozą zmysłowości po całej jego długości niemal w tej samej chwili usłyszała jego cichy jęk, nie była w stanie się oprzeć gdy ponownie powiodła swoim językiem wzdłuż jego męskości, niemal w następnej chwili uchwyciwszy między swoje usta, jego główkę pieszcząc ją przez moment. Jednak zapragnęła więcej, większych doznać z chwilą gdy słyszała zadowolenie ukochanego nie mogła tego zaprzepaścić gdy nie została odrzucona wręcz mogła słyszeć jego czysty jęk zachwytu. A to było zupełnie co innego niż to gdy żyła w związku z Kent’m, który zmuszając go do zaspokajania samego siebie, doprowadził ją do sytuacji, że poczuła obrzydzenie, zniechęcenie do samej siebie i co gorsze nie miała wtedy nawet szesnastu lat, a była zmuszona do zaspokajania czyjś chorych żądzy. Nie zamierzała, jednak się na tym skupiać zatracając się z erotycznej grze namiętności i czystej rozkoszy, której mogła sprawić partnerowi.
    W tej chwili nie miało znaczenia ubiegający czas, liczyło się jedynie ten moment i chwila i nic prócz tego. Jednak jedno musiała, przyznać to była czysta przyjemność, nie potrafiła kłamać gdy samej spodobało się niezwykle sprawianie rozkoszy Michaelowi, któremu również spodobała się na zmysłową zabawa i nie zamierzał jej nawet powstrzymywać, wręcz przeciwnie był jej kompletnie oddany.
    Mogła się tak bawić bez końca, lecz po dłuższej chwili przyśpieszyła swoje zmysłową zabawę, słysząc z każdą chwilą, jak nie wiele potrzebne jest Michaelowi, by poczuć upragnioną rozkosz, przyjemność, do której doprowadziła go ona.
    Doszedł z chwilą gdy wykrzyknął jej imię, co było dla niej tym, czego pragnęła usłyszeć w tej chwili. Odsunęła się powoli, lecz niemal w tej samej chwili poczuła jego dłonie pod swoimi ramionami, czuła jego nieco drżące dłonie, jednak w następnej chwili posadził ją sobie na kolanach, czuł, jak przesuwa kciukiem, po nieco drżących ustach, pochwycił jej podbródek, przysuwając powoli do siebie, skradł jej dość namiętny pocałunek. Rzadko widziała go tak szczęśliwego jak teraz, jednak nie mogła zaprzeczyć, że i była z siebie cholernie dumna. Przełamała ostatnią barierę, która zdawała się jej ciążyć. Miała wrażenie ze nigdy nie zdoła się przełamać jednak to zrobiła, uszczęśliwiła swojego faceta, a chyba to było najważniejsze.
    — Popisujesz się księżniczko — skomentował.
    Popatrzyła na niego swoimi lekko przymrużonymi oczami, lekko przekrzywiając głowę.
    — Chyba mi tego nie zabronisz? — oburzyła się momentalnie, podrywając się nieco ku górze i patrząc na niego.
    Słyszała jego radosny śmiech, po czym ponownie poczuła jego gorące usta na swoich wargach, po czym padła jego odpowiedź:
    — Nie — powiedział z radością — Nie miałbym serca ci odmówić, zwłaszcza że wiem, że cię męczyło, a skoro przełamała tę barierę jedynie, co ci zostało to korzystać i nie mogę temu zaprzeczyć, że mi się nie podobało, bo jesteś w tym dobra nawet bardzo dobra. Masz wolną rękę!
    Te słowa w pewien stopniu sprawiły, że z jej barków spadł pewien ciężar. Uważała zaledwie przed tygodniami, że nie zdecyduje się na zaspokojenie go, a jednak przełamała się i sprawiła mu rozkosz, co było dla niej wskazówką, że podoła również i temu, by w końcu doprowadzić swojego demona za więzienne karty owszem do pewnych sytuacji była potrzebny czas i dużo cierpliwości nie zaprzeczy, ale wie, że człowiek jest w stanie pokonywać swoje słabości i stawiać im czoło.
    Mimowolnie przylgnęła do jego ramienia, przytulając się do niego, przymknęła na moment oczy, w jednej chwili czuła się jakby wszelkie siły z niej opadły, nie mogła wiele się zastanawiać gdy poczuła wręcz lodowatą dłoń Mike’a przy swoim czole, zadrżała lekko, z zimna czując przenikliwy chłód, jej odkryte ramiona drżały z chłodu.
    — Julio skarbie jesteś rozpalona — stwierdził poważnie — Wracasz do łóżka — dodał, chciał, delikatnie się unieś, co dało jej wyraźny znak.
    Podniosła się na równe nogi, lecz zachwiała się lekko, jednak dała mu chwile, by się ubrać, czuła jak z każdą chwilą oczy jej łzawią, a rzeczywistość stawała się nieco odległa. Zamrugała w chwili gdy poczuła, jak traci grunt pod nogami i znalazła się w ramionach ukochanego. Nie zamierzała tym razem się, z nim kłócić by ją odstawił na podłogę jedynie, na co sobie pozwoliła to, wtuliła się, w jego ramie powoli odpływać.

✰✰✰

    Kiedy kolejny rozdział?
    Za tydzień, lecz tym razem widzimy się w pierwszym rozdziale sequela a za dwa tygodnie znowu wracamy do głównej Julci i wtedy powiem wam jaki jest harmonogram na listopad. Ten rozdział przeszedł niewielkie zmiany ale i tak jestem z nich zadowolona.
    Widzimy się za tydzień!